Jak podaje „Rzeczpospolita”, moda na niejedzenie mięsa powoduje, że nawet tacy producenci wędlin jak Łowicz czy Sokołów powoli wprowadzają na rynek jego wegańskie zamienniki. „To dopiero początek tego trendu” – przekonują. Pozostaje pytanie, czy produkty mięsopodobne są zdrowsze od tych zawierających produkty zwierzęce.
Według różnych szacunków, kilka procent Polaków nie jada już mięsa, ale 43 proc., nie rezygnując z niego całkowicie, mocno ogranicza spożycie. Tym samym rynek wymienników roślinnych dla mięsa czy nabiału ma w Polsce ogromne perspektywy. W zeszłym roku rynek mleka roślinnego przekroczył 120 milionów złotych, a producenci dań mięsnych coraz częściej decydują się na wprowadzenie produktów będących jego zamiennikami.
Wesprzyj nas już teraz!
Wegańskie hot-dogi można znaleźć już na stacjach marki Orlen (wkrótce ma do nich dołączyć Lotos) oraz w Ikei. Zamienniki mięsa wprowadzają także producenci wędlin. Sokołów wprowadził serię Z Gruntu Dobre – to bezmięsne pasty, pasztety, humusy oraz dania gotowe. – Są produktami z tzw. czystą etykietą i zawierają wyłącznie naturalne dodatki – przekonuje Marcin Bałanda, rzecznik grupy Sokołów.
Coraz popularniejsze stają się roślinne zamienniki nabiału. Pierwszą dużą marką, która wprowadziła takie produkty był OSM Łowicz, który wprowadził wegańskie plastry i smarowidła pod nazwą Bez Deka Mleka. Jak zaznaczają, rynek wegański to jeszcze nisza w porównaniu z rynkiem mięsnym, ale nisza rozwijająca się bardzo dynamicznie.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych i krajach Europy Zachodniej. Globalny rynek produktów dla wegan ma być już wart ponad 25 mld dolarów. Bezmięsne produkty przypominające jego pierwowzory zawierające mięso pojawiają się w sieciach najpopularniejszych fast foodów. Dzięki kooperacji firmy Beyond Meat i KFC, w Stanach Zjednoczonych ruszyły nieśmiałe próby wprowadzenia dań opartych na roślinach. W ofercie KFC można znaleźć już bezmięsne nuggetsy.
Powstaje pytanie, czy wegańskie zamienniki mięsa są zdrowsze od swoich pierwowzorów? Tutaj zdania są podzielone.
– Nie można wprowadzać na rynek produktów, które zaszkodzą konsumentowi. Jednak kwestia chemii w żywności to już zupełnie inny temat. Mamy 800 zarejestrowanych dodatków do żywności, których producenci mogą używać w odpowiednich dawkach. Ale przypuśćmy, że zjemy chleb z trzema przeciwutleniaczami, z wędliną z azotanami czy innymi wzmacniaczami smaku i aromatu, a potem popijemy to napojem z benzoesanem sodu – wtedy ilość dodatków chemicznych w danym dniu może przekroczyć wartości dopuszczalne. To ryzyko dotyczy każdego rodzaju jedzenia – żywności konwencjonalnej, wegańskiej, wegetariańskiej, bezglutenowej, niskokalorycznej. Pozostaje nam zatem zdrowy rozsądek i czytanie etykiet – przekonuje w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” dr hab. Ewelina Hallmann, technolog żywności i żywienia z SGGW.
W większości przypadków, to jednak nie zdrowie jest faktorem, dla którego coraz więcej osób decyduje się przejść na dietę bezmięsną. Wpływ na to mają przekonania natury światopoglądowej; chęć wspierania ochrony zwierząt czy przeciwdziałanie zmianom klimatycznym.
Źródło: rzeczpospolita.pl / tvp.info
PR