Rozmowa z Moniką Kacprzak
Polityczna poprawność niszczy człowieka
Z Moniką Kacprzak, teologiem i politologiem, autorką książki Pułapki politycznej poprawności, rozmawia Marcin Musiał.
Jak rozumie Pani termin „polityczna poprawność”?
– Odwołam się do definicji, która mi najbardziej odpowiada, czyli tej stworzonej przez księdza profesora Henryka Seweryniaka. Otóż, mówimy o pewnym rodzaju ukrytej, liberalnej i ideologicznej perswazji, wywieranej na społeczeństwo w przeróżny sposób i na różnych płaszczyznach, w celu przeforsowania własnych celów i założeń ideologicznych. Zajmowałam się tym tematem w swojej pracy doktorskiej i analizując poszczególne przejawy politycznej poprawności, wręcz je definiując – dotychczas bowiem nie ma jeszcze na polskim rynku podręcznika czy jakiejkolwiek publikacji opisującej dokładnie ten temat – zauważyłam, że polityczna poprawność działa na trzech płaszczyznach.
Na płaszczyźnie semantycznej, czyli słownictwa, jest to mówienie, że język musi być neutralny i nieobrażający nikogo.
W konsekwencji dochodzi do zacierania i fałszowania prawdy. Nie można już powiedzieć, że homoseksualizm jest nieuporządkowaną skłonnością, gdyż zostanie się oskarżonym o sianie nienawiści do osób homoseksualnych. Nie można mówić, że aborcja to zabicie dziecka nienarodzonego, gdyż aborcja to zabieg. Problematyczne staje się nawet używanie pojęcia „małżeństwo”, ponieważ w kontekście walki o przywileje dla homoseksualistów stało się ono przyczyną sporów i – zdaniem ideologów politycznej poprawności – należy je zastąpić terminem „związek partnerski”.
Na płaszczyźnie aksjologicznej, czyli płaszczyźnie wartości, ideolodzy politycznej poprawności usiłują narzucić przekonanie, że różne obyczaje, zachowania czy sposoby ekspresji są tak samo wartościowe. Gdyby przyjąć tę zasadę, za równorzędne i tak samo wartościowe należałoby uznać praktykowany wciąż w Indiach zwyczaj palenia żywcem wdów wraz z ich zmarłymi mężami oraz obecny w tradycji judeochrześcijańskiej nakaz pomocy i opieki nad nimi.
Na płaszczyźnie ontologii – zmiany zarówno aksjologiczne, jak i semantyczne wypływają z ateistycznej wizji człowieka, w której jest on jedynie zlepkiem komórek, znikąd nie przychodzi i donikąd nie dąży, ma żyć i stworzyć sobie raj na ziemi, w którym może robić, co chce, jeśli tylko nie krzywdzi tym innych (z wyjątkiem nienarodzonych).
Trzeba podkreślić, że polityczna poprawność działa według starej marksistowskiej zasady, według której ludzie przynależą do jednej z dwóch opozycyjnych wobec siebie grup i mogą być w ramach tego systemu tylko albo prześladującymi, albo prześladowanymi. Przynależność do którejkolwiek z grup jest z góry przesądzona, a ich lista długa: biali przeciw kolorowym, starzy przeciw młodym, mężczyźni przeciw kobietom, mieszkańcy krajów uprzemysłowionych przeciw mieszkańcom z krajów południa, heteroseksualiści przeciw homoseksualistom. Ci drudzy są w tym przypadku uprzywilejowani i z racji bycia mniejszością żądają specjalnych przywilejów.
Powiedziała Pani, że polityczna poprawność to rodzaj liberalnej perswazji. Czy możemy zatem mówić o prawicowej, katolickiej politycznej poprawności?
– Czasami próbuje się mówić o prawicowej politycznej poprawności, jednak ja bym się tego wystrzegała, aby nie mieszać dwóch rzeczywistości. W przypadku wizji liberalnej mamy do czynienia z ideologią, która ma za zadanie wytłumaczyć samą siebie. Prawdziwa zaś wizja świata i społeczeństwa nie jest ideologią. Może być programem społecznym czy politycznym, ale nie ideologią. Ona traktuje człowieka personalistycznie, w sposób podmiotowy, a nie przedmiotowy, jest zakorzeniona w tradycji i historii, od czego liberałowie się odcinają.
Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".