15 października 2019

Prawo i Sprawiedliwość coraz bliżej „rozsądnego” centrum?

(Fotograf: Adam Chelstowski / Archiwum: Forum)

Ostrożnie i powoli PiS próbuje zdejmować z siebie straszne odium skrajnego, konserwatywnego ugrupowania, którym postępowi rodzice straszą swoje dzieci. Wciąż werbalnie odcina się od skrajnej lewicy, lecz równocześnie puszcza do niej oko i promuje w mediach. W nowej sejmowej konfiguracji rządzący mogą liczyć na spory hałas w związku z pojawieniem się jawnego aborcyjno-tęczowego lobby. Czy w zgiełku łatwiej będzie forsować niepopularne ustawy?

 

Paradoksalnie, pojawienie się w Sejmie skromnej delegacji Konfederacji może okazać się dla rządzących korzystne. Zawsze będzie można wskazać na nich i powiedzieć: „Nie jesteśmy tacy najgorsi, popatrzcie tam, do prawego kąta sali”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dotychczas, z dużym powodzeniem ten zabieg stosowany był à rebours wobec wyborców prawicowych („jeśli nas nie wybierzecie, przyjdzie lewica i zalegalizuje aborcję na życzenie oraz związki zoofilskie”). Tego typu taktyka prawdopodobnie znów przyniesie pożądany rezultat. Śmiało bowiem można powiedzieć, że przed wyborami rządzący dobrze – z punktu widzenia własnych interesów – odczytali nastroje społeczne. Dokonane w trakcie mijającej kadencji przesunięcie w kierunku centrum, czyli na lewo (odsunięcie Beaty Szydło czy Antoniego Macierewicza uznawanych przez wyborców PiS za reprezentantów katolickiego skrzydła partii) oraz odejście od obietnic przedwyborczych z kampanii 2015 (polityka wobec imigrantów, ochrona życia, lepsze warunki dla przedsiębiorców) sprawiło, że po prawej stronie pojawiło się miejsce, które z pewnością chętnie ktoś zajmie. By jednak naturalny rywal nie wypełnił zbyt dużej przestrzeni, niezbędne było postawienie w najwyższy stan gotowości całego aparatu propagandowego pozostającego w dyspozycji PiS.

 

Radiokomitet spisał się na medal: w trosce o drugie skrzydło, czyli przeciwną skrajność, sprawnie współdziałał z prywatnymi stacjami w „pompowaniu” poparcia dla lewicy, której przedstawiciele gościli w TVP notorycznie. „Wyciął” natomiast kandydatów Konfederacji, permanentnie pomijanych w przedwyborczych dyskusjach na antenach państwowego radia i telewizji. Sponsorowane występy kandydatów obozu władzy w mediach katolickich i „prawicowych” utwierdziły masę tradycyjnie nastawionych wyborców, że jedyną dopuszczalną opcją jest głosowanie na PiS. Tymczasem efekty osiągnięte przez Konfederację (przebieg debat w mediach prywatnych, 11 mandatów, podwojenie poparcia w stosunku do wyborów do europarlamentu, najwyższy w okręgu pośród kandydatów opozycji rezultat Grzegorza Brauna w Rzeszowie) pokazują skalę potencjału, który mógłby się uwolnić w warunkach normalnej, sprawiedliwej kampanii.

 

Sądząc po zachowaniu telewizji publicznej już po wyborach, niewiele raczej zmieni się w jej stosunku do ugrupowania, które zaszło PiS z prawej strony. Konfederacja ma jednak w swoich szeregach kilka wyrazistych postaci, deklarujących zabieganie o obronę tradycyjnych wartości. Jeśli posłowie ci dopasują język swojego przekazu do szerszego grona rodaków niż tylko swoi zwolennicy, a zarazem skutecznie odetną się od prowokatorskiego stylu Janusza Korwina-Mikke (co będzie łatwiejsze po zapowiadanym już podziale na dwa osobne koła poselskie), oznaczać to będzie, że PiS doczekał się merytorycznej opozycji stanowiącej niewielki, lecz ważny punkt odniesienia dla konserwatywnych wyborców. Jak do tej pory mamy bowiem do czynienia z kuriozalną sytuacją, w której ogromna grupa społeczna skazywana była na poparcie siły przybierającej patriotyczną i katolicką pozę, lecz rezygnującej z realnych działań w istotnych obszarach, a przy tym spychającej na margines (lub wręcz poza nawias) własne prawe skrzydło.

 

Z punktu widzenia konserwatywnego wyborcy korzystne było więc poszerzenie w Sejmie frontu obrońców życia czy też posłów świadomych zagrożenia wynikającego z nowej rewolucyjnej fali (agresywnie antykościelne lobby LGBT). Skoro realnie, a nie tylko deklaratywnie prawicowi parlamentarzyści sprowadzani są w rządzącej partii do roli egzotycznego marginesu, rozsądnym rozwiązaniem było wzmocnienie ich pozycji z zewnątrz. Świadomi, konsekwentni katolicy głosowali więc i na obrońców życia z list PiS, i z ugrupowań opozycyjnych. Patrząc na logikę postępowania szefostwa partii, dla tych pierwszych za cztery lata może w ogóle nie być już miejsca na listach wyborczych. Grunt pod „postępowe” ustawy, zgodne z liberalną agendą suflowaną przez strategicznych partnerów byłby już niemal gotowy.

 

 

Roman Motoła

 

 

Polecamy również:

Miniatura: Fotograf: Adam Chelstowski / Archiwum: Forum

     

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie