20 października 2017

Mikołajczyk – bohater czy zdrajca?

(fot.Marek Skorupski / FORUM )

„Dziś wiemy, że nadzieje Mikołajczyka były, najdelikatniej mówiąc, naiwne, ponieważ komuniści nigdy nie myśleli o podzieleniu się władzą, a jego – byłego premiera – powrót do kraju tak naprawdę legitymował powojenny układ i pozwalał aliantom na „umycie rąk” w sprawie polskiej”, mówi dr Michał Wenklar (IPN Kraków).

 

Stanisław Mikołajczyk znany jest przede wszystkim z działań podejmowanych po II Wojnie Światowej. Jego kariera rozpoczęła się jednak już w II RP. Jakim był wówczas politykiem i jaką wizję Polski reprezentował?

Wesprzyj nas już teraz!

Przed wojną Stanisław Mikołajczyk był typowym działaczem chłopskim, który dowód młodzieńczego jeszcze patriotyzmu dał ochotniczym udziałem w Powstaniu Wielkopolskim i wojnie polsko-bolszewickiej. Swoją karierę polityczną rozpoczynał od Wielkopolskiego Związku Młodzieży Wiejskiej, poprzez Wojewódzkie Towarzystwo Kółek Rolniczych, po kierownicze funkcje w Polskim Stronnictwie Ludowym „Piast”.

 

Jako polityk „Piasta” koalicjantów szukał raczej wśród partii centroprawicy niż lewicy.  Kiedy w 1931 r. powstawało Stronnictwo Ludowe – efekt zjednoczenia PSL „Piast, PSL „Wyzwolenie” i Stronnictwa Chłopskiego – Mikołajczyk był wśród tych wielkopolskich działaczy, którzy pilnowali, aby nowe ugrupowanie nie zeszło za bardzo na lewo oraz aby obecne tam było poszanowanie wartości religijnych i narodowych.

 

Z kolei w kwestii stosunku do sanacji Mikołajczyk należał do radykałów, o czym świadczy fakt, że współkierował stronnictwem w czasie wielkiego strajku chłopskiego w 1937 roku i to, że skazano go na 4 miesięce w zawieszeniu za jedno z przemówień.

 

Jeśli zaś chodzi o jego wizję ojczyzny – Mikołajczyk chciał, aby Polska była krajem demokratycznym z silnym parlamentem, umiarkowaną reformą rolną i poszanowaniem prawa własności.

Po ataku ZSRR na Polskę Mikołajczyk ucieka z kraju, czego wiele osób, podobnie jak innym politykom-emigrantom, nie jest w stanie mu wybaczyć. Czy była to dobra decyzja?

Nie czyniłbym Mikołajczykowi zarzutu, że zdecydował się na polityczną emigrację. Wybuch wojny, a później klęska kampanii wrześniowej stawiały wiele osób przed trudnymi dylematami. Wielu, jeśli nie większość, oficerów i żołnierzy, próbowała dostać się do Francji, by odbudować tam polską armię.

 

To samo tyczyło się polityków. Wielu z nich było przekonanych, że właściwą przestrzenią do działania na rzecz Polski jest uchodźstwo. W 1939 roku zakładano bowiem jeszcze, że wojna potrwa krótko, ponieważ Francja z Anglią szybko rozprawią się z Niemcami. Dopiero późniejsze klęski aliantów pokazały, że trzeba się nastawić na długą walkę z okupantem a konspiracja – wojskowa i polityczna – będzie odgrywała w Polsce ważniejszą rolę.

We Francji a później w Wielkiej Brytanii Mikołajczyk osiąga coraz wyższe stanowiska w Polskim Rządzie na Uchodźstwie piastując m.in. urząd premiera. Dlaczego stawiano właśnie na niego? Co udało mu się w tym czasie zrobić dla ojczyzny i rodaków?

Stanisław Mikołajczyk był niekwestionowanym przywódcą emigracyjnych struktur Stronnictwa Ludowego – jednej z najsilniejszych partii tzw. czwór-porozumienia, czyli koalicji czterech partii tworzących zaplecze Rządu na Uchodźstwie, jak i w krajowej konspiracji. Dawało mu to legitymację do ubiegania się o najważniejsze urzędy.

 

Najpierw zasiadał w Radzie Narodowej, czyli emigracyjnym quasi-parlamencie, później objął stanowisko zastępcy premiera, Władysława Sikorskiego, a następnie po tragicznej śmierci generała objął urząd premiera. Niestety znajdował się wówczas w niezwykle trudnej sytuacji z racji tego, że miał o wiele mniejszy autorytet niż Sikorski – w wojsku, świecie politycznym i przede wszystkim w polityce międzynarodowej wśród koalicjantów. W dodatku, próbując działać na rzecz Polski, nie miał świadomości, że najważniejsze decyzje zapadły już w Teheranie.

W październiku 1944 roku Mikołajczyk udaje się do Moskwy, gdzie spotyka się ze Stalinem, Mołotowem oraz Churchillem. Czy udało mu się cokolwiek „ugrać”?

Mikołajczyk udawał się do Moskwy kilkakrotnie. Przyjął założenie, że sprawy polskiej nie uda się uratować bez jakiegoś kompromisu z ZSRS. W jego ocenie taki kompromis musiał wiązać się ze stratami terytorialnymi.

 

Jedna z wizyt miała miejsce tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Niczego jednak nie zdziałał, ponieważ Stalin nie udzielił pomocy powstańcom. Po raz kolejny był on w Moskwie w październiku 1944 roku, gdzie już w obecności premiera Churchilla dowiedział się o postanowieniach Teheranu. Uznał wówczas, że w takiej sytuacji geopolitycznej konieczne jest pójście na ustępstwa, dzięki czemu uda się uratować suwerenność Polski w okrojonych granicach.

 

Pojawiający się wówczas w rozmowach termin „linia Curzona” nie był jeszcze jednoznacznie zdefiniowany i można było mieć nadzieję np. na zachowanie Lwowa w polskich granicach, do czego Mikołajczyk próbował przekonać Rząd na Uchodźstwie i Prezydenta Raczkiewicza. Gdy jednak nie udało mu się to, w listopadzie 1944 roku podał się do dymisji.

Jaki był sens przystąpienia Mikołajczyka do TRJN zdominowanego przez komunistów?
Konferencja jałtańska zadecydowała o przesunięciach granic i o przesiedleniach. Ponadto kompletnie ignorowała istnienie Rządu RP na Uchodźstwie – dotąd lojalnego sojusznika aliantów.

 

Postanowienia jałtańskie zakładały również, że o przyszłym ustroju Polski zadecyduje Sejm Ustawodawczy wyłoniony w wolnych wyborach. Alianci te postanowienia gwarantowali.

 

Do czasu wyborów w Polsce miał rządzić Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej (TRJN), na bazie komunistycznego Rządu Tymczasowego (kontynuatora PKWN) z dołączeniem, jak zapisano, „polityków demokratycznych z kraju i zagranicy”.

 

Mikołajczyk uznał, że chodzi o niego, a Rząd na Uchodźstwie stracił już znaczenie i nic nie jest w stanie zrobić. Dlatego też doszedł do wniosku, że trzeba postawić wszystko na jedną szalę i dogadać się ze Stalinem.

 

W czerwcu 1945 roku Mikołajczyk przyleciał do Moskwy na rozmowy, i choć spotkał go tam szereg upokorzeń, jak trwający proces 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, czy też wypowiedź Gomułki skierowana wprost do niego, że „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”, to udało mu się wynegocjować udział w TRJN i stanowiska dla ludowców w krajowej administracji.

 

Większości z obiecanych stanowisk SL, przemianowane wkrótce na PSL, nigdy nie dostało, a Mikołajczyk po powrocie do kraju nie miał już wyjścia – musiał dalej w to wszystko brnąć, pozostając jako wicepremier de facto w opozycji i przewodzić prześladowanemu przez UB stronnictwu.

 

Dziś wiemy, że nadzieje Mikołajczyka były, najdelikatniej mówiąc, naiwne, ponieważ komuniści nigdy nie myśleli o podzieleniu się władzą, a jego – byłego premiera – powrót do kraju tak naprawdę legitymował powojenny układ i pozwalał aliantom na „umycie rąk” w sprawie polskiej.

 

Zdaniem polskiej emigracji Mikołajczyk zachował się jak zdrajca legitymizujący system i zależność od ZSRS oraz rozbijający jedność polskiego oporu. Jednak z drugiej strony przywódca SL próbował wykorzystać niewielką szansę do uratowania Polski przed komunistami. Tego samego zdania byli Polacy mieszkający w kraju, którzy z ogromnym entuzjazmem zareagowali na powrót Mikołajczyka entuzjastycznie, upatrując w nim szansy na zmianę.

 

W tę szansę chciało wierzyć również podziemie, o czym świadczy rozwiązanie struktur Delegatury i Rady Jedności Narodowej, żeby nie robić trudności „ludziom dobrej woli” – jak określono Mikołajczyka.

Nadszedł 30 czerwca 1946 – referendum ludowe…

Obawiając się o wynik wyborów, komuniści postanowili przeprowadzić najpierw referendum na temat kierunków polityki rządu.

 

Wyłoniono trzy pytania. Pierwsze dotyczyło zniesienia w przyszłym ustroju Polski senatu, drugie utrzymania przeprowadzonych już reform gospodarczych, trzecie utrzymania granicy zachodniej na linii Odry i Nysy Łużyckiej. Pytania były tak skonstruowane, żeby PSL musiał odpowiedzieć na nie twierdząco.

 

Kto po wojnie chciałby oddać z powrotem Niemcom tzw. ziemie odzyskane? Jak PSL mogłoby sprzeciwić się reformie rolnej? Przed wojną to właśnie ludowcy domagali się likwidacji senatu, określanego jako izba niedemokratyczna – mieliby teraz go bronić?

 

PSL podjęło decyzję, żeby namawiać do głosowania na „NIE” tylko w pierwszym pytaniu, dotyczącym senatu. Uznano, że ta sprawa jest najmniej istotna i będzie stanowić różnicę pomiędzy PSL a PPR.

 

Przed referendum rozpętała się kampania propagandowa na ogromną skalę, której towarzyszył terror. Zwalczano podziemie i zastraszano ludowców. Tylko w województwie krakowskim zginęło w niejasnych okolicznościach co najmniej 14 członków PSL. Mimo tego społeczeństwo głosowało przeciw komunistycznemu rządowi i konieczne były fałszerstwa, przeprowadzone przez specjalną grupę Arona Pałkina z ZSRS. Protesty ludowców po ogłoszeniu sfałszowanych wyników na niewiele się zdały. Gomułka cynicznie odpowiadał Mikołajczykowi: „Leć Pan na skargę do Churchilla”.

Dlaczego w związku z tym Mikołajczyk nie zbojkotował wyborów w 1947 roku?

Referendum pozwoliło ludowcom na dwa wnioski. Po pierwsze, że społeczeństwo ich popiera i w normalnych warunkach wygraliby wybory. Po drugie, że komuniści i te wybory najprawdopodobniej sfałszują. W PSL rozgorzała wtedy debata i niemało było takich, którzy mówili, że trzeba teraz dogadać się z „czerwonymi”, dołączyć do tzw. demokratycznego bloku wyborczego i ratować istnienie stronnictwa.

 

Przeważyła jednak opcja Mikołajczyka, który twierdził, że do końca trzeba grać o zwycięstwo. Co bowiem dałby bojkot? Może byłby to głośny symbol dla świata zachodniego, ale spowodowałby też szybsze represje, a komuniści i tak by sfałszowali dane o frekwencji i ogłosili światu, że demokratycznie wygrali wybory.

Powstało wiele teorii na temat przyczyn emigracji Mikołajczyka 20 października 1947 roku. Która jest prawdziwa?
Moim zdaniem Mikołajczyk uciekł w obawie o wolność i życie. Po sfałszowanych wyborach i de facto rozbiciu PSL mógł się spodziewać aresztowania i pokazowego procesu. Nie wiadomo, jak surowo by go wówczas potraktowano. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że władze przyzwoliły na jego ucieczkę, bo jako męczennik w kraju byłby jeszcze bardziej niebezpieczny dla władzy. Nie ma jednak na to dowodów.

 

Patrząc z dzisiejszej perspektywy: kim był Stanisław Mikołajczyk? Bohaterem? Zdrajcą? Patriotą? Tchórzem? Biednym człowiekiem, którego przerosło brzemię, jakie na niego spadło? A może po prostu zwykłym człowiekiem, który mimo dobrych chęci nie był w stanie zmienić czegokolwiek?

Nie używałbym tak kategorycznych ocen jak bohater czy zdrajca. Moim zdaniem Mikołajczyk był politykiem, który próbował działać na rzecz Polski tak jak uważał to za słuszne, ale który jednak się przeliczył.

 

Andrzej Paczkowski napisał o nim książkę pt. „Klęska realisty”. Klęskę Mikołajczyk poniósł rzeczywiście, ale czy był realistą? Ów realizm miał oznaczać świadomość, ze konieczne jest porozumienie z ZSRS.

 

Dziś wiemy, że tak naprawdę realistyczne było spojrzenie, że z ZSRS nie ma sensu rozmawiać, bo i tak postawią na swoim a wcześniejsze uzgodnienia złamią. Mikołajczyk jednak nie doceniał Moskwy, nie rozumiał imperialnej polityki ZSRS.

 

Stanisław Cat-Mackiewicz pisał – dość złośliwie – że na pochodzącym z Wielkopolski Mikołajczyku słowo „Moskal” nie robiło takiego wrażenia, jak na człowieku z Kresów, i że dla niego groźniejsze było słowo „dziedzic”.

 

Najpoważniejszy zarzut dotyczy jednak porzucenia przez niego Rządu na Uchodźstwie i pozwolenia komunistom na stworzenie mitu „wolnych wyborów”, które rzekomo dały im władzę, a aliantom ułatwił pogodzenie się z sytuacją w Polsce.

 

Z drugiej strony należy pamiętać, że PSL w 1946 r. było czymś na kształt „Solidarności”, że miliony Polaków, również nie związanych z ruchem ludowym, popierały wówczas PSL. A działacze PSL rzeczywiście doznali bardzo szerokich represji.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie