Nie będziemy blokować Ukrainie możliwości prac w Polsce, również na cmentarzu w Hruszowicach po spełnieniu wszelkich wymogów (…) i na zasadzie wzajemności. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy strona ukraińska prowadzi prace w Polsce, a Polska ma zakaz wjazdu na Ukrainę – powiedziała Anna Szeląg, wicedyrektor Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
Gość audycji rozgłośni katolickich „Poranek Siódma – Dziewiąta” mówiła o efektach niedawnych badań prowadzonych w Hruszowicach, na terenie, gdzie znajdował się zdemontowany pomnik żołnierzy zbrodniczej formacji UPA.
Wesprzyj nas już teraz!
– Badania były przeprowadzone w ubiegłym tygodniu. Trwały od czwartku do soboty. Ujawniono tam szereg pochówków. Oględzinom poddano szczątki 16 osób. Według i archeologów, i medyka sądowego, który był obecny przy tych pracach, są to pochówki cywilne pochodzące w większości z okresu przedwojennego. Są tam szkielety zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ale również dzieci, niemowląt – mówiła przedstawicielka Instytutu Pamięci Narodowej.
Dyrektor Szeląg wskazywała na przesłanki świadczące o tym, że szczątki znalezione na miejscu dawnego monumentu nie należą do żołnierzy banderowskiej organizacji. Otóż przy szkieletach odnaleziono przedwojenne monety, jakie wkładano zmarłym w dłonie. Pochowani w Hruszowicach mieli na sobie elementy ubioru wskazujące na zwyczajny pochówek, np. biżuterię.
– Strona ukraińska z tymi naszymi ustaleniami się nie zgadza, dała temu wyraz w przestrzeni publicznej. Apelowałabym, żeby wstrzymać się jeszcze chwilę. W tej chwili trwają prace w celu opracowania szczegółowego sprawozdania z prac archeologicznych i opinii medyczno-sądowej. Te dokumenty będą stronie ukraińskiej przekazane i myślę, że dopiero na tej podstawie będzie można dyskutować z naszymi ustaleniami – mówiła Anna Szeląg.
– Nasze ustalenia są oparte na wiedzy specjalistów mających bardzo duże doświadczenie w pracach poszukiwawczych, ekshumacyjnych i jesteśmy dalecy od tego, aby snuć teorie na podstawie jakichś przypuszczeń niemających potwierdzenia w faktach i w rzeczywistości – dodała.
Prace prowadzone w Hruszowicach są istotne z kilku powodów. Również dlatego, że dzięki nim Polska może odzyskać prawo do prowadzenia własnych poszukiwań za wschodnią granicą. To właśnie z powodu demontażu pomnika UPA Ukraińcy postawili naszym badaczom weto. Jeśli jednak okaże się, iż przy monumencie nie byli pochowani żołnierze, a Kijów uzna wyniki polskich prac, czy też sam dojdzie do podobnych wniosków, wysłannicy IPN mogliby wrócić do poszukiwań na dawnych Kresach Rzeczypospolitej.
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy strona ukraińska prowadzi prace w Polsce, a Polska ma zakaz wjazdu na Ukrainę. Zasada wzajemności będzie wyrazem dobrej współpracy i myślę, że to jest warunek, żeby ta współpraca przebiegała pomyślnie. 16 maja ponowiliśmy formalny wniosek o to, aby strona ukraińska wyraziła zgodę na prowadzenie przez polski IPN prac poszukiwawczych na Ukrainie. Wskazaliśmy ponad 10 miejsc, m.in. chodzi o miejsca wokół Lwowa, gdzie mamy do czynienia z grobami obrońców Lwowa z 1939 roku, ale także ofiar ludobójstwa na Wołyniu – wyjaśniła Anna Szeląg.
Źródło: Siodma9.pl
RoM