21 lipca 2017

22 lipca. Ich początek, ich koniec

(Reprodukcja Trybuny Robotniczej z 22 lipca roku 1977. FOT.Daniel Dmitriew/FORUM)

22 lipca miał w PRL-u rangę największego święta, jak dziś Narodowe Święto Niepodległości. To właśnie tego dnia w 1944 roku rozpoczął się nowy, rewolucyjny okres polskiej historii, czas odwetu branego przez „sojusz robotniczo-chłopski” na „klasach posiadających”, jak powiedzieliby czerwoni propagandziści, lub okres komuchów przy żłobie, jak wypadałoby powiedzieć chcąc pozostać w zgodzie z prawdą. Tak się złożyło, że również 22 lipca – tyle że roku 2002. – doszło do spotkania, którego ujawnienie zadało polskim spadkobiercom komunizmu niemal śmiertelny cios.

 

W swojej demonicznej wręcz przebiegłości Józef Stalin zbrodnią katyńską „upiekł dwie pieczenie na jednym ruszczcie”. Po pierwsze – mordując tysiące oficerów pozbył się polskich elit wojskowych, stanowiących dotąd w naturalny sposób zaporę dla bolszewizowania Rzeczpospolitej; po drugie – ujawnienie krwawego oblicza sowieckiego reżimu umożliwiło komunistycznemu przywódcy zerwanie stosunków dyplomatycznych z polskim rządem w Londynie z powodu zarzutu… kolaboracji z Hitlerem, na którego chciał Stalin zrzucić winę za przelanie oficerskiej krwi. Nieuznawanie przez Moskwę legalnego rządu Rzeczpospolitej było sowietom konieczne do instalacji nad Wisłą rządu powolnych sobie popychadeł.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gdy wiosną roku 1943 Niemcy ujawnili, co sowiecki reżim zrobili z polskimi jeńcami, porażka III Rzeszy nie była jeszcze przesądzona, a o kształcie powojennej Europy myślało niewielu. Jednak w głowie Stalina czaił się już wtedy plan dotyczący przyszłości Polski. Okazja do zrealizowania zamiarów zbrodniarza rządzącego z Kremla pojawiła się latem roku 1944, gdy Armia Czerwona przekroczyła tzw. linię Curzona, pokrywająca się w dużym stopniu z dzisiejszą wschodnią granicę Polski. Wtedy też dyktator wyciągnął „asa z rękawa” – kompletny rząd złożony z komunistów pełniących obowiązki Polaków i dysponujący napisanym w Moskwie gotowym politycznym programem, pod którego stosunkowo umiarkowanymi jak na bolszewickie pochodzenie sformułowaniami ukrywano prawdziwe zamiary wobec krwawiącej Rzeczpospolitej.

 

Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego opublikował swój manifest formalnie 22 lipca. Od tego czasu komunistyczne struktury zaczęły przybierać ramy quasi-rządowe. Na przełomie roku 1944 i 1945 PKWN przekształcił się w Rząd Tymczasowy, co było formalnym afrontem wobec legalnego rządu w Londynie, zaś w połowie roku 1945, uzupełniony o garstkę polityków emigracyjnych przyjął nazwę Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który działał do sfałszowanych wyborów roku 1947 i powołania rządu Józefa Cyrankiewicza.

 

22 lipca stał się w „Polsce Ludowej” dniem świątecznym i wolnym od pracy jako Narodowe Święto Odrodzenia Polski, a dla przeciwników systemu komunistycznego – symbolem podległości PRL-u wobec sowieckiego okupanta. Przez kolejne dekady świętowano więc 22 lipca, a polskojęzyczni najemnicy Kremla decydowali o niemal każdym aspekcie życia nad Wisłą. Ich wpływy trwały nawet po roku 1989, gdy musieli podzielić się władzą z „konstruktywną opozycją”. Ludzie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która poprzez symboliczne „wyprowadzenie sztandaru” została rozwiązana 29 stycznia roku 1990, powrócili do władzy szybko, bo już w roku 1993, kiedy to SLD utworzyło koalicyjny rząd, w którym rolę „przystawki” pełniło Polskie Stronnictwo Ludowe („za komuny” funkcjonujące pod nazwą Zjednoczone Stronnictwo Ludowe).

 

Od roku 1995 postkomuniści mieli nie tylko rząd, ale także swojego prezydenta – Aleksandra Kwaśniewskiego. Chociaż w 1997 SLD przegrało wybory, to zwiększyło swój stan posiadania. Jako najsilniejsza siła opozycyjna ekipa towarzysza Millera miała ułatwione zadanie, by krytykując AWS zwyciężyć w roku 2001 i ponownie przejąć ster w państwie, podobnie jak wcześniej do spółki z ludowcami, ale za to już z własnym, „czerwonym”, a nie „zielonym” premierem.

 

Wtedy też, u progu XXI wieku, jeden z najbardziej katolickich narodów świata wybrał na swoich reprezentantów byłych komunistycznych towarzyszy, udających akurat europejską socjaldemokrację. „Czerwoni” mieli parlamentarną większość, swojego premiera i prezydenta oraz powoli poprawiającą się sytuację gospodarczą, która mogła stać się dla lewicy polisą ubezpieczeniową i gwarancją przyszłych wyborczych tryumfów.

 

Jak to możliwe, że w ciągu kilku lat postkomuniści stracili dominację w Sejmie, rząd i prezydenta, a dzisiaj SLD wegetuje poza parlamentem? Otóż towarzyszy zgubiła chciwość!. Gdyby nie fakt, że mowa o komunistach, to do opisu upadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej idealnie pasowałoby przysłowie: „pycha z nieba spycha”.

 

22 lipca roku 2002 do Adama Michnika przyszedł z korupcyjną propozycją milioner Lew Rywin. Upublicznienie rozmów z nagranego przez redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” spotkania obu panów w dniu komunistycznego święta stało się początkiem końca SLD, owej „grupy trzymającej władzę”.

 

Naród dowiedział się o „aferze Rywina” z artykułu opublikowanego w „GW” pod koniec roku 2002. Wkrótce prace rozpoczęła specjalna sejmowa komisja śledcza, powołana na wniosek posłów klubu PiS. Przesłuchania komisji były de facto narodowym sądem nad układami stworzonymi w kraju zarządzanym przez SLD i cieszyły się dużym społecznym zainteresowaniem. Wtedy też świat ujrzał wschodzące gwiazdy polskiej polityki, z których do dzisiaj najjaśniej świeci obecny prokurator generalny i minister sprawiedliwości, zwany przez niektórych od tamtego czasu „Szeryfem” – Zbigniew Ziobro.

 

2 maja roku 2004, dzień po wejściu Polski do Unii Europejskiej, towarzysz Leszek Miller przestał być prezesem Rady Ministrów. Wybory z roku 2005 przyniosły Sojuszowi Lewicy Demokratycznej spadek poparcia aż o 30 proc.! Postkomunistyczne imperium, dotąd potężne i umocnione przetrwaniem ustrojowej transformacji, legło w gruzach. Rzesze towarzyszy straciły nie tylko poselskie diety, ale także immunitety, co niejeden odczuł na własnej skórze.

 

Zaś w Polsce uwolnionej od jarzma silnej formacji postkomunistycznej rozpoczęła się nowa era, czas trwającej do dzisiaj wojny PO-PiSu – partii, które wedle zapowiedzi polityków obu formacji miały w roku 2005 wspólnie zbudować antykomunistyczny rząd.

 

 

 

Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie