Rośnie spór Budapesztu z Kijowem o region Rusi Zakarpackiej, który może mieć poważne konsekwencje. Usiłował go załagodzić szef ukraińskiej dyplomacji, Paweł Klimkin. Niestety – na razie żadna ze stron nie zamierza ustąpić ze swoich racji. W dodatku do gry włącza się Rosja.
Warto przypomnieć, że trzy lata temu, kiedy dokonywała się rosyjska aneksja Krymu, a Donbasie wybuchł separatystyczna rewolta, zarzuty o wolę odłączenia się od Kijowa kierowano także wobec węgierskich działaczy Rusi Zakarpackiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa co jakiś czas wraca na wokandę. W ostatnich dniach przyczyną zaognienia sytuacji wokół Zakarpacia było nowe prawo oświatowe, przyjęte przez ukraiński parlament. W opinii niektórych polityków węgierskich ogranicza ono swobodę mniejszości narodowych zamieszkujących ten region.
W Budapeszcie doszło do protestów, których hasłem stał się postulat samostanowienia dla Rusi Zakarpackiej.
Rosja i osoby prywatne
Jak często się dzieje przy ocenie antyrządowych akcji na Ukrainie, także teraz pojawił się wątek sprawczy sił prorosyjskich, które dybią na spójność obszaru Ukrainy. Jako głównego winowajcę wskazano oczywiście węgierską partię nacjonalistyczną Jobbik. Nie pomogło oficjalne zdystansowanie się liderów od organizacji protestu w Budapeszcie. W mediach ukraińskich i tak winą obciążono narodowców i prorosyjskich separatystów.
Na ukraińskim portalu „Gławkom.ua” podano stanowisko jednego z liderów Jobbiku, Istvana Savaia, który wyjaśniał, że organizatorami pikiety są osoby prywatne a nie jego partia, która nawet nie była pomysłodawcą manifestacji. Wśród ujawnionych organizatorów pojawia się jednak nazwisko jednego z duchownych protestanckich, który nie kryje swych sympatii do Jobbiku.
Polska milczy
Parlament i prezydent Ukrainy, przyjmując kolejne prawo idące w kierunku ograniczenia szans rozwojowych mniejszości narodowych u siebie, nie spodziewali się tak silnego oporu w sąsiednich krajach – Rumunii i na Węgrzech. Szybka wizyta ministra spraw zagranicznych Pawła Kilmkina najpierw w Budapeszcie a obecnie w Bukareszcie nie doprowadziła do zbliżenia stanowisk.
Co więcej – rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy przyjęta w czwartek, krytykuje Ukrainę za przyjęcie we wrześniu ustawy o edukacji. Może to skłonić kolejne państwa UE do zajęcia stanowiska wobec polityki Ukrainy i jej stosunku do mniejszości narodowych.
Wydaje się, że dla Polaków obserwacja stanowiska naszych wysłanników na spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich Unii Europejskiej w poniedziałek 16 października będzie jedynym sposobem poznania opinii resortu spraw zagranicznych, który do tej pory nie skomentował jasno decyzji ukraińskich władz.
PK