27 czerwca 2019

Pogrom protestanckiego „Lwa Północy”. Gustawa Adolfa ucieczka przed husarią

(Fot. Reprodukcja: FoKa/FORUM)

Wielu historyków wojskowości uznaje Gustawa II Adolfa, władającego Szwecją w latach 1611-1632, za jednego najwybitniejszych wodzów wszechczasów. Bywa porównywany do Aleksandra Wielkiego, Hannibala, Cezara i Napoleona. A jednak pewnego czerwcowego dnia pierzchał on sromotnie przed zastępami hetmana Stanisława Koniecpolskiego.

 

Drapieżca z Północy

Wesprzyj nas już teraz!

Gustaw II Adolf  z dynastii Wazów był z pewnością niezwykłym człowiekiem. Dowody na to dawał już w dzieciństwie, którego zresztą nie pozwolono mu zaznać.

W pierwszej wyprawie wojennej wziął udział już w szóstej wiośnie życia. Jako dziesięciolatek uczestniczył w posiedzeniach Rady Królestwa. Mając lat 15 walczył na polu bitwy. Dwa lata później przyjął królewską koronę.

 

Wysławiał się biegle w sześciu językach, nadto w dziesięciu mógł się porozumieć. Poza wojskowością interesował się żywo historią, filozofią, ekonomią. Pod jego rządami Szwecja stała się jednym z najważniejszych mocarstw. Usprawnił administrację, wymiar sprawiedliwości, skarbowość, wspierał oświatę, rzemiosło i przemysł metalurgiczny. Nade wszystko zaś modernizował armię, przekształcając ją w największą potęgę militarną ówczesnego świata. Świetnie zorganizowane, wyszkolone i uzbrojone zastępy Gustawa Adolfa były gotowe maszerować wszędzie, dokąd je skierują ambicje młodego władcy. Te zaś były niemałe.

 

Gustaw Adolf nie chciał poprzestać na wzmocnieniu pozycji swego kraju. Marzyło mu się przywództwo nad całym obozem protestanckim w Europie, poprowadzenie wyznawców Lutra do ostatecznego boju z katolikami. Z uwagą obserwował konflikt w Niemczech, trawionych płomieniami wojny religijnej. Wiedział o „proroctwie”, jakie od dziesiątków lat szerzyło się wśród niemieckich protestantów, wieszczącym nadejście Lwa z Północy,  który w okrutnym boju rozszarpie katolickiego Orła.

 

Emisariusze ze Sztokholmu krążyli po ziemiach Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Docierali do książęcych pałaców, do domów statecznych mieszczan i chłopskich chat. Głosili wszystkim, że oto na Północy narodził się już Lew.

 

Dominium Maris Baltici 

Od wielu lat przybierała na sile walka o dominację nad akwenem Morza Bałtyckiego, będąca konsekwencją upadku państwa zakonnego w Prusach i Inflantach. Do wyścigu o supremację wystąpili mocarni zawodnicy: Rzeczpospolita Obojga Narodów, Carstwo Rosyjskie, królestwa Danii i Szwecji.

 

Młody Gustaw Adolf sprawnie poradził sobie z Danią, kupując jej neutralność w zamian za ustępstwa terytorialne i odszkodowania wojenne. Następnie w błyskotliwej kampanii wojennej pokonał Moskwę, zagarniając Karelię i Ingrię. Teraz można było myśleć o wyeliminowaniu z gry najpoważniejszego rywala, który stał na drodze nie tylko w wyścigu o bałtycki prymat, ale mógł zagrozić planom wsparcia rewolucji protestanckiej w Niemczech. Nadchodzącemu starciu dodawał dramatyzmu fakt, iż prawowitym władcą Szwecji był… władca Rzeczypospolitej, Zygmunt III Waza (ongiś zbuntowany przeciw niemu Karol IX oraz jego syn Gustaw Adolf w powszechnej opinii byli jedynie uzurpatorami).

 

Gustaw Adolf rozpoczął działania w roku 1617, uderzając na Inflanty. Korzystał ze wsparcia państw protestanckich – Niderlandy obiecały mu 40 tysięcy florenów za każdy miesiąc wojny, a Anglia zgodziła się na werbunek jej żołnierzy. Szwedzi wylądowali w Dynemuncie, Windawie, Parnawie i Salisie. Utworzony w ten sposób przyczółek znacząco poszerzyli w następnych latach, podbijając większość Inflant wraz z Rygą, Kurlandię z Mitawą, także litewską Birżę.

 

Łatwe podboje zaostrzyły apetyt. W roku 1626 Gustaw Adolf uderzył ponownie. Jedno po drugim padały: Piława, Braniewo, Frombork, Tolkmicko, Elbląg, Malbork, Puck, Tczew, Sztum… Szwedzi wydawali się niepokonani. Król Zygmunt III przekazał wówczas dowodzenie nad siłami broniącymi Prus Królewskich hetmanowi polnemu koronnemu Stanisławowi Koniecpolskiemu.

 

Śladami Zawiszy

Stanisław Koniecpolski był po mieczu potomkiem Zawiszy Czarnego i w swym życiu uczynił wiele, by dorównać sławnemu antenatowi.

Wychowanek Akademii Krakowskiej, wedle jemu współczesnych odznaczał się „ogromną i niefrasobliwą pobożnością”. Wojskowe szlify zdobywał u boku najwybitniejszych wodzów epoki – Jana Karola Chodkiewicza i Stanisława Żółkiewskiego. Temu ostatniemu tak przypadł do serca, że otrzymał odeń dar najcenniejszy – rękę najmłodszej Żółkiewskiej, Katarzyny (niestety, zaledwie półtora roku po ślubie młoda pani Koniecpolska zmarła w trakcie porodu).

 

Stanisław stawał dzielnie podczas bojów z Moskalami, m.in. pod Kłuszynem, w wyprawie na Smoleńsk i na przedpolach Moskwy. Bił się z Turkami, a sławę niezrównanego wodza przyniosły mu gonitwy w stepie za tatarskimi czambułami.

 

Koniecpolski cierpiał na wadę wymowy. W chwilach zdenerwowania jąkał się okropnie, co wszakże nie miało wpływu na szybkość podejmowania decyzji i kierowanie podległymi oddziałami.

„Nasz pan Stanisław wprzód pobije, niźli wymówi” – żartowali jego podwładni.

 

Znał gorycz porażki. Podczas nieszczęsnej wyprawy cecorskiej (1620) do końca towarzyszył hetmanowi Żółkiewskiemu, widział bohaterską śmierć „polskiego Leonidasa”. Sam wzięty wówczas do niewoli, spędził trzy lata w Konstantynopolu. Wykupiony przez polskie poselstwo, po powrocie niezwłocznie rzucił w wir zmagań na płonącej ukrainnej granicy.

 

W roku 1624 pod Martynowem wziął srogi odwet za poległego teścia, druzgocząc ordę murzy Kantymira, zwanego Krwawym Mieczem – tego samego, który cztery lata wcześniej rozbił Polaków cofających się spod Cecory. Po bitwie hetman odesłał do Lwowa tłum oswobodzonych z jasyru osieroconych dzieci, które nie miały dokąd pójść. Miasto nie posiadało wówczas zakładu opiekuńczego, więc maluchy zgromadzono na rynku, by dobrzy ludzie przygarnęli owe „sierotki hetmańskie”.

 

Obrona wdów i sierot była zawsze powinnością chrześcijańskiego rycerza, a uwalnianie jasyru z rąk muzułmanów zaliczano do czynów najchwalebniejszych. Koniecpolski położył na tym polu ogromne zasługi. Poeta Samuel Hutor Szymanowski pisał o nim z uwielbieniem:

 

„A ci, oswobodzeni […]

Przez cię, cny Koniecpolski, zbrojną ręką mężnie,

Oczy wznoszą do nieba, z radością dziękują,

Wszyscy Boga do śmierci prosić obiecują

Za cię, o cny hetmanie […].”

 

Wybór obrońcy Prus Królewskich przed szwedzkimi zastępami nie mógł być lepszy. Pan Stanisław rychło złożył tego dowody, gromiąc wrogie zgrupowanie pod Hamersztynem oraz oswabadzając Puck i Gniew.

 

Pościg

Wojna przeciągała się. Na początku czerwca 1629 roku Polacy otrzymali istotne wsparcie. Na ziemie Rzeczypospolitej wkroczył austriacki korpus posiłkowy.

Gustaw Adolf rychło dowiedział się o pojawieniu się nowego wroga. Nie tracąc czasu wyruszył z Malborka na czele 9000 żołnierzy. Zamierzał nie dopuścić do połączenia się sił cesarskich z polskimi, i rozbić je, każde z osobna. Jednakże Austriacy, sprawnie manewrując, zdołali ominąć Szwedów i połączyli się z oddziałami Koniecpolskiego. W tej sytuacji Gustaw Adolf zarządził odwrót. Koniecpolski podążył jego śladem.

 

Szwedzi posuwali się w dwóch kolumnach. Piechotę wiódł feldmarszałek Herman Wrangel, natomiast większość jazdy prowadził Jan hrabia Renu, przy którym obecny był również Gustaw Adolf. Hetman Koniecpolski ścigał ich na czele husarii (700 do 1300 koni), chorągwi kozackich (1000 do 1200 szabel) oraz cesarskich kirasjerów i arkebuzerów (2000 żołnierzy).

 

27 czerwca 1629 roku opodal wsi Trzciana Polacy dopadli tylną straż kolumny hrabiego Renu – 2000 rajtarów, wspieranych przez 10 lekkich armatek oraz oddział 60 pieszych muszkieterów.

 

Chorągwie kozackie oraz cesarscy kirasjerzy związali wroga walką od czoła. Tymczasem Koniecpolski na czele husarii skrycie zaszedł Szwedów z flanki. Szarża zakutych w stal jeźdźców kompletnie zaskoczyła nieprzyjaciela. Husarze wpierw wpadli na muszkieterów i artylerzystów, i roznieśli ich na ostrzach kopii. Potem włamali się w zwarte szeregi rajtarów. Kopie przeważnie pękały przy pierwszym uderzeniu. Ich właściciele odrzucali natychmiast zbędne ułomki i chwytali za szable, koncerze, nadziaki. Szwedzi nie wytrzymali natarcia i jęli pierzchać w stronę Straszewa. Polskie i cesarskie chorągwie pomknęły za nimi.

 

Pod Straszewem oczekiwał oddział 700 szwedzkich rajtarów. Dołączyła doń część uciekinierów z rozbitej tylnej straży. Razem stawili czoła nadchodzącym Polakom, witając ich gwałtowną palbą z pistoletów. Ale świszczące gęsto kule nie zatrzymały naszych jeźdźców. Zaraz dopadli wroga, który ponownie podał tył, uchodząc ku Pułkowicom, gdzie stacjonował sam Gustaw Adolf.

 

Szwedzki monarcha miał tam 2000 rajtarów, do których dołączyło jeszcze 1000 żołnierzy z obu rozbitych oddziałów. Z polsko-cesarskiego pościgu dotarło tu jakieś 3000 zbrojnych. Siły były więc wyrównane, choć Polacy byli zmęczeni walką i wielokilometrowym pościgiem, a większość szwedzkiego zgrupowania stanowiły świeże siły.

 

Obie fale jeźdźców zderzyły się ze sobą. Nastała straszliwa rąbanina. Austriacy, których uniformy niewiele różniły się od szwedzkich, celem odróżnienia się od wroga jęli wołać gromko:

 

Jesus! Maria! Kaiser!

 

Wodzowie obu armii dawali przykład odwagi. Gdy na Koniecpolskiego natarł szwedzki oficer z rapierem w ręku, pan Stanisław obalił go wystrzałem z pistoletu. Z kolei Gustawa Adolfa jakiś Austriak złapał za pendent od rapiera, ale monarcha zręcznie zrzucił pas przez głowę. Niedługo potem władcę Szwecji pochwycił krzepko polski husarz. W tej krótkiej chwili rozstrzygały się losy wojny. Husarz już wznosił szablę do cięcia, gdy szwedzki rajtar celnym pistoletowym strzałem położył Polaka, ratując życie swemu władcy.

 

Husaria na obu skrzydłach, kierując się wytycznymi hetmana, uderzyła potężnie, łamiąc szyki wroga. Gustaw Adolf i jego rajtarzy rzucili się do ucieczki.

 

Tymczasem do obsadzonego przez szwedzki garnizon Sztumu docierała już kolumna piechoty feldmarszałka Wrangla. Ku niej teraz skierował atak hetman Koniecpolski. Zdesperowany Wrangel, chcąc dać piechurom szansę ocalenia, wysłał naprzeciw Polakom regiment jazdy. Dzięki poświęceniu kawalerzystów piechota szwedzka zdołała dopaść zbawczych bram Sztumu.

 

Dziwują się Szwedowie…

Gustaw Adolf ocalił swe regimenty piesze, jednak za cenę ogromnych strat jazdy.

„[..] dziwują się Szwedowie męstwu polskiemu – pisał z satysfakcją jeden z polskich weteranów. – […] Gustaw chwali jedną kozacką chorągiew, która, obskoczona i okrążona w koło czterema kornetami szwedzkimi, […] lubo Szwedowie podniesione gotowe pistolety trzymali, dla prędkości jednak kozackiego natarcia i rezolucji ledwie któremu z nich wystrzelić przyszło. Drugich pistolety, z rękami uciętymi ku ziemi leżące, dopiero wypalały, jako w tym miejscu siła rąk z pistoletami zastano.”

 

W wielogodzinnym boju padło 150 Polaków i podobna liczba Austriaków. Liczbę ubitych Szwedów szacowano rozmaicie, na 500 do 1500, wziętych w niewolę miało być od dwóch do pięciu setek. Zdobyto 10 dział i 15 sztandarów. Koniecpolski w liście do króla pisał z ujmującą skromnością:

„Pobłogosławił Pan Bóg z miłosierdzia swego świętego Wojska Waszej Królewskiej Mości, Pana mego miłościwego, dnia wczorajszego z nieprzyjacielem, którego od Kwidzynia ku Królewcowi, aby go opanować, idącego, przeszedłszy w Trzcianie zwarliśmy się, gdzie od południa aż do samej nocy bitwa z łaski Bożej szczęśliwie między naszą a jego jazdą, ponieważ piechota nie mogła nadążyć, trwała.”

Gustaw Adolf  wyznał swym dworakom:

 

„Tak wielkiej łaźni nigdym nie zażywał.”

Bitwa pod Trzcianą nie przesądziła losów wojny. Szwedzi twardo trzymali się w zajętych twierdzach i miastach. Polacy, mając mało piechoty i sprzętu oblężniczego niewiele mogli im zrobić. Szlachta opierała się przed uchwaleniem nowych podatków na wojsko.

 

We wrześniu zawarto rozejm w Altmarku. Szwedzi utrzymali w swym ręku znaczną część zdobyczy. Gustaw Adolf niezwłocznie wyruszył ze swą armią do Niemiec, wesprzeć tamtejszych protestantów. Już w 1632 roku poległ śmiercią żołnierza pod Lützen, ale stworzona przez niego potęga militarna Szwecji będzie zagrażała Europie przez wiele dziesiątków lat.

 

Czarne chmury

Odwołany z północnego frontu hetman Koniecpolski skierował swe kroki na Ukrainę, gdzie w następnych latach gromił Kozaków, Tatarów, Turków. Wdzięczna ojczyzna odpłaciła mu za odniesione zwycięstwa licznymi zaszczytami, w tym hetmańską buławą wielką.

Widział czarne chmury zbierające się nad Rzeczpospolitą. Poparł zamysły króla Władysława IV skierowania żywiołu kozackiego przeciw muzułmańskiej Turcji. Wystąpił też z Dyskursem o zniesieniu Tatarów i lidze z Moskwą”, w którym postulował sojusz z Carstwem Rosyjskim w celu zniszczenia Chanatu Krymskiego i wykorzenienia tego przyczółka islamu z Europy:

 

„Szczęśliwe by nastąpiły czasy, gdyby Krym chrześcijanie, wygnawszy pogaństwo, osiedli, czego łacno by dokazać. […] Moskwie zaś do tego pomoc i rekompensatę jaką od nich wziąwszy z włości przyległych, Taurykę (Krym) im w posesję puścić, którą by umieli pewnie – zaprowadziwszy według zwyczaju swego colonias – osadzić, umieliby i zatrzymać.”

 

Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że był to ostatni moment do ratowania Rzeczypospolitej. Niestety, pacyfistycznie nastawiona szlachta paraliżowała dalekosiężne zamiary króla i hetmana. Bierna postawa przyjęta przez demokratyczną większość zaprowadziła kraj wprost ku przepaści. Już niedługo rebelia kozacka wspierana przez Chanat podpali ziemie ukrainne, potem do gry włączy się Moskwa, Szwecja i Siedmiogrodzianie. Rzeczpospolita przetrwa ten kryzys, ale wyjdzie z niego potwornie osłabiona. Tych strat nie odrobi już nigdy.

 

Hetman Stanisław Koniecpolski nie dożył tych czasów. Odszedł 11 marca 1646 roku, na dwa lata przed wybuchem buntu Chmielnickiego. Wyjątkowo przenikliwy hołd złożył mu obcy władca, hospodar mołdawski Bazyli Wilk, niedoszły aliant w planowanej wyprawie na Turcję:

„Wy, Polacy, nie wiecie jeszcze coście stracili, ale nie miną dwa, a najdalej trzy lata, kiedy nie tylko wy, ale i całe chrześcijaństwo żałować będzie straty tak wielkiego senatora i hetmana.”

 

Andrzej Solak

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie