Uznanie przez Stany Zjednoczone suwerenności Izraela nad Wzgórzami Golan, więcej sankcji ukierunkowanych na libańskich oficjeli i podmioty współpracujące z Hezbollahem, zacieśnianie relacji handlowych i wojskowych z Kuwejtem to tylko niektóre skutki ostatniej prawie tygodniowej podróży sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo po Bliskim Wschodzie.
„Prezydent Trump podpisze jutro w obecności premiera Netanjahu rozporządzenie, uznające suwerenność Izraela nad Wzgórzami Golan” – napisał w niedzielę minister spraw zagranicznych Israel Katz. Jego zwierzchnik został jednak zmuszony do przerwania wizyty w Waszyngtonie w związku z ostrzałem rakietowym ze Strefy Gazy. Żelazna Kopuła nie przechwyciła rakiety dalekiego zasięgu, która dotarła do miasteczka na północ od Tel Awiwu, raniąc siedem osób i niszcząc dom osadników żydowskich.
Wesprzyj nas już teraz!
Wcześniej, podczas spotkania szefów państw Grecji, Cypru, Izraela i USA w Jerozolimie podpisano deklarację w sprawie dalszego zacieśniania współpracy energetycznej. Ma to umożliwić realizację budowy rurociągu EastMed, którym gaz z Izraela miałby popłynąć przez Cypr i Grecję do Włoch, a stamtąd do krajów Europy środkowo-wschodniej.
W Jerozolimie, w obecności sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo, premier Benjamin Netanjahu stwierdził, że już najwyższy czas, aby wspólnota międzynarodowa zaakceptowała odebranie Syryjczykom przez wojska IDF terenu granicznego między Izraelem, Syrią a Libanem – w wyniku wojny sześciodniowej 1967 roku. W 1981 r. Tel Awiw je uznał za część Izraela, co zostało potępione przez społeczność międzynarodową.
Premiera poparł Donald Trump. Syria i inne państwa regionu potępiły zobowiązanie amerykańskiego prezydenta w sprawie uznania Wzgórz Golan za integralną część Izraela, twierdząc, że narusza prawo międzynarodowe. Francja i Rosja gorąco się temu sprzeciwiły.
Planowane podpisanie dekretu przez Trumpa to kolejne poważne posunięcie obecnej administracji amerykańskiej na korzyść Izraela, po uznaniu w 2017 roku Jerozolimy za stolicę kraju.
Sekretarz stanu USA wywołał także złość Iranu po tym, jak zadeklarował w Bejrucie, że Stany Zjednoczone planują zacieśnić pętlę finansową wokół Iranu i Hezbollahu, aby powstrzymać ich przed wywoływaniem niestabilności w Libanie i całym regionie.
Sankcje mają stopniowo narastać, by „osuszyć” źródła funduszy irańskich i Hezbollahu. Będą ukierunkowane na konkretne osoby i grupy związane z Teheranem czy Hezbollahem.
Oferta dla Libanu
Amerykanie oznajmili Libańczykom, że „są chętni do ochraniania gospodarki libańskiej”, pod warunkiem, że adresaci tej oferty wyrzekną się współpracy z Iranem.
Pompeo podkreślił również, że jego kraj wspiera konferencję CEDRE, która odbyła się w Paryżu w kwietniu ubiegłego roku, aby pomóc Libanowi stopniowo przezwyciężyć kryzys gospodarczy i finansowy.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo wezwał w piątek naród libański do stawienia czoła „przestępczości, terroryzmowi i groźbom” Hezbollahu. Jego komentarze w Bejrucie silnie kontrastowały z wypowiedziami gospodarza, ministra spraw zagranicznych Libanu Gebrana Bassila, który kilka minut wcześniej, stojąc obok Pompeo, upierał się, że Hezbollah jest „grupą libańską, a nie organizacją terrorystyczną i został wybrany przez lud”.
Pompeo ostrzegł jednak, że „Libańczycy stoją przed wyborem: dzielnie posuwać się naprzód lub pozwolić by mroczne ambicje Iranu i Hezbollahu dyktowały jego przyszłość”. Dodał, że USA będą nadal używać „wszystkich pokojowych środków”, aby ograniczyć wpływ Hezbollahu i Iranu.
Pompeo przybył do Bejrutu z Izraela, podróżując przez cypryjską przestrzeń powietrzną, ponieważ Libańczycy – będący w stanie wojny z Izraelem – zakazują bezpośrednich lotów z tego państwa.
Celem wizyty w Libanie było zwiększenie presji na szyicką grupę Hezbollah, mającą silną reprezentację w parlamencie, ale sekretarz stanu spotkał się z oporem nawet ze strony lokalnych sojuszników Ameryki, którzy obawiają się, że zbyt silny nacisk może wywołać reakcję odwrotną i zagrozić delikatnemu pokojowi. Hezbollah obecnie ma więcej władzy niż kiedykolwiek tak w parlamencie, jak i w rządzie.
W piątek Departament Skarbu uderzył sankcjami w 31 irańskich naukowców, techników i firmy powiązane z Irańską Organizacją na rzecz Innowacji Obronnych i Badania. Urzędnicy powiedzieli, że ci, którzy są celem tych zabiegów, nadal pracują w irańskim sektorze obronnym i tworzą trzon ekspertów, którzy mogliby zrekonstruować program broni atomowej. Objęte sankcjami zostało czternaście osób, w tym szef organizacji, a także 17 oddziałów. Zamrożono ich aktywa w USA i zablokowano wszelkie transakcje amerykańskie z nimi.
Szef libańskiego MSZ Gebran Bassil przypomniał podczas wspólnej konferencji z Pompeo, że „USA wspierają legalne instytucje w Libanie, a przede wszystkim armię libańską, która jest podstawowym filarem i gwarancją stabilności w kraju”. Mówił także o wsparciu Libańczyków w USA dla obecnego szefa amerykańskiej dyplomacji.
Bassil przyznał, że rozmowy dotyczyły spornej granicy z Izraelem. – Stanowisko, które reprezentuję, jest pozytywne i istnieje możliwość odzyskania praw Libanu, ziemi Libanu, bez żadnych ustępstw. A to pozwoli Libanowi osiągnąć dyplomatyczne i polityczne zwycięstwo. Zwycięstwo polityczne i dyplomatyczne jest równoznaczne z jakimkolwiek innym zwycięstwem. Na tej podstawie możemy to osiągnąć bez żadnych ustępstw, czy to na lądzie, czy na morzu w odniesieniu do zasobów ropy i gazu, i będziemy podejmować wiele wysiłków (…) aby zabezpieczyć prawa Libanu – dał wyraźnie do zrozumienia. Sporne granicy dotyczą między innymi obszarów morskich, z których Izrael chce wydobywać gaz i ropę w związku z realizacją projektu EastMed.
Minister powiedział także, że „jeśli chodzi o kwestie związane z ropą naftową, to jest to sprawa osobista, nad którą pracuje jako były minister energii”. Wyjaśnił, że udało mu się przekonać firmy amerykańskie do udziału w procesach przetargowych. Ostatnie przetargi wygrały konsorcja z UE i Rosji, ponieważ amerykańskie firmy, gdy były do tego uprawnione, nie chciały przystąpić do rywalizacji.
– Odniosłem się także do naszego zobowiązania (…) do zapewnienia spokoju na południowych granicach oraz do powstrzymania powtarzających się naruszeń Izraela, których jest około 1 800 rocznie. I powtórzyłem naturalne prawo Libanu do obrony i do przeciwstawienia się okupacji jego ziemi, i jakiejkolwiek agresji przeciwko jego ludowi – dodał Gebran Bassil.
Libański minister zaprosił USA do wzięcia udziału w konferencji międzywyznaniowej, by „odrzucić jednostronność oraz zabezpieczyć różnorodność Libanu, która jest modelem bezprecedensowym, w celu zwalczania terroryzmu”.
Libańczycy dali też wyraźnie do zrozumienia, że nie chcą więcej przesiedleńców i uchodźców, bo ich przyjmowanie staje się już nie do zniesienia dla kraju tak małego w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. Bejrut domaga się stworzenia warunków do powrotu Syryjczyków w granice ich kraju.
Bassil w obecności Pompeo zdecydowanie bronił Hezbollahu, który „jest partią polityczną, a nie organizacją terrorystyczną.” – Jego deputowani są wybierani przez naród libański i zdobyli ogromne poparcie polityczne. Jeśli chodzi o klasyfikację Hezbollahu jako grupy terrorystycznej, nie jest to nasza klasyfikacja – mówił.
– Ostatecznie stabilność Libanu i zachowanie jedności narodowej Libanu leży w interesie Libanu i leży w interesie Ameryki. Jest to interes regionalny i jest to interes międzynarodowy – przekonywał.
Kontratak sekretarza stanu
Szef amerykańskiej dyplomacji podziękował za wsparcie libańskiej mniejszości w wyborach w USA. Powiedział jednak, że trzeba „skonfrontować fakty”. – Hezbollah stoi na przeszkodzie marzeniom Libańczyków. Przez 34 lata Hezbollah narażał naród libański na jednostronne, niewytłumaczalne decyzje dotyczące wojny i pokoju oraz życia i śmierci. Czy to dzięki politycznym obietnicom, czy wręcz zastraszaniu wyborców, Hezbollah zasiada w zgromadzeniu narodowym lub innych instytucjach państwowych i udaje, że wspiera państwo. Tymczasem Hezbollah sprzeciwia się państwu i mieszkańcom Libanu za pośrednictwem skrzydła terrorystycznego, którego celem jest szerzenie zniszczenia – mówił Pompeo. To te słowa wywołały powszechne oburzenie w Iranie, Turcji, Syrii i innych krajach.
Sekretarz stanu zbeształ władze Libanu za gromadzenie arsenału rakiet i pocisków, które mogą dotrzeć do Izraela. Karcił za aktywność Hezbollahu w Syrii, Jemenie i Iraku. – Hezbollah wykonuje te nikczemne działania na polecenie irańskiego reżimu – oskarżał, mówiąc, że żołnierze libańscy są wykorzystywani przez Teheran, który nie chce naruszenia status quo w Libanie. – Postrzegają pokój, dobrobyt i niezależność Libanu jako podstawowe zagrożenie dla ich interesów politycznych i hegemonicznych ambicji – komentował dalej.
– Wreszcie, globalne siatki przestępcze Hezbollahu – przemyt narkotyków, próby prania pieniędzy za pośrednictwem systemu międzynarodowego oraz ingerencja w kontrolę celną i inne kontrole handlu – umieszczają Liban pod mikroskopem międzynarodowych organów ścigania. W rzeczywistości Hezbollah okrada libańskie państwo z zasobów, które słusznie należą do jego mieszkańców – atakował dalej Pompeo.
Sekretarz stanu wzywał naród libański do odwagi, by „stawić czoła przestępczości, terroryzmowi i zagrożeniom Hezbollahu”, a także , by zapewnić niezależność libańskich sił zbrojnych i innych interesów bezpieczeństwa narodowego.
– Stany Zjednoczone będą nadal wywierać bezprecedensową presję na Iran, dopóki nie zaprzestanie wszelkich złych posunięć, w tym dokonywanych przez Hezbollah – zadeklarował. – Poparcie Iranu dla Hezbollahu stanowi zagrożenie dla ludzi – dla Arabów wszystkich wyznań, osłabia państwo libańskie i podkopuje dobrobyt przyszłych pokoleń. Zwiększa również prawdopodobieństwo konfliktu i podkopuje możliwości pokoju między Izraelem a Palestyńczykami. Duchowni w Teheranie dostarczają Hezbollahowi aż 700 milionów dolarów rocznie. To oszałamiająca suma, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że do 90 procent siły roboczej Iranu od dawna żyje poniżej granicy ubóstwa – mówił Pompeo.
Nowy sojusz na Bliskim Wschodzie?
Wcześniej, 20 marca rządy Kuwejtu i USA wydały wspólne oświadczenie po odbyciu III Dialogu Strategicznego. Ogłosili je sekretarz stanu USA Mike Pompeo i minister spraw zagranicznych Kuwejtu szejk Sabah Al-Khaled Al-Hamad Al-Sabah. Rozmowy dotyczyły pogłębienie strategicznego partnerstwa w dziedzinie obronności, bezpieczeństwa, handlu, inwestycji, edukacji, spraw konsularnych, ceł, ochrony granic i kwestii zdrowotnych.
Omówiono m.in. koordynację działań w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w sprawach dotyczących zwalczania terroryzmu oraz stosowania broni masowego rażenia.
USA i Kuwejt wraz z Egiptem i Jordanią chcą stworzyć silny sojusz strategiczny na Bliskim Wschodzie. Do sojuszu miałby być włączony także Oman w celu realizacji ważnych projektów ekonomicznych i energetycznych.
Kuwejt wspiera finansowo odbudowę Iraku. W 2018 r. zobowiązał się wyasygnować 30 mld dolarów na ten cel. Kuwejt ma też udzielić większej pomocy humanitarnej uchodźcom z Syrii i Jemenu.
Stany Zjednoczone potwierdziły swoje zaangażowanie w bezpieczeństwo Kuwejtu. USA mają zwiększyć dostawy broni i rozszerzyć system kompleksowego szkolenia wojskowego.
W Kuwejcie mają być zmodernizowane obiekty wojskowe, z których korzystają Amerykanie, zgodnie z wytycznymi Wspólnej Komisji Wojskowej. „Rozmawialiśmy o przyszłej współpracy i integracji naszych sił zbrojnych, aby wzmocnić obronę Kuwejtu w najbardziej wydajny i opłacalny sposób. Wspólna Komisja Wojskowa będzie nadal rozważać możliwości takiej integracji” – czytamy we wspólnym oświadczeniu szefów dyplomacji obu krajów.
„Partnerstwo obronne Kuwejtu i USA odgrywa ważną rolę w regionalnym bezpieczeństwie i stabilności i rozciąga się na obszary zwalczania terroryzmu oraz powstrzymywania agresji zewnętrznej. Stany Zjednoczone doceniają wysiłki Kuwejtu w przyjęciu szefów sztabów sił zbrojnych państw GCC, Egiptu, Jordanii i dowódcy dowództwa centralnego USA we wrześniu 2018 roku” – czytamy dalej.
Kolejne spotkanie odbędzie się w Kuwejcie w 2020 r. z udziałem krajów GCC i Stanów Zjednoczonych „w celu wzmocnienia zdolności wojskowych i siły odstraszania”.
Pompeo podpisał też umowę, która pozwoli amerykańskiemu Departamentowi Obrony na dostarczanie do Kuwejtu wsparcia obronnego, w tym szkoleń w zakresie zwalczania terroryzmu. Oba kraje zwiększyły współpracę wywiadowczą. Amerykanie będą szkolić kuwejckich prokuratorów i sędziów, by ułatwić ściganie osób zaangażowanych we wsparcie lub finansowanie terroryzmu.
Amerykanie podpisali umowy w sprawie współpracy handlowej. Powstanie też pierwsza w historii Rada Biznesu w Kuwejcie, składająca się z członków korporacyjnych z USA i Kuwejtu. Arabski kraj ma jeszcze więcej zainwestować w USA.
Przerwana wizyta
W poniedziałek rano – jak twierdzą władze Izraela – rakieta dalekiego zasięgu wystrzelona ze Strefy Gazy uderzyła w obszar niedaleko Tel Awiwu, raniąc siedem osób. To pierwszy taki incydent od wojny w Palestynie w 2014 roku. Rakieta dotarła do Mishmeret, rolniczego miasta na północ od Tel Awiwu. Wystrzelono ją dzień po zbombardowaniu oblężonej enklawy przez izraelskie samoloty przed rocznicą protestów w Gazie.
Wydarzenie zmusiło izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu do skrócenia podróży w USA. Palestyńskie Centrum Informacyjne poinformowało, że dwa pociski uderzyły wcześnie rano w serce okupowanych przez Izrael terytoriów. Atak podobno zniszczył budynek, pozostawiając siedmiu osadników rannych.
Syreny zabrzmiały w centralnym Izraelu po raz pierwszy od dwóch lat. Żelazna Kopuła nie przechwyciła pocisków, podobnie jak w listopadzie ubiegłego roku, gdy Hamas wystrzelił ponad 460 rakiet na okupowane ziemie w czasie krótszym niż 24 godziny, w odpowiedzi na izraelską agresję.
Netanjahu, który w kwietniowym głosowaniu ubiegać się będzie o piątą kadencję, udał się do Waszyngtonu na doroczną konferencję żydowskiej grupy lobbingowej AIPAC.
– W świetle wydarzeń związanych z bezpieczeństwem postanowiłem przerwać moją wizytę w USA – powiedział izraelski premier, obiecując „zdecydowanie zareagować” na atak rakietowy. Premier Izraela konsultuje się z szefem izraelskiej armii, Shin Betem i innymi wyższymi urzędnikami bezpieczeństwa telefonicznie.
Izraelskie wojsko oskarżyło Hamas o wystrzelenie rakiety i ogłosiło, że wysyła dwie dodatkowe brygady do Strefy Gazy. Wszczęto także ograniczoną mobilizację rezerwistów, obawiając się poważnej eskalacji wojskowej tuż przed wyborami 9 kwietnia. Sojusznik Hamasu w Gazie, Islamski Dżihad ostrzegł „syjonistycznego wroga przed agresją na Strefę Gazy”. „Ich przywódcy powinni być świadomi, że będziemy reagować siłą przeciwko agresji” – stwierdzili w oświadczeniu, nie komentując, kto mógł być odpowiedzialny za wystrzelenie rakiet, które najprawdopodobniej przebyły dystans 120 km.
W niedzielę izraelskie czołgi ostrzeliwały Gazę po tym, jak „balony zapalające” przedostawały się przez ogrodzenie przez cały wieczór. Dzień wcześniej izraelskie samoloty bojowe uderzyły w południową Strefę Gazy.
Rok temu, 30 marca w Strefie Gazy rozpoczęły się protesty Palestyńczyków w ramach „Wielkiego Marszu Powrotu” do ojczyzny, po wypędzeniu przez wojska izraelskie. Starcia w Strefie Gazy osiągnęły szczyt 14 maja, w przeddzień 70. rocznicy Dnia Nakby lub Dnia Katastrofy, który zbiegł się w tamtym roku z przeniesieniem ambasady Waszyngtonu z Tel Awiwu do Jerozolimy.
Do tej pory ponad 260 Palestyńczyków zostało zabitych, a co najmniej 26 tys. rannych w starciach w Strefie Gazy, obleganej przez Izrael od 2007 r.
Źródło: state.gov, aawsat.com, al-monitro.com, presstv.com.
AS