Dystopijna wizja technokratycznej przyszłości, ukazana w niezwykle popularnej polskiej grze „Cyberpunk 2077” na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie wysoce prawdopodobnej. Czy naszą przyszłość już wkrótce rzeczywiście zaczną kształtować wielkie technologiczne korporacje, ustanawiając nowy, korpokratyczny system światowy? I jak wyglądać będzie opór wobec takiej rzeczywistości?
W świecie zdominowanym przez wysokie technologie, życie skupia się w przeludnionych miastach, ludzie stanowią hybrydy z maszynami, a warunki dyktują wielkie korporacje. Miejsce państw narodowych zajmują cybernetyczne mega-koncerny, a relacjami na powrót zaczyna rządzić darwinizm społeczny. W cyberpunkowej wizji świata rozwój techniki generuje postępujący rozkład moralny („high tech & low life” Rottensteinera). Wkraczająca w sferę prokreacji technologia spowodowała odarcie człowieka z przyrodzonej godności oraz uprzedmiotowiła seksualność – Adam Badowski, jeden z autorów „Cyberpunk 2077” w taki sposób tłumaczył celowe epatowanie nagością w swoim dziele. W dobie dowolnej transformacji płeć biologiczna nie ma żadnego znaczenia, a dziwaczne filozofie starają się wypełnić pustkę, która nastąpiła po definitywnym rozprawieniu się z religią.
Wesprzyj nas już teraz!
Dzieła pokroju „Neuromancera” charakteryzują się mrocznym, dystopijnym klimatem i ciężką, przygnębiającą stylistyką. Należące do tego gatunku filmy („Matrix”, „Łowca androidów”) do stworzenia odpowiedniego klimatu korzystały z narzędzi jakie daje obraz i dźwięk, a gry (Deus Ex, Cyberpunk 2077) dorzuciły jeszcze rozgrywkę.
Wewnętrzna niezgoda wobec prezentowanej wizji przejawia się w istnieniu w dziełach tego typu pewnego rodzaju podziemia, do którego schodzą ludzie pragnący – w mniejszym lub większym stopniu – prowadzić „normalne” życie. Sama nazwa „cyberpunk” – z naciskiem na „punk” wiąże się z powstaniem pewnego rodzaju alternatywnej kultury; głosu sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości.
Problem w tym, że powrotu do „normalnego” życia nie ma. Jednostki pragnące wydostać się z „matrixa” trafiają w dużo gorsze miejsce, gdzie króluje prawo dżungli, najcenniejszym towarem na czarnym rynku jest informacja i „wszczepy” (mechaniczne lub nanotechnologiczne ulepszenia ludzkiego ciała), a władzę sprawują liczne gangi porywające ludzi dla narządów i podzespołów. Jaka by jednak nie była ta anarchistyczna przestrzeń, to ocalona dzięki sile i umiejętnościom zbuntowanych hakerów stanowi alternatywę dla korporacyjnego reżimu.
Nietrudno zauważyć, że powstałe na przełomie lat 70. i 80. XX w. koncepcje, z dzisiejszej perspektywy wydają się prezentować niezwykle prawdopodobną wizję przyszłości. Coraz więcej mówi się o transhumanizmie i sztucznej inteligencji, zmonopolizowane media społecznościowe mają silniejszy wpływ na społeczeństwo niż rządy niejednego kraju świata, rynek wysokich technologii to dzisiaj najszybciej rozwijająca się gałąź gospodarki, szalejący gender mainstreaming skutecznie formatuje młodą tkankę zachodnich społeczeństw, a religia już dawno przestała stanowić główną oś życia współczesnego człowieka. Jednak twórcom cyberpunka umyka jedna, niezwykle istotna kwestia.
Wielka kontrola
Kluczem do zrozumienia całej sytuacji jest kultura punku; niewierząca w państwo, upatrująca w państwie skazanego na zagładę, sztucznego tworu, podtrzymywanego przez ośrodki prowadzące działalność zza kulis. Dlatego w cyberpunku przyszłość należy do coraz potężniejszych korporacji, a korpokapitalizm – stanowiący dla ówczesnych twórców synonim zła – stanowi główny system opisywanego świata. Dlatego też cyberpunkowa kontrkultura ubrana jest w anarchistyczne szaty. Tacy autorzy jak Phillip K. Dick czy William Gibson tworzyli w hippisowskich, lub post-hippisowskich czasach powszechności narkotyków i rewolucji seksualnej, nic dziwnego, że ówczesne obawy (np. o bezkarność korporacji czy przeludnienie planety) zaprezentowali na kartach swoich powieści.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, możemy powiedzieć, że przyszłość – podobnie jak w klasycznych dziełach sci-fi – będzie miała twarz totalitaryzmu.
Procesem postępu technologicznego już od dawna nie kieruje altruistyczna chęć poprawienia jakości życia społeczeństwa. Wśród głównych motywacji nie znajdziemy już nawet aspektu ekonomicznego. Jedynie część możliwości jakie dawały wynalazki poprzednich dziesięcioleci (internet, USG, komputer, napęd rakietowy, mikroprocesor, chip, dron) wykorzystano do użytku komercyjnego. Za modelowanie rzeczywistości za pomocą technologii wzięli się „wizjonerzy”, operujący w kategoriach globalnych. Podłączenie niemal całej populacji do sieci, w połączeniu z dobrowolnym przekazywaniem informacji wykorzystano skrupulatnie do rozszerzania zakresu kontroli w mniej lub bardziej jawnym charakterze. Partycypują w tym procederze zarówno komunistyczne reżimy (Chiny) jak i zachodnie liberalne demokracje (Stany Zjednoczone, Europa). Państwa i instytucje międzynarodowe, we współpracy z Big Tech-em i Big Pharmą stopniowo, lecz konsekwentnie realizują zaplanowane na lata agendy. Dzięki wysokim technologiom – stanowiącym przedmiot, a nie podmiot zachodzących zmian – postępuje faszyzacja instytucji państwa, przejawiająca się w maksymalizacji sposobów gromadzenia informacji na temat obywateli.
Ale to nie wszystko. Powszechna seksualizacja, prezentowana przez twórców cyberpunku jako neutralna, lub stanowiąca li tylko przejaw „znaków czasu”, dzisiaj daje się poznać jako główna siła rozkładająca społeczeństwo od środka. Pięćdziesiąt lat temu mało kto spodziewał się jak wielką bombą, podłożoną pod fundamenty zachodniej cywilizacji okaże się seksualna rewolucja roku 1968. Rozkład tradycyjnej rodziny stanowi katastrofę zarówno na indywidualnym jak i społecznym poziomie, a zatrute owoce zainicjowanego w latach 60. XX w. procesu przychodzi nam jeść właśnie dzisiaj. Natomiast świat cyberpunka ukazuje przyszłość, w której seksualna rewolucja jest jedynie społecznie nieinwazyjnym zjawiskiem, a już na pewno nie stanowi hamulca rozwoju.
Tymczasem seks – ukazywany przez postmodernistycznych filozofów jako narzędzie wyzwolenia – może uzależniać w stopniu niemniejszym niż narkotyki. Już dzisiaj obserwujemy całe społeczeństwa zafiksowane na punkcie swojej seksualności i płciowości. Seks – jak dowodzi choćby Michael E. Jones w książce „Libido dominandi” – stanowi również doskonałe narzędzie kontroli, ponieważ rozseksualizowane społeczeństwo jest gotowe oddać swoją suwerenność za możliwość nieskrępowanego ulegania swoim rządzom. Seksualność i płciowość posiadają społeczny potencjał, który wykorzystują środowiska poszukujące coraz lepszych sposobów kontroli obywateli.
Pseudo-bunt
Bohaterowie cyberpunkowych opowieści nie są rycerzami na białym koniu. Jako „ludzie swoich czasów” są po uszy zanurzeni w technologii, posiadają „wszczepy”, upadek moralny nie jest im obcy, a ich motywacje mają często indywidualny, a czasem wręcz małostkowy charakter. Odbiorca sympatyzuje z nimi nie tylko ze względu na prezentowane umiejętności, ale też dlatego, że prezentują nieco wyższy poziom etyczny od swoich przeciwników. Jednak w świecie, gdzie przetrwają najsilniejsi, społeczeństwo nie kieruje się żadnym „dekalogiem”, a instytucje odpowiadające za poziom moralny już dawno upadły, postaci pokroju „V”, „Case’a” czy „Neo” to najlepsze co może zaoferować świat cyberpunku.
W podobnych kategoriach lubią postrzegać siebie współcześni przeciwnicy systemu. Wojownicy o „sprawiedliwość społeczną”, „antyrasiści” z Black Lives Matter, strajkująca w obronie klimatu młodzież czy tęczowi rewolucjoniści lubią prezentować swoją rzekomą wyższość moralną nad resztą społeczeństwa. Jest to jednak moralność postmodernistyczna; gdzie „ja” stanowi wewnętrzny kompas, a walka z globalnymi problemami ma pierwszeństwo nad uporządkowaniem własnego życia. Przywiązanie do wysokich technologii i doskonała orientacja w świecie wirtualnym, w połączeniu z progresywnymi koncepcjami dotyczącymi natury człowieka powoduje, że cyberpunkowa wizja, jeżeli nie do końca sprawdza się jako odpowiedź na pytania dotyczące przyszłości, to na pewno stanowi dla całego pokolenia atrakcyjną propozycję intelektualną.
Nie dziwi zatem olbrzymie, międzynarodowe, zainteresowanie polską grą „Cyberpunk 2077”. Oprócz ciekawego gameplay’u będącego połączeniem pełnokrwistej strzelanki z RPG-iem akcji, walorów audio-wizualnych oraz ciekawie napisanych postaci, jednym z głównych atutów nowej produkcji miało być osadzenie w świecie sci-fi fabuły podejmującej trudne pytania dotyczące człowieka, duszy, przyszłości. Zgodnie z futurystycznymi wymaganiami grę reklamowały kampanie sugerujące wprowadzenie (pierwszy raz w historii) możliwość nieprzypisywania płci naszemu protagoniście. Oprócz licznych niedoróbek i obcięcia wydajności w wersji na konsole, to właśnie brak zamieszczenia w ostatecznej wersji gry systemu płynności płci był jednym z głównych zarzutów recenzentów już po premierze. Niektórzy zaangażowani w promowanie tęczowej agendy redaktorzy, oskarżali polskich deweloperów o niedostatecznie pozytywne przedstawienie w swojej produkcji „osób trans”.
Współcześni rewolucjoniści przekonani są o swojej antysystemowości. Tymczasem wszyscy „giną” w momencie odłączenia od sieci. W historii nie mieliśmy chyba pokolenia tak bardzo uzależnionego od wielkich korporacji i współczesnych technologii. Dzisiejsza sytuacja pokazała także, jak łatwo pod pozorem mniejszego lub większego zagrożenia można zapędzić całe pokolenia buntowników przed ekran telefonów i komputerów. Zdecydowana większość młodzieży wychodziła na ulice nie w proteście wobec obostrzeń, ale za namową feministek ze „Strajku Kobiet”. Natomiast sam ogień, który miał podpalić Polskę wypalił się w ciągu tygodnia. Ostatnie protesty młodzieży wobec cenzury w sieci (ACTA 2.0 itd.) przypadają na lata administracji Donalda Tuska.
Naturalny i organiczny bunt pokolenia pamiętającego jeszcze czasy PRL został skutecznie spacyfikowany przez Jerzego Owsiaka na Woodstocku. Obecność na festiwalu przedstawicieli władzy, byłych współpracowników SB czy „gwiazd” mainstreamowych mediów pokazuje, jak kolejni potencjalni buntownicy dzięki tak skonstruowanemu „wentylowi bezpieczeństwa” zostają skierowani na właściwe – z perspektywy systemu – tory. Nawet dzisiejszy – rzekomo oddolny – międzynarodowy strajk klimatyczny stanowi doskonale zorganizowane, zinstytucjonalizowane i sterowane odgórnie przedsięwzięcie. Nawet rzekomo „zbuntowani” hakerzy naszych czasów; Snowden czy Assange, nie są w pełni oderwani od systemu. Mamy nawet przykład z własnego podwórka; otóż jeden z publicystów popularnego branżowego portalu, m.in. prowadzącego szkolenia dla firm w zakresie cyberbezpieczeństwa, miał być współpracownikiem ABW.
A poza tym? Przeciwko czemu jeszcze protestują dzisiaj młodzi? Postulaty feministyczne stanowią prawny standard w niemal wszystkich krajach naszego kręgu cywilizacyjnego. Podobnie z „prawami” środowisk LGBT. Cała Europa dokonuje masowej transformacji energetycznej w myśl nowego Zielonego Ładu. Międzynarodowe systemy prawne coraz bardziej odchodzą od koncepcji przyrodzonej godności człowieka. Dzisiejsi rewolucjoniści idą ramię w ramię z systemem.
Prawdziwa kontrrewolucja
Wszelkie próby konfrontacji z opresyjnym systemem bez oparcia w zasadach są skazane na porażkę. Bez nadprzyrodzonego kompasu, wskazującego na niezmienne, ponadczasowe i przyrodzone wartości każdy bunt – prędzej czy później – pójdzie na współpracę z tym, kto posiada największą siłę.
Źródło naszej wolności pochodzi ze świadomości bycia Dzieckiem Bożym, stworzonym na Jego obraz i podobieństwo. Bez perspektywy duchowej, oraz siły jaka płynie z jedności ze Stwórcą nie ostaniemy w walce z Księciem Tego Świata. Dlatego wszystkie reżimy totalitarne jako pierwsze atakowały instytucje religijne, chcąc całkowicie je zniszczyć bądź uzależnić od siebie. Rewolucja dzisiaj tak zdominowała świat, że bunt wobec takiego stanu rzeczy jest w istocie przywracaniem starego ładu – kontrrewolucją. Prawdziwi „buntownicy” przyszłości zejdą do „podziemia” katakumbowych kościołów, ich orężem będzie różaniec i Słowo Boże, a wzorem swojego Mistrza i prawdziwego Króla Wszechświata będą „ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, niewidomym przejrzenie, aby uciśnionych odsyłać do wolności” (Łk 4, 18).
I dlatego nadal będą „w nienawiści u wszystkich” (Mt 10, 22).
Piotr Relich