11 stycznia 2021

Porażka socjalizmu. Przypadek Izraela, Wielkiej Brytanii oraz Indii

(Pomnik Karola Marksa w Chemnitz/Wikipedia)

Czy socjalizm wciąż pozostaje atrakcyjną opcją dla świata? Konserwatywny think tank Heritage Foundation, abstrahując od socjalizmu wdrażanego w ZSRR  i państw satelickich, skupia się na analizie socjalizmu powojennego w Wielkiej Brytanii, Izraelu i Indiach.

 

„Socjaliści lubią mówić, że socjalizm nigdy nie zawiódł, ponieważ nigdy go nie wypróbowano. Ale w rzeczywistości socjalizm zawiódł w każdym kraju, w którym był wdrażany, od Związku Radzieckiego na początku (…) po trzy współczesne państwa, które próbowały, ale ostatecznie odrzuciły go: w Izraelu, Indiach i Wielkiej Brytanii” – czytamy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Profesor Lee Edwards, historyk i autor 25 książek, który koncentruje się na analizie myśli konserwatywnej, zauważa, że chociaż istniały poważne różnice polityczne między totalitarnymi rządami Sowietów a „demokratyczną polityką” Izraela, Indii i Wielkiej Brytanii, to jednak państwa te stosowały zasady socjalistyczne, nacjonalizując główne gałęzie przemysłu i przekazując decyzje gospodarcze w ręce rządu.

 

Gdy w 1985 r. komunistyczny sekretarz Michaił Gorbaczow przejmował stery w  rozpadającym się rosyjskim imperium, po 70 latach marksizmu sowieckie PGR-y nie były w stanie wyżywić ludzi, fabryki nie wywiązywały się ze swoich limitów, a ludzie ustawiali się w długich kolejkach, by kupić chleb i inne artykuły pierwszej potrzeby. Niekończąca się wojna w Afganistanie dodatkowo dobijała rodziny rosyjskie, których synowie masowo wracali w workach na zwłoki.

 

Sytuacja gospodarek sowieckich satelitów również była w opłakanym stanie, ponieważ funkcjonowały one w dużej mierze jako kolonie Związku Sowieckiego. Zniszczony sektor przemysłowy Europy Środkowej i Wschodniej stał się pomnikiem biurokratycznej nieefektywności i marnotrawstwa, „muzeum wczesnej epoki przemysłowej”. Jak wskazywał wówczas „New York Times,” Singapur, azjatyckie państwo-miasto, liczące zaledwie 2 miliony mieszkańców, w 1987 roku wyeksportowało na Zachód o 20 procent więcej maszyn niż cała Europa Wschodnia.

 

„A jednak socjalizm wciąż zwodził czołowych intelektualistów i polityków Zachodu. Nie mogli się oprzeć syreniej pieśni o świecie (…) bez własności prywatnej. Byli przekonani, że biurokracja może podejmować bardziej świadome decyzje dotyczące dobrobytu narodu niż sami ludzie. Wierzyli, wraz z Johnem Maynardem Keynesem, że państwo jest mądre, a rynek głupi” – pisze autor.

 

Profesor Lee Edwards dodaje, że także socjalizm wdrażany w życie w Izraelu, Indiach i Wielkiej Brytanii poniósł klęskę. Te trzy państwa uznały go za obiecujący model gospodarczy po II wojnie światowej. I tak preambuła do konstytucji Indii zaczyna się od słów: „My, lud Indii, uroczyście postanawiamy przekształcić Indie w Suwerenną Socjalistyczną Świecką Republikę Demokratyczną… ”

W Izraelu pierwotnymi osadnikami byli lewicowi Żydzi z Europy Wschodniej, którzy chcieli zbudować socjalistyczne społeczeństwo. A w Wielkiej Brytanii tuż po wojnie Partia Pracy znacjonalizowała wszystkie główne gałęzie przemysłu i przychyliła się do wszelkich żądań socjalistycznych związków zawodowych.

 

„Początkowo wydawało się, że socjalizm sprawdzał się w tych bardzo odmiennych krajach. Przez pierwsze dwie dekady swojego istnienia gospodarka Izraela rosła w tempie ponad 10 procent rocznie, przez co wielu nazywa Izrael „cudem gospodarczym”. Średnie tempo wzrostu PKB Indii od ich powstania w 1947 r. do 1970 r. wyniosło 3,5 proc., co plasuje ten kraj wśród najlepiej prosperujących państw rozwijających się. Wzrost PKB w Wielkiej Brytanii wynosił średnio 3 proc. w latach 1950-1965, wraz ze wzrostem średnich płac realnych o 40 proc.  dzięki czemu Wielka Brytania stała się jednym z najbogatszych krajów świata” – czytamy.

 

Amerykański wykładowca dodaje jednak, że centralni planiści rządowi nie byli w stanie nadążyć za potrzebami rosnącej liczby ludności i skutecznie konkurować z innymi państwami. W rezultacie spadał wzrost gospodarczy i narastało bezrobocie. W końcu państwa te porzuciły socjalizm i zwróciły się w stronę kapitalizmu oraz wolnego rynku.

 

Jak mawiała brytyjska premier Margaret Thatcher, „problem z socjalizmem polega na tym, że w końcu zabraknie ci pieniędzy innych ludzi”.

 

Zdaniem prof. Lee Edwards, socjalizm wydawał się odnosić sukcesy przez dość długi okres w Izraelu. Jak tłumaczył prof. Avi Kaya, Żydzi „starali się stworzyć gospodarkę, w której siły rynkowe byłyby kontrolowane z korzyścią dla całego społeczeństwa”. Po bolesnych doświadczeniach wojny chcieli zbudować  egalitarne, zorientowane na pracę społeczeństwo socjalistyczne.

 

„Początkowa, jednorodna populacja, licząca mniej niż 1 milion ludzi opracowała scentralizowane plany przekształcenia pustyni w zielone pastwiska i zbudowania wydajnych przedsiębiorstw państwowych” – czytamy.

 

Jak przypomina Joseph Light, uczony z American Enterprise Institute, większość pierwszych osadników pracowała w kołchozach zwanych kibucami lub na stanowiskach gwarantowanych przez państwo. W kibucach ludzie wykonywali prace domowe w zamian za żywność i pieniądze na utrzymanie oraz opłacenie rachunków. Nie było własności prywatnej. Ludzie wspólnie zjadali posiłki, a dzieci odseparowywano od rodziców. Wszystkie – do 18 roku życia – wychowywały się razem.

Histadrut, Powszechna Federacja Pracy, która wskazywała, że kapitał wyzyskuje pracę i jedynym sposobem zapobieżenia „rabunkowi” jest przekazanie kontroli środków produkcji państwu, odgrywała naczelną rolę. Prawie wszyscy robotnicy należeli do związków. Histadrut przejęła kontrolę nad każdym sektorem gospodarczym i społecznym, w tym kibucami, mieszkalnictwem, transportem, bankami, opieką społeczną, zdrowotną i edukacją.

 

Instrumentem politycznym federacji była Partia Pracy, która rządziła praktycznie od 1948 r. do 1973 r..

 

W latach 1955-75 wzrost PKB wynosił aż 12,6 proc. Izrael był jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata, jednym z najniższych różnic w dochodach. Jednak narastający konsumpcjonizm i korupcja zaczęły stopniowo pogłębiać nierówności dochodowe. W 1961 r. powstała Partia Liberalna. Pojawiły się głosy o konieczności uwolnienia gospodarki od scentralizowanego procesu decyzyjnego rządu.

 

Sytuacja ekonomiczna zaczęła gwałtownie pogarszać się od 1965 r. po pierwszej poważnej recesji. W ciągu dwóch lat bezrobocie wzrosło trzykrotnie. Na to nałożyły się negatywne skutki wojny sześciodniowej, która początkowo przyniosła Izraelowi krótkotrwały dobrobyt dzięki zwiększeniu wydatków wojskowych i napływowi robotników z nowych terytoriów. Później jednak pojawiła się galopująca inflacja, osiągająca roczną stopę 17 procent od 1971 r.

 

Po pierwszej debacie publicznej między zwolennikami ekonomii wolnej przedsiębiorczości a zwolennikami socjalizmu za sprawą Miltona Friedmana rozpoczął się proces „uwalniania narodu” i liberalizacji gospodarki.

 

Po wojnie w 1973 roku Izraelczycy doszli do wniosku, że socjalistyczny model Partii Pracy nie poradzi sobie z wyzwaniami gospodarczymi kraju.

 

W 1977 r. władzę przejęła partia Likud, kierująca się filozofią wolnorynkową. Współrządziła ona z liberałami.

 

Ze względu na silnie zakorzeniony socjalizm, reformy gospodarcze następowały bardzo wolno. Friedman został poproszony o przygotowanie programu, który „miałby przenieść Izrael od socjalizmu do gospodarki wolnorynkowej.” Jego reformy opierały się na ograniczeniu wydatków rządowych oraz liberalizacji polityki fiskalnej, handlowej i rynku pracy. Prywatyzowano przedsiębiorstwa. Obniżono podatek dochodowy.

 

Jednocześnie rząd wciąż się zadłużał, zwiększając inflację, która w latach 1978–79 wynosiła średnio 77 proc., a w latach 1984–85 osiągnęła 450 proc. Udział rządu w gospodarce wzrósł do 76 procent. Odnotowano duży deficyt fiskalny i dług publiczny. Rząd drukował pieniądze na potęgę dzięki pożyczkom z Banku Izraela.

 

W styczniu 1983 r. tysiące prywatnych firm, przedsiębiorstw państwowych i obywateli stanęło w obliczu bankructwa. Izrael był bliski upadkowi. Gdyby nie pomoc prezydenta USA Ronalda Reagana i jego sekretarza stanu, George’a Shultza, Izrael mógłby być jednym z upadłych państw Bliskiego Wschodu.

 

Amerykanie obiecali udzielić dotacji w wysokości 1,5 miliarda dolarów pod warunkiem, że rząd w Tel Awiwie zrezygnuje z socjalistycznych pomysłów i przyjmie jakąś formę kapitalizmu w stylu amerykańskim, korzystając z porad amerykańskich doradców.

 

Takiemu rozwiązaniu sprzeciwiła się Histadrut, nie chcąc zrezygnować ze swojej wieloletniej władzy i przyznać, że socjalizm odpowiadał za ekonomiczne problemy Izraela.

 

„Wyraźnie poirytowany sekretarz Schulz poinformował Izrael, że jeśli nie zacznie uwalniać gospodarki, Stany Zjednoczone zamrożą „wszystkie transfery pieniężne.” Groźba podziałała. Rząd izraelski oficjalnie przyjął większość „zaleceń” wolnorynkowych” – komentuje prof. Lee Arnolds.

Dzięki pomocy w ciągu roku inflacja spadła z 450 procent do 20 procent, deficyt budżetowy w wysokości 15 procent PKB skurczył się do zera i Histadrut straciła znaczenie polityczne.

 

Izraelska gospodarka z jednej strony otwarła się na import, z drugiej postawiła na rewolucję high-tech, która doprowadziła do 600-procentowego wzrostu inwestycji,  zmieniając kraj w głównego gracza w świecie zaawansowanych technologii.

 

Amerykański wykładowca dodaje, że wystąpiły niepokojące skutki uboczne, takie jak bieda i obawy o sprawiedliwość społeczną, ale pozbyto się na długo socjalistycznej retoryki i ideologii. Socjalistyczna Partia Pracy poparła prywatyzację wielu spółek publicznych.

 

Na początku 2000 r. Izrael znalazł się pośród najszybciej rozwijających się państw. Cieszył się niską inflacją. Wciąż jednak odnotowywano wysokie bezrobocie i wysokie podatki, które sięgały 40 procent PKB, co w dużej mierze spowodowane było koniecznością utrzymania dużej armii.

 

Wg Lee Edwardsa, partie polityczne są zgodne co do tego, że nie ma już powrotu do polityki gospodarczej z pierwszych lat istnienia państwa. Obecnie debata dotyczy tempa dalszych reform rynkowych.

 

Kolejnym socjalistycznym państwem po wojnie były Indie, w których akceptacja socjalizmu jako modelu życia gospodarczego była silna na długo przed uzyskaniem niepodległości, pobudzona powszechną niechęcią do brytyjskiego kolonializmu i ziemskiej klasy książęcej (zamindarów). Swoje zrobiła Komunistyczna Partia Indii powstała w 1921 r. Jawaharlal Nehru przyjął socjalizm jako rządzącą ideologią po przejęciu władzy w następstwie uzyskania niepodległości Indii w 1947 roku.

 

Socjalizmu trzymano się przez prawie 30 lat, ograniczając import, zakazując inwestycji bezpośrednich, chroniąc małe firmy przed konkurencją ze strony dużych korporacji i kontrolując ceny w wielu różnych gałęziach przemysłu, w tym w branży stalowej, cementowej, nawozowej, naftowej i farmaceutycznej.

 

„Jak napisał indyjski ekonomista Swaminathan S. Anklesaria Aiyar: „Indie były prawdopodobnie jedynym krajem na świecie, w którym poprawianie produktywności…było zbrodnią ”. Ściśle przestrzeganie socjalistycznej zasady, że nie można ufać rynkowi (…) Nierówność gospodarcza była regulowana za pomocą podatków – najwyższa stawka podatku dochodowego od osób fizycznych osiągnęła przytłaczający poziom 97,75 proc.” – czytamy.

 

W 1969 r. rząd znacjonalizował 14 banków, 6 kolejnych przejęto w 1980 roku. Kierując się zasadą „samodzielności”, starano się niemal wszystko produkować na miejscu – bez względu na koszty – by nie importować towarów z innych państw.

 

Jednak centralnie sterowana gospodarka nie była w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb swoich obywateli. W latach 1977–78 ponad połowa mieszkańców Indii żyła poniżej progu ubóstwa.

Sytuację kraju pogarszały wojny z Pakistanem w 1965 r. i 1971 r.  a wcześniej wojna z Chinami w 1962 r. Dodatkowo Indie nawiedziły susze w latach 1971–72 i 1972–73, a także mocno uderzył w nie światowy kryzys naftowy w październiku 1973 r., który przyczynił się do 40-procentowego pogorszenia bilansu handlu zagranicznego.

 

W latach 1965 – 1981 odnotowano bardzo złe wyniki gospodarcze. Premier Indira Gandhi, która początkowo przesunęła swój program polityczny jak najbardziej w lewą stronę, w 1980 r. nieco zmodyfikowała kurs. Reformy jednak postępowały wolno.

 

W 1975 r. zapoczątkowano proces rozszerzania możliwości działalności firm, zachęcano do inwestycji w wielu branżach i zdecydowano się na częściową prywatyzację telekomunikacji. Większa liberalizacja gospodarki postępowała pod rządami Rajiva Gandhiego, który przejął władze po zamachu na matkę w 1984 roku. Wkrótce PKB zaczęło rosnąć.

 

Następnie P. V. Narasimha Rao zniósł system licencji, bardziej otwierając gospodarkę na zagraniczne inwestycje. Minister finansów Manmohan Singh obniżył stawki celne z 355 do 65 procent. W rzeczywistości wzrost PKB w Indiach osiągnął szczytowy poziom ponad 9 proc. w latach 2005–2008, po czym spadł do nieco poniżej 7 proc. w latach 2017–18.

 

Obecnie 78 mln hindusów należy do klasy średniej i wyższej klasy średniej. Uwzględniając niższą klasę średnią, indyjscy ekonomiści Krishnan i Hatekar szacują, że nowa klasa średnia Indii wzrosła z 304,2 mln w latach 2004–2005 do 606,3 mln w latach 2011–2012, czyli stanowi prawie połowę całej populacji Indii.

 

W 2017 r. Indie wyprzedziły Niemcy, stając się czwartym co do wielkości rynkiem samochodowym na świecie i w tym samym roku wyprzedziły Stany Zjednoczone pod względem sprzedaży smartfonów, stając się drugim co do wielkości rynkiem smartfonów na świecie.

 

Wciąż jednak pozostają krajem rolniczym, w którym zurbanizowano 31 proc. powierzchni kraju. Uwzględniając PKB na poziomie 8,7 biliona dolarów, Indie zajmują piąte miejsce na świecie, za Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Japonią i Wielką Brytanią.

 

Wielka Brytania opisywana jako „chory człowiek Europy” po trzech dekadach socjalizmu tuż po wojnie przeszła rewolucję gospodarczą w latach 70. i 80. za sprawą premier Margaret Thatcher.

Konserwatywna premier postanowiła sprywatyzować największe zakłady produkcyjne z takich branż jak motoryzacja i stal i obniżyć najwyższe stawki podatkowe, które wyniosły aż 83 procent od „zarobionego dochodu” i 98 procent od dochodu z kapitału. Własnością rządu była także część mieszkań. Przez dziesięciolecia gospodarka brytyjska rozwijała się wolniej niż gospodarki na kontynencie.

 

Thatcher w pierwszej kolejności wypowiedziała wojnę potężnym związkom zawodowym, którym od 1913 roku pozwolono wydawać fundusze związkowe na cele polityczne. Zasilały one m.in. fundusz Partii Pracy. Obwiniano je za hamowanie produktywności i ​​inwestycji. W latach 1950-1975 odnotowano najniższy poziom inwestycji i produktywności spośród wszystkich uprzemysłowionych krajów. Rosnące wydatki na sektor publiczny nie zadawalały związkowców, którzy domagali się wyższych płac i świadczeń. Liczne strajki paraliżowały transport i produkcję.

 

„W 1978 r. laburzystowski premier James Callaghan zdecydował, że zamiast organizować wybory, będzie „żołnierzem” do następnej wiosny. To był fatalny błąd. Jego rząd spotkał się z legendarną „zimę niezadowolenia” w pierwszych miesiącach 1979 roku. Pracownicy sektora publicznego strajkowali tygodniami. Góry niezebranych śmieci piętrzyły się w miastach. Ciała pozostawały niepogrzebane, a po ulicach biegały szczury” – komentuje Lee Edwards.

 

Nowo wybrana premier Thatcher zakazała pikiet, zwalniania pracowników na strajki itp. W rezultacie członkostwo w związkach spadło z 12 milionów pod koniec lat 70. do 6 mln pod koniec lat 80.

 

Premier obniżyła także najwyższą stawkę podatku dochodowego od osób fizycznych do 45 procent. Zniosła kontrolę dewizową. Postawiła jednak głównie na prywatyzację, chcąc poradzić sobie z „korupcyjnymi skutkami socjalizmu.”

 

Dotrzymała słowa, sprzedając należące do rządu linie lotnicze, lotniska, media i telekomunikację, a także przemysł stalowy i firmy naftowe.

 

W latach osiemdziesiątych gospodarka brytyjska rozwijała się szybciej niż gospodarki europejskie z wyjątkiem Hiszpanii. Rosły inwestycje biznesowe i wydajność. Między marcem 1983 a marcem 1990 powstało około 3,3 miliona nowych miejsc pracy. Inflacja spadła z 27 proc. w 1975 r. do 2,5 proc. w 1986 r. Od 1981 do 1989 r. pod rządami konserwatystów średni wzrost realnego PKB wyniósł 3,2 proc.

 

Do czasu ustąpienia premier państwowy sektor przemysłu zmniejszył się o około 60 procent i co czwarty Brytyjczyk posiadał akcje przedsiębiorstw. Ponad 600 tys. miejsc pracy przeszło z sektora publicznego do prywatnego. „Wielka Brytania „wyznaczyła światowy trend w prywatyzacji w krajach tak różnych, jak Czechosłowacja i Nowa Zelandia”. Odwracając się zdecydowanie od keynesowskiego zarządzania, niegdyś chory człowiek Europy rozkwitł solidnym zdrowiem gospodarczym. Żaden z kolejnych rządów brytyjskich, ani laburzystów, ani konserwatystów, nie próbował renacjonalizować tego, co sprywatyzowała Margaret Thatcher” – komentuje profesor Lee Edwards, który zadaje jednocześnie intrygujące pytanie: jak więc wytłumaczyć imponujący sukces gospodarczy czwartej co do wielkości gospodarki Chin z rocznym wzrostem PKB od 8 do 10 procent prawie od lat 80. XX wieku do chwili obecnej?

 

Wyjaśnia, że od 1949 do 1976 roku za Mao Zedonga, Chiny były ekonomicznym koszmarem z powodu osobistego złego zarządzania gospodarką przez Mao. Dążył on do urzeczywistnienia socjalizmu w stylu sowieckim. „Mao dokonał wielkiego skoku naprzód w latach 1958–60, w wyniku którego zginęło co najmniej 30 milionów, a być może nawet 50 milionów Chińczyków, podobnie, w przypadku rewolucji kulturalnej w latach 1966–76 śmierć poniosło dodatkowe od 3 do 5 milionów osób. Mao pozostawił Chiny zacofane i głęboko podzielone” – czytamy.

 

Jego następca, Deng Xiaoping, starał się stworzyć gospodarkę mieszaną, w której kapitalizm współistniałby z  socjalizmem. Partia Komunistyczna monitoruje ten system i „nieustannie dostosowuje odpowiednią mieszankę.”

 

Prof. Edwards Lee wyjaśnia, że przez ostatnie cztery dekady Chiny były „ekonomicznym cudem świata,” ponieważ od dziesięcioleci „zajmują się wyrafinowaną kradzieżą własności intelektualnej, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych.” Ponadto w pełni wykorzystały możliwości globalizmu i swoje członkostwo w Światowej Organizacji Handlu, ignorując przy tym jej zasady, zabraniające np. kradzieży własności intelektualnej. Stosowały także cła i inne środki protekcjonistyczne, uzyskując przewagę handlową z innymi konkurentami.

 

Stworzyły własną klasę średnią, liczącą około 300 milionów osób, która stanowi spory rynek krajowy dla towarów i usług. Nadto wykorzystują pracę przymusową do produkcji tanich towarów konsumpcyjnych, sprzedawanych chociażby w amerykańskim Walmarcie i innych zachodnich sklepach. Wreszcie Pekin pozwala na istnienie ogromnego czarnego rynku, z którego główne korzyści czerpią członkowie partii.

 

Partia Komunistyczna zawsze zachowuje większościowy udział w fabrykach kupowanych przez zagranicznych inwestorów. Oprócz tego całkowicie kontroluje 150 tys. przedsiębiorstw, gwarantując pracę dziesiątkom milionów Chińczyków.

 

Obecnie Chiny przeżywają spowolnienie gospodarcze, są rządzone przez dyktatorską, lecz podzieloną partię komunistyczną, która za nic ma prawa człowieka. Pekin musi poradzić sobie również ze zdegradowanym środowiskiem. W czasie kryzysów partia ucieka się do przemocy.

 

Podsumowując swoje wywody, profesor podkreśla, że systemem gospodarczym, który działa najlepiej dla większości, nie jest socjalizm, ale system rynkowy z naciskiem na konkurencję i przedsiębiorczość.

 

Źródło: heritage.org

 

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram