30 listopada 2017

Posłowie! Nie wolno zabijać dzieci – także tych „nieidealnych”!

(Fot: Krystian Maj/FORUM )

Projekt jest krótki i niekontrowersyjny, nie trzeba tu długiej dyskusji. Istnieje zgoda społeczna co do tego, że zabijanie chorych i niepełnosprawnych jest barbarzyństwem, teraz pozostaje już tylko przełożyć to powszechne przekonanie na zmianę prawa – mówi Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina, autorka inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj Aborcję”.

 

W czwartek w Sejmie złożony zostanie projekt nowelizacji likwidującej możliwość legalnego zabijania w polskich szpitalach dzieci podejrzanych o chorobę bądź upośledzenie. Jak podsumowałaby Pani te ostatnie 3 miesiące, w których zabiegali Państwo o poparcie społeczne dla kampanii „Zatrzymaj Aborcję”?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie mam poczucia, że musieliśmy o poparcie jakoś szczególnie zabiegać. Odnoszę raczej wrażenie, że zbieraliśmy podpisy pod projektem zupełnie niekontrowersyjnym, cieszącym się powszechną aprobatą. Polacy doskonale rozumieją, że trzeba zwiększyć zakres ochrony życia i w tej kampanii nie zawiedli. Mieliśmy do czynienia z nieprzeciętną mobilizacją ludzi dobrej woli. Pierwsze koperty z podpisami listonosz przyniósł piątego dnia po rejestracji komitetu przez marszałka Sejmu, a przecież przed rejestracją nie udostępnialiśmy wzoru karty. To oznacza, że już przed oficjalnym startem zbiórki wiele osób tylko czekało na sygnał, aby jak najszybciej zacząć zbierać podpisy i niezwłocznie je wysłać.

 

W ramach Fundacji Życie i Rodzina koordynowaliśmy zbiórkę zespołem składającym się z kilkudziesięciu osób rozmieszczonych w różnych regionach Polski. Mobilizowaliśmy także drogą telefoniczną i mailową kilkutysięczne grono „wolnych strzelców”, którzy spontanicznie włączyli się w akcję.

 

Szczególnie wzruszyła mnie historia, która dotarła do nas z pewnej niedużej miejscowości u stóp Tatr. Jedna z parafianek poprosiła tam proboszcza o możliwość zbierania podpisów po Mszach, ale nie spotkała się z entuzjazmem. Ta pani wzięła sprawy w swoje ręce – zorganizowała stolik i przesiedziała przed kościołem cały miesiąc siedem dni w tygodniu, gdy tylko miała czas, prosząc ludzi o podpisanie się pod projektem. Bazylika jest w centrum, kręci się tam wiele osób, także przypadkowych przechodniów, więc co chwilę ktoś do tej dzielnej kobiety podchodził i udzielał projektowi wsparcia. Pani zebrała ponad 2 100 podpisów! Sama, bez niczyjej pomocy, przez mokry, jesienny miesiąc! Wiemy, że osób o podobnej determinacji było bardzo wiele. Brakuje słów, by wyrazić wdzięczność wobec takich postaw.

 

Dostawaliśmy karty podpisane przez całe rodziny – to samo nazwisko, ale pesele wskazujące, że są to trzy pokolenia. Przychodziły koperty z logo warszawskich korporacji – wydaje się, że ktoś z pracowników pozbierał podpisy wśród kolegów z biura. Polacy naprawdę bardzo chcą żyć w kraju wolnym od zabijania dzieci!

 

Jak odbiera Pani reakcje przedstawicieli obozu rządzącego, którzy odnieśli się do kwestii delegalizacji aborcji eugenicznej?

Deklaracje są dobre, czekamy teraz na ich potwierdzenie w głosowaniach. Projekt jest krótki i niekontrowersyjny, nie trzeba tu długiej dyskusji. Istnieje zgoda społeczna co do tego, że zabijanie chorych i niepełnosprawnych jest barbarzyństwem, teraz pozostaje już tylko przełożyć to powszechne przekonanie na zmianę prawa.

 

Musimy zdawać sobie sprawę, że proces legislacyjny będzie obserwowany także przez osoby, których sprawa bezpośrednio dotyczy – samych niepełnosprawnych, ich rodziny i przyjaciół. Gdy we Francji procedowano tzw. Ustawę Veil – uchwaloną w końcu 17 stycznia 1975 roku, a dającą prawo do zabicia dziecka m.in. w przypadku stwierdzenia prenatalnie wady lub choroby – wiele czasu poświęcono na omawianie problemu aborcji eugenicznej. Znane są relacje rodziców dzieci z zespołem Downa, które po obejrzeniu debaty nie mogły spać w nocy, bo rozumiały, co mówili z trybuny proaborcyjni politycy. Oby nikt słuchający nadchodzącej dyskusji w polskim Sejmie, nie musiał przeżywać podobnego koszmaru.

 

Obecna większość parlamentarna przed ponad rokiem odrzuciła projekt „Stop Aborcji”, później zignorowała inicjatywę PFROŻ. Dlaczego teraz miałaby zachować się inaczej?

Wielu polityków, którzy wtedy głosowali przeciw ustawie, teraz chce zachować się inaczej. Nie mnie oceniać, dlaczego tak się dzieje, pozostaje liczyć na to, że rzeczywiście opowiedzą się po stronie życia. To jest proste pytanie: czy możliwość zabijania małych Polaków ze względu na gorszy stan ich zdrowia powinna być elementem polskiego porządku prawnego? W szerszym kontekście jest to pytanie także o kierunek, w którym ma zmierzać medycyna, jeśli chce pozostać nauką służącą dobru człowieka, a nie przemienić się w pseudonaukę, jaką była (i jest) eugenika.

 

Zgodnie z Pani zapowiedzią, pod projektem firmowanym przez Fundację Życie i Rodzina podpisała się rekordowa liczba naszych rodaków. Dokładną liczbę poznamy w czwartek, czy możemy pokusić się o choćby przybliżoną prognozę?

Nie wiem, ile będzie podpisów, ciągle spływają one do biura, a część trafi tam dopiero w dniu złożenia, bo zwiozą je do Warszawy koordynatorzy. Poza tym ostatnie zbiórki wciąż trwają. W miniony weekend było ich jeszcze co najmniej kilkanaście. Jeśli ktoś czyta te słowa, a ciągle ma u siebie pakiety z wypełnionymi kartami, niech je niezwłocznie dostarczy do siedziby Komitetu – muszą tam być najpóźniej w środę do końca dnia. Na pewno przekroczymy liczbę 600 tysięcy, która była dotychczas rekordem, jeśli chodzi o kampanie antyaborcyjne.

 

Warto przypomnieć, że projekty obywatelskie trafiają pod obrady Sejmu, jeśli poprze je 100 tysięcy Polaków. W przypadku zakazu aborcji za każdym razem mamy do czynienia z wielokrotnością tej liczby. I jest to tylko próbka, do której udaje się dotrzeć w krótkim czasie 3 miesięcy, który wyznaczono ustawowo do zbierania podpisów pod projektami obywatelskimi. Tak naprawdę w Polsce są miliony ludzi, którzy chcą tej ustawy.

 

To już nie pierwsza ustawodawcza inicjatywa, w którą jest Pani zaangażowana. W jaki sposób na przestrzeni tych lat zmieniają się postawy Polaków w odniesieniu do kwestii prenatalnego dzieciobójstwa?

Zdecydowanie zmienił się klimat społeczny. Powiem trochę osobiście. Pamiętam, jak 5 lat temu wychodziłam pierwszy raz przed kamery powiedzieć, że nie zabija się niepełnosprawnych dzieci. Miałam poczucie, że formułuję komunikat ekstremalny. Gdzieś w internecie znajdowałam pojedyncze świadectwa przeciwników aborcji eugenicznej, nie było tego dużo. Przez ten czas wiele osób się otworzyło i zaczęło mówić tę prostą i oczywistą rzecz, że nie wolno zabijać dzieci – także tych „nieidealnych”, niespełniających wysokich standardów, które ustanawia się dla nich w poradniach diagnostyki prenatalnej. Do tego w ostatnich latach doszło do kilku głośnych przypadków urodzeń żywych z aborcji eugenicznej, co pokazało, jak brutalne i nieludzkie są procedury, którym poddaje się niepełnosprawne dzieci. Dzisiaj powiedzenie, że zabijanie dzieci z Downem jest okey oznacza problemy wizerunkowe i marginalizację, czego doświadczył niedawno choćby polityk Nowoczesnej Paweł Rabiej. Ludzie już wiedzą, że aborcja eugeniczna wcale nie jest mniej zła od tej wykonywanej na życzenie. I że tak samo jak ta na życzenie – powinna być jak najszybciej zabroniona.

 

Rozmawiał Roman Motoła

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie