8 listopada 2019

Polska na podium wzrostu fiskalizmu. A co z zasadą pomocniczości?

(fot. pixabay)

Wzrost ucisku podatkowego w wielu krajach Unii Europejskiej nie oszczędził także Polski.  Między 2017 a 2018 roku nasz kraj uplasował się na 3 miejscu w UE pod względem wzrostu wysokości danin publicznych w stosunku do PKB. Niestety nie tylko zniechęca to przedsiębiorców, lecz również wiąże się z ograniczeniem podmiotowości Polaków.

 

Jak zauważa Krzysztof Kolany na łamach bankier.pl, od 2016 do 2018 roku wrosło średnie opodatkowanie w Unii Europejskiej. Zgodnie z danymi Eurostatu w 2018 roku podatki oraz składki na ubezpieczenia społeczne zwiększyły się do 40,3% PKB. Tymczasem w 2017 roku wskaźnik ten wyniósł jedynie 40,2%, a w 2016 roku 39,9%. Ciężar podatkowy rozkłada się jednak nierównomiernie. Największe podatki (wynoszące 48,4) płaci się nad Sekwaną. Na drugim miejscu znajdują się Belgowie (45,9%), Duńczycy (45,9%) i Szwedzi (44,4%). Niewiele lepiej jest w Austrii, Finlandii, Włoszech, Niemczech oraz Grecji. Wśród krajów unijnych najniższe podatki znajdują się w Rumunii, Bułgarii oraz na Litwie i Łotwie. Mieszkańcy tych krajów oddają państwu od 27,1% PKB do 31,4 % PKB.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wśród krajów, gdzie relacja podatków do PKB wzrosła między 2017 a 2018 rokiem najwięcej znajdują się Luksemburg, Rumunia, a na trzecim miejscu Polska. W naszym kraju podatki w tym okresie zwiększyły się o 1,1 punkt procentowy. To skutek wprowadzenia opłat: recyclingowej, wodnej, daniny solidarnościowej, podatku od centrów handlowych oraz biurowców, a także podatku od wynajmu mieszkania. Nie bez znaczenia było także uszczelnianie systemu podatkowego – chodzi głównie o VAT.

 

Oto skutek zwiększenia świadczeń z publicznej kiesy. Aby wydawać, państwo musi skądś pobrać dochód. Istnieją różne tego sposoby, a podatki to tylko jeden z nich. W dodatku bynajmniej nie najbardziej szkodliwy. Jego zaletą jest bowiem względna jawność. Niemniej jednak rosnący ucisk podatkowy niepokoi. Wysokość podatków to bowiem jedno z kryteriów, które biorą pod uwagę międzynarodowi inwestorzy, zastanawiający się nad wyborem kraju.  Ucisk fiskalny nie sprzyja także rodzimym przedsiębiorcom, choć największe kłody kładzie pod nogi tych małych. Duże korporacje jakoś sobie poradzą, a dla małych nawet obowiązkowe składki ZUS w obecnej wysokości jawią się jako trudne do zniesienia.

 

Oczywiście, pozyskiwane przez rząd fundusze nie idą w całości na stracenie. Sztandarowym przykładem jest program 500+. Jego poszerzenie tak, aby obejmował wszystkie dzieci, pozwala ograniczyć biurokrację związaną z badaniem wysokości dochodów. Ogranicza także kombinatorstwo i efekt zniechęcenia do pracy (gdy dodatkowy dochód powoduje utratę świadczenia). Zmniejszenie ubóstwa u dzieci, ale również uzależnienia rodzin od niemal lichwiarskich firm pożyczkowych czy oferujących groszowe stawki pracodawców to korzyści, których trudno przecenić. Jednak każdy kij ma dwa końce. Wydaje się, że niebezpiecznie zbliżamy się do granicy, gdy uszczelnianie systemu podatkowego nic już nie pomoże. Trudno też zaprzeczyć, że państwo PiS opiera się na redystrybucji, a w tej oprócz wygranych pojawiają się przegrani.

 

Ponadto głębszym powodem fiskalizmu jest zapomnienie o zasadzie pomocniczości, mimo jej wpisania w polską Konstytucję. Tymczasem zasadniczo centralizacja funduszy w rękach państwa wiąże się z ograniczeniem sprawstwa obywateli. Do tego więc prowadzą niestety dążenia polskich władz.

 

Kolejny problem stanowi zapomnienie o roli prawa do własności prywatnej. To problem nawet w większym stopniu etyczny niż czysto gospodarczy. Niektórzy twierdzą bowiem, że zwiększone podatki sprawiają, że niezbędna staje się dłuższa praca, a ta niweluje spadek PKB. Jednak własność prywatna oznacza nie tylko lepszą troskę właściciela o nią i uproszczenie organizacji społeczeństwa.

 

Daje ona również godziwą radość, poczucie niezależności i przyjemności – co wiedział już Arystoteles. Co więcej, ograniczanie prawa własności oznacza naruszanie przykazania „Nie Kradnij”; utrudnia też praktykowanie uczynków miłosiernych względem ciała – jak zauważył święty Tomasz.

W tym kontekście warto przywołać słowa Jana Pawła II z zapomnianej jakby encykliki „Centesimus annus” [w2.vatican.va]. Jak pisał papież-Polak „Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, Państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których — przy ogromnych kosztach — raczej dominuje logika biurokratyczna, aniżeli troska o to, by służyć korzystającym z nich ludziom. Istotnie, wydaje się, że lepiej zna i może zaspokoić potrzeby ten, kto styka się z nimi z bliska i kto czuje się bliźnim człowieka potrzebującego. Przy tym często pewnego rodzaju potrzeby wymagają odpowiedzi wykraczającej poza porządek tylko materialny, takiej mianowicie, która potrafi wyjść naprzeciw głębszym potrzebom ludzkim”.

 

Pomoc publiczna bywa korzystna. Daleko jej jednak do chrześcijańskiego miłosierdzia.

 

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie