21 sierpnia 2013

Polowanie na arcybiskupa

(Filip Blazejowski/FORUM )

Psy zostały spuszczone ze smyczy, powzięły już trop. Obława trwa. Cel – arcybiskup Henryk Hoser. Antykościelne media od kilku tygodni zaciekle atakują hierarchę, nieugięcie broniącego najważniejszych przyczółków cywilizacji chrześcijańskiej – rodziny i katolickich zasad bioetyki.


Kiedy w kwietniu  Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Komisji Episkopatu Polski kończył pracę nad dokumentem apelującym o ochronę życia, nic nie wskazywało jeszcze na to, że ateistyczne media podniosą wielkie larum. Wszak w przygotowywanym dokumencie nie mogło znaleźć się nic, co byłoby nowym czy zaskakującym elementem nauczania Kościoła. A jednak liczni dziennikarze i komentatorzy oburzali się na treść przygotowanej pod przewodnictwem abp. Henryka Hosera deklaracji.

Wesprzyj nas już teraz!

Dokument omawiał m.in. istotę zagrożeń dla życia ludzkiego w fazie prenatalnej. Sprzeciwiono się w nim sytuacji, w której dokonuje się „radykalna zmiana postrzegania rodzicielstwa i brakuje wrażliwości na wyjątkowość oraz wartość każdego ludzkiego życia”. Stanowczo opowiedziano się przeciwko in vitro zwracając uwagę, że z procedurą tą wiąże się selektywna aborcja.

Nagonka. Odsłona pierwsza

Podniosła się wrzawa. Od TOK FM przez „Gazetę Wyborczą” po TVN24 i portal NaTemat.pl – liberalni publicyści w każdym z tych mediów, wyraźnie podenerwowani, starali się wyśmiewać stanowisko Kościoła w sprawach zdających się w tamtych dniach najważniejszą kwestią dla liberalnych salonów. To skądinąd ciekawe, że ludzie promujący na co dzień bezdzietność rozumianą jako wolność, potrafią irytować się, gdy ktoś sprzeciwia się produkcji dzieci z probówki.

Media na siłę szukały „specjalistów” mogących dyskutować z założeniami dokumentu przyjętego przez episkopat. Pojawił się jednak problem – na czele kościelnej komisji bioetycznej stanął bowiem lekarz. Abp Hoser jest bowiem medykiem z wykształcenia – zanim został pallotynem, ukończył studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Warszawie, pracował na akademii w Zakładzie Anatomii Prawidłowej na stanowisku asystenta oraz jako lekarz prowadzący oddziału internistycznego. W opozycji do lekarza nie można więc było postawić publicysty czy polityka. W związku z tym w ostrych słowach z nauczaniem arcybiskupa Hosera dyskutowali głównie ludzie … zarabiający na in vitro. Za pośrednictwem lewicowych mediów zarzucano hierarsze kłamstwo, zacofanie i złą wolę.

Dlaczego środowiska liberalne przypuściły mocny atak na ordynariusza warszawsko-praskiego, mimo iż od dawna znały zarówno bioetyczne stanowisko Kościoła jak i poglądy samego abp. Henryka Hosera? Wszak już w 2010 r. duchowny kategorycznie i odważnie zapowiedział, że posłowie, którzy świadomie poprą ustawę dopuszczającą metodę in vitro, mrożenie i selekcję zarodków, „automatycznie będą poza wspólnotą Kościoła”.

Sprzeciw wobec gender

Wydaje się, że hierarcha naraził się salonowi podważeniem innej świeckiej świętości – ideologii gender. Na początku bieżącego roku abp Hoser w bardzo zdecydowanych słowach rozprawił się z nową lewacką ideą. Nazwał genderyzm „herezją groźniejszą niż marksizm”, gdyż nawet on nie wnikał aż tak głęboko w naturę człowieka. Zauważył, że genderyzm uniemożliwia realizację boskiego planu zbawienia człowieka. Ostro skrytykował także jedną z najważniejszych części składowych ideologii gender – feminizm.

Nie mogło to pozostać niezauważone przez lewackie bojówki medialne. Przyjęty scenariusz wydaje się więc prosty – najpierw agresywnie reagować na wszelkie wypowiedzi arcybiskupa, następnie znaleźć na niego haka. Zgodnie z tym scenariuszem histerycznie przyjęto bioetyczny dokument KEP, haków zaczęto szukać później.

Użyć księdza

Od początku tego roku, w kolorowych mediach coraz częściej udzielał się ks. Wojciech Lemański z podwarszawskiej parafii w Jasienicy. Duchowny brylował w mediach „mętnego nurtu”, sprzeciwiając się swojemu zwierzchnikowi – arcybiskupowi Hoserowi właśnie. Ku uciesze dziennikarzy poddawał w wątpliwość kompetencje medyczne przełożonego, sugerował brak roztropności a także podważał zaufanie do hierarchii Kościoła w Polsce. Skandaliczne zachowania księdza nie mogły pozostać bez reakcji przełożonego – Lemański został wysłany na emeryturę. W kilka dni później – zapewne przypadkowo – wspomniany wcześniej „hak” na arcybiskupa został znaleziony. Zapewne również przypadkowo, opublikowany został w piśmie, z którego redakcją Lemański współpracował na wielu płaszczyznach – w „Newsweeku”.

Tygodnik opublikował obszerny materiał – z pewnością wymagający wcześniejszego długotrwałego przygotowania – szkalujący arcybiskupa. Tekst odnosił się do rzekomych związków ks. Henryka Hosera z ludobójstwem w Rwandzie.  Artykuł roi się od kłamstw i manipulacji. Zasugerowano w nim, że Kościół – w tym ks. Hoser – biernie przyglądał się masakrze, jaka dokonywała się w tym afrykańskim kraju. Jest to absurdem – w 1994 roku w Rwandzie życie straciło czterech biskupów, 150 księży i ok. 140 sióstr zakonnych. Nieprawdą jest, że kapłan przyglądał się ludobójstwu – podczas właściwej rzezi nie było go bowiem w Rwandzie. Autorka tekstu w „Newsweeku” pisała też, że abp Hoser był w tym kraju nuncjuszem apostolskim – co również jest nieprawdą, bo dopiero po wojnie domowej został wizytatorem apostolskim na Rwandę, zastępując nieobecnego nuncjusza.

Ludobójca

O tym, że publikacja była elementem brutalnej gry przeciwko arcybiskupowi, świadczyć może wstęp do artykułu: „Z in vitro walczy jak diabeł ze święconą wodą. O ludobójstwie w Rwandzie milczy jak zaklęty, choć mógłby o nim wiele powiedzieć. Arcybiskup Henryk Hoser – twarz i rzecznik Kościoła surowego”. Sprawa miała więc być jasna dla czytelników tygodnika– arcybiskup Hoser nie ma prawa wypowiadać się w kwestiach bioetyki, bo „biernie przyglądał się” ludobójstwu.

Kilka dni po tej publikacji, związany z „Newsweekiem” ks. Lemański oskarżył arcybiskupa o „niestosowne zachowania” wobec niego. Przywołał przy tym nazwisko kard. O’Briana, posądzanego o molestowanie kleryków. Wiadomość natychmiast rozeszła się po portalach internetowych, wpisy komentatorów nie nadają się do zacytowania. Dopiero po kilku godzinach ks. Lemański zaprzeczył, że chodziło o jakikolwiek seksualny podtekst owych „niestosownych zachowań”. Dwa dni później wyjaśnił, iż miał na myśli rzekomo zadane mu przez zwierzchnika pytanie, „czy jest obrzezany”. Kuria natychmiast temu zaprzeczyła, ale awantura w mediach nie ustała – wręcz przeciwnie, można odnieść wrażenie, że zarzut antysemityzmu postawiony ważnej osobistości polskiego Kościoła przez szeregowego kapłana, znanego jako niezwykle gorliwy filosemita, niezwykle ucieszył komentujących wydarzenia w wieczornych programach popularnych telewizji.

Atak za Najświętszą Panienkę

Liberalne media zaatakowały abp. Hosera również przy okazji święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ordynariusz warszawsko-praski podkreślał 15 sierpnia, że zwycięstwo nad bolszewikami było wynikiem potrójnego cudu: jedności narodowej, sztuki militarnej i Bożej Opatrzności. Przypomniał też, że w nocy z 14 na 15 sierpnia miał także miejsce cud objawienia się Najświętszej Maryi Panny nad oddziałami Armii Czerwonej. Słowa te nie pozostały bez echa – Paweł Wroński w „GW” oraz Tomasz Lis w „Newsweeku” wyśmiali arcybiskupa używając niewybrednej stylistyki rodem z peerelowskich pisemek partyjnych. A więc najważniejsze komentarze ważnych dziennikarzy na ważnych stronach ważnych dla lewicy pism zajęła polemika z duchownym mówiącym o Cudzie nad Wisłą! 

Absurdalny atak na hierarchę za mówienie o Matce Bożej (ciekawe, że gdy ksiądz mówi o polityce, lewicowcy każą mu mówić wyłącznie o Panu Jezusie, Maryi i innych świętych) wydaje się więc elementem szerokiego planu polowania na abp. Henryka Hosera. Niestety, należy spodziewać się, że podobna do stada hien medialna sfora będzie teraz czujnie wyczekiwać każdego zdania wypowiedzianego przez tego duchownego, by – dopatrzywszy się jakichś „nieprawomyślnych” treści – zacząć swój koncert oszczerstw, a w najlepszym wypadku szyderstw. A wszystko to jako zemsta za obronę życia i rodziny.

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie