20 kwietnia 2017

Przysłał go Bóg, gdy państwo znajdowało się w kryzysie. On zbawił naród i naprawił gospodarkę – śpiewa o Władimirze Putinie tadżycki artysta Tolibdżon Kurbanhanow. Z kolei chłopaka „takiego jak Putin” chciałyby mieć wokalistki grupy Pojuszczije Wmiestie (Śpiewające Razem). Na rosyjskiej scenie muzycznej pełno jest wyrazów uwielbienia dla prezydenta Federacji ze strony bliskich mu ideowo artystów.

 

Utwór kobiet z Pojuszczije Wmiestie, o Władimirze Putinie jako wzorze męskich cnót i idealnym kandydacie na męża, musiał się rosyjskiej publice spodobać, gdyż stał się prawdziwym hitem. Wokalistki deklarują w nim, że chciałyby mieć chłopaka takiego jak prezydent Federacji – pełnego sił, niepijącego alkoholu, niekrzywdzącego kobiet i dającego pewność, że nie ucieknie. Z takim byłoby kobiecie łatwiej w życiu, lepiej w domu i w gościach – przekonują artystki.

Wesprzyj nas już teraz!

 

O Putinie z nieco mniej intymnej, ale równie apologetycznej perspektywy śpiewa Tolibdżon Kurbanhanow. Niewymieniony przez niego z nazwiska prezydent W. W. P. (nietrudno odgadnąć, że Tadżykowi chodzi o Władimira Władimirowicza Putina), to bohater czystej wody, który przejął ster rządów w momencie fatalnego kryzysu państwa, gdy ludzie martwili się o przyszłość, a naród cierpiał. Prezydent jednak nie tylko przejął władzę – więcej: został zesłany, niczym prorok a może nawet Mesjasz, przez samego Boga! I to w niemal mistycznej atmosferze – „na początku stulecia i tysiąclecia” (Borys Jelcyn przekazał władzę ówczesnemu premierowi Władimirowi Putinowi 31 grudnia roku 1999). O Putinie jako o „Bożym posłańcu” tadżycki wokalista mówi wprost, wychwalając jego rządy, decyzje i wszelkie polityczne strategie oraz wywiązywanie się ze złożonych deklaracji. To wszystko powoduje, że w refrenie utworu „W. W. P.” możemy usłyszeć o bohaterze zbawiającym kraj i naród, chroniącym i zapewniającym państwu stabilność oraz rozwój. Dlatego też należy go wybrać jeszcze raz – zachęca muzyk.

 

Więcej utworów zaangażowanych po stronie linii politycznej Kremla ma na koncie znacznie bardziej znany od poprzedników piosenkarz, kompozytor, aktor i poeta Oleg Gazmanow. Jego utwory nie mówią wprost o Putinie jako o narodowym zbawicielu, jednak linia ideowa piosenek jest jasna – stanowią one bowiem emanację ideologii wielkoruskiej i dążenia do restytucji Związku Sowieckiego. Nie przypadkiem w jednym z popularniejszych utworów Gazmanow śpiewa: „Ukraina i Krym, Białoruś i Mołdawia – to mój kraj”. W tejże piosence (pt. „Stworzony w ZSRR”) Ludowy Artysta Federacji Rosyjskiej wymienia także inne kraje: Kazachstan, republiki nadbałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia) czy Kaukaz (gdzie leżą Armenia, Gruzja i Azerbejdżan).

 

Z tego samego utworu bije również ideologia bliska środowisku politycznemu Władimira Putina. To swoista synteza – „durna synteza”, jak powiedzieliby znawcy tematyki rosyjskiej – dziedzictwa carskiego i sowieckiego, Imperium Romanowów i pierwszych sekretarzy. Połączenie prawosławnego samodzierżawia i bolszewickiego komunizmu – niemożliwe? A jednak! Dokonuje się to u Gazmanowa, tak samo jak w politycznej grze symbolami, prowadzonej przez rządzącą od lat na Kremlu ekipę.

 

Artysta nie kryje zresztą swoich ciepłych uczuć pod adresem Władimira Putina, którego widzimy w teledysku piosenki pt. „Naprzód, Rosjo!”. Utwór ten ma wybitnie imperialną wymowę, gdyż oprócz zaczepnego, butnego wręcz tekstu piosenki, teledysk do niej prezentuje moskiewskie siły zbrojne, zarówno współczesne, jak i sowieckie, piękne pejzaże „największego kraju świata”, rozmaite przejawy rosyjskiej tradycji i kultury, przebitki z tryumfów sportowych, ale również… krymskie manifestacje za przyłączeniem półwyspu do Federacji. „Rosja, Rosja – w tym słowie jest ogień i siła, w tym słowie jest płomień zwycięstwa, podnieśmy sztandar Rosji” – śpiewa w refrenie Gazmanow, doceniony za swoją aktywność między innymi poprzez wybranie go do niesienia ognia olimpijskiego przed igrzyskami w Soczi w roku 2014.

 

Połączenie z pozoru sprzecznych, a nawet wrogich wobec siebie elementów dziedzictwa przeszłości jest udziałem nie tylko Olega Gazmanowa, ale również rockowo-folkowej grupy Lube. Początki aktywności zespołu sięgają czasów, gdy o Władimirze Putinie słyszeli co najwyżej szefowie KGB. Muzyków tych nie musi więc motywować chęć łatwej kariery, a ich utwory łatwiej uznać za szczery wyraz osobistych przekonań. Nie oznacza to jednak odrzucania politycznej oferty kierowanej przez rosyjskie elity polityczne.

 

Lube prezentuje swoje idee bez odwołań do bieżącej polityki i siermiężnej propagandy. Grupa sięga po różną tematykę, a Nikołaj Rastorgujew i koledzy śpiewają o pięknie swojej ojczyzny i miłych dla oka widokach, o dowodzącym „białymi” w wojnie domowej admirale Kołczaku, tragizmie owego bratobójczego konfliktu czy – dość prowokacyjnie, ale i (raczej) żartobliwie – nawołują Amerykanów do zwrotu niegdyś rosyjskiej Alaski. Z utworów Lube poznać możemy również żołnierski trud i ofiary ponoszone przez Rosjan na różnych frontach aż do wojny w Czeczeni czy Gruzji.

 

Poglądy prezentowane przez muzyków z Lube, chociaż w dobrym smaku i nienarzucającej się formie, są bliskie Władimirowi Putinowi i jego polityce historycznej. Nie przypadkiem z resztą lider grupy, Nikołaj Rastorgujew, trafił na listy wyborcze Jednej Rosji, a od roku 2010 jest deputowanym „Jednorożców” do Dumy. Oczywistym błędem byłoby twierdzić, że zespół aktywny od końca lat 80. XX wieku przyjął określone poglądy, by w ten sposób zrobić karierę. Wszak przed upadkiem Związku Sowieckiego, a potem przez dekadę jelcynowskiej degrengolady i stagnacji życia społecznego, tworzyli takie materiały i byli w stanie żyć jako muzycy. Już wówczas więc popularność takich idei była w społeczeństwie wystarczająco żywa. Nie dziwi więc fakt, że za ich przykładem idą dziś kolejni, co do których szczerości można mieć większe wątpliwości. W rosyjskim internecie (tzw. runecie) można natrafić nawet na, powstałe już po aneksji Krymu, utwory antyukraińskie w rosyjskim odpowiedniku stylu disco-polo. Idea trafia więc „pod strzechy”.

 

Lenin twierdził niegdyś, że film jest najważniejszą ze sztuk. Film filmem, ale z pewnością na Kremlu dziś uznaje się internet za najważniejsze z mediów wieku XXI. Rosyjskie materiały o charakterze propagandowym dostępne są w sieci na każdym kroku. Można również bez problemu znaleźć ich wersje z polskimi napisami. Skierowane są więc zarówno do odbiorcy wewnętrznego jak i poza granice Federacji. Spora część muzyków-piewców Władimira Putina karierę zrobiła właśnie za pośrednictwem sieci, a teledyski ilustrujące przekaz dźwiękowy pełne są tryumfalnych i patetycznych wizji o szczęściu i pokoju rozciągającym się tam, gdzie swoją stopę postawi kremlowski sołdat.

 

Sołdat nie zadający wyzwalanym pytania, czy chcą zostać wyzwoleni.

 

Michał Wałach




 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram