21 grudnia 2018

Prywatyzacja wojny i cięcie kosztów. Co kryje się za rezygnacją szefa Pentagonu?

(James Mattis [Public domain or Public domain], via Wikimedia Commons)

Sekretarz obrony USA James Mattis opuści swoje stanowisko w lutym – ogłosił w czwartek po południu prezydent Donald Trump. Media najczęściej jako przyczynę odejścia podają różnicę zdań odnośnie wycofania wojsk amerykańskich z Syrii. Jednak amerykański prezydent podjął także inną, ważną decyzję o wycofaniu 7 tys. żołnierzy z Afganistanu, gdzie najprawdopodobniej wejdą prywatni kontraktorzy.

 

„Generał Jim Mattis odznaczony przejdzie na emeryturę pod koniec lutego, po tym, jak przez ostatnie dwa lata służył mojej administracji jako Sekretarz Obrony. Podczas kadencji Jima administracja dokonała ogromnego postępu, szczególnie zakupując nowy sprzęt wojskowy. Generał Mattis był dla mnie wielką pomocą w przekonywaniu sojuszników i innych krajów, aby płacili część zobowiązań wojskowych. Wkrótce zostanie ogłoszony nowy Sekretarz Obrony. Bardzo dziękuję Jimowi za jego służbę!” – komentował na Tweeterze amerykański lider.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Podczas gdy Trump ogłosił, że gen. Mattis odchodzi na emeryturę, szef Pentagonu wydał oświadczenie, w którym zwracając się wprost do amerykańskiego prezydenta poinformował, że rezygnuje ze stanowiska: „ponieważ masz prawo do Sekretarza Obrony, którego poglądy są lepiej dostosowane do twoich na te i inne tematy; uważam, że w tej sytuacji będzie lepiej, jeśli zrezygnuję ze stanowiska”.

 

Sekretarz prasowy Białego Domu, Sarah Sanders jeszcze w czwartek wieczorem zapewniała, że Trump i Mattis są w dobrych stosunkach, mimo że nie zgadzają się co do polityki zagranicznej i innych kwestii.

 

Oficjalnie mówi się, że siły wspierane przez Stany Zjednoczone poczyniły znaczne postępy w walce z Państwem Islamskim i w ubiegły piątek zdobyły ostatnią twierdzę dżihadystów – miasto Hajin. Sukces ten prawdopodobnie skłonił Trumpa do ogłoszenia zwycięstwa.

Jednak pokonanie Państwa Islamskiego było tylko jednym z trzech celów planu dla Syrii przygotowanego przez szefa Pentagonu. Gen. Mattis w sierpniu br. podkreślał, że USA muszą również szkolić lokalne oddziały, które zajmą się zwalczaniem bojowników oraz konieczne jest rozpoczęcie w ramach ONZ  procedury pokojowej, która doprowadzi do rozwiązania skomplikowanej sytuacji politycznej w Syrii.

 

Między prezydentem a szefem Departamentu Obrony istniała także różnica zdań odnośnie rosyjskiego prezydenta, który zdaniem generała próbował podważyć wiarygodność NATO i atakował zachodnie demokracje. W czerwcu podczas ceremonii rozpoczęcia kursu akademickiego w Naval War College, Mattis mówił, że „działania Putina nie mają na celu podważenia zdolności naszej armii, ale zniszczenie kompromisu dotyczącego naszych przekonań i ideałów.”

 

Trump wielokrotnie chwalił umiejętności przywódcze Władimira Putina, a ostatnio wzbudził zaniepokojenie wśród amerykańskich sojuszników, wzywając o przywrócenie Rosji do Grupy Ośmiu wielkich państw przemysłowych. Rosja została wydalona z niej po aneksji Krymu.

Kolejny punkt sporu między Mattisem a Trumpem dotyczył stosunku do irańskiego porozumienia nuklearnego. Generał optował za pozostaniem w umowie JCPOA, chyba że okaże się, iż Teheran jej nie przestrzega. Zgodnie z raportem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, która monitorowała wykorzystanie energii jądrowej przez Iran, Teheran przestrzegał zasad porozumienia. Od 2015 r. wielokrotnie przeprowadzono kontrole.

 

Mimo silnego poparcia Mattisa dla umowy, amerykański przywódca w maju  zdecydował o wycofaniu się z porozumienia, twierdząc, że było ono  źle wynegocjowane przez administrację Obamy.

W październiku Trump w jednym z programów telewizyjnych w rozmowie z Lesley Stahl przekonywał, że chociaż „lubi generała Mattisa”, to jednak jest przekonany, że wie więcej o NATO niż jego Sekretarz Obrony. Trump zasugerował, że będzie on musiał odejść, bo każdy w jakimś momencie odchodzi i taki jest właśnie Waszyngton.

 

Mattis został Sekretarzem Obrony wkrótce po inauguracji Trumpa i jest jednym z najdłużej pracujących członków gabinetu. Miał dawać gwarancje, że obecny prezydent będzie podejmował „przewidywalne” decyzje.

Wcześniej służył przez 44 lata w Korpusie Piechoty Morskiej i dowodził amerykańskimi oraz brytyjskimi oddziałami piechoty morskiej podczas krwawej bitwy w Faludży w Iraku w 2004 roku.

 

Wycofywanie 7 tys. żołnierzy z Afganistanu i „prywatyzacja” wojny

Wkrótce po tym, jak podano informację o wycofaniu wojsk z Syrii, Trump nakazał rozpocząć akcję wycofywania 7 tys. wojsk amerykańskich także z Afganistanu. Amerykańscy dyplomaci podjęli rozmowy z talibami, by zakończyć długotrwałą i kosztowną wojnę.

 

Pojawiają się doniesienia, że ich miejsce mogą zając profesjonalni kontraktorzy, świadczący usługi dla armii amerykańskiej. Firma ochroniarska Academi (dawna Blackwater USA) opublikowała właśnie pełną stronę reklamową w styczniowo-lutowym numerze magazynu „Gun and Recoil” z logo firmy i wiadomością: „We are coming” (ang. nadchodzimy).

 

Jeśli Academi powróci – donosi militarytimes.com – będzie to powrót prywatnego ochroniarza, którego zakazano w Iraku, a który wielokrotnie zmieniał markę. Wcześniej była to Grupa Constellis. Potem zastąpiła ją Apollo Holdings Group. Reuters poinformował na początku tego roku, że Apollo wystawił Constellis na sprzedaż, ale w czerwcu sprzedaż została wstrzymana.

 

Założyciel Academi, Erik Prince, były oficer jednostek specjalnych SEAl, który wielokrotnie przekonywał, że wojna w Afganistanie nigdy nie zostanie wygrana jeżeli nadal będzie prowadzona w tradycyjny sposób, namawiał w mediach do prywatyzacji, czyli wprowadzenia w miejsce żołnierzy US Army opłacanych kontraktorów. 

 

USA wydały na wojnę w Afganistanie 1 bilion dolarów. Założyciel Academi pyta, czy nie nadszedł czas, aby spróbować czegoś nowego. Proponuje wprowadzenie do Afganistanu w miejsce 23 tys. żołnierzy USA i NATO około 6 tys. kontraktorów i 2 tys. personelu służb specjalnych. Rozwiązanie takie podoba się m.in. byłemu dowódcy Połączonych Dowództw Operacji Specjalnych, porucznikowi Scottowi Millerowi, który we wrześniu zastąpił gen. Johna Nicholsona jako szefa wszystkich sił USA i NATO w Afganistanie.

 

Potencjalna prywatyzacja wojny w Afganistanie została wcześniej odrzucona przez Biały Dom i była ostro krytykowana przez gen. Mattisa. – Gdy Amerykanie stawiają swoją narodową wiarygodność na szali, prywatyzacja to prawdopodobnie nie jest mądry pomysł – komentował w sierpniu.

Amerykański prezydent, ogłaszając decyzję o wycofaniu wojsk z Syrii podkreślił, że Ameryka ma inne sposoby wpływania na wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Już na samym początku swojej kadencji Trump zapowiadał, że chce wycofać żołnierzy USA z różnych miejsc na świecie i więcej zadań powierzyć siłom specjalnym. Nie będzie też informować o wielu akcjach prowadzonych przez Amerykanów.

 

Tureckie obawy wobec „nowego planu zniszczenia”

Yenisafak.com – Turecka gazeta prorządowa, związana z prezydentem Erdoganem podaje, że USA już od prawie 30 lat „ogłupia świat fałszywymi obietnicami o wycofywaniu się z Bliskiego Wschodu.”

Tureccy eksperci przewidują, że za najnowszą decyzją Trumpa może kryć się „nowy plan zniszczenia.”

 

Amerykanie ustanowili w Syrii ponad 20 baz wojskowych i rozmieścili na lądzie 2 tys. żołnierzy. Medium przypomina, że Stany Zjednoczone, które wkroczyły w bogaty w ropę region Bliskiego Wschodu poprzez wojnę w Zatoce w 1991 roku, opowiadają o wycofywaniu się od 27 lat i jak dotychczas „zawsze kłamali”.

 

17 stycznia 1991 r. Stany Zjednoczone zaatakowały Irak pod pretekstem inwazji Kuwejtu.  Zbudowano bazy wojskowe i zgromadzono w regionie ponad 500 tys. żołnierzy, obiecując zabezpieczyć Zatokę Perską.

 

Portal podaje, że premier Izraela Benjamin Netanjahu i amerykański prezydent Donald Trump rozmawiali przez telefon i dyskutowali o wycofaniu sił USA z Syrii już w czwartek. Zgodnie z oświadczeniem wydanym przez izraelskie biuro premiera, Trump i Netanjahu również wymienili poglądy na temat wzmożonej współpracy między USA i Izraelem w ich wysiłkach przeciwko irańskiej „agresji”. Oświadczenie nie zawierało szczegółów na temat treści rozmowy telefonicznej. W środę Netanjahu przyznał, że Waszyngton poinformował go, zanim ogłosił wycofanie sił USA z Syrii. Jednocześnie kurdyjska YPG podjęła rozmowy z rządem prezydenta Syrii.

 

Raporty sugerowały że w ciągu 24 godzin personel amerykański miał opuścić Syrię, podczas gdy wojsko miało wyjechać w ciągu 60 do 100 dni. Również wszystkie organizacja pozarządowe otrzymały nakaz natychmiastowego wyjazdu i to najprawdopodobniej tuż przed rozpoczęciem planowanej tureckiej operacji wojskowej w północno-wschodniej Syrii przeciwko YPG / PKK. Od 2016 r. Ankara przeprowadziła dwie podobne operacje wojskowe w północnej Syrii.

Medium sugeruje, że przez całe lata 90. Waszyngton prowadził projekty podziału Bliskiego Wschodu pod przykrywką odbudowy regionu i zainstalowania lokalnych władz, mimo że stale przekazywali wiadomości o wycofywaniu się.

 

W 2003 r. ponownie zaatakowano Irak, usunięto Saddama Husajna i kraj popadł w chaos. Stany Zjednoczone wkroczyły do ​​Iraku pod pretekstem produkcji broni masowego rażenia, która nigdy nie została znaleziona.

 

Obama, który przejął władzę po Bushu, także zapowiadał wycofanie się w 2011 roku, ale ewakuacja nie trwała zbyt długo, bo już we wrześniu 2014 r. rozpoczął kampanię lotniczą przeciwko ISIS w Syrii.

USA włączyły się w projekt podziału Syrii i ustanowiły – jak sugerują Turcy, którzy uważają YPG za organizację terrorystyczną – „fronty terrorystyczne” na całej północnej granicy Syrii, w szczególności w Rakkce, na terenach bogatych w ropę naftową, które były kontrolowane przez Kurdów z PKK, których USA bronią i, którym mają dostarczać broń.

 

Stany Zjednoczone – zdaniem medium – wspierają „organizację terrorystyczną”  kurdyjską Partię Unii Demokratycznej i jej zbrojne ramię – YPG, wysyłając ponad 5 tys. ciężarówek z bronią „do rzekomego użycia w walce z Daesh,  pomimo ostrzeżeń Ankary, że są syryjskimi odgałęzieniem organizacji terrorystycznej PKK.”

 

Trump w swojej kampanii prezydenckiej powiedział, że to Obama stworzył Daesh (ISIS) i przysiągł wycofać wszystkie wojska z Syrii.

Jednak – jak podaje portal – nie dotrzymał obietnicy. Chociaż powiedział, że wojska wycofają się, USA zwiększyły swoją obecność w bogatej w ropę Syrii, ustanawiając ponad 20 baz wojskowych. W związku z tym tureccy eksperci zapytują, czy za najnowszymi decyzjami Trumpa nie kryją się „nowe plany zniszczenia”?

 

Sukces dyplomatyczny Turcji?

Francuskie media sugerują z kolei, że amerykańskie wycofanie się z Syrii jest „dyplomatycznym zwycięstwem” tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Dziennik „Le Monde” zauważył, że wycofanie USA ogłoszono kilka dni po rozmowie telefonicznej między amerykańskim prezydentem i jego tureckim odpowiednikiem. Gazeta sugeruje, że „wygląda na to, iż prezydent USA uległ naciskom osobie numer jeden w Turcji [Erdoğanowi]”.

 

Dziennik uważa również, że Turcja może rozpocząć operację przeciwko YPG/ PKK w Syrii. „Le Monde” zwrócił uwagę na zarządzoną natychmiastową (24 godziny) ewakuację personelu USA.

Prezydent Turcji miał też powiedzieć w poniedziałek prezydentowi Donaldowi Trumpowi, że jeśli „terroryści” z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) nie zostaną wycofani ze wschodu Eufratu, Turcja „ich usunie”. Ostrzegł, że armia zakończyła przygotowania do planowanej operacji, dodając, iż zrobi „to, co konieczne” w odniesieniu do „korytarzy terrorystycznych na wschód od rzeki Eufrat.”

 

W mediach wrze, a Izrael reaguje na spokojnie

Przewodniczący komisji spraw zagranicznych i obrony w izraelskim Knesecie, Avi Dichter w piątek w wywiadzie dla Army Radio podkreślił, że „nie ulega wątpliwości, iż zawsze dobrze jest mieć przyjaciela w regionie, ale obecność amerykańskiej armii tutaj nie jest dla nas krytyczna”.  – Wycofanie się  USA może w rzeczywistości dać szansę na podjęcie działań – przynajmniej względem Rosji – by usunąć Iran z Syrii – tłumaczył.

 

O ile izraelskie władze reagują wyjątkowo spokojnie, o tyle izraelskie media, zwłaszcza te bardziej progresywne podnoszą alarm. Obawiają się, by Tel Awiw nie pozostał z „niepewnymi obietnicami rosyjskimi.”

 

Były szef wywiadu Izraela, generał Amos Yadlin, obecnie dyrektor wykonawczy Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym zapewnił, że „Syria, Izrael były i pozostają jedynymi aktorami wymuszającymi na Irańczykach czerwone linie. Izrael zawsze sam się bronił i nie szuka żadnej obrony obcych sił. Nawet ze strony naszego największego przyjaciela i sojusznika, jakim są USA”.

Yadlin już w środę powiedział, że decyzja amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa o wycofaniu wojsk z Syrii nie powinna spotkać się z paniką, biorąc pod uwagę cele jego administracji na tym obszarze.

 

„Deklaracja Trumpa o wycofaniu sił USA z Syrii jest znaczącym krokiem, ale nie ma powodu do paniki” – napisał Yadlin. „2000 żołnierzy amerykańskich przybyło do Syrii, by walczyć z ISIS i nie miało żadnego uprawnienia do działań przeciwko Iranowi”.

 

Były szef wywiadu dodał, że „ważną rolą Ameryki jest dyplomatyczna presja na Iran (12 żądań Pompeo) i sankcje, i ważne jest, aby były one nadal skutecznie i z determinacją wdrażane.”

Major Yadlin tłumaczy, że prawdopodobnie prezydent USA Donald Trump „dąży do zmniejszenia obecności USA i ofiar oraz zmęczenia obywateli USA długimi wojnami.” Dodał jednak, że może chodzić także o „wielką sprawę z Turcją.”

 

Yadlin przewiduje, że Trump mógł zawrzeć umowę z tureckim liderem o wycofaniu amerykańskiej ochrony terenów kurdyjskich w północno-wschodniej Syrii, otwierając drzwi do tureckich działań wojskowych. W umowie mogło chodzić także o zablokowanie zakupu przez Turcję rosyjskiego systemu obrony powietrznej S400 i zastąpienie go amerykańskim Systemem Patriot, a także o umożliwienie sprzedaży samolotów  F-35 i prawdopodobną ekstradycję duchownego Fathullaha Gulena do Turcji. Trump jednak zastrzega, że nie ma mowy o wydaniu Gulena.

 

Źródło: militarytimes.com / jpost.com / yenisafak.com / jns.org / voanews.com / al-monitor.com / haaretz.com / lemonde.fr

 

Agnieszka Stelmach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 153 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram