19 czerwca 2018

Bałkańska układanka. Co dalej z Macedonią?

(Fot. Pixabay)

Semantyczny spór między Atenami a Skopje o nazwę małej bałkańskiej republiki dobiegł końca, ale głosy protestu przeciw kompromisowi nie cichną ani w Grecji, ani w Macedonii. Polityka zewnętrzna tym razem przeważyła nad niesprzyjającymi porozumieniu rozgrywkami wewnętrznymi, jednak nikt nie daje gwarancji, że obustronne animozje zanikną.

 

Zmiana nazwy kraju na Republika Północnej Macedonii nie zadowala dużej części społeczeństwa, oburzonego ustępstwami porównywanymi do zdrady. Przeciwko porozumieniu są też Grecy, nieprzychylni odniesieniom do dziedzictwa Macedończyków – słowiańskiego narodu z północy. Jak donosił w poniedziałek (18 czerwca) bułgarski portal „Siega”, w północnej Grecji poparcie dla partii premiera Aleksisa Tsiprasa spadło do 10 procent a połowa uczestników badań opinii publicznej chce wcześniejszych wyborów. Biorąc pod uwagę fakt, że 70 procent Greków jest przeciwnych pozostawieniu w nazwie sąsiedniego państwa słowa Macedonia, można spodziewać się w przypadku wyborów zmiany warty na stanowiskach władzy w Atenach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozwój sytuacji na Bałkanach z uwagą obserwują szczególnie państwa członkowskie NATO. Kompromisowe rozwiązanie może przywrócić napięcie w przypadku dojścia do władzy innych opcji politycznych.

 

Więcej niż słowa

Spór o używanie przez Macedonię nazwy podobnej do tej, jaką nosiła w czasach Jugosławii, trwa już ćwierć wieku. Konflikt przybrał ostrą postać w 1993 roku, dwa lata po ogłoszeniu niepodległości Macedonii, wcześniej wchodzącej w skład Jugosławii. Większość państw świata, w tym Polska od 2005 roku, uznała prawo do używania nazwy Republika Macedonii, ale na forum ONZ reprezentacja ze Skopje funkcjonowała jako Była Jugosłowiańska Republika Macedonii (angielski skrót FYROM – Former Yugoslav Republic of Macedonia). Tak też nazywały bałkańską republikę m.in. Hiszpania, Francja, Niemcy i Włochy. Podzielały w ten sposób stanowisko Grecji, która protestowała przeciwko używaniu przez jej północnego sąsiada nazwy Macedonia. Ateny wykorzystały tylko trudne położenie niebogatego górzystego kraju, który dążył do mocniejszego związania się z NATO i Unią Europejską.

 

Z środków przedakcesyjnych Macedonia korzysta od lat, ale dla wejścia na ścieżkę szybkiego rozwoju potrzebuje szerszego otwarcia handlowego i dopływu kapitału. Z drugiej strony dostęp do europejskich rynków pracy może doprowadzić do szybkiej depopulacji państwa, którego ludność od 1991 roku oscyluje wokół 2 milionów.  

 

A jednak kompromis

Dla Zachodu ważne jest pozyskanie na Bałkanach nowego sojusznika militarnego, stabilnego pomostu pomiędzy należącymi do Sojuszu Północnoatlantyckiego – Grecją, Albanią i Bułgarią. Blokowane do tej pory przez Ateny wejście Macedonii do NATO ograniczało też wpływy Paktu na półwyspie. Do domknięcia natowskiego pierścienia wokół Serbii, postrzeganej jako prorosyjska, brakującym elementem była Macedonia. Nieuznawane przez niektóre państwa sojuszu Kosowo i tak już znajduje się pod protektoratem Zachodu. Jest administrowane co prawda przez ONZ, ale stacjonują tam na stałe wojska NATO.

 

Podpisanie porozumienia przez szefów MSZ Grecji i Macedonii – Nikolaosa Kodziasa i Nikola Dimitrova, w obecności premierów Aleksisa Tsiprasa oraz Zorana Zaewa, to dla Skopje nowe otwarcie do dalszej integracji z NATO i UE. Warunkiem realizacji takiego planu jest opanowanie wewnętrznych protestów przeciwników zmiany nazwy państwa oraz wysoce prawdopodobnego blokowania przez Grecję procesu poszerzania współpracy – aż do pełnego członkostwa w NATO, w przypadku zmiany władzy. Zawarcie porozumienia grecko-macedońskiego może skutkować zaproszeniem Macedonii do NATO na szczycie w Brukseli, już w lipcu.

 

Ceną kompromisu dla Macedończyków będzie zmiana w ciągu pięciu lat nazw publicznych instytucji i zastosowanie określenia „północnomacedońskie” oraz usunięcie z dokumentów państwowych terminów, mogących sugerować przyszłe roszczenia terytorialne wobec Grecji. Zmiana konstytucji wymaga jednak większości 2/3 głosów, co już rodzi komplikacje w zbudowaniu takiej przewagi w Zgromadzeniu Republiki Macedonii. Tym bardziej, że blisko połowa obywateli kraju uznała, że ważniejsze jest utrzymanie nazwy państwa niż integracja z NATO czy UE a sam prezydent, Ǵorge Iwanow, zapowiedział, że nie podpisze porozumienia z Grecją.

 

Radość Albańczyków, naciski z Bułgarii

Iwanow został wybrany w 2014 roku po raz drugi na stanowisko prezydenta z ramienia Wewnętrznej Macedońskiej Organizacji Rewolucyjna – Demokratyczna Partia na rzecz Macedońskiej Jedności Narodowej. Partia ta prowadziła kurs o nachyleniu narodowym, przeciwko któremu protestowali miejscowi Albańczycy. Dla nich wejście państwa w struktury NATO i UE oznacza zyskanie zewnętrznego kontrolera polityki wewnętrznej rządu w Skopje. A dla dużej mniejszości albańskiej, szacowanej na 25 procent obywateli, będzie to też szansa na swobodniejszy przepływ ludności do dwóch państw zamieszkałych głównie przez Albańczyków – Kosowa i Albanii. Swoje poparcie dla procesu zbliżenia Grecji i Macedonii wyrazili więc bardzo szybko prezydent Kosowa Hashim Thaçi oraz premier Albanii Edi Rama.

 

Albania należąca do NATO od 2009 roku wspiera partie swoich rodaków w Macedonii, co rodzi niepokój nie tylko władz w Skopje, ale też szerokich kręgów społeczeństwa. Co istotne, tamtejsi Albańczycy są niemal wszyscy muzułmanami, podobnie jak w Kosowie, podczas gdy w ojczyźnie mają 60-procentowy udział w strukturze ludnościowej.

 

Dążący do kompromisu z Grecją socjaldemokratyczny premier Zoran Zaew podczas trwającej rok kadencji wykonał już wiele gestów w kierunku Albańczyków i Bułgarów. Dzisiaj z poparciem jego polityki pospieszyli czołowi politycy bułgarscy, którzy w geście negacji postawy prezydenta Macedonii wobec wynegocjowanego porozumienia z Grecją postanowili zbojkotować jego wizytę w Sofii. Jak podaje ukraiński „Telegraf”, bułgarski premier Bojko Borisow i minister spraw zagranicznych Ekaterina Zachariewa, postanowili nie spotykać się z prezydentem Macedonii.

 

Nowe spory w miejsce starego

Ryzyko niepowodzenia porozumienia oszacować trzeba jako dość wysokie. Sytuacja w Grecji jest daleka od stabilnej. Demonstracje uliczne nikogo już nie dziwią a stan finansów państwa grozi załamaniem i zmianą rządów, pewnie bardziej populistycznych. Taki rząd będzie poddany naciskom opinii publicznej, krytycznie nastawionej do zachowania „macedońskiego” charakteru sąsiada z północy.

 

Polityka łagodnych kompromisów premiera Zaewa także narażona jest na wewnętrzny opór, wynikający choćby z animozji narodowych i silnej mniejszości albańskiej, dominującej w niektórych rejonach północnej i zachodniej Macedonii, licznej także w dzielnicy Saraj w stołecznym Skopje.

 

Wystarczy jeden konflikt na tle narodowym by doszło do zaognienia między Macedończykami a Albańczykami, jak w 2012 roku. W przypadku konfliktów między członkami NATO Sojusz Północnoatlantycki jest bezradny, czego dowiodła wojna turecko-grecka o Cypr w 1974 roku. Dla Macedonii i Grecji porozumienie zawarte przed kilkoma dniami to dopiero kupno losu w loterii, w której stawką jest pokój w tej części Bałkanów.

 

 

Jan Bereza

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 904 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram