16 sierpnia 2013

Komuch „rozgrzeszony”

(Wołanie "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!" to, według prokuratury, nawoływanie do czynu zabronionego. Fot. bloger Ewidentny Oszust)

Rozgrzeszanie zbrodniarzy komunistycznych poprzez grę na emocjach ludu ma w III RP swoją bogatą i niechlubną tradycję. Teraz na tapecie są Bauman i Jaruzelski, ale warto też przypomnieć choćby przykład komunistki Wolińskiej…

 

Trzecia RP to taki kraj, gdzie pospolity zbrodniarz, komuszy sługus i propagator marksizmu-leninizmu nie tylko chodzi sobie na wolności, ale i wygłasza wykłady i wszędzie gdzie się zjawi, podejmowany jest z najwyższymi honorami. A ci, którzy przypomną mu dawne zbrodnie są upokarzani przez usłużnych funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mowa oczywiście o wykładzie prof. Zygmunta Baumana (równie dobrze można go tytułować majorem KBW) i tych, którzy usiłowali nie dopuścić do tego, by ów wykład przebiegł spokojnie. Wznoszone przez tych drugich okrzyki „raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę”, czy „na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści” śledczy zakwalifikowali jako nawoływanie do czynu zabronionego, czyli do mordowania komunistów. I podobno grożą karą do pięciu lat więzienia.

 

To oczywiście śmiechu warte, bo każdy szanujący się człowiek przynajmniej raz w życiu wznosił takie właśnie okrzyki – niżej podpisany również i, co więcej, przy różnych okazjach wznosił je będzie nadal – i zakrawa na rzecz absurdalną by skazywać za to na więzienie lub choćby więzieniem grozić. Ale to III RP właśnie, w całej okazałości.

 

To tutaj enkawudzista, bezpieczniak i agent sowiecki robi za autorytet, do którego minister szkolnictwa wyższego śle listy, by korzyć się i przepraszać nie za swoje winy, a premier i minister spraw wewnętrznych rozprawiają o krzywdzie, jaka w Polsce owego mordercę spotkała. Wszystkiemu winni natomiast są ci, którzy zbrodniarzowi wypomnieli jego zbrodnie. I nawet jeśli forma tego wypomnienia nie była stosowna do miejsca, to jednak, przyznajcie państwo, parakibicowskie okrzyki na uniwersytecie, choćby najbardziej zacnym, są niczym w porównaniu z mordowaniem żołnierzy polskiego podziemia.

 

Mainstreamowi macherzy od propagandy zastosowali zresztą z Baumanem numer stary jak świat. Przecież prawicowe media szeroko pisały o przeszłości profesora-majora, o tym jaką wredną był kanalią. Czy to nie podejrzane, że żadne z tych prawdziwych zarzutów nie przylepiły się do lewicowego „autorytetu”? Przecież każdy z nich jest udokumentowany, udowodniony, a Bauman wprost przyznawał się do swojej aktywności na rzecz Sowietów. Jak to się stało, że akcja narodowców na Uniwersytecie Wrocławskim, ich okrzyki, nie uświadomiły tak zwanej większości, że ów enkawudzista nie zasługuje na żaden szacunek, a co najwyżej na sąd?

 

To proste. Wystarczy spojrzeć na obrazki w telewizji czy zdjęcia w gazetach oraz na portalach popularnych wśród osławionych „młodych, wykształconych…”. Na każdym z nich widać starszego pana, nobliwego profesora, który – choć z początku na okrzyki narodowców reagował zjadliwym uśmiechem – jak gdyby przypomniał sobie starą szkołę sowieckich agentów i udaje przerażonego, napastowanego dziadziusia. Jednym słowem – ofiara prześladowań. Gdy tymczasem „prześladujący” wyglądają jak z zły bohater świetnej bajki – potężnie zbudowani, krzyczący ile tchu i w dodatku na koniec wyprowadzani przez stróżów porządku. No czego chcieć więcej? Role rozdane.

 

Rozgrzeszanie zbrodniarzy komunistycznych poprzez grę na emocjach ludu ma zresztą w III RP swoją bogatą tradycję. Oczywiście znamy wszyscy przykład „Jaruzela” i całe rzesze jego dziennikarskich popleczników, którzy, jak na zawołanie, robili z sowieckiego generała niemal męczennika, historycznego bohatera z osobistym dramatem, rozdartego i udręczonego niczym Hamlet.

 

Ale arcyciekawy jest inny, mniej znany przykład „uniewinniania” przez mainstream komunistycznego łajdactwa. Mało kto pewnie zna przypadek Heleny Wolińskiej, czerwonej prokurator, która przyczyniała się wydatnie do katowania bądź też sądowych mordów takich bohaterów jak gen. August Emil Fieldorf „Nil” czy Tadeusz Płużański. Jako strażniczka komuszego prawa, zezwalając na bestialstwo wobec polskich żołnierzy, bez wahania łamała nawet owo prawo (o ile mówienie w tym wypadku o prawie ma jakikolwiek sens). Prócz tego – wspominając na marginesie – jak każdy czerwony baron, Wolińska odznaczała się niską, a wręcz nędzną moralnością. Prowadziła dość frywolne życie erotyczne, które zresztą pozwoliło jej zrobić taką, a nie inną „karierę”.

 

Prokuratorzy próbowali się dobrać do Wolińskiej po upadku komunistycznego systemu. Problem w tym, że komunistka mieszkała już wówczas w Wielkiej Brytanii, gdzie była bywalczynią salonów u boku prof. Brusa. Jak widać zresztą, państwo dobrali się jak w korcu maku, bo swój swego znajdzie zawsze. Wolińska – czy też, jak kto woli, Brusowa – okazała się być dla mainstreamu warta obrony co najmniej takiej jak niepodległość. Broniła ją „Gazeta Wyborcza”, na ekstradycję nie chcieli zgodzić się Brytyjczycy. Główne argumenty? Że to już starsza pani, że jest Żydówką po straszliwych przejściach. Szczególnie to ostatnie miało swój znaczący rezonans, wszak wiadomo było na całym świecie, że jak ktoś Polak to i antysemita. Ot, taka propagandowa zbitka zastosowana przez kolegów i obrońców Wolińskiej.

 

Komunistka śmiała się więc w twarz polskim prokuratorom, co było zapewne ostatnim gestem upokorzenia wobec rodzin jej ofiar. Metoda sowiecka bowiem polegała na tym, że nie tylko upokarzano i zamęczano „wrogów ludu”, ale prześladowano także ich rodziny. Doprawdy Wolińska była znakomitą uczennicą czerwonych speców od niszczenia politycznych przeciwników.

 

Bauman zapewne ukarany już nie będzie. Swobodnie podróżuje sobie po Polsce, głosi wykłady, jest szanowany przez wierchuszkę polityczną III RP. Dla odmiany karani są ci, którzy przypominają mu o tym, czego dzisiaj powinien się sromotnie wstydzić. Dziadek, profesor, wybitny naukowiec. I morderca śmiejący się w twarz tym, którzy doświadczyli ubeckich kazamatów. Wiedział jak zabijać, wiedział jak donosić, wie do dziś jak pogardzać.

  

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie