11 kwietnia 2018

Komu wierzyć w sprawie aborcji? Czytajmy Kaczyńską!

(Fot. A. Witwicki / Forum)

Chyba nikt spośród uważnych obserwatorów posunięć Komisji Polityki Społecznej i Rodziny w sprawie projektu „Zatrzymaj Aborcję” nie żywi już złudzeń co do rzeczywistych intencji parlamentarzystów. Nadzieja jest wprawdzie jedną z trzech głównych cnót teologalnych, ale nauka Kościoła nic nie mówi o tym by nadzieję utożsamiać z naiwnością.

 

Nie ma żadnych merytorycznych przesłanek by odwlekać w czasie uchwalenie cieszącej się ogromnym poparciem społecznym ustawy, która każdego dnia może ocalić istnienie trojga dzieci. Tymczasem sejmowa komisja, do której trafił projekt likwidacji przesłanki eugenicznej, wyszukuje coraz to nowe wybiegi byle tylko nie przyjąć prawa, będącego dosłownie i w przenośni sprawą życia i śmierci.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Parlamentarna większość w trakcie obecnej kadencji pokazała już wielokrotnie, że potrafi przeprowadzać w błyskawicznym tempie inicjatywy ustawodawcze, na których jej zależy. Gdyby najliczniejsza partia musiała dogadywać się z koalicjantem, miałaby przynajmniej wymówkę: chcemy bronić życia, ale „tamci” nie pozwalają. Jak na złość, wyborcy dali Zjednoczonej Prawicy jesienią 2015 roku olbrzymi kredyt zaufania, a wraz z nim ogromną odpowiedzialność za przyszłość Polski.

 

Skandal, do którego doszło na środowym posiedzeniu komisji rodziny, ma swój dodatkowy, bulwersujący kontekst. Jest nim gremialny udział polityków obozu władzy w comiesięcznych oraz rocznicowych obchodach związanych z tragedią smoleńską (notabene, zginął w niej niejeden zadeklarowany oraz czynny pro-aborcjonista, nie wymieniając nazwisk – niech im Pan Bóg wybaczy!). Nieodłącznym elementem tych uroczystości są Msze święte, w trakcie których gremialnie przystępują do Komunii świętej politycy, których zdążyliśmy już poznać z sejmowych głosowań przeciwko prawu do życia. Ciekawe, czy i kiedy ktoś spośród polskiego duchowieństwa pójdzie w ślady kardynała Raymonda Burke i przypomni, że wspieranie zabijania nienarodzonych jest publicznym grzechem ciężkim, domagającym się równie otwartego zadośćuczynienia, przynajmniej w postaci udziału w zmianie prawa – w stronę pro life!

 

Politycy Prawa i Sprawiedliwości szli do Sejmu pod sztandarami obrony katolickich wartości, deklarowali w swym programie obronę życia. Jesienią 2016 roku, odrzucając inicjatywę „Stop Aborcji” obiecywali, że będą dążyć do ochrony przynajmniej potencjalnych ofiar przesłanki eugenicznej, a więc skazującej na śmierć każdego roku setki nienarodzonych wyłącznie z powodu „podejrzenia” choroby bądź niepełnosprawności. Lider PiS, Jarosław Kaczyński, niemal równo przed rokiem deklarował: „zakaz aborcji eugenicznej ma szanse na wprowadzenie w stosunkowo nieodległym czasie”. Zasadnicze pytanie brzmi: czy „stosunkowo nieodległy czas” to końcówka kadencji, tuż przed wyborami? A może druga lub trzecia czterolatka?

 

Dzisiaj nie mamy absolutnie żadnych przesłanek by dawać wiarę antyaborcyjnym deklaracjom przedstawicieli obozu władzy. Wrażliwość ich sumień kończy się tam, gdzie nakazuje to partyjna dyscyplina, w kwestiach etycznych nazywana „dyscypliną moralną”. Bardziej niż prezesowi partii wierzyć tu musimy – widać doskonale poinformowanej – publicystce tygodnika „wSieci”, która po czarnym, październikowym czwartku, gdy Sejm brutalnie obalał projekt „Stop Aborcji”, napisała: „prawo kobiet do podjęcia tej najdramatyczniejszej decyzji (…) przez obecną większość parlamentarną nie zostanie zakwestionowane”. Jak dotychczas, słowa te sprawdzają się w stu procentach. Chcemy wiedzieć, co kroją posłowie nienarodzonym dzieciom, czytajmy Martę Kaczyńską!

 

 

Roman Motoła

 

Tak posłowie po raz kolejny zlekceważyli projekt „Zatrzymaj Aborcję”

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie