Pierwsze natarcie epidemii w Polsce udało się najprawdopodobniej ograniczyć. Rząd wygrał bitwę, ale nie wojnę. Przed władzami trudne zadanie, bo gospodarka została praktycznie zamrożona. Wprowadzone dotąd środki pod nazwą tarczy antykryzysowej są niestety niezwykle ubogie – pisze Paweł Lisicki.
Na łamach portalu DoRzeczy.pl opublikowano komentarz redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy”, Pawła Lisickiego. Autor przekonuje, że polskim władzom udało się wygrać pierwszą bitwę z koronawirusem i osiągnąć najważniejszy póki co cel: spowolnić rozszerzanie się epidemii.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie publicysty wielkie pochwały należą się ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu, który przygotował „rozsądny plan działań i umiejętnie wprowadził go w życie”. Polskie władze w ogóle, pisze Lisicki, „zachowały znacznie więcej konsekwencji i zimnej krwi niż rządy innych państw”.
Autor uważa jednak, że czeka nas jeszcze wiele problemów. Kwarantanna musi się kiedyś skończyć, a to oznaczać będzie wzrost zachorowań. Największym wyzwaniem jest jednak co innego: konieczność podjęcia próby ożywienia gospodarki. „W realnym świecie coś zyskuje się kosztem czegoś innego. Otóż ceną za skuteczność izolacji Polaków, kosztem, który poniosło całe społeczeństwo, było praktyczne zamrożenie gospodarki. Pozostawienie jej dłużej w takim stanie może przynieść dramatyczne skutki” – pisze Lisicki.
W jego ocenie wprowadzona przez premiera Mateusza Morawieckiego tarcza antykryzysowa jest niestety wystarczająca. Ma dobrą nazwę, ale ubogą treść.
Zdaniem publicysty jest niejasne, na co mają zostać przeznaczone 212 mld zł, o których wspomniał Morawiecki w kontekście tarczy. „Najgorsze jest to, że propozycje rządowe zdają się nie uwzględniać postulatów przedsiębiorców albo robią to w bardzo małym stopniu. Tarcza sprawia wrażenie projektu biurokratycznego, a nie realnego” – czytamy na łamach DoRzeczy.pl.
Według Lisickiego najważniejszym postulatem przedsiębiorców jest umorzenie składek ZUS na okres kilku miesięcy. „To logiczne. Skoro firmy nie mogą w tym czasie normalnie działać, to państwo, jeśli ma pomóc, nie powinno domagać się od nich składek” – czytamy w tekście. Kolejne istotne postulaty to czasowe obniżenie podatków oraz przejęcie przez ZUS wypłat pensji pracownikom przebywającym na zwolnieniu chorobowym, od pierwszego dnia. W ocenie Lisickiego do tego dochodzą jeszcze tanie kredyty, zawieszanie spłat rat kredytowych i inne.
Niestety, zaznacza redaktor naczelny „Do Rzeczy”, rząd tych postulatów nie spełnia. Składki ZUS mają zostać odroczone, a to oznacza, że przedsiębiorcy zaraz po kryzysie będą mieli do zapłaty znacznie więcej niż wcześniej. Wątpliwa jest też zdaniem Lisickiego dopłata przez rząd 40 proc. do pensji pracownika, o ile pracodawca da drugie tyle, bo to otwiera drogę do nadużyć – zarówno przedsiębiorcom, jak i urzędnikom. Ponadto, zauważa autor, i tak oznacza to obniżkę pensji.
„Propozycje rządowe wyglądają szczególnie mało zachęcająco, jeśli porównać je z tym, co przedstawił premier Węgier Viktor Orbán. Nie bardzo rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi” – stwierdza Lisicki. Ma nadzieję, że wkrótce premier spojrzy na swoją tarczę krytycznie i pójdzie raczej śladem węgierskim. Dziś bowiem, puentuje publicysta, zamiast tarczy mamy raczej „dziurawe sito”.
Źródło: dorzeczy.pl
Pach
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.