14 maja 2020

Wojna o mięso. Jak koronawirus przyspieszył uderzenie w hodowców

(źródło: pixabay.com)

Konfrontacja starego i nowego ładu przyspieszyła także w sferze kulinarnej. Promotorzy nowej rzeczywistości doskonale zdają sobie sprawę, że „jesteś tym, co jesz”, swoją rewolucję zaczynając już od naszych talerzy. Bez żadnych skrupułów wykorzystano więc koronawirusa do otwartego ataku na branżę mięsną, oskarżając zakłady przemysłowe o bycie rozsadnikiem wirusów, a ich właścicieli przedstawiając jako nie liczących się z życiem pracowników krwiożerczych tyranów. Nigdzie ta walka nie przebiega tak ostro jak w Stanach Zjednoczonych.

 

Mięso już od jakiegoś czasu stanowiło przedmiot ataku ze strony postępowych sił, o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach portalu PCh24.pl. Hodowla miała odpowiadać za gwałtowne wylesianie, produkcję szkodliwego dla planety metanu i innych gazów cieplarnianych, bezpowrotną utratę wody i sprzyjanie globalnemu ociepleniu. Odpowiedzią na wszystkie bolączki świata miała być promowana przez największe światowe ośrodki opiniotwórcze dieta pozbawiona produktów odzwierzęcych. Weganizm przedstawiano jako coś więcej. Jak przekonują najwięksi „filozofowie wegetarianizmu”, sposób jedzenia miał jedynie otworzyć naszą świadomość na całkowicie inne spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Tym samym dieta stała się wyrazem tego jak myślimy, w co wierzymy, jakie postawy przyjmujemy i jakich codziennie dokonujemy wyborów. 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Promotorzy wizji międzygatunkowej współpracy zgodnie ze starym powiedzeniem komunistów, nie pozwolili „by dobry kryzys się zmarnował” i wykorzystali sytuację z koronawirusem do bezwzględnego przepychania swojej agendy. Światowa opinia publiczna forsowała odzwierzęcą opcję pochodzenia koronawirusa, stawiając w negatywnym świetle nie tylko popularne w całej Azji południowo-wschodniej targi z egzotyczną zwierzyną, ale i branżę mięsną jako taką. Opinie sugerujące powstanie wirusa w laboratorium, gdzie prowadzone były badania nad koronawirusami pobranymi od nietoperzy spychano na margines, a głosy sugerujące bardziej powściągliwe podejście uciszano.

 

Pożegnanie z amerykańskim stekiem

Lockdown wprowadzony w celu walki z koronawirusem mocno uderzył w amerykańską branżę mięsną. Dzisiaj lukę powstałą po niedoborach deficytowego towaru starają się wykorzystać producenci alternatyw – tzw. mięsa in vitro czy „mięsa” roślinnego. W liberalnych mediach natomiast trwa kampania oskarżająca hodowców o tworzenie rozsadników wirusa SARS-CoV-2 w USA.

 

Na skutek wprowadzenia drastycznych obostrzeń w rolnictwie, produkcja wołowiny i wieprzowiny obniżyła się o blisko 35 proc. Średnie podwyżki cen produktów mięsnych w najbliższych miesiącach zapowiadane są na blisko 20 proc. O ile w marcu 100 funtów tuszy wołowej kosztowało 205 dolarów, 1 maja za taką samą ilość liczono sobie już 377 dolarów. Supermarkety Wendy’s wycofały ze sprzedaży popularne burgery.

 

Końca takiego stanu rzeczy nie widać. Ameryka zmaga się z pandemią, a kolejne dni wyznaczają nowe dobowe „rekordy” zakażonych i śmierci przypisywanej koronawirusowi. Sytuacja z początku maja wygląda następująco: ponad 1 mln 300 tys. odnotowanych przypadków zakażenia, prawie 84 tys. zmarłych. W tym kontekście prezydent Trump określił branżę mięsną jako „niezbędną” dla sprawnego funkcjonowania gospodarki w kryzysie. W związku z tym najwięksi jego producenci w USA kontynuują pracę, wprowadzając w swoich zakładach środki ostrożności i bezpieczeństwa sanitarnego. Niektóre firmy jednak, jak np. Tyson Foods czy JBS zmuszone są zamknąć część zakładów gdzie doszło do wykrycia zakażeń wśród pracowników – łącznie 18 we wszystkich stanach. Odbija się to na tempie produkcji i cenach.

 

Zyskuje rewolucja

W powstałą lukę próbują wejść producenci mięsnych alternatyw. „W związku z dzisiejszymi podwyżkami cen na rynku białek możemy znacznie zwiększyć popularność wśród konsumentów i pomóc im w zwiększeniu wyboru białek” – powiedział w tym tygodniu szef Beyond Meat, Ethan Brown. Kolejny lider na rynku roślinnego mięsa, Impossible Foods rozpoczął współpracę z jedną z największych w kraju sieci sklepów spożywczych Kroger, rozszerzając działalność – jak podaje agencja AFP – 18-krotnie i uzyskując dostęp do 2700 placówek sprzedaży detalicznej. „Rozwijamy się tak szybko, jak to możliwe, aby rozszerzyć działalność o dodatkowe sklepy i kanały” – powiedział Dennis Woodside, prezes Impossible Foods.

 

Póki co, nowe produkty bazują na białku roślinnym, np. soi czy grochu. Trwają jednak zintensyfikowane prace nad produktami pochodzącymi w całości z laboratorium.  „Mięso z próbówki”, „mięso in vitro”, czy „czyste mięso” już wkrótce mogą zagościć w amerykańskich marketach. Branża białkowych alternatyw rozwija się niezwykle dynamicznie, jednak w porównaniu z producentami tradycyjnego mięsa, to wciąż niewielki procent. Jak twierdzi Beyond Meat, ich dochody zwiększyły się w ostatnim kwartale dwukrotnie, osiągając 97,1 milionów dolarów. To wciąż niewiele przy dochodach tylko np. Tyson Foods, które w ostatnich czterech miesiącach zarobiło 10,1 miliarda dolarów.

 

Cel, pal!

W całej sytuacji zaskakuje jednak pozycja mediów o profilu lewicowo-liberalnym. Na stronach takich liderów opinii publicznej jak The Guardian, Wall Street Journal czy Bloomberg trwa nieustająca kampania stawiająca zakłady mięsne w pozycji rozsadnika wirusów i centrum epidemii. „Zimno, zatłoczenie i śmierć: jak zakłady mięsne w USA stały się lęgowiskiem wirusów”, „Jesteśmy współczesnymi niewolnikami. Jak pracownicy sektora mięsnego stali się linią frontu w walce z COVID-19”. „Dlaczego pakowacze mięsa są bardziej narażeni na zakażenie” – to tylko niektóre z artykułów krytycznie odnoszących się do sytuacji branży w dobie koronawirusa. Media nie zostawiają suchej nitki na prezydencie Trumpie zezwalającym na kontynuację pracy w rzeźniach czy przy taśmach produkcyjnych. Mimo obowiązku zachowania odpowiednich przepisów sanitarnych, włącznie z mierzeniem temperatury, noszeniem maseczek i czepków, strojów ochronnych i instalacji plastikowych przegród pomiędzy pracownikami, podnoszone jest głośne larum. Wzywa się do całkowitego zamknięcia wszystkich zakładów pracy do odwołania. Jako główny powód wskazuje się liczbę zmarłych na koronawirusa pracowników sektora i domniemane zwiększone ryzyko zakażenia.

 

Kto ma rację?

Przyglądając się jednak liczbom przedstawionym w szerszej  perspektywie, ciężko zrozumieć dlaczego to właśnie branża mięsna została wzięta na celownik. Dotychczas wykryto tam ok. 5 tys. przypadków zakażeń, zmarło 20 osób. W całym sektorze zatrudnionych jest około pół miliona pracowników. W porównaniu z prawie 84 tys. przypadkami śmierci przypisanej koronawirusowi, skala podnoszonego alarmu wydaje się co najmniej nieproporcjonalna.

 

Nieuprawnione są też stwierdzenia, jakoby zatrudniający w swoich fabrykach nie liczyli się ze zdrowiem i życiem pracowników. Największy producent mięsa w USA, Tyson Foods, skrócił czas oczekiwania na zakwalifikowanie się do krótkotrwałego inwalidztwa w związku z chorobą, zwiększył także pokrycie o 90 proc. normalnego wynagrodzenia do końca czerwca dla pracownika przebywającego na zwolnieniu lekarskim. Firma zachęca do kontynuowania pracy premią 500 dolarów wypłacaną dwukrotnie – w maju i lipcu. Poluzowano też restrykcje związane z frekwencją w pracy. Trzeci co do wielkości producent mięsa w USA Sanderson Farms, po wykryciu koronawirusa u części pracowników wysłał 400 z nich (w różnych placówkach) na przymusową, dwutygodniową i pełnopłatną kwarantannę.

 

Dziwi atak na amerykańskich producentów w momencie, gdy pomimo trwającej pandemii w wielu krajach świata branża mięsna funkcjonuje bez przeszkód. Duński Crown A/S, ogromny producent wieprzowiny, miał pracowników z COVID-19, ale zapobiegł gwałtownemu rozprzestrzenieniu pandemii, stosując surowe praktyki higieniczne. Hiszpania, kraj o największej liczbie przypadków koronawirusa po Stanach Zjednoczonych, twierdzi, że jego zakłady działały na pełnych obrotach. Nick Allen, dyrektor generalny British Meat Processors Association, twierdzi, że Wielka Brytania, która zajmuje czwarte miejsce na świecie pod względem liczby zakażeń i drugie pod względem liczby zgonów, zminimalizowała przestoje zakładów poprzez zdystansowanie społeczne.  

 

Ciężko nie zauważyć, że cała wojna o mięso w Stanach Zjednoczonych ma wymiar nie tylko stricte merkantylny. Skoro coraz więcej głosów wzywa do „restartu” znanego nam świata, z koronawirusem będącym idealną do tego okazją, to także i nasze codzienne wybory żywieniowe nie zostaną pominięte. Promocja diety pozbawionej białka zwierzęcego, ukazywanej jako doskonałe remedium na wszystkie trapiące ludzkość choroby – od otyłości, przez głód po globalne ocieplenie – idealnie wpisuje się w narrację wzywającą do budowania nowego, lepszego po-pandemicznego świata. Nie mówiąc już o potrzebie odpowiedzi na „ostrzeżenie Matki Ziemi” jakim w opinii piewców eko-religii jest koronawirus SARS-CoV-2. Nasza zakrojona globalnie reakcja powinna objąć wszystkie aspekty życia; gospodarkę, życie religijne, wysokie technologie, sposób sprawowania rządów, finanse i wiele, wiele więcej. Promocja weganizmu i wegetarianizmu zajmuje w tych planach zasłużone miejsce. Walka o rząd dusz zaczyna się już na talerzu.

 

Piotr Relich    

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie