18 lutego 2020

Franciszek jednak za mało postępowy. „Wyborcza” rozdziera szaty i upomina się o „homośluby”

(Fot. REUTERS / Alessandro Bianchi / Forum)

„Franciszek rozbudził nadzieje na zmiany w Kościele. I rozczarował. O ile uwodzi się ludzi poezją, by zdobyć poklask, o tyle rządzi się prozą” – taką oto ocenę poczynań papieża na łamach „Gazety Wyborczej” zamieścili Kazimierz Bem i Jarosław Makowski. Autorzy w tekście „Przyzwoici katolicy odchodzą po cichu” krytykują papieską adhortację Querida Amazonia i pokazują… jak to wspólnoty protestanckie nieotwierające się na tzw. małżeństwa jednopłciowe traciły wiernych. Tyle że ani Synod Amazoński, ani następujący po nim papieski dokument spraw LGBT nie dotyczył. O co więc tak naprawdę chodzi „Wyborczej”?

 

Jak czytamy w tekście, „opinia publiczna, nie tylko katolicka, z niecierpliwością czekała na papieską adhortację”. Chodzi oczywiście o – niezbędne w ocenie „GW” – zezwolenie na święcenia żonatych mężczyzn oraz wprowadzenie diakonatu kobiet. Działania te – w ocenie Bema i Makowskiego – miałyby uratować Kościół, pchnąć go do przodu i tchnąć weń nowego ducha… Szczególnie, że jak czytamy – modlitwy o powołania na nic się zdają…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Trzeba tu zaznaczyć, że krytykę dokumentu papieskiego na łamach „GW” prowadzą autorzy, których można scharakteryzować jako „katolika otwartego” oraz pastora kalwińskiego. To znakomicie ułatwia percepcję tego, czego od po papieskiej adhortacji oczekiwały te środowiska.

Autorzy punktują papieża za to, że w adhortacja jest napisana w tonie poetyckim i wytykają, że „o ile uwodzi się ludzi poezją, by zdobyć poklask, o tyle rządzi się prozą. Franciszek zapomina, że jego pontyfikat trwa już siedem lat. I czas na decyzje, a nie kolejne piękne słowa”.

 

A tymczasem – jak się dowiadujemy – w tekście adhortacji „mamy tezy, które dobrze znamy już z wcześniejszych dokumentów papieża”. Chodzi o walkę o najuboższych, zachowanie i szacunek do kultury lokalnej oraz troskę o Matkę Ziemię, opisane w Evangelii gaudium i Laudato si (2015). „Nie ma tu nowych idei. Niby lubimy piosenki, które znamy, ale ileż można?” – pytają publicyści najwyraźniej złaknieni rewolucyjnych zmian w Kościele. I jak oceniają, „zielony katolicyzm” czy „krytyka nierówności” budzą entuzjazm wśród osób znajdujących się na peryferiach Kościoła lub są poza nim, to papież „ma problem” z tym co mówi do wiernych Kościołowi. „Miał na tym polu dokonać zmian, posprzątać bałagan panujący w kurii rzymskiej i ukrócić wewnątrzkurialne intrygi. Tymczasem wygląda to tak, jakby boksował w miejscu i był rozgrywany przez kościelne koterie” – czytamy w „GW”.

 

Tu oczywiście pojawiają się takie „niezbędne” do wprowadzenia w Kościele kwestie jak poluzowanie celibatu, diakonat kobiet czy decentralizacja. A przecież „zwolennik decentralizacji powinien przystać na święcenia viri probati”. Tu publicyści robią krok za daleko. Utyskują, że w adhortacji jest tylko wezwanie do modlitwy za powołania i kpią, że Bóg tych modlitw „nie chce wysłuchać i liczba powołań nieubłaganie spada”.

Teza – jak na osoby chcące uchodzić za znawców Kościoła – zaskakuje, albowiem brak tu podstawowego zrozumienia różnicy między wysłuchaniem modlitw a „spełnianiem życzeń”, brak pokory i otwarcia się na poddanie woli Bożej, połączonej z osobistą formacją duchową.

 

Co jest w zamian? „Być może zatem zamiast zaklinać rzeczywistość kościelną nowomową, czas się zastanowić, czy Duch Święty nie próbuje czegoś Kościołowi powiedzieć” – czytamy. I tu następuje atak na konserwatystów, którzy mieli czelność wpłynąć na Franciszka (chodzi o książkę kard. Saraha zawierającą tekst Benedykta XVI) i – o zgrozo – osiągnęli swój cel. Taki sukces może zaś owocować podobnymi akcjami w przyszłości. A jak się dowiadujemy: „lobby antyfranciszkowe jest głośne i zaprawione w boju. To grupa mała, ale gotowa umierać za swoje najczęściej fałszywe przekonania”. A na dowód przywołuje się tu „bunt” abp. Marcela Lefebvre’a.

 

Publicyści, jako „chrześcijanie otwarci” mają dla Kościoła katolickiego gotową receptę na odwrócenie niepokojących trendów. Sięgają po przykład wspólnot protestanckich. I opisują jak to negatywne słowa o „gejach i lesbijkach” chadeckiej fińskiej polityk doprowadziło do exodusu wiernych. Potem ratujący sytuację luterański „prymas” zapewniał, że „fiński Kościół jest otwarty na wiele opinii, ale nie na homofobię”. A jak czytamy dalej: „Po raz pierwszy chyba dostrzeżono, że gros wiernych odchodzi po cichu, nie czekając na to, aż Kościół się obudzi i przestanie ulegać szantażowi konserwatystów. Paradoksalnie, pomimo buńczucznych zapowiedzi i szantażu, gdy w 2014 roku „prymas Mäkinen poparł małżeństwa jednopłciowe, spadek wiernych był najmniejszy od 1990 roku”.

 

Na tym nie koniec. „Wyborcza” powołuje się na doświadczenia kalwińskiego kościoła Szkocji. „Tam również przez lata konserwatyści szantażowali i straszyli, że w przypadku dopuszczenia do posługi pastorów i pastorek gejów i lesbijek wierni masowo odejdą” – czytamy. W końcu wspólnota wyznaniowa dopuściła do posługi pastorów homoseksualnych.

 

Tak oto dochodzimy do konkluzji. Oto Franciszek nie otwierając się na zmiany w celibacie, na diakonat kobiet – zdaniem „Wyborczej” – popełnił błąd. I zapłaci za to wysoką cenę. Jaką? „Stracił poparcie wielu otwartych katolików, którzy byli jego sojusznikami i wspierali go w próbie odnowienia Kościoła”. Równocześnie nie zyskał szacunku i poparcia konserwatystów, którzy mają czekać na kolejnego papieża, taktując obecny pontyfikat jako „przejściowy”.

 

Publicyści przypuszczają, że polityka Franciszka to niedopuszczanie do schizmy kosztem ignorowania „znaków czasu” i odkładaniem decyzji, które „dałyby Kościołowi nowy powiew ducha”. Postawę oceniono jako „chowanie głowy w piasek”. Materiał publicyści kończą pozostającą w poetyckim tonie sentencją: „Bo katolicy, dla których tradycja to żywa wiara zmarłych, a tradycjonalizm to martwa wiara żywych, odchodzą po cichu z takiego Kościoła”.

 

Źródło: wyborcza.pl

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram