1 września 2014

Powołanie versus system – trudny los nauczyciela

(fot. JARGILO WOJTEK/FOTORZEPA )

Czy nauczyciel ma jeszcze wśród uczniów jakiś autorytet? Co oznacza autorytet dzisiaj, w czasach komputerów, telewizji i fałszywych idoli? A może nauczycielom już na nim nie zależy?

 

Obecnie o autorytetach mówi się zwykle w przypadku osób najczęściej w podeszłym wieku, którym prestiż podały na talerzu mass media. Zdobywszy szacunek salonów obwożeni są po studiach telewizyjnych niczym cyrkowe „baby z brodą”. Autorytet jako wzór wychowawczy, mogący kształtować kierunek i sposoby myślenia, nie wydaje się być dzisiaj niczym popularnym, bo kojarzy się z konserwatywnym modelem nauczyciela-wychowawcy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pedagodzy wskazują bowiem na trzy modele funkcjonowania nauczyciela w szkole. Pierwszy jest konserwatywny, wyznaczający uczącemu rolę przekaźnika i strażnika niezmiennych wartości, drugi – liberalny, gdy nauczyciel nie wtrąca się w rozwój dziecka. Model ten postrzega autorytet jako coś rozedrganego, niebezpiecznego, widząc w nim przejawy autorytaryzmu. Istnieje też połączenie tych dwóch modeli reprezentowane przez stanowisko emancypacyjne, gdzie nauczyciel pomaga uczniowi zdobywać krytyczną wiedzę, nie pełni jednak roli mistrza.

 

Wziąwszy pod uwagę negatywne konotacje słowa „autorytaryzm”, trudno mieć nadzieję, że model konserwatywny może dominować w polskim systemie edukacyjnym. Szczególnie, iż sam system dysponuje narzędziami zniechęcającymi do aktywności nauczyciela celującego w budowanie silnego autorytetu. – Wkrótce nauczyciele będą mogli stosować ocenę opisową także w klasach wyższych niż 1-3 – ogłosiła niedawno szefowa resortu edukacji, Joanna Kluzik-Rostkowska. Oznacza to, że nauczyciel – chcąc nie chcąc – traci powoli możliwość zdecydowanego, surowego i jednoznacznego oceniania ucznia, co w nader osobliwy sposób tłumaczone jest tym, że rodzic nie powinien zgadywać znaczenia trójki w dzienniku, ale dowiadywać się o efektach nauki swojej pociechy, czytając właśnie oceny opisowe. Inny przykład odbierania nauczycielowi możliwości budowania autorytetu stanowi system oceniania najważniejszego egzaminu szkolnego – matury. Nie może oceniać ucznia nauczyciel znający go bezpośrednio, pracujący z nim na co dzień. Tłumaczone jest to potrzebą „zobiektywizowania” oceny, czyli twierdzeniem wewnętrznie sprzecznym, bowiem ocena zawsze jest subiektywna. Lepiej więc, by decydował o niej mistrz znakomicie znający zdającego egzamin ucznia.

 

Jaki autorytet?

 

Czy nauczyciel faktycznie może być odpowiednim autorytetem dla współczesnego ucznia? Media nierzadko demonizują sytuację w szkole, a mówienie o niemalże piekielnych czeluściach otwierających się za bramami polskich gimnazjów należy chyba włożyć między bajki. Odrzuciwszy obiegowe opinie, warto pokrótce przyjrzeć się temu, jaki jest dzisiaj polski uczeń. Nie jest na pewno totalnie zdemoralizowanym potworkiem, ale trudno wyzbyć się obaw, że kolejne dekady mogą nieść ze sobą poważne zagrożenie w postaci pogłębiającej się moralnej degrengolady sztubaków. Przerażające dane z niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, ujawniają coraz bardziej niepokojącą skalę patologii wśród uczącej się młodzieży. O jakie patologie chodzi? Częste przejawy słownej agresji wobec rówieśników, korzystanie z używek takich jak alkohol czy papierosy i coraz bardziej powszechne sięganie po narkotyki.

 

Do oczywistych patologii dochodzą zjawiska wynikające ze zmian cywilizacyjnych, wywracające do góry nogami relacje dziecko-dorosły. Mowa o rozwoju tzw. kultury prefiguratywnej skutkującym nietypowym kierunkiem rozwoju dzieci, które opanowawszy obsługę najnowszych zdobyczy techniki, wydają się być lepiej dostosowane do wymogów współczesności niż dorośli. Kulturę tę określa specyficzny sposób przepływania wiedzy. Ta, w związku z rozwojem technologicznym, przekazywana jest od dzieci do dorosłych, zamiast – tradycyjnie – w odwrotnym kierunku. To oczywiście pozór, ponieważ zagubienie wielu starszych w świecie najnowszych technologii – choć niewątpliwie może nieco naruszyć ich autorytet w oczach pociech – nie odbiera im bezcennego doświadczenia życiowego, umiejętności poruszania się po bezdrożach relacji między ludzkich w towarzystwie, szkole i pracy.

 

Czy w tak dynamicznie zmieniającej się mentalności młodego pokolenia, kształtowanej przez internetową kulturę obrazka, nauczycielowi łatwo jest budować swój autorytet? – Są to częste sytuacje, że jak rozmawiamy z nauczycielami o wychowankach, to często słychać: „O co im chodzi? Ja ich nie rozumiem” – mówi nam nauczyciel jednego z krakowskich gimnazjów. Jak twierdzi, jest to kwestia raczej konfliktu pokoleń. – Nie zazębiamy się, nie ma komunikacji, rozmawiamy na innych poziomach, owszem, może nawet innym językiem – przyznaje pedagog.

 

Jak więc w takich warunkach budować autorytet? Badająca problem autorytetu nauczyciela Maria Leśniak uważa, że współczesne, niełatwe czasy szczególnie wymagają, by uczący mieli poczucie misji, pozwalającej tworzyć w oczach uczniów autorytet. Jej rozważanie o nauczycielu-mistrzu uzupełnia inny badacz, Robert Pankowski: „współczesny nauczyciel powinien być przede wszystkim szczery i uczciwy, powinien przedstawiać cechy godne naśladowania. Otwarty na problem uczniów. Wyrozumiały, ale jednocześnie stanowczy. Powinien być z uczniem na przyjacielskiej stopie, ale obie strony nie mogą zapominać, jak należy się odnosić do siebie”.

 

Wspomniane wyżej systemowe uwarunkowania poważnie ograniczają nauczycieli w budowaniu autorytetu mistrza, ale ich osobowość ma tutaj, mimo wszystko, ogromne znaczenie. Autorytet nauczyciela budują bowiem po pierwsze charakter i osobowość pedagoga, jego umiejętności i wiedza, a po drugie: umiejętność wytworzenia relacji społecznych, czyli rola, jaką nauczyciel pełni w grupie uczniów. Może być więc słabo przygotowanym, niewzbudzającym szacunku swoją postawą belfrem, albo liderem potrafiącym wymagać i egzekwować realizowanie wydawanych poleceń.

 

Nie można mylić szacunku ze strachem przed nauczycielem – mówi PCh24.pl Dominika, nauczycielka z 10-letnią praktyką, ucząca w jednym z krakowskich liceów. – Myślę, że młodzi ludzie są bardzo wrażliwi na uczciwość i prawdę. Jeśli widzą i odczuwają, że nauczyciel lubi swoją pracę i wykonuje ją uczciwie, wymagając od siebie i od nich, to wtedy cieszy się ich szacunkiem. Jeżeli któregoś z tych elementów zabraknie, to bywa różnie – dodaje.

 

Pani Dominika zwraca uwagę na problem obniżania się prestiżu instytucji szkoły. Czego to skutek? Z jednej strony coraz bardziej powszechnego wśród uczniów przekonania, że wiedza jest coraz mniej przydatna, z drugiej strony kolejne reformy szkolnictwa skutkują obniżeniem wymagań wobec młodych ludzi. – Nauczanie, na przykład w szkole średniej, w moim odczuciu od kilku lat zamieniło się w kursy przygotowawcze do matury. Nie ma tam miejsca na ciekawą dyskusję, trudne pytania i szukanie na nie odpowiedzi tak, by poczuć satysfakcję, kiedy się je znajdzie – mówi Dominika.

 

Optymizm i wiara w ucznia

 

Maria Leśniak zaleca też nauczycielom budującym autorytet w szkole zwyczajny optymizm w relacjach z uczniami. Pozornie może wydawać się to niezbyt poważne, ale – biorąc po uwagę zmieniające się postawy uczniów – pozytywne nastawienie do otoczenia i idąca za nim możliwość zjednywania sobie podopiecznych wydają się być niezbędne dla zdobycia szacunku młodych ludzi. To z pewnością może pomagać w postępowaniu, na jaki kładą akcent nasi rozmówcy. Jeden z księży katechetów mówi nam, że ucząc w szkole trzeba zaakceptować podopiecznych. Co to oznacza? – Uczeń musi czuć się dobrze przyjęty, trzeba traktować go jak kogoś ważnego – mówi ks. Tomasz. I zaraz dodaje kolejny element: cierpliwość. – Nie można zrażać się na przykład złym zachowaniem ucznia. Trzeba nieustannie pokazywać dobry kierunek. Nauczyciel nie powinien mówić takich słów jak: „obraziłem się na ucznia” czy „uczeń mnie obraził”. To trzeba wkalkulować w ryzyko zawodowe – zaznacza. Jako trzeci element budowania autorytetu, ks. Tomasz podaje „wymagania”. Uczniowie – twierdzi – muszą mieć poczucie, że cokolwiek robią, stać ich na więcej.

 

Na utrzymywanie dobrych relacji nauczyciela z uczniem zwraca też uwagę p. Dominika. – Trzeba lubić uczniów i chcieć, by stawali się oni lepsi i mądrzejsi. Do tego konieczne jest oczywiście merytoryczne i warsztatowe przygotowanie, ale też otwartość – tego szczególnie moim zdaniem dziś brakuje – oraz czas, by poznać uczniów, ich możliwości i potrzeby – mówi. Nie ma jednak przy tym wątpliwości, że pracę z uczniami utrudnia nauczycielowi słynna już w polskich instytucjach „papierologia”. – Bardzo często więcej czasu poświęca się różnym planom, sprawozdaniom, notatkom z różnych spotkań, analizom… niż samym uczniom.

 

Jednak frustracja?

 

Z analizy CBOS wynika, że społeczny prestiż zawodu nauczyciela nie obniżył się radykalnie w ostatnich kilkudziesięciu latach. Najnowsze badania opinii publicznej wskazują jednak, że coraz większym poważaniem cieszą się inne zawody, co w konsekwencji prowadzi do tego, że nauczyciel nie jest już – jak to miało miejsce nie tylko w przed 100 laty, ale jeszcze w latach 70. – bardzo wysoko notowany na giełdzie społecznego szacunku.

 

Często słyszymy, że nauczyciele „nie mają powołania”, „nie radzą sobie” a rozmowy i spotkania z nimi bywają dla rodziców koszmarem. Być może zapominamy o tym, że pasjonaci z powołania łatwo wypalają się zamknięci w ciasnym gorsecie systemowych wymagań i biurokratycznych powinności.

 

Ten zawód powinien być powołaniem – zdecydowanie mówi p. Dominika. Zwraca jednak uwagę na ścianę, o jaką to powołanie może się rozbić z wielkim hukiem. – Systemowe obniżanie wymagań sprawia, że nauczyciel często ma wrażenie, iż bierze udział nie w rozwijaniu a uwstecznianiu uczniów. To ostatecznie prowadzi do frustracji i zniechęcenia.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie