15 września 2020

Podatek od mięsa: kolejny krok przeciw hodowcom i konsumentom

(fot. Fotograf: Andrzej Sidor/Archiwum: Forum)

Projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt (tzw. Piątka dla zwierząt PiS), przewidujący m.in. zakaz hodowli „futrzaków”, wpisuje się w szerszy plan opodatkowania mięsa pod pretekstem ochrony klimatu i dobrostanu zwierząt. Komisja Europejska naciska na szybkie zmiany w tym zakresie.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Jak do tej pory, najdalej idące działania w kierunku wprowadzenia nowego, blisko 20-procentowego haraczu od mięsa poczyniły Niemcy, Dania i Szwecja.

 

Zwolennicy planu twierdzą, że potrzebę wprowadzenia daniny uzasadniają takie czynniki jak: wpływ hodowli na środowisko, konsekwencje zdrowotne i obawy dotyczące dobrostanu zwierząt.

Chociaż pomysł prawdopodobnie spotka się ze sprzeciwem ze strony organizacji rolniczych i lobbystów branżowych, w Niemczech zarówno zieloni, jak i socjaldemokraci popierają wyższy podatek. Według raportu firmy Fitch Solutions, urzędnicy w Danii i Szwecji rozważają podobne propozycje, wskazując, że hodowla zwierząt na żywność wymaga ogromnych nakładów w postaci ziemi, karmy i wody. Ponadto sektor hodowlany odgrywa znaczącą rolę w emisji gazów cieplarnianych, produkując 7,1 gigaton równoważnika dwutlenku węgla rocznie (źródło: FAO – agenda Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa). To około 15 procent całej emisji, której „winny” jest człowiek.

 

Dodatkowo, w niektórych krajach rozwiniętych spada spożycie mięsa, ale rośnie ono gdzie indziej, na przykład w ogromnych Chinach. Zgodnie z prognozami FAO, globalny popyt na zwierzęta hodowlane wzrośnie do 2050 roku o 70 procent. Politycy jednak popierają politykę ograniczającą hodowlę.

 

ONZ, zwłaszcza za pośrednictwem Międzyrządowego Raportu ds. Zmian Klimatu (IPCC), zaleca przejście na dietę roślinną w celu walki z ociepleniem klimatu , a także jak najszybsze wdrażanie polityki ograniczającej spożycie mięsa. Podatek od niego odzwierciedlałby inne opłaty nakładane na całym świecie pod pretekstem „promowania zdrowia publicznego i dobrostanu zwierząt”. Do takich „opłat”: należy podatek cukrowy wprowadzony w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Portugalii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a niedawno także u nas.

 

Tego typu daniny uderzają przede wszystkim w osoby najmniej zamożne. Brytyjski premier Boris Johnson planuje np. przegląd, jak to określił, „podatków od grzechu” obowiązujących w Wielkiej Brytanii.

 

Jedzenie centralnie sterowane

Magazyn „Science” sugeruje, że z powodu „istnienia głównych partykularnych interesów i centrów władzy, ​ekonomia polityczna zmiany diety jest bardzo trudna”. Jednak ekonomiści już wyliczyli, że „opłata z tytułu zrównoważonego rozwoju” nakładana na mięso w celu pokrycia szkód w środowisku może przynieść miliardy, które można by było przekierować na pomoc rolnikom i innowatorom na wytwarzanie lepszej żywności, a tym na tzw. mięso in vitro oraz roślinne zamienniki białka zwierzęcego.

 

Opłata miałaby zostać wprowadzona stopniowo w ciągu obecnej dekady w Europie.

„Uczciwe ceny” mięsa miałyby być uwzględnione w europejskim „nowym zielonym porozumieniu” i tak zwanej strategii „od pola do stołu”.

 

Raport, opracowany przez środowiskową grupę badawczą CE Delft, zawiera analizę kosztów emisji gazów cieplarnianych, innych zanieczyszczeń powietrza i wody oraz strat dzikich zwierząt związanych z produkcją zwierzęcą. Oszacowano, że pokrycie tych kosztów spowodowałoby wzrost ceny wołowiny o 0,47 EUR za 100 g. Zwiększyłoby to np. koszt porcji steka z supermarketu w Wielkiej Brytanii o około 25 procent.

 

Podatek od wieprzowiny czy kurczaka byłby niższy ze względu na ich mniejszy wpływ na środowisko i wyniósł odpowiednio 0,36 euro. Raport sugeruje, że takie opłaty mogą zmniejszyć spożycie wołowiny w UE o ponad dwie trzecie, wieprzowiny o 57 procent i kurczaka o 30 procent do 2030 roku.

 

Według raportu, oprócz zmniejszenia emisji o 120 mln ton rocznie, opłaty przyniosłyby rocznie 32 mld euro dla państw członkowskich UE.

 

Około połowa tej kwoty miałaby trafić do rolników, by zrezygnowali z produkcji mięsa. Reszta miałaby pomóc w obniżeniu kosztów owoców i warzyw, wesprzeć uboższe rodziny i pomóc krajom rozwijającym się w walce z ociepleniem.

 

Jeroom Remmers, dyrektor Koalicji Tapp argumentował: – Europejczycy jedzą około 50 procent więcej mięsa niż jest to zalecane w wytycznych żywieniowych dotyczących zdrowia. [Więc] moglibyśmy również zaoszczędzić miliardy euro rocznie na niższych kosztach opieki zdrowotnej.

 

Sałata zamiast steka

W listopadzie ubiegłego roku trzy europejskie stowarzyszenia zdrowotne napisały do ​​Fransa Timmermansa, komisarza europejskiego kierującego inicjatywą Green New Deal, przynaglając go do działań dotyczących zmiany diety Europejczyków.

 

Grupa Behavioural Insights Team, której współzałożycielem jest rząd brytyjski, zasugerowała, by nowy „podatek węglowy od żywności” był wdrażany jak najszybciej, zaś jedzenie na bazie roślin stało się domyślnym wyborem na imprezach cateringowych lub podczas lotów samolotów.

Powstały badania sugerujące, że ogromne ograniczenie spożycia mięsa w bogatych krajach ma zasadnicze znaczenie dla rozwiązania problemu klimatycznego. Inne analizy sugerują, że unikanie mięsa i produktów mlecznych jest największym sposobem na zmniejszenie wpływu na środowisko na naszej planecie.

 

Uwzględnienie kosztów środowiskowych białka zwierzęcego w cenie jest kluczowym elementem realizacji celów UE w zakresie klimatu, bioróżnorodności, zdrowia publicznego i dobrostanu zwierząt – powiedział z kolei prof. Pier Vellinga z Uniwersytetu Wageningen w Holandii, przewodniczący Koalicji Tapp.

 

Oprócz wspierania podatku węglowego od żywności o dużym wpływie na środowisko, rządy – sugerują analitycy – mogą dawać przykład, „usuwając lub ograniczając niezrównoważoną żywność z publicznych stołówek w szpitalach, szkołach i urzędach”. Mówi się również, że praktycznych umiejętności gotowania można by uczyć w szkołach i na uczelniach.

 

Wezwano do zintensyfikowania działań marketingowych na rzecz wegetarianizmu, a najlepiej weganizmu.

 

Bez podatków ani rusz

W Wielkiej Brytanii Krajowy Związek Rolników twierdzi, że rolnictwo może stać się neutralne dla klimatu do 2040 roku bez ograniczania produkcji wołowiny. Zamiast tego, utrzymuje organizacja, trzy czwarte emisji pochodzących z rolnictwa można zrównoważyć przez zwiększenie dostaw biopaliwa dla elektrowni, a także wychwytywanie i neutralizację dwutlenku węgla.

Raport IPCC z 2019 r. sugeruje, że podatek mięsny jest „nieunikniony” w celu „przezwyciężenia kryzysów klimatycznych i zdrowotnych”.

 

Niemieccy politycy rozważają podniesienie „podatku od mięsa” z 7 do 19 procent. Bernhard Krüsken, sekretarz generalny Zrzeszenia Niemieckich Rolników zastrzegł, że „to nie organy podatkowe, ale rolnicy potrzebują funduszy i wsparcia na dalszy rozwój hodowli zwierząt”.

 

Według serwisu informacyjnego Euractiv, FAIRR, globalna sieć inwestorów zajmujących się środowiskiem, polityką społeczną i zarządzaniem w łańcuchu dostaw białka, opracowała i opublikowała model rezygnacji z produkcji białka zwierzęcego na rzecz jego zamienników.

FAIRR straszy wiodących światowych producentów mięsnych, takich jak McDonald’s i Burger King rosnącymi kosztami produkcji z powodu domniemanego „ocieplania się klimatu” i globalnej polityki wdrażanej w tym zakresie.

 

Do 2050 roku rentowność sektora ma znacznie spaść z powodu zwiększenia kosztów energii elektrycznej (handel emisjami i spekulacja pod pretekstem walki z gazami cieplarnianymi), wyższe koszty paszy z powodu niższych plonów oraz zwiększona śmiertelność zwierząt hodowlanych z powodu „stresu cieplnego”. „Koszty karmienia drobiu, świń i bydła oraz opieki weterynaryjnej będą rosły wraz ze wzrostem globalnych temperatur. Zasugerowano, że wszystkie firmy mają potencjał, aby to zmienić, wybierając tak zwaną progresywną ścieżkę klimatyczną, która polega na inwestowaniu w alternatywne białka” – czytamy. Przewiduje się, że do 2050 r. te ostatnie będą stanowić co najmniej 16 procent obecnego rynku mięsa.

 

Europejczycy konsumują znacznie więcej mięsa i produktów mlecznych niż reszta populacji świata i obecnie około 32 mld euro rocznie przeznacza się na dopłaty do hodowli oraz produkcji mięsa, co stanowi ponad połowę budżetu europejskiego na rolnictwo (58,4 mld euro).

 

„The Lancet” zaleca, aby do 2050 roku ze względów zdrowotnych i klimatycznych spożywać maksymalnie 300 gramów mięsa tygodniowo. „Jedzenie roślin i nasion przy niskim spożyciu mięsa wpływa na redukcję gazów cieplarnianych i poprawę zmian klimatycznych” – ocenili autorzy pisma argumentując, że dieta wegetariańska może wyżywić ludzkość. Greenpeace idzie jeszcze dalej i uważa, że ​​do 2030 roku cała populacja Ziemi powinna zmniejszyć spożycie mięsa o 70 procent, a do 2050 roku aż o 80 procent.

 

 

Plan dziesięcioletni

Celem Europy jest zmniejszenie udziału „gazów cieplarnianych” o 30 procent do 2030 roku, ale ponieważ UE jest dopiero w połowie drogi do tego celu, państwa członkowskie będą musiały podwoić wysiłki, by osiągnąć swoje ambicje klimatyczne.

 

Według Brukseli, należy podjąć kilka działań, aby przyspieszyć dekarbonizację w rolnictwie, w tym wspierać gospodarstwa w ich wysiłkach na rzecz jak najszybszej redukcji emisji, a także zachęcać do rolnictwa ekologicznego.

 

Koalicja organizacji zajmujących się zdrowiem zwierząt, ochroną środowiska i dobrostanem zwierząt (TAPP) w lutym wezwała Parlament Europejski do podniesienia cen mięsa w celu amortyzacji wysokich emisji gazów cieplarnianych generowanych przez przemysł. Plan zakłada wprowadzenie podwyżek w państwach UE pod pretekstem ograniczenia rzekomo niekorzystnego wpływu produkcji zwierzęcej na środowisko, w tym emisji CO2 i utraty różnorodności biologicznej. Wszelkie wpływy z tej operacji miałyby być zainwestowane w ochronę środowiska. Zieloni poparli proponowany nowy model cen mięsa i uważają, że powinien on zostać uwzględniony w nowej polityce żywnościowej UE oraz strategii „od pola do stołu”. Dochody szacowane na 32 mld euro rocznie zostałyby zainwestowane w zrównoważone rolnictwo do 2030 r.

 

Niemieckie Ministerstwo Rolnictwa na 2020 rok ogłosiło „Strategię przyszłości zwierząt gospodarskich”, jednak dotychczasowe rezultaty projektu nie są na razie ogłaszane.

 

Hodowca, wróg ludu?

Gospodarstwa hodowlane, a także przemysł mięsny są coraz częściej celem organizacji ekologicznych, które uważają, że ten sektor jest najbardziej szkodliwy dla przyrody. Wskazują na duże zużycie wody, gruntów wykorzystywanych do produkcji miliardów ton paszy dla zwierząt. Przekonują, że obecnie nie trzeba spożywać mięsa, bo istnieje wiele alternatyw.

 

Jednak według Louise Fresco, ​​holenderskiej uczonej zajmującej się „zrównoważoną” produkcją żywności, wykluczenie mięsa z łańcucha produkcyjnego nie jest rozwiązaniem. „Dla wszystkich jest jasne, że hodowla zwierząt ma wpływ na środowisko i emisję gazów cieplarnianych oraz że coraz częściej myśli się o niebezpieczeństwie mięsa w konsumpcji. Ale nie możemy rozwiązać problemu, eliminując jedno z najważniejszych źródeł białka dla naszego organizmu. Nawet gdyby zaprzestano produkcji mięsa i zwierząt hodowlanych, dzikie zwierzęta znalazłyby się na celowniku, a wiele kultur zaczęłoby uprawiać żywność ” – ostrzegła Fresco.

 

Profesor podała również przykłady, dlaczego potrzebujemy zwierząt. „Wypas zwierząt daje największą nadzieję na redukcję gazów cieplarnianych i jest coraz rzadziej wdrażany na świecie. Duża część powierzchni świata jest albo sucha, albo zbyt wilgotna. (…) To właśnie wypas zwierząt może sprawić to, czego nikt z nas, ludzi, nie potrafi, i polega na przekształceniu niejadalnych roślin w bardzo cenne uprawy i pożywienie” – wyjaśniała Fresco. Dodała, że zwierzęta mogą pomóc rozwiązać narastający problem marnotrawienia żywności.

 

Znów zapłacimy za ideologiczne mrzonki

Globalne wezwania do zmiany wzorców konsumpcji pojawiły się już kilkadziesiąt lat temu, gdy wykuwała się polityczna koncepcja zrównoważonego rozwoju. Upowszechnienie diety wegetariańskiej, a najlepiej wegańskiej, jest jednym z głównych celów Agendy 2030, realizowanej przez ponad 190 państw na świecie. Jako uzasadnienie dla zmiany diety i przejścia na nowe wzorce – spożywanie alternatywnego mięsa z produkcji komórkowej (in vitro) – podaje się konieczność dbania o dobrostan zwierząt oraz ponowne zjednoczenie człowieka z naturą (ekologia głęboka).

 

Politycy wiedzą – a różne think tanki przekonują ich o tym – że obecnie ludzi bardziej jednoczy troska o dobre samopoczucie zwierząt aniżeli „kwestia klimatyczna”. Dzięki temu mogą – w dobie galopującego zadłużania się świata, a już szczególnie Polski, która goni w tym względzie Grecję – przedstawiać argumenty, by głębiej sięgać do portfeli obywateli. Po ustawie o ochronie zwierząt, rychło możemy spodziewać się propozycji nowych „opłat” od mięsa.

 

Nie zapominajmy także, że obecnie przy staraniach o finansowanie na spłatę zadłużenia przez państwa albo konwersję długu, bardzo często warunkiem jest inwestowanie w marksistowski program „zrównoważonego rozwoju”.

 

 

Źródło: plantbasednews.com, euractiv.com, obserwatorfinansowy.pl, theguardian.com

 

 

Agnieszka Stelmach

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie