17 lutego 2013

Nowy, wspaniały papież

Liberalny front snadnie uchwycił się abdykacji Benedykta XVI. Początkowo trochę skonfundowany, od kilku dni wyraźnie już artykułuje swoje pragnienia. Kolejny następca św. Piotra, według liberalnej wizji, powinien być taki, jak rysowana przez Huxleya antyutopia – nowy i wspaniały.

 

Idąc tropem wspomnianego autora, dominujący dzisiaj w Europie nurt postępowy, stara się osadzić Kościół w rezerwacie, czyli na obrzeżach wymarzonego, nowego, wspaniałego świata.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niemniej jednak, Kościół wciąż jest „niebezpieczny” dla konstruktorów nowej rzeczywistości. Wystarczy spojrzeć na przykład Polski, gdzie „postęp” wciąż jest mocno hamowany. Ale także nawet we Francji, mimo, że ustawa o „homomałżeństwach” i adopcji dzieci przez homoseksualistów została przyjęta przez parlament – nie brakuje aktywnych katolików, sprzeciwiających się nowinkarskiej ideologii.

 

Dobrze jest więc mieć Kościół po swojej stronie. Liberalne kręgi główkują tylko, jak to uczynić. Abdykacja Benedykta XVI stworzyła dla nich pięć minut szansy, by kilkoma celnymi uderzeniami docisnąć Kościół do ściany, wyraźnie artykułując swoje oczekiwania wobec przyszłego papieża.

 

W pierwszej chwili otumanienie tutejszych kręgów lewicowo-liberalnych przejawiało się głupawym ugłaskiwaniem Polaków. Ugłaskiwali celebryci i różni wielcy mędrcy, którym marzyło się zostać na kilka choćby chwil watykanistami. Co może Jerzy Stuhr ciekawego powiedzieć o abdykacji Ojca Świętego? Oczywiście nic, ale zagrał w jakimś włoskim filmie o pontyfikacie wyimaginowanego papieża, więc Monika Olejnik uznała, że watykanista z niego jak ulał. Pokręcił się profesor-aktor na krześle, pomruczał, pojęczał, rzucił parę głodnych tekstów o wstecznictwie Kościoła, odegrał rolę i cześć, do widzenia.

 

Zabrakło jeszcze Piotra Adamczyka w roli komentatora do spraw abdykacji, ale pewnie znany ostatnio z głupawych komedyjek aktor wkrótce pojawi się na szklanym ekranie w takiej właśnie roli. Jak pic, to pic.

Ale otumanienie szybko minęło, i ruszyła machina tego, co najciekawsze: spekulacji i oczekiwań wobec nowego papieża. Co można było przeczytać w liberalnej prasie, kierowanej do człowieka mądrego, czyli zawsze postępowego? Ano całą paletę żalów i smutków, jak to Benedykt XVI realizował „wizję Kościoła twardych zasad, także obyczajowych, dotyczących praktyk seksualnych”, i dalej: „nawoływał do wstrzemięźliwości”.

 

Przepraszam: „twarde zasady”?! „nawoływanie do wstrzemięźliwości”?! A jakąż wizję miał realizować Ojciec Święty, jeśli nie tą, która oparta jest na nauce Pana Jezusa i Ewangelii?! Miał namawiać do wolnego seksu czy do zażywania pigułek antykoncepcyjnych? A może co tydzień, po modlitwie „Anioł Pański”, miał Ojciec Święty przepraszać za tzw. skandale w Kościele, jakimi żyją przede wszystkim ci, którym na Kościele zależy tak samo jak na zeszłorocznym śniegu.

 

Oczywiście, wiem doskonale co teraz państwo pomyślą. Tego typu teksty, serwowane przez salon, dotyczą przede wszystkim owej słynnej prezerwatywy, która od lat jest pałką do okładania kolejnych papieży. I naturalnie, jeden z „watykanistów” natychmiast podchwycił na łamach „Gazety Wyborczej”, że w sprawie prezerwatywy następca Benedykta XVI „raczej nie wyjdzie poza przyzwolenie obecnego papieża na stosowanie kondomów jako zabezpieczenia przed HIV”. Stwierdzenie to jest wierutną bzdurą i powiela kłamstwo na temat słów Benedykta XVI, które padły w wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Petera Seewalda, na temat stosowania prezerwatyw w Afryce.

 

Były w tej sprawie oświadczenia Watykanu. Dementowano te, powtarzane dzisiaj przez watykanistę z biednej kuchni plotki wszerz i wzdłuż, ale co tam! Prezerwatywa musi być! To jedyny pomysł na jaki wpadli liberalni koryfeusze by zaradzić biedzie na Czarnym Lądzie. Można na tym zarobić, a przy okazji kolejny krok do demoralizacji zrobiony.

 

Podobnych kwiatków na temat oczekiwań ideologów „nowego, wspaniałego świata” co do osoby przyszłego papieża, było mnóstwo. Ostatecznie – bo z czym się tu kryć – Halina Bortnowska w jednym z wywiadów wyłożyła kawa na ławę, o co dokładnie chodzi. Reformy w Kościele są niezbędne. Musi być nowy sobór, który klepnie antykoncepcję, in vitro, zlikwiduje celibat, dopuści świeckich do wielu czynności duszpasterskich. Jednym słowem, biskupi powinni zmienić wszystko to, co w Kościele mierzi katolewaka lub ateistycznego liberała, a potem mogą rozjechać się do swoich diecezji i patrzyć jak lewactwo demontuje im misternie budowaną wspólnotę Kościoła. Pozamiatane.

 

Oczekiwania liberalnych kręgów wobec nowego papieża wydają się z pozoru irracjonalne. Przecież znaczna większość z nich z Kościołem nie ma nic wspólnego. Wiedzą jednak, że katolicy nie dadzą się bezwolnie zepchnąć do małego rezerwatu na obrzeżach „nowego, wspaniałego świata”. Nakreślona przez Huxleya identyczność poglądów musi więc – zdaniem liberalnych mędrców – objąć także Kościół. Starają się, jak mogą, by sięgnąć celu. Niedoczekanie!

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie