Po co właściwie Polsce są polskie przedsiębiorstwa? Problem ten poruszany bywa publicznie, odpowiedzi natomiast bywają ogólnikowe albo nacechowane ideologicznie. Celem niniejszego artykułu jest próba odpowiedzi na pytanie o to, czy kapitał ma narodowość i jakie są tego konsekwencje.
Wesprzyj nas już teraz!
Dobrym narzędziem do obserwacji i oceny sytuacji polskiej gospodarki jest publikowany przez Narodowy Bank Polski dokument zwany Bilansem Płatniczym. To bardzo wdzięczne narzędzie analityczne, jest bowiem łatwo dostępny (można go znaleźć na stronie internetowej NBP), publikowany przez niezależny od rządu (teoretycznie) organ o dużej wadze gatunkowej (bank centralny z konstytucyjnie zagwarantowaną niezależnością) i sporządzany przez środowisko, które trudno posądzić o dokładanie cegiełek do medialnej budowli zwanej „Polską w ruinie”.
Aby uniknąć analizy całego dokumentu, warto zwrócić uwagę na kilka jego istotnych elementów, które ukazują mechanizm i konsekwencje funkcjonowania zagranicznych firm na terenie Polski. Pierwszą pozycją, na której proponuję się zatrzymać, jest Saldo Dochodów. Uwzględnia ono różnicę pomiędzy dochodami przetransferowanymi z filii polskich przedsiębiorstw działających za granicą (in plus) a dochodami zagranicznych przedsiębiorstw działających w Polsce, transferujących swoje dochody do macierzystych krajów (in minus). Zatem dochody generowane przez KGHM płynące do spółki matki zarejestrowanej w Polsce z jego spółek zagranicznych zapisane zostaną w bilansie dochodów ze znakiem dodatnim. Dochody wysyłane do swojej centrali przez znanego producenta samochodów produkującego/sprzedającego swoje pojazdy w Polsce, zostaną w bilansie zapisane ze znakiem minus.
Głęboko pod kreską
Jak powyższa statystyka przedstawia się w przypadku Polski? Saldo ma charakter ujemny o silnej tendencji spadkowej (do przyrastania in minus). W 2005 r. saldo (ujemne) wynosiło ok. 16,5 mld PLN, w 2014 r. zaś ok. (minus) 51,4 mld PLN (2013 r. – 55,75 mld PLN). Oznacza to, że w roku 2005 o 16,5 mld PLN kwota środków wypływających z Polski przerosła wolumen środków do Polski wpływających. Analogicznie dla roku 2014.
Warto odnotować fakt, że powyższe wyliczenia opierają się jedynie na zyskach wykazywanych w sprawozdaniach finansowych publikowanych przez podmioty gospodarcze. Bywa, że prezentowane tam wyniki są trudne do wytłumaczenia. Dla przykładu, jedna z wiodących zagranicznych sieci handlowych generująca rocznie obrót rzędu 32 mld PLN płaci podatek dochodowy na poziomie ok. 250 mln PLN (mniej niż 1 procent obrotu). Istnieje dobrze udokumentowana praktyka zaniżania rzeczywistych zysków przez spółki w celu obniżenia podstawy opodatkowania.
W przypadku międzynarodowych podmiotów z branży finansowej czy handlowej, pole do manipulowania poziomem zysku jest szczególnie szerokie. Informację o saldzie dochodów w poszczególnych latach należy zatem odczytywać przez pryzmat wykazywanych zysków, które – bywa – z rzeczywistością mają wspólnego mniej niż należałoby oczekiwać.
2004
2005
2006
2007
2008
2009
Saldo dochodów pierwotnych
-29 436
-16 540
-22 156
-35 997
-24 209
-38 603
Przychody
20 748
29 021
36 607
37 793
33 613
33 687
Rozchody
50 184
45 561
58 763
73 790
57 822
72 290
2010
2011
2012
2013
2014
Saldo dochodów pierwotnych
-50 736
-50 914
-50 707
-55 749
-51 400
Przychody
38 319
41 824
48 791
50 121
45 041
Rozchody
89 055
92 738
99 498
105 870
96 441
Polska wysycha…
Drugą statystyką w ramach publikowanego przez NBP bilansu płatniczego, na którą warto zwrócić uwagę, jest tzw. Saldo Błędów i Opuszczeń. Do kategorii tej zalicza się transakcje, które z różnych powodów nie mogły być przyporządkowane do żadnego spośród pozostałych elementów Bilansu Płatniczego lub uzupełniają poprzednie zapisy będące wynikiem błędu. W podręcznikach akademickich poświęconych handlowi międzynarodowemu, albo wprost bilansowi płatniczemu, analiza Salda Błędów i Opuszczeń zajmuje pozycję marginalną – z uwagi na swe minimalne znaczenie dla całości przepływów płatniczych. Tyle teorii. W praktyce w tej statystyce uwzględnia się też działania szarej strefy, cen transferowych stosowanych m.in. przez sieci handlowe i cały szereg podobnych zjawisk, bynajmniej nie wpływających pozytywnie na stan polskiej gospodarki.
Jeśli porównać znaczenie tej pozycji w polskim bilansie płatniczym z np. znaczeniem analogicznej pozycji z bilansem płatniczym – powiedzmy Wielkiej Brytanii, to okaże się, że w Polsce Błędy i Opuszczenia ciążą na bilansie płatniczym znacznie bardziej niż nad Tamizą. W przypadku brytyjskiego bilansu płatniczego Saldo Błędów i Opuszczeń w 2013 r. wynosiło ok. 0,5 proc. PKB (dane ONS – Office for National Statistics – http://www.ons.gov.uk ). W Polsce, w tym samym roku stanowiło ono ok. 3 proc. PKB. To sporo więcej niż w przypadku Wielkiej Brytanii. To także sporo więcej niż w Polsce wydaje się na obronę narodową (obecnie 2 proc. PKB). Co ciekawe, a zwraca na to uwagę m.in. prof. Jerzy Żyżyński, wartość salda Błędów i Opuszczeń zaczęła oscylować wokół tak wysokich (i ujemnych) wartości w okolicy roku 2007, a więc z chwilą wybuchu kryzysu finansowego.
W polskim przypadku tak Saldo Dochodów, jak i Saldo Błędów i Opuszczeń mają wartość negatywną, co oznacza wypływ kapitału z kraju.
Jak wynika z powyższego, obserwując jedynie Saldo Dochodów oraz Saldo Błędów i Opuszczeń zestawiane w ramach Bilansu Płatniczego, zaobserwować można było tylko w 2013 r. upływ z polskiej gospodarki kwoty ponad 100 mld PLN. Czy to dużo? Dla porównania, dziesięcioletni plan modernizacji polskiej armii (największy w historii) zakłada inwestycje na poziomie 140 mld PLN, tj. rocznie średnio 14 mld PLN. Legendarny już kontrakt na dostawę śmigłowców typu Caracal to kontrakt na poziomie 10-15 mld PLN, którego realizacja rozłożona jest na lata. To z grubsza tyle, ile wynosiły w czasach rządów PO wydatki rządowe przeznaczone na nigdy nie dokończone autostrady. Wydatków polskich na edukację, naukę, kulturę, przepłacone stadiony nie dadzą się nawet z tą kwotą porównywać.
Mowa więc o bardzo intensywnym drenażu narodowego bogactwa (sytuacja ta trwa z różnym natężeniem przez cały okres transformacji), które wyjaławia polski rynek pozbawiając go innowacyjności (pieniędzy na badania i rozwój), dynamiki (pieniędzy na marketing), konkurencyjności (środków umożliwiających redukcję kosztów produkcji) i wreszcie tego, co jest istotą i sensem każdego rynku, czyli zasobu ludzkiego (emigracja zarobkowa). Niedoinwestowane są szkoły, uczelnie, teatry i firmy. Polska wysycha, nie tylko w sensie dosłownym, bo nawadnianie jej kapitałem nie leży w interesie firm zagranicznych.
Zestawienie dwóch tendencji zaprezentowanych powyżej pokazuje koszty, z jakimi związany jest model ekonomicznego rozwoju Polski, zaprojektowany u zarania „transformacji ustrojowej”, a pielęgnowany przez kolejne ekipy rządowe wywodzące się z peerelowskich i przypeerelowskich elit. Zastąpienie własnego przemysłu przemysłem zagranicznym miało być gwarancją postępu, wzrostu, rozwoju. Dziś już wiemy, że ta uliczka jest ślepa, co pokazują choćby Bilans Dochodów oraz Saldo Błędów i Opuszczeń (a także, pośrednio, emigracja, stopa bezrobocia, skala zadłużenia kraju i przyrost naturalny). Utrzymanie części przynajmniej przedsiębiorstw w polskich (niekoniecznie państwowych) rękach oznacza pozostawienie w Polsce kapitału tutaj wypracowanego (zysk netto) i przeznaczenie go na cel wybrany wedle uznania jego właścicieli. W przeciwnym razie skazani jesteśmy na dalsze jałowienie Polski, które nie będzie przecież trwać w nieskończoność.
Ksawery Jankowski