Antyspecyści negujący różnice pomiędzy światem ludzi i zwierząt, chcą zmiany języka na bardziej „inkluzywny”. Stowarzyszenie PETA potępiło stosowanie „opresyjnego” słownictwa wobec zwierząt.
Tylko czekać, aż wprowadzą nową politycznie poprawną regułę, która zaneguje przypisywanie ludziom pewnych cech zaobserwowanych u zwierząt. Jednak w drugą stronę można.
Wesprzyj nas już teraz!
Antropomorfizacja zwierząt jest dozwolona, a wręcz wskazana. To już jednak… antropopatyzm (przypisywaniu zwierzętom uczuciowości ludzkiej).
Words can create a more inclusive world, or perpetuate oppression.
Calling someone an animal as an insult reinforces the myth that humans are superior to other animals & justified in violating them.
Stand up for justice by rejecting supremacist language. pic.twitter.com/HFmMWDcc5A
— PETA (@peta) January 26, 2021
Animizacja – nie, antropomorfizacja – tak. Czyli „cztery nogi dobre, dwie nogi złe” – zupełnie jak na „Farmie zwierzęcej” Orwella. O nieużywanie porównań zwierząt z ludźmi apeluje stowarzyszenie PETA (People for the Ethical Treatment of Animals). Ich wpis na Twitterze jest jasny: „słowa mogą stworzyć bardziej inkluzywny świat lub utrwalać ucisk. Używanie nazwy zwierzęcia jako zniewagi wzmacnia stereotyp, że ludzie są lepsi od innych zwierząt i że można je lekceważyć”.
Przykłady „złego języka” podane są po angielsku, ale mają zastosowanie i w innych językach. Wszak ludzie ekstrapolowali na postawie obserwacji przez wiele pokoleń pewne cechy zwierząt na siebie samych. Kurczak był synonimem słabości, jeśli nie tchórza. U Gogola był jeden porządny prokurator, ale też… „świnia”. Lis jest chytry („Opowiedział dzięcioł sowie” Brzechwy), wąż przebiegły i podstępny (od czasów biblijnych), a szczur się umiejętnie kryje („Szczury Tobruku”, które takie pejoratywne przecież wcale nie były).
I tak było od wieków, dopóki nie pojawili się zwariowani antygatunkowcy, którzy mówią dziś o „języku supremacji” ludzi i wzywają do semantycznej „równości i sprawiedliwości”. To kolejna grupa „rewolucyjna”, która przez zmianę języka i jego znaczeń chce nam nam przemeblować i zmienić świat.
Co prawda reakcje internautów wskazują, że to pomysł jak na razie zbyt „awangardowy”, ale przecież różne „feminitywy” jak „marszałkinie,” „polityczki”, „psycholożki”, a nawet „chirurżki” też gwałcą nasze uszy i to coraz mocniej. Na razie internauci kpią, a pewna sześcioletnia weganka wezwała nawet stowarzyszenie, by „przestało ośmieszać wegan”. Inni wskazywali na absurdy tego pomysłu. Wpisowi PETA przyznano nawet tytuł „najgłupszego tweeta roku” i to już na początku roku 2021. Jednak „Le rire changea, d’abord en halètements, puis en sanglots” (śmiech może się zmienić w zdziwienie, a później w płacz) – jak mawiają Francuzi.
BD