13 czerwca 2012

Grilowany patriotyzm na euro

(fot.Madzia Bryll/commons/creative)

Publicysta Łukasz Warzecha pisze o swoim stosunku do „grillowego patriotyzmu”, którego falę wyzwoliło Euro 2012. Zjawisko to nie wzbudza zaufania autora, a nawet drażni. Bezlitośnie obnaża jego słabości i wady. Zawłaszczanie patriotyzmu przez niektóre środowiska z jednej strony i alergiczna niechęć do wszystkiego co związane z polskością z drugiej to zjawiska, które zwracają szczególną uwagę Łukasz Warzechy.

 

Są tu trzy główne nurty. Pierwszy to nurt lewackiej fobii, przejawiającej się wstrętem do wszystkiego, co podkreśla narodową wspólnotę na poziomie czy to symbolicznym, czy faktycznym. To oikofobia – wstręt do własnego narodu (przeciwieństwo patriotyzmu). Jej przejawy łatwo znaleźć, czytając choćby komentarze na stronie „Krytyki Politycznej”.

Wesprzyj nas już teraz!

Intensywność lewackiej oikofobii jest różna. Czasami bywa ona żałośnie koniunkturalna, jak w przypadku Sławomira Sierakowskiego, który uważał, że nie ma co robić afery wokół słów Obamy o „polskich obozach śmierci”. Czasami wynika ze specyficznych obsesji, jak w przypadku Kazimiery Szczuki, bredzącej, że Euro to szowinistycznie męska impreza. Czasami bywa agresywna, jak w przypadku niejakiego Wojciecha Kłosowskiego, który na stronach lewackiego biuletynu zielonych oznajmia: „Postanowiłem dziś zdeptać flagę i napluć na godło. Grecjaaaa! Biało-nie-bies-cy!!! Niech pęknie ten nasz narodowy balon napompowany do granic wytrzymałości nacjonalistycznym smrodem, niech z hukiem eksploduje, zachłyśnijmy się wszyscy jego zawartością i zwymiotujmy wspólnym, narodowym, oczyszczającym rzygiem. Bo to być może jedyna droga do oprzytomnienia”. Niestety, oikofobia jest raczej nieuleczalna. (…)

 

Drugie oblicze prezentują zorganizowani i wierni kibice, stale chodzący na mecze. Coraz częściej na trybunach pojawiają się akcenty, nawiązujące do polskiej historii, jak przypomnienie okrucieństw sowieckiego totalitaryzmu w okolicach 17 września czy uczczenie pamięci rotmistrza Witolda Pileckiego. Kibicom zdarza się także w zorganizowany sposób brać udział w całkiem niefutbolowych patriotycznych uroczystościach.

 

Jest wreszcie coś letniego, pośredniego, co widzimy właśnie teraz. I to – paradoksalnie – jest najbardziej irytujące. Wszak oikofobiczni lewacy są marginesem, a z patriotycznych manifestacji kibiców można się jednak cieszyć. Ale czy warto się cieszyć z owczego pędu, który kazał dziesiątkom tysięcy kierowców powywieszać karykatury polskiej flagi na samochodach? Karykatury – bo w zdecydowanej większości nie są to polskie flagi, tylko jakieś potworki, opatrzone dodatkowo a to godłem, a to napisem „Polska”, a to nawet logo tej czy innej firmy. Polska flaga państwowa jest jedna i wygląda zawsze tak samo: biel i czerwień, bez żadnych dodatków. Szacunek dla narodowych barw każe traktować je poważnie.

 

Ci sami kierowcy, którzy teraz tak upstrzyli swoje auta, nie wywieszą flagi na balkonie 1 sierpnia, 15 sierpnia, 11 listopada czy 3 maja. Wątpliwe zresztą, żeby każdej z tych ważnych dat potrafili przypisać odpowiednie zdarzenie. Masowe kibicowanie na Euro to łatwy patriotyzm grillowy, niewiele mający wspólnego z autentyczną dumą z własnego państwa, swojej historii i narodu. Grillowi patrioci bez oporu ulegają rządowej propagandzie, która każe nam zapomnieć o wszystkich organizacyjnych porażkach w imię „niepsucia wielkiego piłkarskiego święta” i bardzo się złoszczą, gdy o nich uparcie przypominać. Patriotyzm to dla nich nienarzekanie i cieszenie się z małej stabilizacji. Próżno szukać w tym autentycznej troski o państwo.(…)

 

Łukasz Warzecha

 

Żrodło: http://www.fakt.pl/lukasz-Warzecha-Wywieszanie-flag-na-samochodach-to-nie-prawdziwy-patriotyzm,artykuly,162485,1.html

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie