22 lutego 2019

„Plastikowe związki”. Cała prawda o konkubinacie

(Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM)

Coraz więcej młodych osób żyje w konkubinacie. Chciałam napisać „decyduje się na życie w konkubinacie”, jednak to nieprawda. Psychoterapeutka Meg Jay w artykule „The Downside of Cohabiting Before Marriage” opisuje typowe doświadczenie konkubentów, gdzie wspólne zamieszkanie nie jest wynikiem decyzji. Po prostu się dzieje. Przejście od randkowania do wspólnego mieszkania jest równią pochyłą, której nie towarzyszy ani żadna ceremonia, ani nawet poważna rozmowa. Para omija pytanie dlaczego tak naprawdę chcą ze sobą zamieszkać i co to dla nich znaczy.

 

Dlaczego bowiem taka rozmowa miałaby być dla nich istotna?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pomijam kwestię z jednej strony kluczową, z drugiej dla katolika oczywistą – czyli, że współżycie pozamałżeńskie jest grzechem a wspólne mieszkanie zakochanych sprzyja trwaniu w stanie grzechu śmiertelnego. Skupię się na kilku mniej oczywistych problemach związanych z konkubinatem.

 

Jedno z największych badań w temacie zostało przeprowadzone w 2001 roku przez Uniwersytet Virginia, w ramach „National Marriage Project”. Przede wszystkim okazało się, że młodzi ludzie obu płci mają niższe standardy, jeśli chodzi o konkubenta niż współmałżonka. A zatem są skłonni zamieszkać z kimś, z kim nie chcieliby się ożenić (wyjść za mąż). Drugie z kluczowych odkryć pokazało, że kobiety i mężczyźni inaczej traktują sam konkubinat. Kobiety z reguły widzą w nim krok ku małżeństwu, a mężczyźni – wygodny sposób oddalenia od siebie zobowiązań i odpowiedzialności związanej z małżeństwem, z jednoczesnym uzyskaniem wszystkich praw małżeństwa.

 

„Więcej czasu spędziłam planując ślub niż jako mężatka” płacze Jennifer, opowiadając terapeutce Meg Jay o czterech latach konkubinatu, po których nastąpił bajeczny ślub i szybki rozwód. Jej chłopak, który do tej pory doświadczał wszystkich przywilejów małżeńskich bez żadnych zobowiązań zaczął dusić się w małżeństwie, na które nie miał ochoty.

 

Oczywiście zdarza się i tak, że to mężczyzna tęskni za prawdziwym związkiem, lecz kobieta ze względu na negatywne wyobrażenia dotyczące małżeństwa ucieka od niego (np. wskutek doświadczenia rozwodu rodziców, przemocy domowej itp.). Niezależnie od konkretnych uwarunkowań rezultatem bywa wieloletnie status quo – trwanie w związku konkubenckim, niezbyt szczęśliwym, jednak ograniczającym możliwości poszukiwania kogoś bardziej odpowiedniego. 

 

Perspektywa problemów związanych z odzyskaniem nieudokumentowanych inwestycji we wspólne życie, (np. mieszkanie) sprawia że  rozstanie staje się jeszcze trudniejsze. W przypadku rozwodu istnieją narzędzia prawne regulujące podział majątku, w przypadku konkubinatu można polegać wyłącznie na ewentualnej dobrej woli drugiej strony. Jednak to nadal nie są wszystkie problemy.

 

Badania socjologa Jamesa Q. Wilsona dowodzą, że konkubenci funkcjonują jak single, nie jak para małżeńska. Przede wszystkim bowiem w konkubinacie nie ma wspólnoty!. Są dwie jednostki, współlokatorzy ponoszący koszty utrzymania. Każdy ma swoje życie, którego elementem jest (owszem) seks i spędzanie czasu z konkubentem/konkubiną, jednak brakuje prawdziwej wspólnoty (zarówno w postaci odpowiedzialności za drugą osobę, zdolności stawiania jej potrzeb nad własne, jak i bardziej przyziemnie – wspólnoty finansowej).  I to nawet w sytuacji jeśli w związku pojawią się dzieci. Co charakterystyczne, jeśli taka para bierze w końcu ślub przenoszą singielski sposób funkcjonowania w małżeństwo.

 

Mitem jest też przekonanie, że dzięki konkubinatowi zmniejsza się prawdopodobieństwo rozwodu.

 

Metaanaliza badań z 2010 roku opublikowana w czasopiśmie Journal of Marriage and Family (Anita Rose i inni) wykazała, że rezultatem wspólnego mieszkania przed ślubem jest siedmiokrotny wzrost prawdopodobieństwa rozwodu w stosunku do osób, które przeszły tradycyjny okres narzeczeństwa.  (Does Premarital Cohabitation Predict Subsequent Marital Stability and Marital Quality? A Meta‐Analysis). Przyczyn takiego stanu jest wiele. Warto wymienić najbardziej podstawową: konkubinat charakteryzuje głęboko zakorzeniona postawa: „ważna jest miłość, nie papierek”, co powoduje, że gdy pojawia się nowe zakochanie łatwo usprawiedliwić porzucenie dotychczasowego partnera.

 

Jednak układ przyczyn jest bardziej skomplikowany. Badania pokazują na przykład, że konkubenci mają niższe umiejętności komunikacyjne, słabszą zdolność kontroli impulsów oraz gorsze umiejętności negocjacyjne. Podczas gdy w tradycyjnym narzeczeństwie poznawanie obejmuje doskonalenie umiejętności rozmowy, głębsze poznawanie zarówno rodziny, jak rodzinnych uwarunkowań, w konkubinacie głównym źródłem informacji o drugiej osobie jest obserwacja jego aktualnych zachowań w izolacji od domu rodzinnego. Oczywiście to tylko ułamek problemów. Zainteresowanych odsyłam do pogłębionej analizy zjawiska konkubinatu w książce mojego autorstwa:  „Małżeństwo, przemyśl to”, Wydawnictwo Dębogóra 2012.

 

Najnowsze badania pokazują powolny spadkowy trend rozwodowy w obszarze cywilizacji postchrześcijańskiej. Nie jest on jednak spowodowany wyciągnięciem wniosków z badań na temat konkubinatów. Wręcz przeciwnie – zawieranych jest coraz mniej małżeństw. Wzrasta za to liczba osób, które nigdy nie decydują się na ślub przechodząc przez kolejne nieudane konkubinaty z przekonaniem, że miłość na całe życie to mit.

 

Bogna Białecka, psycholog

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie