26 lipca 2016

W brytyjskim magazynie „The Catholic Herald” pojawiła się analiza amerykańskiego komentatora spraw kościelnych Matthew Schmitza. Według publicysty przedstawiciele tzw. „Kościoła otwartego”, których nazywa „progresistami”, nigdy jeszcze nie bali się o rozwój swojej wizji Kościoła tak mocno, jak w trakcie… obecnego pontyfikatu. Autor tej tezy zdaje sobie oczywiście sprawę z zawartego w niej ogromnego paradoksu.


Według Schmitza, redaktora portalu firstthings.com, nawet mimo spełniania przez papieża Franciszka wielu postulatów postępowych katolików, są oni dziś zatrwożeni stanem Kościoła i z ogromnym niepokojem patrzą w przyszłość. Wszystko przez katolicką młodzież, która w wielu miejscach świata wydaje się dziś znacznie bardziej konserwatywna, niż pokolenia biskupów i księży którzy ją formowali.

Wesprzyj nas już teraz!

„Liberalni krytycy coraz częściej narzekają na sytuację w Kościele, choć oczywiście zauważają, że papież Franciszek zdobywa poklask świata. Mimo tego coraz liczniej, zarówno w swych organach prasowych jak i na portalach społecznościowych narzekają, że Kościół i tak nie nadąża za wyzwaniami naszych czasów. Uważają, że papież z Argentyny otworzył ścieżki awansu dla wielu osób których progresiści szanują, ale jednocześnie liberałowie nade wszystko ubolewają, że wśród osób które Franciszek uczynił biskupami, czy mianował prominentnymi urzędnikami Stolicy Apostolskiej, są i tacy, którzy mogą wprowadzić Kościół na niebezpieczny – ich zdaniem – kurs” – czytamy w „Catholic Herald”. Publicysta podaje przykłady, cytując magazyn „The Tablet”, który pisał o „przeterminowanym programie reform”, amerykańskiego korespondenta z Watykanu Roberta Mickensa, według którego „te umysły Kościoła które nastawione są na reformy bardzo obawiają się o ich realizację”, oraz byłego włoskiego księdza Vito Mancuso (protegowanego kardynała Martiniego), który w niedawnym wywiadzie dla „La Repubblica” zauważa, że „niepokojąco wielu młodych księży pragnie czegoś, co nazywają powrotem do tradycji”.

Mancuso odgrywa we włoskich mediach liberalnych podobną rolę jaką w polskich gazetach pełni duet byłych kapłanów – Tadeusz Bartoś i Stanisław Obirek – atakuje więc wszystko co dobre i prawdziwe w Kościele, i promuje wszystko co postępowe. Uważa, że jeśli Franciszek „nie przeprowadzi oczekiwanych reform szybko i zdecydowanie”, ryzykuje, że stanie się niczym więcej niż „spadającą gwiazdą”. Po zakończeniu jego pontyfikatu bowiem kardynałowie mogą wybrać kogoś o zupełnie innych walorach – jak zauważa Schmitz, „progresiści najbardziej boją się pontyfikatu kogoś takiego jak kardynał Sarah, a więc człowieka, który nie wydaje się zbytnio zainteresowany pochlebstwami mędrców zachodniego świata. On pojawia się w ich snach jako Pius XIII”.

Publicysta „Catholic Herald” przypomina, że Franciszek, jeszcze jako Jorge Bergoglio, miał już w swej biografii epizod, w którym wymieniany był jako nadzieja progresistów – miał zaprowadzić nowe porządki w argentyńskiej prowincji jezuitów. To się jednak nie udało i przełożeni wysłali go do Niemiec, na jego miejsce instalując innego kapłana.  Schmitz pisze, że i wówczas Bergoglio cieszył się sporą popularnością, ale instytucji którą zarządzał nie zdołał zmienić. Publicysta twierdzi, że tezę, iż to samo może wydarzyć się i teraz, gdy Jorge Bergoglio jest papieżem, potwierdza felietonista „New York Timesa” Peter Steinfels, według którego postawienie przez progresistów na swoisty bezkrytyczny liberalny ultramontanizm przyniósł im ogromne rozczarowanie. Według niego bowiem „przyszłość wiary nie opiera się na jednostce papieża, ale na tym jak zarządzać wspólnotami lokalnymi będą poszczególni biskupi”. Schmitz cytuje też Matthew Boudway’a, redaktora liberalnego amerykańskiego pisma „Commonweal”, również ubolewającego, że papież nie wprowadził takich zmian, na jakie czekał cały Kościół otwarty.

Jednak to oczywiście nie papież Franciszek jest głównym problemem kościelnych modernistów. Najważniejszym ich zmartwieniem – czytamy w „Catholic Herald” – jest demografia, a precyzyjniej „brak wystarczająco mocno zaangażowanych w życie Kościoła młodych katolików liberalnych, którzy mogliby zastąpić odchodzące powoli starsze od siebie pokolenie modernistów”. Autor analizy jako jeden z przykładów na potwierdzenie tej tezy podaje następujący fakt: w Minnesocie niedawno zorganizowano konferencję zatytułowaną: „Czy Franciszek zmieni nauczanie Kościoła w kwestii seksualności?”. „Mimo pikantnego tematu, przyszło na nią 125 osób, z których przytłaczająca większość była po sześćdziesiątce”. Spostrzeżenia publicysty potwierdza postępowa profesor Phyllis Zagano, rzeczniczka diakonatu kobiet, która przyznała kilka dni temu, że „pokolenie kościelnych liberałów odchodzi powoli na emeryturę, i nie ma kto ich zastąpić – to znaczy zastąpią ich młodzi konserwatyści, bo młodych liberałów wewnątrz Kościoła prawie już nie ma”.

Matthew Schmitz zauważa, że choć liberałowie kontrolują wiele mediów i wydziałów teologicznych, nie są tak skuteczni w werbowaniu młodzieży, jak choćby tradycjonaliści. A jeśli chodzi o prowadzenie życia sakramentalnego, progresiści ponieśli jeszcze bardziej dotkliwą porażkę, szczególnie w porównaniu ich wychowanków z wychowankami bardziej konserwatywnych liderów katolickich. Publicysta komentując to zjawisko przytacza cytat ze słynnego konwertyty angielskiego, kardynała Newmana, który powiedział kiedyś, że „istnieją dwie możliwe drogi: droga do Rzymu i droga do ateizmu”. Dodawał, że „anglikanizm może być stacją w środku drogi w jedną stronę, a liberalizm tym samym w drugą”. Schmitz parafrazują te słowa pisze, że modernizm katolicki może być więc dla wielu drogą do ateizmu.

Publicysta twierdzi, że „rewolucja w Kościele mogła wydawać się możliwa w latach sześćdziesiątych, ale nie dziś – liberalny katolicyzm nie ma dziś już bowiem rewolucyjnej siły, i to dotyczy także emocji, na których był przecież budowany”. 

***

Omawiany tekst opublikowano 22 lipca w magazynie „The Catholic Herald”. Jego autor, Matthew Schmitz, jest amerykańskim komentatorem spraw Kościoła, redaktorem portalu firstthings.com.

 

 

 

malk

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 364 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram