30 stycznia 2013

Post-polityka i cywilizacyjny kołobłęd

(Fot. Sueddeutsche Zeitung/Forum)

Osiemdziesiąt lat temu kanclerzem Rzeszy Niemieckiej został przywódca Narodowo-Socjalistycznej Partii Robotników Niemiec Adolf Hitler. Z woli narodu niemieckiego, który go wyniósł do tej roli (radykalny wzrost poparcia wyborców niemieckich od 1930 roku, którego zwieńczeniem było zwycięstwo wyborcze w 1933 roku) i trwał przy nim do końca (jeśli nie liczyć odpryskowej opozycji politycznej), pełnił ten urząd przez ponad dwanaście lat. Ku nieszczęściu dziesiątków milionów ludzi, zwłaszcza po tym gdy przywódca niemieckich narodowych socjalistów wraz z przywódcą bolszewików (Stalin) rozpętali latem 1939 roku drugą wojnę światową.

 

Wraz z narodowymi socjalistami doszła do władzy w Niemczech w pełni nowoczesna, europejska lewica. Od początku program wyborczy NSDAP był z gruntu lewicowy – zapowiadano nacjonalizację wielkiego przemysłu, radykalną reformę rolną (na wschodzie Niemiec) oraz „ograniczenie wpływów Kościołów”. Hitler podczas toczonych w gronie najbliższych współpracowników rozmów – zanotowanych chociażby przez Hermanna Rauchninga – niejednokrotnie dawał wyraz swojej fascynacji społecznymi i gospodarczymi „osiągnięciami” komunizmu w Rosji pod rządami Lenina i Stalina. Gdy chodzi o istotę cywilizacji stworzonej przez bolszewików – a więc masowy terror, eliminacja dawnych elit społecznych i kulturowych, militaryzacja i etatyzacja społeczeństwa – Hitler całkowicie ją akceptował. W komunizmie odrzucał go jedynie fakt istnienia tzw. żydokomuny, nadreprezentacji ludzi pochodzenia żydowskiego w gremiach kierowniczych partii bolszewickiej i Związku Sowieckiego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak pisał Georg Strasser, jeden z głównych ideologów narodowego socjalizmu w jego wczesnej, formacyjnej fazie: „Jesteśmy socjalistami. Jesteśmy wrogami, śmiertelnymi wrogami obecnego ekonomicznego systemu kapitalistycznego z jego wyzyskiem słabszych ekonomicznie, jego niesprawiedliwym systemem płacowym, niemoralnym sposobem oceniania wartości człowieka w zależności o jego bogactwa i pieniędzy zamiast na podstawie jego odpowiedzialności i osiągnięć. Jesteśmy zdecydowani zniszczyć ten system, cokolwiek się stanie!”.

 

Nowoczesność narodowego socjalizmu objawiała się m. in. w tym, że przedstawiał on siebie jako propozycję swego rodzaju porozumienia ponad podziałami. W propagandzie narodowo-socjalistycznej, zwłaszcza tej przed 1933 rokiem, mocno akcentowano, że NSDAP jest „ponad tradycyjnym podziałem na lewicę i prawicę”. Używając terminologii współczesnych postmodernistów politycznych, narodowy socjalizm sprzedawano jako wcielenie postpolityki, która miała zapewnić (i faktycznie zapewniła) Niemcom może nie tyle ciepła wodę w kranie, co sieć autostrad, samochód dla każdego (Volkswagen – dosłownie „ludowy samochód”) i odbiornik radiowy w każdym domu (by systematycznie łykać papkę doktora Goebbelsa). Krótko mówiąc NSDAP – to nowoczesna partia wszystkich Niemców, mająca swoje skrzydło lewicowe i konserwatywne. Świętująca 1 maja (oficjalne święto państwowe w III Rzeszy) oraz upamiętniająca – choć bez przesady – dawne, monarchiczne Prusy (słynny „dzień Poczdamu” w 1933 roku). Partia wrażliwa ekologicznie – wegetarianizm samego Hitlera był tutaj wymownym sygnałem, podobnie jak wytyczne jego rządu, by przy budowie autostrad ściśle pilnować wymogów ochrony środowiska, a jednocześnie wspierająca i rozkręcająca wielki przemysł. Partia, która do perfekcji opanowała „techniki zarządzania komunikowaniem społecznym”; działem PR zarządzał tam wspomniany wcześniej dr Goebbels.

 

Jak przystało na nowoczesną, europejską lewicę, NSDAP kierowała swoją szczególną uwagę do młodzieży, młodość była otoczona kultem i to przede wszystkim wśród młodego pokolenia narodowi socjaliści zyskali duże poparcie (na przykład wśród młodzieży akademickiej, co ostatnio przypomniał w swojej głośnej książce „Unser Kampf” Götz Aly). Słowem, NSDAP była partią młodych, fajnych Niemców. „Jesteśmy radosną młodzieżą Hitlera” – jak śpiewano w oficjalnym hymnie Hitlerjugend.

 

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element zideologizowanej (na sposób lewicowy) „nowoczesności”. To ciągłe powoływanie się na „naukowość”. Naukowy był program sterylizacji i eutanazji realizowany przez narodowych socjalistów, naukowy był wreszcie biologiczny rasizm, który szukał naukowych dowodów za pomocą „naukowych eksperymentów” realizowanych przez Mengele et consortes. Jak stwierdził przed laty John Gray, pod względem fascynacji nauką i naukowością, ambicją stworzenia nowego społeczeństwa w oparciu o „naukowe podstawy”, narodowy socjalizm był dzieckiem oświeceniowej tradycji kulturowej.

Narodowy socjalizm chciał zjednoczonej Europy, działał do samego końca na rzecz zjednoczenia naszego kontynentu. Berlin Hitlera nie wahał się brać odpowiedzialności za sprawy Starego Kontynentu. To zaangażowanie wpisane było chociażby w program tzw. wielkiej przestrzeni gospodarczej (Grossraumwirtschaft), realizowanej w wielkim stylu po 1939 roku. Jego dopełnieniem miał być Generalny Plan Wschodni, którego program pilotażowy realizowano na Zamojszczyźnie od 1942 roku. Integracji – realizowanej do 1941 roku w ścisłej współpracy z Rosją sowiecką – jak zawsze najbardziej przeszkadzali Brytyjczycy, ciągle stawiający swoje partykularne cele ponad celami „Wielkiej Niemieckiej (czyt. Odpowiedzialnej) Europy”.

 

Niemiecki narodowy socjalizm był politycznym postmodernizmem avant la lettre, albo używając terminologii Feliksa Konecznego, produktem „cywilizacyjnego kołobłędu” – wielkiego pomieszania pojęć. Jak przystało na pragmatyczną, postpolityczną propozycję, odnajdziemy w ideologii NSDAP składankę, patchwork rzeczy wziętych z różnych tradycji, a nawet cywilizacji. Z marksizmu zaczerpnięto zatem ambicję przeprowadzenia rewolucji społecznej, od Lenina – projekt podboju państwa przez partię – prawdziwą awangardę narodu, z dawnych pruskich tradycji politycznych – fascynację militaryzmem i kontynuowanie „parcia na wschód” i szerzenia tam „niemieckiej misji cywilizacyjnej” (już pod nową nazwą – „przestrzeni życiowej”). Do tego dochodziła fascynacja religiami azjatyckimi (por. hinduskie pochodzenie swastyki), okultyzmem (zaginiona cywilizacja Ariów), astrologią i antysemityzmem. Ten ostatni, jeśli pamięta się antyżydowskie diatryby Marksa, równie dobrze można przypisać fascynacji marksizmem jak i przejęciem wzorców od austriackiego ruchu chrześcijańsko-społecznego, silnego w Wiedniu przed 1914 rokiem, gdzie mieszkał przyszły przywódca NSDAP.

 

Ten cywilizacyjny „kołobłęd” narodowego socjalizmu Hitler traktował jako jego wielki walor. Na kartach „Mein Kampf” wyjaśniał to na przykładzie flagi NSDAP, która po 1933 roku stała się flagą państwową Rzeszy Niemieckiej: „W kolorze czerwonym widzimy społeczną ideę naszego ruchu, w barwie białej – jego nacjonalistyczną ideę, a w swastyce misję walki na rzecz zwycięstwa aryjskiego człowieka”. Na marginesie należy zauważyć, że Hitler w cytowanej książce starannie podkreślał, że jest „nacjonalistą”, a nie „patriotą”. Programowa nieufność do patriotyzmu była i jest znamieniem nowoczesności dla rozmaitych odmian lewicowych ruchów politycznych.

 

W ten sposób narodowy socjalizm stawał się nowoczesną, inkluzywną partią. I to okazało się skuteczne, zwłaszcza w odniesieniu do tych segmentów niemieckiego społeczeństwa, które wcześniej swoje polityczne poparcie adresowały pod adresem innych lewicowych partii (socjaldemokratów oraz komunistów). Badania tzw. przepływów elektoratu od 1930 roku jednoznacznie pokazują, że najdynamiczniej poparcie dla NSDAP rosło w tych okręgach, gdzie wcześniej SPD czy komuniści odnotowywali bardzo dobre wyniki. Jednocześnie narodowi socjaliści wygrali z komunistami walkę o panowanie na niemieckiej ulicy. Bojówki SA okazały się silniejsze od bojówek KPD, a przecież do 1933 roku walka narodowych socjalistów z komunistami była „walką dwóch psów o tą samą kość” (J. Goldberg); dlatego była tak bezwzględna. „Kością” był ten sam, lewicowy elektorat. Nie ukrywał tego sam Hitler, pisząc w „Mein Kampf”, że „wybraliśmy kolor czerwony dla naszych wyborczych plakatów po bardzo dokładnym zastanowieniu […] tak aby wzbudzić ich [wyborców] zainteresowanie i skłonić ich do przychodzenia na nasze wiece […] tak aby w ten sposób zyskać szansę porozmawiania z ludźmi”.

 

W 1933 roku walkę na lewicy, a tym samym walkę o władzę w Niemczech wygrali narodowi socjaliści. Cały narodowo-socjalistyczny kołobłęd cywilizacyjny był przeniknięty elementem wspólnym zarówno dla tradycji marksistowskiej, tradycji starych, królewskich Prus oraz rozmaitych okultystycznych elukubracji. Tym elementem wspólnym był antykatolicyzm.

 

Nie można, rzecz jasna, dopatrywać się iunctim między narodowym socjalizmem a bismarckowskim Kulturkampfem. Byłoby to nieporozumieniem. Z drugiej jednak strony, należy zauważyć, że obsesyjny antykatolicyzm, zdradzany przez duży odłam niemieckiego społeczeństwa w okresie kaiserowskich Niemczech (II Rzesza 1871 – 1918) przyczyniał się do zwycięstwa nad Renem i Sprewą „rewolucji nihilizmu” (Hermann Rauschning). Kolejne kampanie wymierzone w katolików, już po wygaśnięciu oficjalnego Kulturkampfu w latach osiemdziesiątych XIX wieku, toczone dla niepoznaki pod szyldem „antyultramontanizmu”, przyzwyczajały Niemców, nasycały niemiecką kulturę polityczną niedobrymi wzorcami stygmatyzującymi pewną grupę niemieckich obywateli jako tych, którzy reprezentują „nie-niemiecką kulturę”, są „kosmopolitami” i działają na rzecz „obcych sił” (Watykanu). Pod petycjami, które pod koniec XIX wieku, domagały się od rządu Rzeszy utrzymania w mocy tzw. prawa o jezuitach z 1872 roku, które zakazywało przebywania na obszarze Niemiec członków Towarzystwa Jezusowego (nawet niemieckich obywateli), podpisywały się setki tysiące osób – o wiele więcej niż pod zbieranymi w tym samym czasie apelami o przeprowadzenie antysemickich czystek w korpusie urzędniczym Rzeszy.

 

O antychrześcijańskim obliczu narodowego socjalizmu napisano tomy. Trzeba pamiętać, że najsilniejsza opozycja wobec NSDAP płynęła z  chrześcijańskiego, a konkretniej: katolickiego świata. Bezbożność ideologii narodowego socjalizmu inkryminowało Magisterium Kościoła powszechnego (encyklika „Mit brenndender Sorge” z 1937 roku jako zwieńczenie wcześniejszych orzeczeń papieskich) jak i nauczanie Kościoła niemieckiego. Już w 1931 roku episkopat Bawarii ostrzegał wiernych, że „narodowy socjalizm zawiera w swoim programie kulturalnym herezje, ponieważ albo odrzuca, albo interpretuje w błędny sposób żywotne punkty doktrynalne wiary katolickiej”.

 

Co charakterystyczne, w okręgach, gdzie przewaga należała do katolików, poparcie dla NSDAP było relatywnie słabsze, aniżeli w okręgach, gdzie w sensie konfesyjnym przewaga była po stronie protestanckiej. W przypadku tej ostatniej tradycyjny antykatolicyzm, wzmocniony jeszcze propagandą „antyultramontańską” skutecznie utrwalił pogląd, o tym, iż „Rzymczyki” to obcy element na ciele niemieckiego narodu, a więc i ich ostrzeżenia pozbawione są wszelkich racji.

 

Jak zrobić z nowoczesnej, europejskiej lewicy przykład „skrajnej prawicy”? A to już temat na zupełnie inny tekst.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie