22 grudnia 2012

Chorwaci o UE: bez emocji, czekamy na fundusze

Stare, euroentuzjastyczne hasła, którymi wabiono jeszcze kilka lat temu obywateli Europy Środkowo-Wschodniej do wstąpienia do UE, dziś brzmią nieprzekonująco. Wiedzą o tym Chorwaci, którzy nie ufają Brukseli, ale mają nadzieję, że fundusze europejskie rozruszają ich zastygłą w marazmie  gospodarkę. Obawiają się jednak, czy unijny moloch nie będzie żądał od nich złożenia w ofierze tożsamości narodowej i niedawno odzyskanej suwerenności.

 

Jeśli wszystkie państwa Unii Europejskiej przeprowadzą ratyfikację traktatu akcesyjnego, Chorwacja stanie się jej nowym członkiem 1 lipca 2013 roku. Mieszkańcy położonego nad Adriatykiem państwa poparli wejście do Unii, ale zrobili to bez wielkiego entuzjazmu. Kraj ten, w której najprężniejszą branżą gospodarki jest turystyka, nie rozwija się tak, jakby sobie tego życzyli. Z tego powodu Chorwaci martwią się, że wejście do Unii może spowodować likwidację ważnych sektorów przemysłu w ich kraju, że wzrosną koszty utrzymania i że dojdzie do wykupywania przez obcy kapitał najlepszych firm i banków.

Wesprzyj nas już teraz!

Brak wielkiego entuzjazmu w przededniu przyjęcia nowego członka UE wyczuwalny jest także po stronie brukselskiej biurokracji i w Berlinie. Zewsząd dochodzą głosy, że po przyjęciu Rumunii i Bułgarii należałoby poważnie rozważyć celowość dalszego rozszerzania wspólnoty. Tym bardziej, że ma ona na głowie własne problemy. Zagrzeb zapewne stanie się kolejną gwiazdką na unijnej fladze, ale wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez długi czas po tym fakcie nie trzeba będzie dorysowywać kolejnych. Drzwi do Unii zamykają się dla nowych chętnych.

 

Marazm, oczekiwanie, emigracja

 

Sytuacja gospodarcza Chorwacji na tle pozostałych krajów byłej Jugosławii, z wyłączeniem Słowenii, prezentuje się całkiem nieźle, ale w wielu aspektach państwo to nie osiąga nawet unijnej średniej. Jeszcze w okresie przygotowań do wejścia do tej struktury, zarówno brukselscy, jak i aktywni w tym rejonie Europy niemieccy i amerykańscy politycy, zwracali uwagę na problemy Zagrzebia w walce z korupcją, brakami w niezależności sądów, niesprawną biurokracją, powolną prywatyzacją i niezbyt sprzyjającym zagranicznym inwestycjom prawem. Chorwacja na 176 państw badanych przez Transparency International pod względem skorumpowania zajęła 62 miejsce (uzyskała 46 punktów, gdy100 stanowi brak korupcji, przy średniej unijnej 63,6). Pozytywnie na wizerunek tego kraju nie wpłynął wyrok dla byłego premiera Ivo Sanadera, którego skazano na dziesięć lat za przyjmowanie łapówek. Sytuacja na rynku pracy także nie uległa zbytniej poprawie. W czasach komunizmu wielu Chorwatów wyjeżdżało do pracy w Niemczech, obecnie sytuacja ta ponawia się. Bezrobocie wynosi w tym kraju prawie 18 proc., a tamtejsze firmy są niekonkurencyjne na rynku europejskim. Skalę problemu ujawnił ranking amerykańskiego dwutygodnika Forbes, w którym Chorwacja zajęła 47 miejsce na 141 badanych krajów, jeśli chodzi o miejsce sprzyjające pracy.

 

Komunistyczne dziedzictwo

 

Chorwaccy biskupi rozumieją problemy gospodarcze swoich rodaków, ale za największe zagrożenie dla kraju uważają coraz większy upadek moralny w społeczeństwie, uderzający przede wszystkim w instytucję rodziny. Do erozji tej podstawowej tkanki społecznej, narodowej, dochodzi przede wszystkim poprzez coraz silniejsze oddziaływanie procesów sekularyzacyjnych. Olbrzymi wpływ ma też historyczne doświadczenie kilkudziesięciu lat komunistycznej propagandy, na wszelkie możliwe sposoby starającej się obrzydzić ludziom religię. Kościół katolicki oskarżany był przez partię o sprzyjanie w czasie II wojny światowej faszystom chorwackim (ustašom), którzy dokonywali zbrodni na Serbach i Żydach. Pomimo zdecydowanego odrzucenia pomówień, część Chorwatów odsunęła się od wiary. Jako, że religijność uznawana była przez władze byłej Jugosławii za przejaw nacjonalizmu, starano się za wszelką cenę narzucać narodom zateizowaną tożsamość jugosłowiańską. Większości Chorwatom udało się oprzeć komunistycznym kłamstwom i dochować wierności Kościołowi (wielu komunistów starało się łączyć czerwoną ideologię z wiarą i narodową tożsamością, w czasie wojny domowej większość z nich z łatwością założyła nacjonalistyczne szaty), który był, podobnie jak to miało miejsce w Polsce, traktowany jako instytucja przeciwstawiająca się władzy partii i przechowująca esencję tożsamości narodowej i wartości ponadczasowych.

 

Chorwat – katolik

 

Na Bałkanach trwałą do dziś tradycją, a ukształtowaną przez wiele wieków obcej dominacji, jest łączenie religii z narodowością. Mówienie o sobie, że jest się Chorwatem – zakłada katolicyzm, Serbem – prawosławie, a muzułmanów z Bośni, obecnie określających się mianem Bošniaków, nie podejrzewano o inną wiarę niż islam. Pod wpływem komunizmu częste było określanie się mianem np. prawosławnego niewierzącego i obchodzenie większych świąt religijnych.

Kościół katolicki, a w jeszcze większym stopniu prawosławny, przez długi czas pełnił funkcję skarbca przechowującego pamięć narodu, jego dorobku, wartości, a jego kapłani stanowili elitę kulturalną, a nieraz i polityczną (najściślejsze zespolenie miało miejsce podczas rządów rodu Petroviciów w Czarnogórze, którego przedstawiciele, będąc władykami, pełnili funkcję zarówno najwyższych instancji religijnych, jak i politycznych). Chorwaci dzięki stosunkowo dużemu (w porównaniu z innymi narodami byłej Jugosławii) zaangażowaniu w pielęgnację religijności, potrafili w dużej mierze oprzeć się komunizmowi i zeświecczeniu. Wojna domowa w byłej Jugosławii po raz umocniła w jej narodach nie tylko tendencje nacjonalistyczne, państwowotwórcze, ale wzmocniła też szowinizm i nieraz prowadziła do zbrodniczych czynów wobec przedstawicieli innych narodów. I chociaż te tendencje najmocniej dotknęły Serbów, to jednak także Chorwatów dosięgły demony historii i rozbudziły nienawiść i rządzę zemsty. 

]

Sekularyzacyjny taran

 

Po odzyskaniu przez Chorwację niepodległości tamtejszy Kościół, podobnie jak to miało miejsce i w naszym kraju, musiał zacząć stawiać czoło agresywnemu sekularyzmowi. Lewicowo-liberalne środowiska zaczęły dążeniu do zmniejszenia jego oddziaływania na społeczeństwo, także poprzez edukację i oświatę młodego pokolenia. I chociaż oczy całego świata mogły zobaczyć podczas pielgrzymki papieża Benedykta XVI w czerwcu zeszłego roku, że w tym maleńkim kraju (4,4 mln ludzi) jest wielu aktywnych chrześcijan, nie zmienia to jednak faktu, że wpływy różnych organizacji pozarządowych wspieranych przez Zachód i oddziaływanie popkulturowego antyklerykalizmu, zbiera wśród młodzieży obfity plon. Chorwaccy biskupi biją się w piersi i przyznają, że nie przystosowali katechez pod wyzwania współczesności, nie dość szybko zauważyli zmieniające się trendy i potrzeby młodych ludzi. Jednym z przejawów odchodzenia od nauczania Kościoła jest zwiększająca się liczba rozwodów (dziś co piąte małżeństwo kończy się w ten sposób), duża emigracja (populacja w ciągu ostatniego dziesięciolecia zmniejszyła się o 400 tys. osób) i niski przyrost naturalny. Po stronie pozytywów można zapisać, że prawie 90 proc. dzieci rodzi się w uświęconych związkach i tyle procent Chorwatów przyznaje się do katolicyzmu.

 

Bój o generałów

 

Proces pokojowy na Bałkanach, nie tylko z powodu ciągle nierozwiązanej kwestii Kosowa, natrafia na wiele przeszkód. Niedawna decyzja Trybunału w Hadze o uniewinnieniu chorwackich generałów Ante Gotoviny i Mladena Markača, oskarżanych o zbrodnie dokonane na mniejszości serbskiej w czasie akcji „Burza” w 1995 roku, za co wcześniej otrzymali długoletnie wyroki, wzburzyła Serbów i spowodowała zaognienie konfliktu pomiędzy oboma krajami. Tym bardziej, że przed ogłoszeniem wyroku w wielu chorwackich kościołach odprawiane były Msze św. w intencji generałów, a kler i przedstawiciele najwyższych władz Chorwacji, wypowiadali się o nich jako o bohaterach narodowych. Nowy prezydent Serbii Tomislav Nikolić i premier Ivica Dačić mają o wiele bardziej nacjonalistyczne poglądy niż ich poprzednicy, co skutecznie wyhamowuje jakiekolwiek próby prowadzenia dialogu pomiędzy zwaśnionymi stronami, a także zwiększenia wymiany handlowej. Nie można jednak powiedzieć, że wrogość przejawia się na wszystkich poziomach relacji. Co prawda, dochodzi do ekscesów z użyciem siły, bądź prowokacji (oba kraje są w jednej grupie eliminacyjnej do Mistrzostw Świata w piłce nożnej), ale w tym samym czasie mają miejsce wspólne projekty kulturalne, a w chorwackich kurortach w okresie letnim wypoczywa wielu Serbów. Wzajemnych zaszłości jest jednak na tyle dużo, że nie można liczyć na szybkie unormowanie relacji. Przedstawiciele religijni zwaśnionych narodów, mają więc ciężką pracę do wykonania.

 

Petar Petrovic – Polskie Radio

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie