16 grudnia 2015

Luter w musicalu, pastor w rozterce

(Fot. scena z pop-oratorium "Luther")

Przygotowania do obchodów pięćsetlecia reformacji odbywają się w Niemczech śpiewająco. Dosłownie. Pod koniec listopada tego roku odbyła się w Dortmundzie premiera musicalu o Lutrze, a właściwie – jak mówią organizatorzy o tym przedstawieniu – pop-oratorium. Przedsięwzięcie jest rzeczywiście ogromne. Bierze w nim udział ok. trzech tysięcy piosenkarzy (solo i w chórach), wykonujących swoje partie w towarzystwie orkiestry symfonicznej. Libretto autorstwa Michaela Kunza (znanego w Niemczech tekściarza popowych piosenek) nawiązuje do obrad sejmu Rzeszy w Wormacji w 1521 roku, podczas którego Luter odmówił podporządkowania się orzeczeniom papieża („Tutaj stoję, inaczej nie mogę”), ostatecznie zrywając z Kościołem.

 

Autorzy „oratorium” akcentują „wolnościowy” aspekt biografii Lutra. Przedstawiają go jako człowieka „występującego jednocześnie przeciw papieżowi, cesarzowi i bankom”. Można powiedzieć taki szesnastowieczny „Hair”, a niemiecki augustianin to takie „dziecię – kwiat” avant la lettre. Taki ma być nowy „brand” człowieka szukającego wsparcia książąt niemieckich, wzywającego ich do bezlitosnej rozprawy z buntującym się chłopstwem i doradzającego masową eksterminację Żydów. Teraz jednak to przede wszystkim „człowiek wolności”. Odtwórca roli Marcina Lutra , Frank Winkels po premierowym pokazie musicalu w dortmundzkiej Westfalenhalle stwierdził, że występ przysporzył mu „niesamowitej energii, która ogarnęła wszystkich wykonawców”. Źródło pochodzenia tej „energii” nie jest znane i aż się boję zapytać.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Publikowany we Freiburgu Bryzgowijskim katolicki tygodnik „Christ in der Gegenwart” opublikował pod koniec października (nr 43 / 2015) artykuł ewangelickiego Jochena Teuffela, pastora z bawarskiego Vöhringen. Rok wcześniej pastor ten dał się poznać szerszej publiczności ogłaszając drukiem książkę nawołująca do zniesienia podatku kościelnego, a opatrzoną wymownym tytułem „Ratujcie Kościół. Znieście podatek kościelny”. Odnosząc się tylko do strony ewangelickiej, wskazywał w tej publikacji, że „Kirchensteuer” jest destrukcyjny dla wspólnoty kościelnej, akcentuje bowiem tylko jej „społeczny i organizacyjny wymiar”.

 

Artykuł, o którym mowa, także został opatrzony wymownym tytułem: „Protestancka samosekularyzacja” (Protestantische Selbstsäkularisierung). Pastor Teuffel pisze: „W nawiązaniu do tzw. jubileuszu reformacji w 2017 roku należy poważnie zapytać się, czy protestantyzm jako organizacja kościelna przetrwa”. Co do tego ewangelicki pastor ma poważne wątpliwości. Przytacza zatrważające dane o upadku praktykowania wiary wśród współczesnej społeczności ewangelickiej w Niemczech: „W całym kraju mniej niż 4% członków ewangelickich Kościołów krajowych bierze udział w niedzielnych nabożeństwach. Nawet w Wielki Piątek […] uczestniczy w nabożeństwie niewiele ponad 4%. Natomiast w katolickich diecezjach w niedzielnej Eucharystii ciągle jeszcze uczestniczy 11% wiernych”.

 

Autor artykułu zwraca uwagę na to, że taki stan rzeczy jest przede wszystkim rezultatem poważnego kryzysu duchowego, w którym znajdują się niemieckie wspólnoty protestanckie. Właściwie od samego początku. Pastor Teuffel: „Kościoły krajowe [ewangelickie] w Niemczech, które uważają się za dziedziców „reformacji”, są w rzeczywistości wynikiem nieudanej reformy Kościoła”. W takich kategoriach bowiem interpretuje on szesnasto – i siedemnastowieczną reformację, która zamiast „pierwotnie planowanej odnowy Kościoła” skończyła się rozbiciem jego jedności.

 

Ewangelicki duchowny zwraca dalej uwagę, że we współczesnym protestantyzmie (także niemieckim) brakuje właściwie „konsensusu w sprawie nauczania Ewangelii”. Ustąpił on miejsca „pluralizmowi”, co z kolei oznacza, że „prot6estantyzm potrzebuje „liberalnego” odseparowania się od Kościoła rzymsko-katolickiego, aby dokumentować w ten sposób własną, choćby i opartą na negacji, tożsamość”. W ten sposób, jak pisze bawarski pastor, „pojmowanie bycia ewangelikiem nie polega już na wyznawaniu wspólnej wiary. Zamiast tego dochodzi do głosu coś nieokreślonego w rodzaju poczucia, że „jesteśmy tacy wolni”.

 

Zło, które toczy współczesny niemiecki protestantyzm – pisze pastor Teuffel – polega na faktycznym odrzuceniu wiary w osobowego Boga i w Jego zbawcze działanie: „Mówi się o głoszeniu Ewangelii, ale nie jest przez to rozumiana ofiara Syna Bożego na krzyżu; ofiara, która tworzy wspólnotę [wiernych]”. Według ewangelickiego duchownego „współczesny mieszczański protestantyzm swój religijny światopogląd nie zakotwicza w Jezusie Chrystusie, ale w neoplatonizmie” czyli „szuka zbawienia w uznaniu jakiejś abstrakcyjnej idei Boga”. Mistrzem nie tyle jest Marcin Luter, co renesansowy neoplatonik i neopoganin Marsilio Ficino (1433 – 1499) autor „Theologia Platonica”.

 

Współczesny niemiecki protestantyzm ulega więc złudzeniu, jak pisze autor artykułu, że „chrześcijańskie przesłanie można przeformułować w coś niezobowiązującego, w coś, co nie potrzebuje ani ofiary Syna Bożego na krzyżu, ani własnego ofiarowanie się wierze”.

 

Co w tej sytuacji utrzymuje przy życiu „tą pastorocentryczną organizację Kościelną”? Podatek kościelny, który w ten sposób ujawnia swoje „działanie sprzeczne z Ewangelią”. Państwo administruje tym podatkiem i państwo go rozdziela. Również to państwo, jak podkreśla J. Teuffel, jest głównym organizatorem zbliżającego się jubileuszu 2017 roku: „upamiętnienie reformacji i jej jubileusz nie są świętami kościelnymi, ale politycznymi uroczystościami – zarządzonymi przez władze, choć inscenizowane na modłę kościelną”.

 

W ten sposób uzewnętrznia się „protestancka samosekularyzacja”, która już grubo wcześniej zagościła w samym wnętrzu wspólnoty protestanckiej.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie