18 lutego 2016

Zdaniem jednego z komentatorów tvp.info, który opowiadał o kulisach spotkania Marii Kiszczak z szefem IPN, wdowa po szefie komunistycznej bezpieki zachowywała się dziwnie, „tak jakby nie zdawała sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje jej działania”. Kobieta chciała… sprzedać Instytutowi dokumenty będące wcześniej w posiadaniu jej męża. Z kolei syn Kiszczaków, Jarosław, broni matki zapewniając, że „to nie była żadna sprzedaż, tylko weryfikacja dokumentów”.

 

Zanim we wtorek, 16 lutego, doszło do spotkania Marii Kiszczak z prezesem IPN, już na przełomie stycznia i lutego wdowa po szefie komunistycznych służb kontaktowała się z Instytutem. Mogło być to związane z medialnymi doniesieniami o planowanej debacie między Lechem Wałęsą a historykami i publicystami uważającymi, że pod pseudonimem TW „Bolek” kryje się właśnie były prezydent. Do debaty ostatecznie nie doszło, odwołał ją jej inspirator – Wałęsa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przedstawiła się i powiedziała, że ma ważną sprawę do prezesa. Nie chciała jednak powiedzieć, o co chodzi. Zostawiła swoje namiary. Niedługo po tym skontaktował się z nią mec. Maciej Łuczak, doradca prezesa, ale nie chciała z nim rozmawiać. W związku z tym wyznaczono termin spotkania z prezesem na 16 lutego – powiedział w rozmowie z tvp.info pracownik IPN.

 

W spotkaniu, które odbyło się 16 lutego udział wzięli prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński, dyrektor Biura Prezesa IPN Krzysztof Persak, mec. Maciej Łuczak oraz Maria Kiszczak. W opinii rozmówcy tvp.info kobieta była spokojna i już na początku przedstawiła cel swojej wizyty – sprzedaż dokumentów, które posiadał jej zmarły mąż. Miała oczekiwać za nie gratyfikację wysokości 90 tys. zł.

 

Zachowywała się bardzo dziwnie. Tak jakby nie zdawała sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje jej działania. Jakby nie widziała niczego podejrzanego w tym, że jej mąż ukrywał dokumenty peerelowskich służb – powiedział o kulisach spotkania jeden z rozmówców tvp.info.

 

Wkrótce po spotkaniu do domu Marii Kiszczak udali się pracownicy IPN w asyście policji, by zabezpieczyć materiały, które powinny znajdować się w Instytucie, a nie prywatnym domu.  Niewykluczone, że wkrótce dojdzie do kolejnych przeszukań. Tymczasem zdaniem Jarosława, syna Kiszczaków „to nie była żadna sprzedaż, tylko weryfikacja dokumentów”.

 

Źródło: tvp.info

MWł

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram