Polska realizuje swą mocarstwową, czy wręcz imperialną politykę wschodnią. Już wkrótce odzyskamy Lwów, a Kijów będzie stolicą jednego z polskich województw. Ale to dopiero początek….Taką wizję polityki prowadzonej przez Warszawę zaprezentowała rosyjska telewizja.
Polska w rosyjskich mediach, od dłuższego już czasu jawi się jako chcące powrócić do swej dawnej potęgi imperium. Szkolimy Ukraińców z Majdanu, ofensywnie propagujemy Kartę Polaka, mówiąc krótko szykujemy się do Wielkiego Powrotu na Kresy. Bez wątpienia największe zdziwienie tego typu komentarze wzbudzają w polskim MSZ. My coś robimy? Szykujemy ofensywę? – pytają zszokowani urzędnicy resortu.
Wesprzyj nas już teraz!
Panująca w ministerstwie kierowanym przez Radka Sikorskiego filozofia dolce fare niente mocno kontrastuje z informacjami podawanymi przez rosyjskie media. Trudno bowiem w działaniach MSZ dopatrzeć się szczególnej aktywności na rzecz poprawy losu Polaków na Kresach. O dalekosiężnych planach odbudowy dawnej Rzeczypospolitej także ani widu, ani słychu. Pamięć o tragicznych wydarzeniach jakie rozegrały się np. na Wołyniu jest mocno niuansowana. Polskiego Sejmu nie stać było nawet na nazwanie antypolskich rzezi z lat 40. XX wieku ludobójstwem.
Z pewnością pokazywanie Rosjanom Polski jako neoimperialnego mocarza ma swoje znaczenie propagandowe i sprzyja realizacji planów Kremla. Jednak, czy nie warto, słuchając rewelacji serwowanych przez rosyjskie media, zwrócić uwagę na letarg w jakim znajduje się obecnie polska polityka zagraniczna? Poklepywanie po plecach i wspólne biesiadowanie stanowią wyjątkowo słabą jej podstawę. Kierowany przez Sikorskiego MSZ upaja się drobnymi serdecznościami i nic nieznaczącymi gestami. Tak łatwiej i wygodniej, a i z pewnością przyjemniej. Całość przypomina obraz z tonącego Titanica, na którym choć nabierał wody, orkiestra grała do końca.
Łukasz Karpiel