David Goodall, 104-letni australijski naukowiec zdecydował się poddać eutanazji. Mężczyzna, aby zakończyć swoje życie specjalnie przyleciał do kliniki w Szwajcarii. Podkreślał, że życie straciło dla niego sens. Powodem tego miała być m.in. utrata prawa jazdy niespełna 20 lat temu. Na skutek tego przestał być niezależny i jak podkreślał, brakowało mu radości.
Australijski botanik i ekolog postanowił odebrać sobie życie, korzystając z eutanazji. Prawo w jego rodzinnej Australii nie pozwala na legalne wspomaganie śmierci, dlatego 104-letni naukowiec postanowił wyjechać do kliniki w Bazylei. Mężczyzna wielokrotnie podkreślał, że jego decyzja jest związana z brakiem radości z życia. David Goodal zwracał również uwagę na to, że w 1998 roku stracił prawo jazdy, co uniemożliwiło mu swobodne przemieszanie się.
Wesprzyj nas już teraz!
Szokujące jest to, że mężczyzna zebrał ponad 20 tys. dolarów, aby móc sfinansować swoją podróż do Szwajcarii, gdzie poddał się eutanazji. Zmarł tuż po podaniu śmiertelnej substancji. Goodal był zwolennikiem legalizacji prawa do wspomaganego zabójstwa. W ostatnich miesiącach swojego życia podkreślał, że ma nadzieję na wprowadzenie liberalnych regulacji w wielu krajach, które pozwalałyby na dokonywanie eutanazji.
Na dzień przed śmiercią rozmawiał z przedstawicielami mediów i podkreślał, że świadomie podjął decyzję o zakończeniu swego życia. – To mój własny wybór, by zakończyć życie jutro i oczekuję na to z niecierpliwością. W moim wieku albo nawet w przypadku ludzi młodszych, niektórzy chcą mieć wybór zadecydowania o śmierci, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas – powiedział.
Przypadek Davida Goodalla spowodował, że w Australii na nowo rozpoczęto debatę na temat możliwości legalizacji eutanazji. Wiele wskazuje na to, że zgodę na wspomagane zabójstwo wyrazi stan Victoria, który planuje wprowadzenie nowych regulacji w drugiej połowie 2019 roku. Podobne plany ma rodzinny stan mężczyzny – Western Australia.
Źródło: CNN, wprost.pl
WMa
