8 października 2015

Poznamy go po zepsutych owocach

(Miquel Llop/NurPhoto / FORUM)

Echa ckliwej ballady o szukającym miłości i zrozumienia polskim księdzu Krzysztofie Charamsie wciąż jeszcze są wyraźnie słyszalne. Z czasem ucichną. Jednak zło czające się za tą historią pozostanie. Tak jak osoby jemu służące. Operacja „Charamsa”, zapewne już pod inną nazwą, będzie kontynuowana.

Użalające się nad swoją naiwnością, którą miał wykorzystać ksiądz Krzysztof Charamsa, liberalne media wzbudzają śmiech. Myśl o ekskluzywnym wywiadzie, w którym duchowny miał w mocnych słowach skrytykować „homofobiczne oblicze Kościoła”, żurnalistów z salonowych mediów przyprawiała o szybsze bicie serca. Wodzących za nos opinię publiczną informacyjnych mocarzy miał jednak wyprowadzić w pole ksiądz-homoseksualista. Oszukane media do dziś nie mogą zrozumieć, dlaczego w tak brutalny i cyniczny sposób zostały wykorzystane… Taką to bajkę serwują nam „ofiary” księdza Charamsy. Trudno jednak odnieść wrażenie, iż prawda wyglądała całkiem inaczej.

Wesprzyj nas już teraz!

Operacja „Charamsa” start!

Gorszący spektakl z udziałem duchownego jest bez wątpienia kolejnym propagandowym „montażem” wymierzonym w Kościół. Wybór terminu odpalenia ładunku z coming out polskiego księdza niezbicie tego dowodzi. Czyż homolobby mogło przeoczyć inaugurację Synodu o rodzinie, od którego oczekuje zmiany nauczania Kościoła w sprawie homowiązków? Oczywiście, że nie! Nie przypadkowo także wybrano miejsce detonacji tej bardzo brudnej bomby. Już podczas pierwszej sesji Synodu głosy hierarchów wiernych nauce Jezusa, w tym przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Gądeckiego, zabrzmiały na tyle donośnie, iż mogły wzbudzić niepokój „tęczowego” lobby.

 

Operacja „Charamsa” przyniosła wymierne wyniki. Od piątku 2 października do środy 7 października – jak wynika z monitoringu mediów w gazetach, czasopismach i portalach internetowych (bez uwzględnienia mediów społecznościowych) tylko w Polsce ukazało się blisko 200 artykułów, w których pojawiło się nazwisko duchownego. Ton debacie nadawały media, których zaangażowanie po stronie wrogów Kościoła jest powszechnie znane. Sygnał do rozpoczęcia akcji dały „Wyborcza” oraz „Tygodnik Powszechny”. Jednym z pierwszych „przekaziorów”, które trafiły do opinii publicznej było rzekome zainteresowanie się Kongregacji Nauki Wiary osobą i tezami głoszonymi przez księdza profesora Dariusza Oko. Bez wątpienia to, iż „tęczowe” oko homolobby i jego pomagierów spoczęło na krakowskim duchownym nie było dziełem przypadku. Ksiądz Oko wielokrotnie celnie i kompetentnie uderzał w głoszone przez środowiska LGTB hasła, obnażając ich rewolucyjny, nieludzki, a wręcz szatański charakter.

Kapłan z Krakowa naraził się nie tylko homolobby „świeckiemu” ale również temu skrywającemu swe szkaradne oblicze za sutannami, czy zakonnymi habitami. Opublikowanie przez księdza Oko tekstu „Z papieżem przeciwko homoherezji” jak można przypuszczać zostało odebrane w pewnych kręgach jako nieformalne wypowiedzenie wojny. Powstaje oczywiście pytanie o zasięg i wpływowość wspomnianej grupy. To pytanie nabrało szczególnego znaczenia po „coming outcie” księdza Charamsy. Prezentujący i „reklamujący” homoseksualny styl życia duchowny był wszak drugim sekretarzem Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary w Rzymie. Nawet jeśli rola jaką odgrywał w tej instytucji była podrzędna, to jednak nie można nie dostrzec grozy całej sytuacji. Oto w instytucji mającej przede wszystkim dbać o prawowierne głoszenie i obronę wiary katolickiej znalazła się osoba jawnie występująca przeciwko nauczaniu Kościoła. Czy dowiemy się, na ile homoherezja księdza Charamsy mogła wpłynąć na funkcjonowanie Komisji?

 

Mafia pachnąca lawendą

Rozwijajaca się bez większych problemów kariera księdza Charamsy może rodzić także innego rodzaju podejrzenia. O istnieniu w Kościele tzw. lawendowej mafii, czyli popierających się wzajemnie duchownych-homoseksualistów mówił nie tylko wspomniany już ksiądz Oko ale także ksiądz Tadusz Isakowicz-Zaleski. Archiwa Służby Bezpieczeństwa stały się dla księdza Isakowicza podstawą do twierdzenia o rozległości problemu homoseksualizmu wśród duchownych, który to z całą bezwględnością wykorzystywany był przez komunistyczny aparat opresji. Zdaniem duchownego „Im wyżej, tym gorzej. Lektura akt bezpieki pokazała mi, że ten wątek przewija się niemal bez przerwy. Z akt tych wynika też, że jak sobie kuria nie dawała rady z homoseksualizmem księdza, to go przerzucała do Rzymu. Jak i tam nie było już możliwości ukrywania pewnych spraw, to ksiądz taki wyjeżdżał na placówkę dyplomatyczną w innym kraju. To pokazuje ogromne przyzwolenie na tego typu sytuacje w Kościele”. Te przerażające słowa wielu zbyt łatwo odrzuciło, odnosząc się do ich autora z podejrzliwością, a nawet złością.

Jednak o historycznych żródłach problemu pisał także ks. Dariusz Oko:
W tej sprawie nie wolno się wahać, niezależnie od tego, ile byśmy przy tym ryzykowali, komu byśmy się narażali, co moglibyśmy stracić. Tak jak ojciec ma obowiązek nawet zginąć w obronie własnego dziecka, tak ksiądz ma obowiązek nawet zginąć w obronie każdego z tych małych, którzy są dziećmi Bożymi. W Polsce sytuacja jest o tyle groźniejsza, że starsi wiekiem geje i efebofile w sutannach mogą mieć powiązania z byłymi pracownikami Służby Bezpieczeństwa oraz innych służb specjalnych. Spośród nich rekrutowało się szczególnie wielu Tajnych Współpracowników tych służb, ponieważ można było ich w łatwy sposób szantażować. Nieraz szantażuje się ich do dzisiaj. Jeśli ich niegodziwości ujrzą światło dzienne, wtedy oficerowie wspomnianych służb nie będą mieli już czym ich terroryzować, a przez to źródło regularnego dochodu wyschnie. Dlatego ksiądz, który w obronie młodzieży sprzeciwi się wpływowemu pedofilowi czy efebofilowi, może przechodzić prawdziwą gehennę. Może okazać się, że nagle ma przeciw sobie nie tylko kościelną homomafię z całej okolicy, ale także stare struktury służb specjalnych. A oni mają wprawę w maltretowaniu i mordowaniu duchownych, jak było to przecież jeszcze niedawno nie tylko z bł. ks. Jerzym Popiełuszką, ale także z ks. Zychem, Niedzielakiem, Suchowolcem i innymi. ( Z papieżem przeciwko homoherezji).

Czy ksiądz Charamsa jest beneficjentem procederu zainicjowanego przed laty? Trudno sobie wyobrazić, iż bohater doniesień medialnych był aż tak dobrym konspiratorem, aby ukrywać swoje skłonności oraz związek. Dlatego też trzeba z bólem serca przyznać rację księdzu Małkowskiego stwierdzającemu, że postawa księdza Charamsy prezentującego grzech jako sposób na życie musiała być w środowisku znana. Bez wątpienia, ktoś musiał wiedzieć o jego zachowaniach i homosekusalnych praktykach i tolerować je!

 

Będą kolejni „Charamsowie”

Co zatem zrobić w obliczu tak trudnych i bolesnych dla każdego katolickiego serca doniesień miedialnych, które w żadnym wypadku nie należy postrzegać inaczej niż jako zorganizowaną akcję. Oddajmy głos ponownie księdzu prof. Dariuszowi Oko:

[…] w obliczu homomafii w Kościele trzeba zachowywać się bardzo profesjonalnie – jak prokurator albo oficer na polu bitwy. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że druga strona nieraz jest już tak zdegenerowana wewnętrznie przez całe dziesięciolecia życia w grzechu i obłudzie, iż może stoczyła się na poziom zwykłych kryminalistów, iż w obronie swoich interesów, swojej pozycji, jest gotowa na rzeczy najgorsze – w słowie i czynie. Trzeba być na to przygotowanym, nawet nie dziwić się, jeśli będzie się nam ubliżać wszelkimi możliwymi przekleństwami tego świata, jeśli oskarży się nas o najgorsze rzeczy, bo przecież „z obfitości serca usta mówią” (Mt 12,34).

Patrzmy więc uważnie, kto przyłączy się do ataków na kapłanów i świeckich walczących w obronie prawdziwej nauki Kościoła w sprawach rodziny, moralności, życia seksualnego. Po zepsutych owocach poznamy go.

 

Łukasz Karpiel

 

 

 

Zobacz także: Homoherezja w Kościele







Wywiad z ks. Dariuszem Oko pochodzi z 2013 roku.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie