5 lutego 2020

„Znak” w awangardzie tęczowej rewolucji

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Miesięcznik „Znak” postanowił poświęcić temat lutowego numeru kwestii tak zwanych osób LGBT.  Znajdziemy w nim złote rady dla homoseksualistów i ich rodziców; kontakty do tak zwanych grup wsparcia i promocję „słusznych” książek. Przede wszystkim jednak znajdziemy dużo utyskiwania na Kościół.

 

W temat numeru wprowadza redaktor naczelna Dominika Kozłowska. Posuwa się do upomnienia arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który powiedział, że „dla rodziców szczerze kochających swe dzieci nie może być większej tragedii niż to, że ich własne dzieci staną się ofiarami ideologii gender, LGBT i Karty WHO”. Jej zdaniem wypowiedź ta „[…] stanowiła kolejne w jego przypadku przekroczenie granicy zwykłej ludzkiej przyzwoitości i świadectwa oderwania od prawdziwych tragicznych problemów […]”. Redaktor ubolewa też, że „słowa wiceprzewodniczącego KEP nie spotkały się z żadnym głośnym sprzeciwem ze strony któregokolwiek z innych członków episkopatu. Strach pytać, czy wszyscy oni myślą w ten sposób”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ta atmosfera zagrożenia, w jakiej rzekomo żyją polscy homoseksualiści, przewija się przez cały numer „Znaku”. Szczególną uwagę zwraca wywiad z dominikaninem Maciejem Biskupem. Bądź co bądź dla wielu osób słowa duchownego świadczą o stojącym za nim autorytecie Kościoła. W tym przypadku dzieje się  jednak inaczej. Dominikanin usiłuje bowiem punktować polski Kościół – nie dość – jego zdaniem – otwarty na tak zwane LGBT. 

 

„Niestety” – ubolewa Maciej Biskup OP – „mam wrażenie, że duża część księży i biskupów odnajduje się w takich nieprawdziwych i uproszczonych poglądach. Wiedza, jaką mają chociażby na temat gender, jest zatrważająca – to mniej więcej poziom Super Expressu. Duchownych, którzy słuchają, czytają, pogłębiają temat jest ciągle za mało” – twierdzi.

 

Aż chciałoby się zapytać – co z księdzem profesorem Dariuszem Oko? Czy duchowny ten nie zgłębił wyjątkowo skrupulatnie tematyki gender? Czy nie zapoznał się z ogromem prac samych genderystów? Zgłębił i zapoznał się, ale wnioski mu wyszły nieprawidłowe – z ojcomaciejowego punktu widzenia.

 

Dalej ojciec Biskup mówi „głównym grzechem dzisiaj jest brak odpowiedniej reakcji np. na sytuacje agresji wobec osób homoseksualnych. Widzę tu analogię do przedwojennego wykluczania, a potem przemocy wobec Żydów. Wiemy przecież, że antysemityzm nie przyszedł do Polski dopiero wraz z nazizmem, on już wcześniej był tutaj bardzo silny – także w narracji kościelnej”.

 

Oto typowa retoryka katolickich i nie tylko postępowców. Wszystko można porównać do antysemityzmu i zamknąć usta oponentowi. Niestety nie tędy droga.    

                                                                                

Dalej postępowy dominikanin podaje recepty Kościołowi powszechnemu. „Papież Franciszek mówi często o tzw. nawróceniu duszpasterskim. Powiedziałbym, że tematyka LGBT+ jest dziedziną, która wymaga zmiany optyki w Kościele. Nauczanie jest jasne, ale może coś powinniśmy ze swej strony zrewidować w podejściu, myśleniu, podejmowaniu jakiś poważnych studiów w tym zakresie. Powiedziałem wcześniej, że Kościół nie zawsze musi dawać odpowiedzi, czasem wystarczy słuchać. Inną sprawą jest jednak to, że czasem Kościół tych odpowiedzi nie ma, bo nie chce mieć. Odnoszę wrażenie, że tak jest w tym przypadku”.

 

Cóż, przypadki agresji wobec homoseksualistów istotnie kłócą się z nauką Kościoła. Nie wynika z tego jednak konieczność rewidowania poglądu na grzeszny charakter czynów homoseksualnych. Narkomani, alkoholicy, przestępcy też często padają ofiarą wrogości, wyzwisk, braku miłosierdzia. Trudno jednak wyprowadzić z tego konieczność rewidowania poglądów na temat tych grup. Alkoholizm, narkomania, czyny homoseksualne zasługują na potępienie, a ich sprawcy na miłosierdzie. To jednak nie może oznaczać przymykania oczu na zło.

 

Ale uwaga! Dominikanin twierdzi, że coś może się zmienić. Mówi bowiem, że w KEP trwają prace nad dokumentem dotyczącym właśnie stosunku Kościoła do osób homoseksualnych. Co radzi biskupom ojciec Biskup? Jaki dobór personalny byłby jego zdaniem najlepszy? „Słyszałem, że nad dokumentem na ten temat pracuje KEP – pytanie kto go w jej ramach przygotowuje: czy abp Ryś czy abp Jędraszewski. I czy uzyska aprobatę pozostałych biskupów”. 

 

Postępowy dominikanin upomina arcybiskupa Jędraszewskiego także bardziej bezpośrednio, gdy odnosi się do słynnych już słów o „tęczowej zarazie”, jakie padły w jednym z kazań krakowskiego metropolity. Jego zdaniem to sformułowanie było „[…] niemądre” oraz „[…] nie zostało wypowiedziane w imieniu Kościoła. To głos konkretnej jednostki. Abp Marek Jędraszewski powinien być świadomy, że wypowiadając takie słowa z ambony, może ludziom zasugerować, iż są one czymś więcej niż tylko jego opinią. Dlatego postrzegam je jako nadużycie urzędu, jego władzy – co niestety zdarza się hierarchom także w innych przypadkach, jak np. tuszowanie pedofilii czy przemocowe relacje z podlegającymi im księżmi”. Duchowy dodaje, że „gdyby abp Jędraszewski zadał sobie pytanie: jak wypowiedziałby się Jezus, to by nigdy takiego sformułowania nie użył”.

 

Co w takim razie powiedziałby dominikanin na słowa Pana Jezusa dotyczące choćby „grobów pobielanych” „plemienia żmijowego” „węży”? Były one znacznie mocniejsze niż te, które padły z ust abpa Jędraszewskiego. Tym bardziej, że dotyczyły konkretnych ludzi, a nie tylko zjawiska ideowego (jak było to w przemowie krakowskiego metropolity)!

 

Czytajmy dalej. Dominikanin bierze na warsztat Pismo Święte i jego fragmenty odnoszące się do relacji homoseksualnych. „Pozostawię właściwie na boku kwestie filologiczne, a więc to, jak przetłumaczono te fragmenty. Żaden z języków biblijnych nie znał przecież pojęcia homoseksualizmu w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, więc nie można odnosić ich do gejów i lesbijek w ogóle. W Biblii krytykuje się raczej akty seksualne między osobami tej samej płci, u św. Pawła przede wszystkim prostytucję sakralną”.

 

Zaraz, zaraz. Ojciec Biskup przyznaje tym samym, że w Biblii pojawia się krytyka aktów homoseksualnych. O cóż więc chodzi? Czyżby o to, że Pismo Święte, Kościół, prawo naturalne nie przystają do prywatnych poglądów dominikanina? Na to niestety nic nie poradzimy. 

 

Karol Wilczyński w natarciu

Problematykę homoseksualizmu porusza również Karol Wilczyński, znany z łamów Deonu. On również smaga biczem Kościół katolicki w Polsce za nieodpowiednie – jego zdaniem – podejście do homoseksualistów. „W Polsce” – pisze „przekaz religijny – zdominowany przez Kościół Rzymskokatolicki – raczej nie pozostawia złudzeń: jeśli jesteś osobą LGBT+ i chcesz być zaangażowany w działania wspólnoty, to lepiej się do tego nie przyznawaj. Bardzo niewiele wspólnot katolickich na terenie Polski byłoby w stanie zaakceptować w swoich szeregach osoby homoseksualne (bez nakłaniania ich na tzw. terapię konwersyjną), nie mówiąc już o organizacji modlitwy za ofiary homofobii i transfobii czy grup wsparcia (co ma miejsce w niektórych Kościołach protestanckich, ale również we wspólnotach katolickich na Zachodzie)”.

 

Karol Wilczyński wydaje się zmagać z podobnym problemem, co ojciec Biskup. Istnieje prawo naturalne, istnieje prawo Boże, istnieje możliwość jego złamania. Istnieje grzech i nie wszyscy przechodzą wobec niego obojętnie. Zadanie Kościoła nie polega na „głaskaniu wszystkich po główce”. Polega na skłanianiu do praktykowania cnoty.

 

Pozostałe kwiatki

Na uwagę zasługuje też tekst Urszuli Pieczek poświęcony coming-outom (ujawnianiu tożsamości seksualnej). Jedna z jak to się mówi „nieheteronormatywnych” rozmówczyń mówiąc o swej relacji z rodzicami twierdzi: „szanuję katolików, którzy są autentyczni i kochają ludzi wokół siebie. Jest to zgodne z religią. Ale nie zgadzam się z instytucją Kościoła katolickiego w Polsce. Ten Kościół nie przygotował moich rodziców na to, że mogą mieć takie, a nie inne dziecko, że jestem taką samą osobą jak moje rodzeństwo, że mam takie samo prawo kochać”.

 

Oto klasyczny przykład pomylenia miłości bliźniego z akceptacją wszystkich jego wyborów.   

 

Z kolei prof. dr hab. Barbara Józefik pochyla się nad losem transseksualnych dzieci i rodziców. „Myślę, że dla rodziców musi być strasznie słyszeć, że ich dziecko znalazło się w grupie, której podczas mszy odmawia się godności ludzkiej”.

Przepraszam bardzo, Pani Profesor, ale komu podczas Mszy odmawia się godności ludzkiej? Gdzie to się dzieje? Który ksiądz takie tezy wygłasza z ambony?

 

Jakby czytelnikowi nie wystarczyła intelektualna strawa zapewniona w „Znaku”, to redakcja promuje także publikacje książkowe. O właściwiej rzecz jasna tematyce. Chodzi tu między innymi o publikację czołowego amerykańskiego obrońcy homoseksualistów – jezuity Jamesa Martina „Building a Bridge”.

 

Znak upadku

Oto upadek „Znaku”. Oto upadek pisma zajętego ongiś promowaniem w Polsce tomizmu, a następnie debatą go dotyczącą, pisma jawiącego się jako oaza wolności słowa w mrocznych czasach komunizmu. Pismo, nawet jeśli nie konserwatywnego, to reprezentującego kiedyś wysoki poziom i szacunek wobec prawa naturalnego i nauki Kościoła. Tymczasem numer 777 to jednostronna promocja homoseksualizmu połączona z atakami na Kościół.

 

Owszem, to nie pierwsza tego typu zagrywka pisma „Znak”. Wszak w 2011 roku redakcja poświęciła numer „teologii queer” (!). Z kolei w 2016 roku miesięcznik zorganizował akcję „Przekażmy sobie znak pokoju” z inicjatywy Kampanii Przeciw Homofobii (skrytykowanej przez Episkopat). Numer 777 oznacza jednak przybicie gwoździa do trumny poważnego ongiś periodyku. Z pisma katolickiej inteligencji uczyniono pismo homoseksualnej międzynarodówki.

 

Marcin Jendrzejczak

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie