3 marca 2016

Dlaczego Wiedeń chce zamknąć Europę?

(Fot.: REUTERS/Hannibal Hanschke/Files/FORUM ; REUTERS/Marko Djurica/FORUM)

Gdy Angela Merkel ogłosiła w ubiegłym roku, że przyjmie wszystkich uchodźców z Syrii, kanclerz Austrii Werner Faymann był jej gorącym zwolennikiem. Ogłosił, że Europa nie może zamknąć granic, a działania Węgier przyrównywał do czasów nazistowskich. Dziś to Austria zamyka granice i chce własnym wojskiem chronić granice Macedonii.

 

Wrzesień: Austria otwiera granice

Wesprzyj nas już teraz!

 

W czasie najostrzejszego kryzysu imigracyjnego Austria stała murem za polityką kanclerz Angeli Merkel. Jej wiedeński odpowiednik, socjalista Werner Faymann, wzywał do europejskiego rozwiązania problemu, a więc do rozdzielania napływających uchodźców po wszystkich krajach Unii. Zarazem Austria pozostawiała swoje granice szeroko otwarte: Ten niewielki kraj w ciągu całego roku zarejestrował aż 90 tysięcy wniosków o azyl. To aż trzykrotnie więcej niż w roku 2014. Ostatni raz takie masy uchodźców napływały do Austrii w latach 1956-1957 po sowieckiej interwencji na Węgrzech. Austriacy bardzo ostro krytykowali wszystkich, którzy nie chcieli robić tego samego, co oni. Polskę i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej straszyli sankcjami ekonomicznymi, sugerując, że jeżeli nie przyjmiemy imigrantów, to Bruksela ograniczy swoje wsparcie finansowe. Christian Konrad, rządowy koordynator ds. uchodźców, zapewniał o bezmiernej gościnności Austrii mówiąc, że jeżeli dzisiaj „nie ma gdzie ulokować [imigrantów], to Austriacy muszą stworzyć możliwości, by to zrobić”, niezależnie ilu ludzi napłynie. Sam Faymann przedstawiał Austrię jako wzór, a wyjątkowo ostrą krytykę kierował pod adresem Węgier.  Politykę Wiktora Orbana przyrównał we wrześniu do polityki z czasów nazistowskich. „Pakowanie uchodźców do pociągów w nadziei, że pojadą gdzieś zupełnie indziej, przypomina najczarniejsze czasy naszego kontynentu” – stwierdził w jednym z wywiadów.

 

Styczeń: Austria zamyka granice

 

Dzisiaj to właśnie Faymann sam sięga po metody, które jako pierwszy w życie wcielił Orban i przewozi uchodźców autobusami na granicę niemiecką. Nie mówi już o czasach nazistowskich. Tłumaczy, że to, co robi Austria, to „realistyczne spojrzenie”. I tak w styczniu Wiedeń ogłosił, że ustanawia górną granicę azylantów: W tym roku przyjmie jedynie 37 tysiące osób,  a w ciągu kolejnych lat za każdym razem nieco mniej. W miesiąc później zapadła decyzja o dalszym zaostrzeniu limitów. Obecnie Austriacy deklarują przyjmowanie najwyżej 80 azylantów dziennie (a więc niespełna 30 tysięcy w skali roku). Przez swoje granice są gotowi przepuszczać dalsze 3200 osób, jedynie jednak po to, by skierować ich prosto do Niemiec. Pomimo tego rząd już dziś sugeruje, że może jeszcze bardziej zaostrzyć politykę. Wiele zależy od samych Niemiec: Chociaż kanclerz Merkel wciąż liczy na Turcję i chce utrzymać otwarte granice, to Bawaria, która jako pierwszy niemiecki land przyjmuje wszystkich imigrantów z Austrii, ma serdecznie dość. Rządząca w tym kraju  związkowym CSU zapowiedziała, że zamierza stworzyć na powrót własne siły policyjne, które będą kontrolować granicę z Austrią. Jeżeli do tego dojdzie, Wiedeń bez cienia wątpliwości zamknie się jeszcze bardziej.

 

Topór nad głową Faymanna

 

Faymann jest zmuszony do prowadzenia takiej polityki imigracyjnej. Odkąd wraz z Merkel zaczął wpuszczać do Europy masy imigrantów, poparcie dla jego ugrupowania – SPÖ – zaczęło radykalnie spadać. Wprawdzie od początku 2015 roku socjaliści tracili nieco na rzecz prawicowej i antyimigranckiej FPÖ, ale prawdziwa przepaść zaczęła między oboma ugrupowaniami powstawać w szczytowym momencie kryzysu, na przełomie sierpnia i września. Obecnie FPÖ cieszy się poparciem 30-35 proc. Austriaków, SPÖ zaledwie 20-23. Dla Faymanna to polityczna katastrofa grożąca utratą władzy. Obecny koalicjant SPÖ, centrowo-konserwatywna ÖVP, cieszy się podobnym co socjaliści wynikiem. To oznacza, że po wyborach władzę przejmie prawica, a partia Faymanna zostanie w krajowym parlamencie całkowicie zmarginalizowana. Do głosowania jeszcze wprawdzie daleko – jest przewidziane na rok 2018. W Austrii jednak przedwczesne wybory to nic dziwnego. By oddalić ich widmo i uspokoić polityczną sytuację Faymann musiał wyjść naprzeciw wyborcom i ogłosić odwrót od liberalnej polityki imigracyjnej. O to zabiegała cały czas ÖVP – gdyby doszło w rządzie do rozłamu i odbyłyby się w tym roku przedwczesne wybory, Faymann byłby skończony. Teraz zamykając granice chce z jednej strony uspokoić ÖVP, a z drugiej, w dłuższej perspektywie, odebrać część głosów FPÖ.

 

Wiedeń przekształca Europę

 

Działania Austrii wywołują w Europie polityczne trzęsienie ziemi. Niezadowolony jest Berlin, któremu nie podoba się mechaniczne przewożenie tysięcy imigrantów na granice niemieckie. Merkel chciałaby poczekać ze wszystkimi nowymi rozwiązaniami do turecko-unijnego szczytu, który odbędzie się 7. marca. Kanclerz ma nadzieję, że Turcja, po pierwsze, powstrzyma część imigrantów przed wypływaniem do Grecji, a po drugie przyjmie część przybyszów z powrotem. W niedawnym wywiadzie dla „Bilda” tę nadzieję ostro skrytykował premier Węgier Wiktor Orban, mówiąc, że Europa powierza swoje bezpieczeństwo Ankarze, sama rezygnując z jego zapewniania. Wiedeń, wcześniej tak wyraźnie dystansujący się od Budapesztu, popiera stanowisko Orbana. Faymann przekonywał w ubiegłym tygodniu, że wkrótce Niemcy zrozumieją, iż nie ma innego wyjścia, jak tylko zrobić to samo, co Austria – zdecydowanie przymknąć granice. Działania Austriaków mają jednak o wiele szerszy wymiar, niż jedynie apele do Niemiec czy ochrona własnych granic. W ostatnią środę we Wiedniu odbył się szczyt, na który zaproszono przedstawicieli Macedonii oraz innych państw bałkańskich. Pod auspicjami Austrii ustalono tam konieczność zwężenia szlaku bałkańskiego. Już dwa dni wcześniej Macedonia ogłosiła, że będzie przyjmować jedynie imigrantów z Syrii i Iraku, a przybysze z innych państw mogą koczować w Grecji. Tę decyzję od razu poparła Austria. Na wiedeńskim szczycie ogłosiła, że jest gotowa wysłać Macedończykom wojska, by chronić ich granice przed imigrantami z Afganistanu, Pakistanu czy Afryki Północnej.

 

Austria ma Merkel w kieszeni

 

Dopóki jednak Niemcy będą mieć otwarte granice, imigranci będą przyjeżdżać. Wątpliwości nie ma szef europejskiej agencji ochrony granic Frontex, przekonując, że jeżeli zamknięty zostanie szlak bałkański, to uchodźcy ruszą inną trasą. Jako jeden z wariantów wymienia się często nowy szlak wiodący przez Ukrainę i Polskę. Dla Wiednia i Berlina mogłoby to stanowić zresztą wspaniałą okoliczność dla zwiększenia presji forsowania „europejskiego rozwiązania”. Na szczycie we Wiedniu szef austriackiego MSZ mówił, że takie rozwiązanie nadal jest potrzebne, ale nie można na nie czekać, trzeba je po prostu wymusić zwiększając nacisk na partnerów z UE. Grupa Wyszehradzka to jedna z głównych europejskich sił stawiających tamę przymusowym kontyngentom uchodźców. Dziesiątki tysięcy imigrantów na granicy polsko-ukraińskiej mogłoby jednak stanowić dogodne dla Niemców i Austrii rozwiązanie mające zmiękczyć postawę Grupy. Już teraz niezwykle nagląco działa położenie Grecji, która nie radzi sobie z dziesiątkami tysięcy imigrantów koczujących na jej terytorium i nie wiedzących, gdzie mogą ruszyć. Ateny wciąż są w fatalnej sytuacji ekonomicznej i problem imigrantów może tylko przyspieszyć ich ruinę. Niemcy nie mogą sobie na to pozwolić. Zainwestowali zbyt wiele pieniędzy w pomoc Grecji i utrzymanie jej w strefie euro, a osobiście Merkel zaangażowała w tę sprawę ogrom swojego autorytetu politycznego. Czy zwycięży otwarta koncepcja Niemiec, czy zamknięta Austrii, może rozstrzygnąć nadchodzący szczyt UE-Turcja.

 

Paweł Chmielewski



 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie