23 marca 2018

„New York Times” o „anglikanizacji wiary i moralności” katolickiej

(fot. REUTERS/Alessandra Tarantino/Pool )

Papież Franciszek był jedynym papieżem w ostatnich dziesięcioleciach, który cieszył się sympatią jednego z największych lewicowych mediów na świecie – „New York Timesa”. To między innymi na łamach tej amerykańskiej gazety ukuto i wylansowano tezę o „efekcie Franciszka”. Tekst opublikowany w okolicach piątej rocznicy wyboru kardynała Bergoglio na Stolicę Piotrową wydaje się jednak odmienny od dotychczasowych.

 

Papież Franciszek obrał ścieżkę, która może się skończyć albo uznaniem go za bohatera, albo za heretyka – twierdzi Ross Douthat na łamach „The New York Times”.  Według niego Ojciec Święty rozbudził „nadzieje, których wielu jego admiratorów sobie nie uświadamiało albo o których nie pamiętali”. Uczynił to podejmując „ryzyko teologiczne” naciskając na zmiany i wywołując kontrowersje, co ma z kolei doprowadzić do tych zmian, jakie według progresistów Kościół w końcu powinien wprowadzić.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zdaniem Douthata entuzjaści polityki obecnego papieża nie zwracają jednak uwagi na „bitwy pomiędzy kardynałami i teologami o to, czy jego program jest dalekowzroczny czy potencjalnie heretycki. Nie skupiają się też na jego rządach w Watykanie, gdzie Franciszek jest reformatorem bez większych reform, a obiecane oczyszczenie może nigdy się nie zmaterializować”.

 

Amerykański autor zwrócił uwagę, że entuzjaści papieża Franciszka reagują silnie na „ikonografię jego pontyfikatu”, gdyż „papież posiada dar gestów, które oferują publiczne imitatio Christi, naśladowanie Chrystusa”. Pokazuje to jaka siła może tkwić w katolicyzmie, a krytykowanie tego papieża może przypominać postawę, jaką zajął G. Orwell wobec Gandhiego w swoim eseju, gdzie stwierdził: „Święci powinni zawsze być sądzeni jako winni, dopóki nie udowodni się ich niewinności”. Jednak różnica pomiędzy Orwellem a krytykami papieża Franciszka jest taka, że nie są oni sceptykami. To wierni katolicy, dla których taka krytyka kojarzyć się może z krytyką własnego ojca, a nawet przypominać im przypowieść o synu marnotrawnym i rodzić obawy, że sami odegrają rolę starszego brata. Ale takie ryzyko muszą podjąć, gdyż inaczej będzie to umniejszenie roli tego papieża i jego historycznego znaczenia – twierdzi publicysta.

 

Ross Douthat zdaje się ubolewać, że za panowania Franciszka „rewolucja nie nastąpiła”, zaś „projekty reorganizacji zostały odłożone; wielu książąt kościoła odkryło więcej władzy pod rządami tego papieża; a nawet admiratorzy papieża żartują o postawie typu: w następnym roku, w następnym roku…, która przenika dyskusje na temat reform”. Także reakcja papieża na skandal molestowania seksualnego, „z początku energiczna, teraz wydaje się skompromitowana przez jego własną stronniczość i demoralizację wśród jego bliskich przyjaciół”. Trudno więc, zdaniem publicysty, mówić o „wielkim reformatorze”. Uważa on, że cała energia papieża została skierowana na „dwa dramatyczne rozejmy”, które radykalnie mogłyby zmienić kształt relacji Kościoła z wielkimi potęgami współczesnego świata”. Pierwszy rozejm dotyczy wojny kultur, tzn. „moralnego nauczania Kościoła i sposobu, w jaki dziś żyjemy, walki o to, czy etykę seksualną Nowego Testamentu należy zrewidować, czy porzucić w obliczu realiów po rewolucji seksualnej”. Drugi rozejm miałby odnosić się do reżimu – komunistycznego rządu Chin.

 

Autor sądzi, że ten pierwszy „rozejm” można oceniać albo jako „pomysłowy”, albo jako „zwodniczy” i dostrzega tu z kolei dwa ruchy obecnego papieża, które są spowodowane tym, że papież oficjalnie nie może wprowadzić zmian w doktrynie dotyczącej rozwodów i powtórnych związków, eutanazji czy tzw. „małżeństw” tej samej płci.

 

Pierwszym ruchem jest „rozróżnienie (…) pomiędzy doktryną a praktyką pasterską, twierdzące, że zwykła duszpasterska zmiana może pozostawić doktrynę niezmienioną”. Stąd na przykład możliwe jest dopuszczenie rozwiedzionych katolików w ponownych związkach, których nie mają unieważnienia poprzedniego małżeństwa, do Komunii Świętej, ale jest to traktowane jako wyjątek, a nie zmiana doktryny.

 

Drugim ruchem jest „cicha decentralizacja władzy doktrynalnej”, a więc de facto anglikanizacja Kościoła katolickiego, gdzie episkopaty w różnych częściach świata mają różne podejście do tych samych zagadnień – albo bardziej konserwatywne, albo liberalne, mogą więc na przykład zabraniać interkomunii albo ją dopuszczać. Takie różnice mogą występować nawet w obrębie tego samego kraju, jak na przykład w Kanadzie w podejściu do tzw. „wspomaganego samobójstwa”.

 

Drugi rozejm, z komunistycznym rządem Chin, może doprowadzić do tego, że papież „sceduje” na politbiuro swoją władzę powoływania biskupów, co zdaniem dziennikarza uwikła Kościół w „średniowieczny mętlik Kościół-państwo”. Nie byłoby tu ryzyka doktrynalnego, ale choć poprzednicy Franciszka podejmowali wysiłki dyplomatyczne porozumienia, to żaden z nich nie zdobył się na taki „niebezpieczny krok formalnego układu”.

 

Podobieństwo między oboma rozejmami jest natomiast takie, że „przyspieszyłby transformację katolicyzmu w konfederację kościołów narodowych” oraz w tym, że „traktują niepokoje wielu wiernych katolików – konserwatywnych wierzących na Zachodzie, praktykujących wiernych Kościoła podziemnego w Chinach – jako przeszkody w wielkiej strategii papieża”.

 

Ale „nade wszystko – pisze dalej Douthat – oba rozejmy są podobne w tym, że oba ryzykują wiele – w jednym przypadku spójność katolickiej doktryny i jej wierności Jezusowi; w drugim – jasne katolickie świadectwo ludzkiej godności – na rzecz pogodzenia Kościoła z ziemskimi potęgami”. A są to ryzyka podejmowane w sytuacji, kiedy żadne z tych potęg nie wydają się pewne. Jeśli więc oba rozejmy zakończą się niepowodzeniem, spuścizna Franciszka będzie „oceniania surowo” – konkluduje autor „NYT”.

 

Źródło: The New York Times

Jan J. Franczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram