Władze komunistycznej Kuby po raz pierwszy zezwoliły na przeprowadzenie niezależnej, obywatelskiej demonstracji. Uznały, że marsz w obronie praw zwierząt nie jest groźny dla skostniałego reżimu, który stara się pokazać światu „ludzką twarz”.
W niedzielę 7 kwietnia 2019 roku ulicami stołecznej Hawany przeszła pierwsza niezależna demonstracja obywateli, którzy protestowali przeciwko złemu traktowaniu zwierząt. W precedensowej akcji wzięło udział ponad 400 Kubańczyków. Organizatorką marszu była 21-letnia studentka, Beatriz Batista, która nazwała go „historycznym wydarzeniem”. Po przejściu przez centrum kubańskiej stolicy, demonstracja zakończyła się na cmentarzu im. Krzysztofa Kolumba, niedaleko mogiły Amerykanki Jeannette Ryder, obrońcy praw zwierząt, żyjącej na początku XX wieku na Kubie.
Wesprzyj nas już teraz!
Komunistyczny reżim, nie cieszący się dobrą opinią w świecie, do tej pory inicjował i kontrolował wszystkie formy publicznych demonstracji poglądów oraz opinii. Wobec tego wyjątkowego protestu obywatelskiego zastosowano „taryfę ulgową”, prawdopodobnie po to, aby pokazać światu, że partia komunistyczna zmienia swoją doktrynę i dopuszcza niezależne formy aktywności obywatelskiej.
Reżim w Hawanie wybrał sondażowo bezpieczną tematykę praw zwierząt, popularną wśród różnych ruchów proekologicznych i liberalnych na Zachodzie. Niektórzy Kubańczycy nazwali jednak niezależny marsz przedstawieniem przygotowanym przez rząd, zrobionym dla ocieplenia wizerunku władzy, która nadal twardą ręką trzyma społeczeństwo za gardło.
Źródła: Al Jazeera Balkans, Metronews.ru
JB
