27 kwietnia 2018

Permanentny pochód pierwszomajowy nad Wisłą

(Fot. Wojciech Barczynski/FORUM)

Wraz z tzw. upadkiem komuny zakończyła się w naszym kraju epoka pierwszomajowych pochodów z udziałem przedstawicieli władz. Idea socjalizmu zdaje się być jednak – zgodnie ze słowami Władysława Gomułki, wypowiedzianymi 1 maja 1963 roku – nieśmiertelna. „Czerwona” doktryna żyje w sercach wielu z nas, co wpływa na polityków.

 

Egalitaryzm

Wesprzyj nas już teraz!

Wiara w absolutną równość między ludźmi i traktowanie jej jako czegoś dobrego to najpowszechniejsza w polskim społeczeństwie „herezja” wynikająca z błędów socjalistycznej ideologii. Mówienie o tym, że nie jesteśmy równi, wywołuje powszechną konsternację i niezgodę.

 

Popularną postawą jest również niechęć do elit rozumianych niezwykle szeroko. O ile bowiem zrozumiały byłby dystans Polaków wobec zawodnych liderów politycznych, to już trudniej pojąć często występującą niechęć np. wobec osób zarabiających więcej. Szczególnie w sytuacji, gdy od dłuższego czasu sytuacja ekonomiczna ulega poprawie.

 

Egalitaryzm ma oczywiście przełożenie na polską politykę. Antyelitarną narrację uprawiają bowiem nie tylko neomarksiści z marginalnej, ale głośnej partii Razem. Odwoływanie się do mitycznych „zwykłych Polaków” zestawianych ze złymi „elitami” to domena rzekomo prawicowego PiSu.

 

Etatyzm

Zamiast prywatnej inicjatywy wolimy inicjatywę państwa. Zamiast – w myśl katolickiej zasady pomocniczości – realizować pewne zadania samemu, wierzymy raczej w centralną administrację i redystrybucję. Ponadto mało kto podważa dziś zasadność państwowego mecenatu nad kulturą, istnienia państwowych mediów czy państwowych przedsiębiorstw energetycznych, nie mówiąc już o państwowej edukacji i służbie zdrowia. Już sama próba wywołania takiej dyskusji naraża nas na towarzyski ostracyzm. A wszystkie te postawy to przecież nic innego jak poglądy socjalistyczne.

 

W kwestii aktywnego (a często kluczowego) udziału państwa w życiu gospodarczym panuje powszechna zgoda nie tylko Polaków, ale także niemalże wszystkich partii i środowisk politycznych, a więc – tak naprawdę – od lewa do… lewa.

 

Państwo wie lepiej

Z typowo socjalistycznego myślenia pokutuje w nas również niemalże transcendentna wiara w państwo – wiara, co warto przypomnieć, niezgodna z doktryną Kościoła. Państwo bowiem nie jest Bogiem, a nakazy administracji nie są Przykazaniami.

 

W ramach tej swoistej statolatrii godzimy się na wszystko, co zaproponują nam politycy. Od upaństwowienia naszych pieniędzy odłożonych w OFE, przez finansowanie niewydolnych systemów publicznej opieki zdrowotnej czy ubezpieczeń społecznych, po regularne zmiany programów szkolnych – oczywiście w ramach obowiązkowej edukacji. W tej ostatniej materii można jednak zauważyć pewien opór, zdrowe odruchy. Zarażanie edukacji ideologią gender czy ograniczanie liczby godzin nauczania historii wywołało w czasach rządów PO-PSL wyraźny społeczny opór. Nie wywołuje go jednak postępująca inwigilacja społeczeństwa czy produkowane w zatrważających ilościach przepisy regulujące wszystko. Tutaj zresztą nic się nie zmienia, a kolejne formacje rządzące zachowują się jak koalicjanci. Oczywiście socjalistyczni.

 

Antyklerykalizm

Typowa dla poglądów socjalistycznych jest również wrogość do religii. Wszak to już Karol Marks, twórca filozoficznego prądu na którym opiera się socjalizm, mówił o religii jako „opium dla ludu” (co później Lenin przełożył na rosyjskie warunki: „gorzałka dla ludu”).

 

Ten zestaw poglądów na pozór nie jest w Polsce popularny. Właśnie! Na pozór. Wszak pozornie marginalny antyklerykalizm urasta do monstrualnych rozmiarów przy każdej medialnej informacji dotyczącej np. księdza, który za udzielenie ślubu wziął od pary młodej więcej pieniędzy, niż ktoś się spodziewał. Wtedy gawiedź rozgrzewa się do czerwoności i rzuca w stronę duchowieństwa niewybrednymi słowy.

 

Antyklerykalizm nie jest również obcy politykom – i nie mówimy tutaj tylko o postkomunistach, spadkobiercach reżimu odpowiedzialnego za mordowanie księży w epoce PRL. Przy okazji debaty dotyczącej prawa aborcyjnego na niewybredne uwagi pod adresem ludzi Kościoła pozwalali sobie politycy wielu formacji: Razem, Nowoczesnej czy PO. Zresztą niegdysiejszy lider tej formacji, Donald Tusk, obiecywał „nie klękać przed biskupami”.

 

Amoralność

Rewolucja socjalistyczna miała radykalnie odmienić oblicze świata. Lenin podczas bolszewickiego przewrotu wspierał wszystko, co służyło zniszczeniu, społecznej destrukcji. Tym tropem poszli także twórcy kolejnej rewolucji, rewolucji seksualnej z maja roku 1968. Jej skutki odczuwamy do dziś, zaś do przejawów owej rewolty należą wszelkiej maści wynaturzenia i zachowanie niemoralne – wszystko, co sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

 

Wśród obecnych również i u Polaków postaw będących efektem obyczajowej rewolucji występuje rozwiązłość, rozwody, związki niesakramentalne, aborcja i homoseksualizm. Wielu z nas – nawet jeśli osobiście nie praktykuje któregoś z tych grzechów – traktuje je pobłażliwie i akceptuje „wolną miłość”, „życie na kocią łapę”, aborcję, czy związki LGBT (z ich prawną legalizacją włącznie).

 

Odpowiedzią na takie przekonania i życiowe wybory Polaków są… programy partii politycznych. Najlepszym przykładem spoglądania na wywrotowe poglądy obywateli jest strach PiSu przed zakazaniem aborcji eugenicznej.

 

Internacjonalizm

Proletariat, w myśl ideologii marksistowskiej, miał nie mieć narodowości i ojczyzny (charakterystycznych rzekomo dla „klas posiadających”). Przegrana przez bolszewików wojna z Polską w roku 1920 doprowadziła jednak do zmiany planów: ograniczenia zasięgu rewolucji i powstania koncepcji „socjalizmu w jednym kraju” – Związku Sowieckim, który po latach rozniósł „czerwoną” zarazę po całej Europie Wschodniej i Środkowej.

 

Przez dekady funkcjonowania na naszych ziemiach państwa komunistycznego i siania rewolucyjnej propagandy, myśl internacjonalistyczna zakorzeniła się w polskich umysłach do tego stopnia, że dziś, blisko 30 lat po formalnym upadku komunizmu… święci tryumfy. Doktrynę ponadnarodową uosabia obecnie bowiem integracja europejska.

 

Sympatie wobec Unii Europejskiej podziela znaczna część Polaków i – poza prawicową „drobnicą” – wszystkie partie polityczne.

 

Polak – wybrakowany socjalista

Oczywiście są i takie socjalistyczne poglądy, których Polacy (zarówno jako naród jak i jako klasa polityczna) nie wyznają. Najlepszym tego przykładem jest kolektywizm. Polacy w większości reprezentują zupełne przeciwieństwo tej socjalistycznej herezji. Jesteśmy indywidualistami – aż do przesady myślimy o nas samych, zupełnie zapominając o wspólnocie.

 

Nauka Kościoła stawia jednak w tej materii na umiar, podobnie z resztą jak Arystoteles, który twierdził, że człowiek to istota polityczna. Musimy więc żyć w społeczeństwie – nie możemy ani zatracać własnej indywidualności w ramach grupy, ani izolować się od innych ludzi.

 

Ale polski indywidualizm to już temat na zupełnie inny kryminał…

 

 

Michał Wałach

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie