15 stycznia 2016

Niemieckie media powszechnie popierają decyzję Komisji Europejskiej o wszczęciu procedury przeciwko Polsce. Choć uważają ją za konieczną dla obrony praworządności całej Europy, to nawołują do ostrożności, by nie eskalować napięcia, do którego Polska pod rządami PiS może być skora.


„Komisja Europejska wszczyna wobec Polski postępowanie sprawdzania polskiej praworządności, unika jednak gróźb – z obawy, by nie przeciwstawić sobie polskiego społeczeństwa. Czy ta strategia podziała, jeszcze się okaże” – pisze Helen Bubrowski na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Bubrowski przypomina, że podczas gdy niemiecki komisarz Günther Oettinger chciał postawić Polskę „pod nadzorem”, to szef KE Jean-Claude Juncker podkreślał wagę dobrych relacji między Polską a Brukselą. W ocenie autorki nie jest to jednak w istocie „różnica zdań”, a jedynie podział ról niczym w zabawie w „dobrego i złego policjanta”.

 

Z kolei na łamach „Süddeutsche Zeitung” Daniel Brössler pisze o „pijanym władzą” rządzie Polski, któremu Europa musi „pokazać granice”.

 

„Nowe kierownictwo w Warszawie, pijane władzą, chce przejąć Trybunał Konstytucyjny i każe postawić pytanie, czy wystarczająco jeszcze zapewniona jest niezależność sądownictwa. Ta sprawa – inaczej, niż chciałby rząd Polski – w dużym stopniu dotyka także reszty UE. Jako wspólnota państw prawa UE jest warta tyle, ile jej najsłabszy członek. Dlatego jest właściwe, by Komisja Europejska wszczęła procedurę sprawdzania, czy wszystkie składniki demokracji są [w Polsce] obecne” – pisze dziennikarz.

 

Polskiemu rządowi Komisja Europejska może „pokazać granice”, jednak „polska demokracja pozostaje sprawą Polaków. Zadanie, by jej strzec, nie może zostać im odebrane” – kończy Brössler.

 

Konieczność „interwencji” w Polsce ogłasza też Kai-Olaf Lang na łamach „Zeit Online”.

 

„W samej Polsce oraz w Unii Europejskiej głośno zabrzmiało wołanie o zdecydowaną reakcję: Jako demokratyczna wspólnota wartości UE nie może po prostu akceptować, gdy naruszane są standardy państwa prawa” – pisze.

 „Die Zeit” publikuje też wywiad z byłym ministrem sprawiedliwości PO, Borysem Budką. „Panie Budka, Trybunał Konstytucyjny jest zablokowany, szefowie służb specjalnych są wymieniani, państwowe media postawiono pod polityczny nadzór. Czy Polska przeżywa właśnie zamach stanu?” – pyta dramatycznie dziennikarz. Budka dystansuje się wprawdzie od określenia „zamach stanu”, ale przedstawia wszystkie reformy rządowe w krzywym zwierciadle, całkowicie wyrwane z kontekstu. Dokładnie tak samo, jak politycy PO robią na gruncie polskim. Minister pytany, czy Polska potrzebuje reakcji Niemiec, odpowiada: Tak, potrzeba reakcji całej Europy. 

 

Przed zbyt ostrym postępowaniem przestrzega w „FAZ” cytowana już Bubrowski. Jej zdaniem KE chce „za wszelką cenę” uniknąć niebezpieczeństwa wzmacniania antyeuropejskich resentymentów w Polsce. „Zbyt mocne zagnanie Polski w róg mogłoby doprowadzić do tego – jak obawia się Komisja – że polskie społeczeństwo poprze narodowo-konserwatywny rząd. Te obawy mieli też wyrażać niektórzy polscy eurodeputowany z liberalno-konserwatywnej opozycyjnej Platformy Obywatelskiej”.

 

Z kolei Severin Weiland przestrzega na łamach „Spiegla” przed europejskim nadzorowaniem Polski. Jego zdaniem to całkowicie niepotrzebnie zaogni sytuację. „Odkąd w Warszawie rząd przejęło narodowo-konserwatywne PiS, ton przeciwko Niemcom i UE stał się bardziej agresywny. To tendencja, którą można od dawna obserwować w wielu wschodnioeuropejskich państwach unijnych. Z powodu kryzysu imigracyjnego, za który [winą] obarcza się Angelę Merkel, sytuacja jest od lata jeszcze trudniejsza. W niektórych kulturowych i politycznych elitach Wschodu promowany jest rodzaj kulturkampfu pomiędzy jakoby dekadenckim, wielokulturowym Zachodem i etnicznie homogenicznym, chrześcijańskim Wschodem” – twierdzi. W jego ocenie sprawia to, że wszelkie ostre działania przeciwko Polsce będą po prostu kontrproduktywne.

 

Przed zbyt ostrą reakcją ostrzega też na łamach austriackiego „Der Standard” Thomas Mayer. „Unia Europejska przeżywa fazę problemów zagrażających jej egzystencji. Do tego 'wojny’ z Polską potrzebuje w tym momencie jak dziury w moście […]. Inaczej niż sądzono, postępowanie przeciwko Polsce kryje w sobie olbrzymią siłę wybuchową. Jak wiadomo z przykładu Węgier, niebezpieczeństwo nacjonalistycznej izolacji jest wielkie” – stwierdza. Jego zdaniem prawo we wszystkich krajach UE musi być przestrzegane, więc postępowanie przeciwko Polsce „trzeba wcielić w życie – jednak rzeczowo i w racjonalnym tonie”.

 

Z kolei Stefan Ulrich „przypomina” na łamach „Süddeutsche Zeitung”, że państwa unijne nie są do końca suwerenne, więc Bruksela „musi” mieszać się w polskie sprawy. Jego zdaniem właśnie obecny spór między Warszawą a Brukselą doskonale pokazuje, „jak niesuwerenne są państwa w UE”. To wielu ludziom się nie podoba, zatem populistyczne partie „jak francuski Front Narodowy czy polskie PiS” próbują „osłabić Europę lub całkowicie ją odrzucić, by uczynić swoje państwa na powrót suwerennymi”.

 

Ulrich uważa jednak, że opór nie ma sensu, bo takie zmiany to po prostu dziejowa konieczność. „Czas dawnego panowania państwowego już minął. Wojny światowe i zerwanie z cywilizacją przez nazistowskie Niemcy pokazały: Także władza państwowa potrzebuje granic” – ocenia.

 

 

 

Pach




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram