Brytyjski socjalistyczny dziennik „The Morning Star” w artykule opublikowanym na swoim portalu napisał o Polakach, uczestniczących w sobotnim Marszu Stop 447 – czyli przeciw ustawie amerykańskiej, pozwalającej na wywieranie presji na polskie władze, by zapłaciły organizacjom żydowskim 300 mld dol. za tak zwane mienie bezspadkowe – że są „faszystami”.
W tytule do artykułu dot. sobotniego marszu napisano: „Polscy faszyści twierdzą, że kraj nie powinien płacić rekompensat ofiarom Holokaustu”. Dalej wyjaśniono, że „tysiące polskich nacjonalistów maszerowało wczoraj pod ambasadę USA w Warszawie”.
Wesprzyj nas już teraz!
Wskazano, że „marsz skrajnej prawicy przeciwko restytucji mienia żydowskiego skonfiskowanego w czasie II wojny światowej przyciągnął w weekend tysiące ludzi na ulice Warszawy, stolicy Polski”.
Przywołano „pogląd” premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że Polska jako ofiara niemieckiej inwazji, nie powinna być zmuszona do oferowania odszkodowań ofiarom inwazji i nasz kraj nigdy nie otrzymał reparacji.
„W rzeczywistości Polska otrzymała reparacje od Niemiec Wschodnich dopóki się nie zrzekła ich w 1954 r. Ofiary nazistowskich obozów pracy niewolniczej otrzymywały dalsze płatności od zjednoczonych Niemiec i Austrii w latach dziewięćdziesiątych. Obywatele polscy na wielu obszarach uczestniczyli w masowych mordach na Żydach, które nastąpiły po inwazji niemieckiej” – czytamy na portalu dziennika.
Przywołano slogany uczestników marszu jak np.: „Polska nie ma zobowiązań” i „Hieny Holokaustu” oraz skandowane hasła np.: „To jest Polska, a nie Polin”. Podkreślono, że wśród tłumu widoczne były osoby w koszulkach z napisem: „Śmierć wrogom ojczyzny” i „Nie przepraszam za Jedwabne”.
Wyjaśniając, czym było Jedwabne napisano: „pogrom, który miał miejsce 10 lipca 1941 r., w którym co najmniej 340 Żydów zostało zamordowanych przez Polaków w obecności niemieckiej policji, 300 przez zamknięcie w stodole i spalenie żywcem”.
Dodano że niektórzy maszerujący „nieśli amerykańskie flagi Konfederacji, w ukłonie w stronę białego ruchu supremacji za Atlantykiem”.
W końcu przytoczono wypowiedź Rafała Pankowskiego ze Stowarzyszenia „Nigdy Więcej”, który powiedział, że marsz był „prawdopodobnie największą jawnie antyżydowską demonstracją uliczną w Europie w ostatnich latach”.
Sprawa protestu około 20 tys. Polaków z różnych środowisk, którzy w minioną sobotę przemaszerowali spod siedziby premiera pod ambasadę USA, aby wyrazić sprzeciw wobec amerykańskiej ustawy Just Act (S447) – podobne mniejsze manifestacje odbywały się w USA – wzbudza wielkie kontrowersje. Marsz tak dużych rozmiarów został przemilczany w polskich mediach głównego nurtu, a jego uczestników i wszystkich tych, którzy informują o potencjalnych negatywnych skutkach, i w ogóle prowadzonych rozmowach między przedstawicielami polskiego rządu a amerykańskimi oraz izraelskimi władzami za „zamkniętymi drzwiami” dot. bezpodstawnych roszczeń – oskarża się o sprzyjanie rosyjskiej retoryce i Kremlowi.
Jeszcze w niedzielę izraelski dziennik „Haaretz” informował, że do naszego kraju przyjeżdża delegacja izraelska, by rozmawiać o roszczeniach. Spotkanie w ostatniej chwili odwołało MSZ. Dodajmy, że wg izraelskich mediów było ono dużo wcześniej zaplanowane. Gazeta pisała, że rząd w Warszawie „zaprzecza, a izraelska delegacja twierdziła, że jedzie w celu omówienia kwestii restytucji mienia z ery Holokaustu”.
Izraelscy oficjale mówili o „odzyskaniu skradzionej żydowskiej własności”.
„Delegacja izraelskich urzędników uda się w poniedziałek do Polski, aby omówić zwrot mienia żydowskiego skradzionego polskim Żydom podczas Holokaustu – jedna z najbardziej kontrowersyjnych i delikatnych kwestii w stosunkach między oboma krajami” – czytamy.
„Haaretz” podał, że jak się dowiedział ze źródeł rządowych, miały być omawiane sprawy restytucji mienia żydowskiego, szacowanego na setki miliardów dolarów.
Na czele izraelskiej delegacji miał stać: dyrektor generalny Ministerstwa Równości Społecznej Avi Cohen. Dan Haezrachi, szef jednostki ds. zwrotu mienia w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
„Ministerstwo ds. Równości Społecznej oświadczyło w oficjalnej notce, że izraelska delegacja odbędzie spotkania ze starszymi polskimi urzędnikami rządowymi w sprawie zwrotu skradzionej własności żydowskiej, co ministerstwo uważa za „ważne i bezprecedensowe osiągnięcie polityczne” – podawał jeszcze w niedzielę izraelski dziennik.
Spotkanie – wg informacji ministerstwa izraelskiego – stanowiło część kompleksowego planu promowania ustawodawstwa, mającego na celu zwrot mienia żydowskiego w innych krajach, przy czym jednym z nich jest Rumunia.
„Ani polityczne, ani antysemickie elementy nie powstrzymają nas przed wypełnieniem tego ważnego moralnego obowiązku”, podkreśliła minister ds. równości społecznej Gila Gamliel w oświadczeniu, w którym dodała, że czas nagli i „trzeba działać energicznie, za nim będzie za późno”, zwłaszcza w obliczu „antysemickich protestów”.
Lily Haber, przewodnicząca Forum Polskich Imigrantów, twierdzi, że „ze względu na wygodę” Polacy przedstawiają kwestię zwrotu mienia żydowskiego i wypłaty odszkodowań jako problem niemiecki, „podczas gdy w rzeczywistości chodzi o polską nacjonalizację własności w czasach komunizmu”.
„Nawet po wyzwoleniu z ciężaru reżimu komunistycznego gminy i skarb państwa nadal nacjonalizowały mienie w całej Polsce”, dodaje.
„Faktem jest, że w wielu krajach, w których panował reżim komunistyczny, poczyniono przygotowania do zwrotu lub rekompensaty za mienie żydowskie i tylko Polacy unikają rozwiązania tego problemu, mając nadzieję, że w następnym pokoleniu problem będzie prostszy” – napisał socjalistyczny „Haaretz”.
Dziennik przypomina, że „Polska podpisała Deklarację Terezińską w 2009 r. w sprawie zwrotu majątku zajętego podczas lub po II wojnie światowej, która zawiera również postanowienia dotyczące dawnego majątku będącego własnością Żydów, bez spadkobierców.
W poniedziałkowych wydaniach izraelskich mediów można przeczytać, że polskie władze odwołały wcześniej „zaplanowaną” wizytę delegacji izraelskiej, która zamierzała przedyskutować zwrot majątku rodzinom Żydów zamordowanych w czasie Holokaustu.
Strona polska uzasadniała swoją decyzję zmianą – w ostatniej chwili – składu delegacji izraelskiej, co sugerowało, że rozmowy skupią się przede wszystkim na kwestiach związanych z restytucją mienia.
Biuro szefowej izraelskiego ministerstwa ds. równości Gamlieli podało, że „formacja delegacji i praca, która miała być podjęta, była wynikiem czterech lat wysiłków ministerstwa, którym kierowała” – czytamy na stronie „Jerusalem Post”.
Jej biuro podało, że delegacja, która miała przyjechać do Polski, była częścią planu działania, obejmującego wysiłki na rzecz odzyskania własności żydowskiej z pięciu różnych krajów i został sformułowany we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Światową Organizacją Restytucji Mienia Żydowskiego.
Źródło: morningstaronline.co.uk / haartez.com / jpost.com
AS