21 lutego 2020

Polska przed wyborami. Czy Abby Johnson zmieni nasz kraj?

(Abby Johnson (PCh24TV Polonia Christiana/YouTube))

Czy przyjazd do Polski nawróconej aborcjonistki Abby Johnson zmieni sposób spojrzenia wielu Polaków na aborcję? Czy tzw. kompromis w tej sprawie przestanie być wreszcie synonimem spokoju społecznego, a stanie się powodem do wstydu? I czy zmiana ta dokonać się może już w maju, przy wyborczych urnach?

 

O wynikach wyborów decydują nastroje społeczne, które albo są efektem głębszych procesów, nieodnotowywanych w doraźnych sondażach, albo powoli nabrzmiewają, tętnią, by wreszcie niespodziewanie eksplodować. Te drugie mają to do siebie, że często są lekceważone. Tak było chociażby w 2007 roku, gdy PiS szermując antykorupcyjną retoryką zapomniał na moment, że pozbawił Polaków bezpieczeństwa tolerancji dla podobnych występków, które dotąd uchodziły im płazem (jak chociażby słynna już „koperta” dla lekarza). W 2015 roku o wynikach wyborów przesądziła nie tylko niechęć do rządów Platformy Obywatelskiej, chełpiącej się pasmem rzekomych sukcesów, gdy Polacy nadal nie dostrzegali poprawy warunków życia, ale także kwestia obawy związanej ze zderzeniem kulturowym z falą imigrantów. Z kolei w eurowyborach 2019 PiS odniósł zaskakujący sukces głównie dlatego, że wielu z nas z obrzydzeniem spoglądało na „nowoczesne” elity, zachwycone Europą, wychwalające „tęczową” ideologię i epatującą bluźnierstwami pod adresem Matki Bożej Częstochowskiej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

O rezultacie kampanii prezydenckiej 2020 może zdecydować z kolei – o dziwo – kwestia aborcji. O dziwo dlatego, że Polacy od lat zdają się nie przejmować zbytnio tym tematem. To znaczy owszem, aborcja w oczach większości jest złem, ale wypracowany kompromis zapewnia nam wieczny spokój: ciche ulice, nieco mniej zadęcia w telewizyjnych programach i zdecydowanie mniej niepokojących tytułów w internecie. Tymczasem wiele może zmienić w tej kwestii jedno wydarzenie: niedawny tour po Polsce amerykańskiej prolajferki Abby Johnson. Dlaczego?

 

Mówi, jak jest

Ta wyrazista Teksanka nie tylko bowiem przyjechała do Polski po to, by podzielić się swoim świadectwem – kto jeszcze nie wie: warto, by nadrobił zaległości, że Johnson była niegdyś szefową placówki aborcyjnej, w której wydała ponad 20 tys. zgód na aborcję i sama zabiła w ten sposób dwoje własnych dzieci – ale także po to, by powiedzieć, jak to jest naprawdę z aborcją w Stanach Zjednoczonych. Przypominała, że nie jest to „zwykły zabieg”, lecz brutalna zbrodnia dokonywana na odurzonych dragami kobietach, w dodatku często w niesterylnych warunkach, urągających jakimkolwiek zasadom higieny i bezpieczeństwa. – Bezpieczna aborcja? Jak można w ogóle mówić o bezpieczeństwie, gdy zabijane jest dziecko? – grzmiała Johnson.

 

Amerykanka wie, co mówi, ponieważ na własne oczy widziała śmierć dziecka, wessanego przez narzędzie zbrodni – rurkę kierowaną dłońmi abortera. Wie, co mówi, ponieważ sama doświadczyła tego na własnym ciele, decydując się przed laty na dokonanie aborcji. Jej świadectwo jest zatem porażające. Mówiła do nas przecież kobieta, która stanowiła trybik w największej machinie zbrodni, jaką stworzył współczesny człowiek.

 

Ale wstrząs, jakiego mogli doświadczyć ci, którzy słuchali Abby, był o tyle silniejszy, że Johnson nie bawiła się w żadne konwenanse ani dyplomatyczne wybiegi. Nic dziwnego, pochodzi przecież ze stanu, w którym właściciele domów witają intruza lufą karabinu, a po opędzlowaniu na obiad krwistego steku dłubią sobie w zębach kolbą pistoletu. Abby zadbała, by jej głos został usłyszany. W Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach twardo wezwała Kościół w Polsce, by zdecydowanie opowiedział się przeciwko aborcji. Co więcej: pod adresem hierarchów padły z jej ust gorzkie słowa. Oskarżyła ich o przyzwalanie na ten proceder. W jej opinii Kościół w naszym kraju daje przyzwolenie na aborcję nie tylko wymownym milczeniem w sprawie projektów antyaborcyjnych, które od lat gniją w sejmowych korytarzach, rzucone w kąt przez obłudnych polityków, ale też udzielaniem Komunii świętej zwolennikom tzw. kompromisu aborcyjnego.

 

„Kompromis to zapraszanie zła do dialogu” – to bodaj główne przesłanie Abby Johnson podczas jej obecności w Polsce. Słowa Amerykanki cofnęły nas kilkadziesiąt lat wstecz. Prostota z jaką opowiadała o sprawach, które przez lata tak bardzo sobie pokomplikowaliśmy, wręcz ujmowała. Abby zachowywała się tak, jak gdyby przyjechała z zupełnie innego świata, jak gdyby wcale nie mieszkała na co dzień w kraju, w którym morduje się w świetle prawa także kilkumiesięczne, zdolne do życia poza organizmem matki, dzieci. – To wy mówicie, że wokół aborcji potrzebny jest kompromis? Przecież to niepoważne! – zdawała się podkreślać na każdym kroku. Wylała kubeł zimnej wody na głowę katolickiemu ludowi w Polsce, który pozwolił sobie wmówić – niestety nierzadko przy milczącej aprobacie Kościoła – że istnieje coś takiego jak „kompromis aborcyjny”, a zmiana obecnej ustawy to prawackie szaleństwo, ciemnogród albo co najmniej szkodliwe zburzenie społecznego status quo.

 

Kto za aborcją, a kto przeciw?

Ależ to, co mówiła Abby Johnson, od lat powtarzają w Polsce środowiska pro-life – powie ktoś w zasadzie całkiem słusznie oburzony tym, że dopiero osoba z dalekiej Ameryki zdołała zamieszać w polskim kociołku, w którym – zdawało się – wszystko, jeśli idzie o kwestię przepisów aborcyjnych, zostało dawno poukładane. Tyle, że Abby niesie ze sobą mocne świadectwo osobistego uwikłania w grzech aborcji. Jest świadkiem, a przecież przychodzi nam żyć w czasach, w których właśnie świadkowie są najbardziej potrzebni.

 

Przypuszczam, że Abby zmusiła wielu wierzących do głębokiej refleksji przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Nie pozostawiła bowiem wątpliwości: katolik nie może głosować na polityków opowiadających się za kompromisem aborcyjnym. Każdy wierzący w Chrystusa powinien zagłosować na tego kandydata, który zdecydowanie opowiada się przeciwko aborcji i jest gotowy podjąć konkretne kroki prawne, by tego okrutnego procederu zakazać.

 

Wszyscy, którzy w ostatnich dniach wsłuchiwali się w głos dzielnej Amerykanki zapewne rozmawiali o tym z bliskimi, stawiając im podobny dylemat. Kontrrewolucja w Polsce nie udaje się między innymi dlatego, że konserwatywnie zorientowana część społeczeństwa od pięciu lat pozostaje uśpiona rządami „prawicowej partii”. Może najwyższy czas powiedzieć wreszcie „sprawdzam”, uderzyć pięścią w stół i zmusić budyniowatych kandydatów na prezydenta, by jasno powiedzieli, czy są gotowi po wyborach zakazać aborcji. Bez wyjątków. Swego czasu skuteczna presja środowisk pro-life złamała nawet kilku posłów lewicującej Platformy Obywatelskiej, którzy wyłamali się z dyscypliny partyjnej i zagłosowali za procedowaniem ustawy o zakazie aborcji eugenicznej. Dlaczego zatem nie przycisnąć do ściany wszystkich kandydatów na prezydenta, którzy samych siebie nazywają katolikami? Niech powiedzą nam, czy są za aborcją, czy przeciw.

 

W jednym z najbardziej poruszających przemówień w Polsce Abby Johnson niemal wykrzyczała, że każdego dnia mordowane są w Polsce niewinne dzieci. – To dzieje się teraz i tutaj! – zawołała. Co robimy, by położyć temu kres? Najwyższy czas przełamać europejską praktykę postępowców, którzy metodą salami, plasterek po plasterku, dokonują rewolucji w poszczególnych krajach Europy, zmieniając kolejne przepisy prawne na coraz bardziej radykalne. Pora pokazać światu, że Polska potrafi pójść pod prąd i zakazać okrutnego procederu aborcji. No cóż, dzisiejszy świat naprawdę potrzebuje świadków. Dlaczego Polska nie może być jednym z nich?

 

 

Tomasz Figura

 

 

Zobacz także: 

Wycofajcie się z kompromisów aborcyjnych. To droga w przepaść! Abby Johnson dla PCh24TV

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie