Myliłby się ktoś uważając, że szczodrość francuskich rekinów przemysłowych i finansowych deklarujących finansową pomoc w odbudowie katedry Notre-Dame wypływa (tylko) z miłości do niej, do Kościoła bądź do historycznych pereł architektury. Jak zwykle i tym razem chodzi o stworzenie okazji do robienia wielkich interesów.
Wesprzyj nas już teraz!
Gigantyczny ogień wybuchły 15 kwietnia w niewytłumaczony przekonująco sposób, spustoszył w kilka godzin katedrę Notre-Dame. Władze oświadczyły natychmiast, że w poszukiwaniu przyczyn katastrofy brane jest pod uwagę tylko przypadkowe podpalenie, mimo, iż wielu ekspertów – w tym były główny architekt zabytków Benjamin Mouton – uważa, że tak błyskawiczny, ogromny pożar nie mógł powstać od spięcia czy zaprószenia ognia.
Już wieczorem 16 kwietnia prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że chce odbudować zabytek w ciągu 5 lat. – Jesteśmy ludem budowniczych. Mamy tyle do zrekostruowania… Więc tak, odbudujemy katedrę Notre-Dame, jeszcze piękniejszą, i mam nadzieję, że zostanie ona ukończona za pięć lat. I tutaj również będziemy się mobilizować – deklarował.
Natychmiast posypały się pieniądze ze strony najbogatszych francuskich rodzin, właścieli wielkich, międzynarodowych firm, takich jak LVMH (200 milionów euro) i Pinault (100 mln). Państwowy Total obiecał 200 mln, milionami sypnęli też: Oreal, Bouygues, Decaux, Ladreyt z Charrière, Disney, BNP Paribas, Axa, Sanofi, BPCE, Société Generale.
Myliłby się ktoś uważając, że szczodrość francuskich rekinów przemysłowych i finansowych wypływa li tylko z miłości do katedry Notre-Dame, Kościoła i zabytków historycznych. Jak zwykle i tym razem chodzi o stworzenie okazji do zrobienia wielkich interesów.
24 kwietnia przedłożono pilnie w Radzie Ministrów projekt ustawy upoważniającej rząd w procesie odbudowy Notre-Dame do wydawania decyzji poprzez dekrety oraz do odstępstw od wiążących przepisów prawa krajowego i międzynarodowego, dotyczących zabytków. Prezydent jest zwolniony z wszelkich ograniczeń, które mogłyby spowolnić operację. W rzeczywistości umożliwi to prywatyzację wyspy (l’Ile de la Cité), na której znajduje się katedra.
Tego samego dnia Mathieu Lefebvre i Laurent Ackerman na portalu Katehon opublikowali dobrze udokumentowany tekst, ujawniając plan ogromnej transakcji na rynku nieruchomości, przygotowywany w czasie prezydentury François Hollanda. Chodziło o niezwykle cenną dla prywatnych grup interesu okazję pozyskania dla własnych celów klejnotów francuskiej kultury w samym sercu jednego z najczęściej odwiedzanych miejsc na świecie.
Obecnie prawie wszystkie zabudowania, grunty i prawa do ziemi na wyspie należą do państwa i miasta. Budynki te prawdopobnie będą wkrótce opróżnione i przeznaczone do innych zadań. Mają się w nich mieścić urzędy miejskie, Paryska Prefektura Policji, Sąd Handlowy, ale także targ kwiatowy i dziedziniec Notre-Dame.
Faraoniczny projekt przebudowy całej Île de la Cité przewiduje wygospodarowanie 100 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni użytkowych (o wartości nieruchomości przekraczającej miliard euro), położenie na dziedzińcu Notre-Dame płyty szklanej i ogromnego kompleksu handlowego w jego podziemiach, nabrzeży dla statków i jachtów, prywatyzację aktywów publicznych oraz wprowadzenie opłat dla turystów (15 milionów odwiedzających rocznie).
Do tej pory ten ekstrawagancki projekt przekształcenia wyspy w rozległy, prywatny, komercyjny „disneyland” nie miał szans powodzenia. W miejscu tym znajduje się około trzydziestu obiektów chronionych jako zabytki. Ponadto 22-hektarowy teren jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Pożar Notre-Dame umożliwił odblokowanie sytuacji, tym bardziej, że Macron bardzo spieszył się aby uzyskać zgodę na odstępstwo od wszelkich ograniczeń. Dlatego wielkie firmy oferujące lususowe towary i usługi, przedsiębiorstwa z branży budownictwa, finansowe i ubezpieczeniowe przekazują pieniądze, by wykreować własny publiczny wizerunek dobroczyńców. W rzeczywistości to one stoją za koncepcją przebudowy historycznej wyspy.
Franciszek L. Ćwik