19 lipca 2018

Polska-Unia: droga do wyjścia?

Minęło ponad czternaście lat od naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. W polityce to wieczność: ośmiu premierów i czterech prezydentów. Wiele się zmieniło, ale jedna rzecz pozostaje stała i niezmienna: poparcie klasy politycznej dla dalszego członkostwa w Unii. Prezydent nawet proponuje wpisanie członkostwa na stałe do konstytucji. Wśród samych Polaków, Unia cieszy się wyższym poparciem niż jakakolwiek rodzima partia polityczna. W tych warunkach, prognozować o wyjściu Polski z Unii wydaje się być szaleństwem. A jednak…

 

O możliwości wyjścia – ba, nawet wyrzucenia Polski z Unii Europejskiej zaczęto mówić niemalże natychmiast po ostatnich wyborach. Wprawdzie politycy obecnej władzy są absolutnie przekonani o braku alternatyw dla Unii, a także zdeterminowani aby z członkostwa wyciągać wszelkie możliwe korzyści (nie tylko dla Polski), ale ich wybór nie był po myśli ani salonów polityki europejskiej, ani większości mainstreamowych mediów. Skoro więc obywatele nie dorośli do demokracji wybierając PiS, a cenią sobie Unię Europejską, groźba, że przez ich złe wybory, zły PiS wyprowadzi nas z Europy niewątpliwie wyglądała na dobry straszak.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tymczasem, pojawił się konflikt już nie tylko urojony, ale realny, pomiędzy rządem a Unią, gdy ta sprzeciwiła się rządowym reformom ustrojowym. Ten konflikt narasta, potęgowany z jednej strony determinacją Unii, aby blokować PiS, a z drugiej – przez błędy tejże partii. Tu, nawiasem mówiąc, kłania się porażająca wręcz nieudolność zarządu tej partii; jakże bowiem inaczej opisać sytuację, w której po ośmiu latach w opozycji, partia dochodzi do władzy i dopiero wtedy zabiera się za pisanie – chybcikiem, na kolanie, z błędami skwapliwie wykorzystywanymi przez przeciwników – kluczowych ustaw? Bez strategii na wprowadzenie swoich reform i planów neutralizacji sprzeciwu?

 

Za Unią, a nawet przeciw

Pomimo wszystkich swoich błędów, na konflikcie z Unią, PiS bynajmniej nie utracił poparcia, ale wręcz zyskał. Opozycja przegrywa, gdyż nawet przy poparciu dominujących w Polsce prywatnych mediów, brylującym na europejskich salonach politykom trudno było zmyć odium Targowicy – słowa które nadal ma swoją wagę i wymowę. Paradoksalnie, Polacy nadal popierają Unię absolutną większością, ale jednocześnie popierają (choć nie większością) obecny rząd, który jednocześnie walczy z Unią, i – tu również paradoks – i chwali korzyści z europejskiej integracji.

 

Wytłumaczeniem paradoksu może być to, iż poparcie do Unii w gruncie rzeczy sprowadza się do korzyści gospodarczych. Wśród Polaków nie ma wielu zwolenników głębokiej integracji Europy w niemiecką federację. Poparcie dla Unii sprowadza się do poparcia dla funduszy europejskich – propaganda państwowa i unijna świetnie ukrywa cenę jaką przychodzi nam płacić za dotacje – oraz dla możliwości pracy za granicą, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Oczywiście mamy jakiś procent dumnych Europejczyków, ale to przywiązanie do Europy jest przywiązaniem do Europy właśnie, nie zaś do Unii. Zwłaszcza w średnim i starszym pokoleniu żywa jest pamięć o izolacji czasów komunizmu, oraz wynikające zeń poczucie, iż Polska powinna być w sercu spraw europejskich, nie zaś na peryferiach. Jeśli chodzi jednak o sam konflikt z Unią, po doświadczeniach uprzedniego stulecia Polacy jako ogół są zbyt uczuleni na punkcie suwerenności, aby cieszyć się z jakiejkolwiek ingerencji Unii w polską politykę.

 

Tymczasem, Unia chce pokazać Polsce miejsce w szeregu. Pośród niekończących się przesłuchań i gróźb Komisji Europejskiej, coraz częściej słychać o nowych rozwiązaniach traktatowych które umożliwiłyby Unii obcięcie finansów dla krnąbrnych członków jak Polska i Węgry. Takie działanie wydaje się nieuniknione: skoro zasada jednomyślności nie pozwala na bezpośrednie ukaranie popieranej przez Węgry Polski, Unia musi znaleźć inny sposób, aby uniknąć kompromitacji. Ale cięcia budżetowe, jakkolwiek by nie były bolesne – a będą – mogą nie przełożyć się na utratę poparcia dla polskiego rządu. Raczej można sądzić, iż rząd zdoła przekierować złość obywateli na struktury europejskie. W ten sposób rząd przyczynia się do spadku poparcia dla Unii.

 

Brytyjski przykład

Tak rozwijająca się sytuacja zaczyna, z pewnymi różnicami, przypominać przypadek Wielkiej Brytanii. Choć członkostwo w Unii nigdy nie było aż tak cenione przez Brytyjczyków, jeszcze w latach 90-tych uprzedniego stulecia nie widać było szans na przekonanie większości do wyjścia. Brytyjskie klasy polityczne również stanowiły monolit przekonany o konieczności trwania w Unii. Z czasem jednak, na skutek ciągłych tarć pomiędzy Unią a rządem, to co zaczęło jako młodzieńczy bunt maleńkiej grupki konserwatystów, przerodziło się w otwartą rebelię zarówno w społeczeństwie jak i w proeuropejskiej Partii Konserwatywnej. Ten bunt, po swoistym dziesięcioletnim długiego marszu przez instytucje zmusił rządzących konserwatystów do podjęcia referendum – nie po to aby wyjść z Unii, ale dlatego iż buntowników można było pokonać już tylko w walnej bitwie. Co było dalej, wszyscy pamiętamy – Unia nie zaoferowała Brytyjczykom żadnych z ustępstw które były warunkiem sine qua non na zwycięstwo strony prounijnej w referendum, a tzw. Brexit staje się rzeczywistością.

 

Czy w Polsce mogłoby mieć miejsce coś podobnego? Na krótką metę oczywiście nie, ale jeśli spojrzymy dekadę lub dwie w przyszłość, gdy dzisiejsi politycy jak Kaczyński odejdą na emeryturę bądź na cmentarz, sytuacja wygląda inaczej. Wśród młodszych polityków z pewnością istnieją zarzewia buntu. Jeśli konflikt z Unią będzie narastał, a korzyści z dotacji maleć, niewątpliwie zwłaszcza w PiS mogą wybuchnąć spory o członkostwo. Niewykluczone, iż dlatego właśnie pojawiła się osobliwa propozycja zapisania w polskiej konstytucji członkostwa w Unii.

 

Dodatkowym skutkiem Brexitu jest to że znaczna ilość polskich obywateli już teraz idzie w ślady Brytyjczyków, wychodząc z Unii: po prostu wybierają życie w Wielkiej Brytanii. Ponieważ wątpliwe jest aby Brytyjczycy chcieli znacząco ograniczyć polską imigrację, w przyszłości Polacy nadal będą chętnie jeździć do Wielkiej Brytanii. Na dłuższą metę więc Brexit przyczyni się do spadku poparcia dla Unii w Polsce również dlatego iż nasza emigracja zarobkowa nie będzie skazana na Unię. Jeśli zaś dodatkowo Brexit przyniesie Brytyjczykom gospodarczy sukces – co, pomimo rozmaitych gróźb ze strony polityków, wydaje się być prawdopodobne – przykład Brexitu może też przełamać w Polsce schemat według którego Polska poza Unią musi upaść gospodarczo.

 

Do wyjścia bardzo daleko

Dla świadomego katolika, który już teraz liczy straty, duchowe, kulturalne, i gospodarcze, jakie przynosi Polsce członkostwo w Unii, takie prognozy brzmią z pewnością ciekawie. Trzeba jednak zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze, wydaje się pewne, iż zanim Unia utraci w Polsce większościowe poparcie, minie jeszcze wiele lat, o ile kolejne kryzysy europejskie tego nie przyspieszą. Po drugie, opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię, niezależnie od strat, z punktu widzenia eurokratów przynosi jednak istotny zysk: rządzące Unią Niemcy tracą istotnego rywala który bezustannie blokował dalszą integrację Europy wokół Niemiec. Tymczasem, Polska nie stanowi siły politycznej zdolnej przeciwstawiać się Niemcom na forum unijnym – doświadczamy tego regularnie – natomiast stanowi istotną przestrzeń dla niemieckiej gospodarki. Gdyby więc w przyszłości zaczęła się rysować w Polsce jakikolwiek realny sprzeciw wobec Unii, działania jakie Unia podejmie wobec nas dalece przekroczą wszystko co możemy obecnie sobie wyobrazić…

 

Jakub Majewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie