15 grudnia 2016

Polacy na Białorusi wciąż czekają na odwilż

(FOT. SEBASTIAN INDRA/ MSZ)

Trwający już od dekady rozłam w środowiskach polskich na Białorusi drastycznie ograniczył możliwość zorganizowanego działania podejmowanego przez żyjących tam naszych rodaków. Czy niedawny reset na szczeblu państwowym pomiędzy Warszawą a Mińskiem przyniesie w końcu rozwiązanie tej szkodliwej sytuacji?

 

W sobotę 10 grudnia w Grodnie odbył się IX Zjazd Związku Polaków na Białorusi – respektowanego przez Rzeczpospolitą Polską, ale zarazem nieuznawanego przez miejscowe władze. Przybyłych na obrady niemal dwustu uczestników ledwo zmieściła sala obrad. Terenowe oddziały wyłoniły 184 delegatów. Na stanowisko prezesa organizacji zjazd wybrał panią Andżelikę Borys, którą poparło 99 delegatów. Mieczysław Jaśkiewicz, który pełnił funkcję prezesa w minionej kadencji, zdobył 85 głosów. Andżelika Borys poprzednio już pełniła funkcję prezesa ZPB w latach 2005-2010. Zaproszenie organizatorów do wzięcia udziału w Zjeździe przyjęli: Konrad Pawlik, ambasador RP w Mińsku, Jarosław Książek, konsul generalny w Grodnie oraz przedstawiciele niezależnych mediów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przy okazji zjazdu ZPB znów padły „odwieczne” pytania, które dotyczą kondycji naszych rodaków żyjących w państwie Łukaszenki. Po raz kolejny odpowiedzi na te kwestie pozostały jednak niezmienne, podobnie jak polityka administracji w Mińsku wobec tej mniejszości. Wsparcie Polaków z Polski – tak, uznanie przez władze Białorusi lojalnego wobec własnej ojczyzny Związku – nie, mimo iż w stosunkach dwustronnych na szczeblu władz państwowych obserwujemy „reset”. Mińsk nadal proponuje Warszawie fuzję obydwu związków, na co ZPB przystać nie chce. Dlaczego Polacy nie mogą się dogadać między sobą?

 

Historia rozłamu

Aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, należy sięgnąć do nie tak dawnej historii. W 2005 roku odbył się Zjazd (wtedy jeszcze jedynego) Związku Polaków na Białorusi. W trakcie obrad poprzedni prezes, Tadeusz Kruczkowski przegrał w rywalizacji o kolejną kadencję z Andżeliką Borys. Wraz ze swymi zwolennikami nie uznał jednak takiego wyniku i zwrócił się o pomoc do władz Białorusi, składając zawiadomienia o rzekomym sfałszowaniu wyborów. Towarzyszyły temu doniesieniu i powtarzają się często do dzisiaj oskarżenia wobec kierownictwa lojalnego względem Polski ZPB. Chodzi o prowadzenie „działalności politycznej” lub „działań dla obalenia porządku konstytucyjnego”. W rzeczywistości jednak takiej aktywności Związek nigdy nie podjął. Ani „stary”, jedyny wówczas ZPB, ani nowy, lojalny wobec władz w Polsce, nigdy nie prowadził i nie prowadzi działalności stricte politycznej, nigdy nie był podmiotem jakiejkolwiek koalicji politycznej. Takie nieoficjalne insynuacje były potrzebne wyłącznie stronie przegranej po to, by zdobyć przychylność władz Białorusi. Te zaś chętnie z okazji skorzystały, umożliwiając rozłamowcom z ZPB na oficjalną działalność, a następnie przekazując im prawo do nazwy całego związku wraz z jego majątkiem.

 

Dzisiaj, po 10 latach od tamtych wydarzeń „oficjalny” ZPB, dysponując wszystkimi legalnymi możliwościami oraz zasobami materialnymi całego Związku, poza nielicznymi wyjątkami ogranicza się do działań symbolicznych. Uczestniczy w przedsięwzięciach rządowych (np. w grodzieńskim festiwalu kultur narodowych) czy też organizuje cieszące się dużym zainteresowaniem kursy języka polskiego (co samo w sobie nie jest złe, ale odbywa się zdecydowanie na zbyt niewielką skalę). Aby zapewnić utrzymanie przejętym siedzibom, oddaje je na wynajem jakimkolwiek podmiotom, w żaden sposób nie związanym z promocją ojczystej kultury. Nie podejmuje kwestii rozbudowania rodzimego szkolnictwa ani nie przeciwstawia się rusyfikacji dwóch szkół polskich w Grodnie i Wołkowysku. Nie upomina się o powstanie nowych szkół w Werenowie i Nowogródku, o wsparciu których ZPB zdecydował jeszcze przed rozłamem. W kioskach nie widać „Głosu znad Niemna” – organu „oficjalnego” ZPB. Jak widać, władz Białorusi nie stać nawet na własny organ informacyjny w języku polskim, czy też może brakuje im kadr? Pytanie jest retoryczne, bo w warunkach kryzysu oraz wystarczającej liczby osób władających na dobrym poziomie językiem polskim to nie powinno stanowić problemu.

 

Nieoficjalnie też się da!

A jak ma się lojalny wobec Polski Związek Polaków na Białorusi? Legalnie nie istnieje – działa poza prawem, tj. nieoficjalnie. Taki status oczywiście przeszkadza w rozwoju, w szerszym geograficznie zakresie zawęża działalność wyłącznie do okolicznościowych spotkań, organizowanych poza Grodnem w konspiracji. W samym Grodnie namiastką Związku jest firma komercyjna, oficjalnie świadcząca usługi turystyczne. W Mińsku niezależny ZPB do niedawna zbierał się w kościele św. św. Szymona i Heleny, ale ostatnio proboszcz tej parafii, ks. Władysław Zawalniuk postanowił odciąć się od działalności „podziemnego” ZPB. Decyzji tej publicznie nie tłumaczył, ale nieoficjalnie wiadomo, że poprzedni stan rzeczy mógł wywołać obiekcje Leonida Hulaki, pełnomocnika ds. religii i narodowości przy prezydencie Białorusi. Kolejnym ograniczeniem działalności niezależnego ZPB była presja wywierana na wieloletniego księdza-kapelana ZPB, Aleksandra Szemiota. Przed ostatnim zjazdem poinformował on, iż nie zdoła wziąć udziału w obradach ze względu na naciski, które państwo białoruskie wywiera na Kościół grodzieński. Zrozumiałe, że nie jest to stan normalny dla organizacji społecznej.

 

Tym niemniej, jeszcze na większą skalę niż w reżimowym ZBP rozwinięta jest edukacja szkolna w postaci szkół niedzielnych i kursów językowych organizowanych przy Związku. Jego członkowie czynnie się przeciwstawiali rusyfikacji wspomnianych wyżej dwóch jedynych placówek oświatowych – w Grodnie i Wołkowysku. Niestety, te protesty ze zrozumiałych względów nie osiągnęły skutku. Z powodu ograniczeń na Białorusi działalność niezależnego ZPB jest skierowana do Macierzy. Poszczególne lokalne oddziały nawiązują bezpośredni kontakt z władzami samorządów w Polsce, dzięki czemu mogą w znaczącej liczbie szkolić nauczycieli języka lub wysyłać dzieci na kolonie. Nadal są wydawane – chociaż istnieje problem z dystrybucją tych pism – „Głos znad Niemna na uchodźstwie” oraz „Magazyn Polski na uchodźstwie”.

 

Pośrednim wynikiem trudnej sytuacji prawnej lojalnego wobec Polski ZPB stało się odpadnięcie w 2013 roku funkcjonujących w obwodzie brzeskim lokalnych struktur, które przyjmując nazwę spółki AKC Most podjęły działalność na własne ryzyko. Początkowo konfliktowa sytuacja pomiędzy AKC Most i kierownictwem niezależnego ZPB niemal nie doprowadziła do ostatecznej dyskredytacji obydwu stron. Na szczęście konflikt już został zażegnany a doświadczenia z niego wyniesione doprowadziły do zrozumienia – również we władzach Związku – potrzeby decentralizacji, o której wiele mówiła w swoim programie nowo wybrana prezes Andżelika Borys. AKC Most natomiast dowiódł swojej racji, skutecznie niosąc na własnych barkach zadanie szerzenia polskości w obwodzie brzeskim (spółka wydaje piękny kwartalnik „Echa Polesia”).

 

Co po resecie?

Pytanie zasadnicze brzmi jednak: „Co dalej?” Czy „reset” w dwustronnych relacjach państwowych wpłynie również na sytuację obydwu Związków Polaków na Białorusi? Nie lada problem tworzy kwestia przejętych przez jedną ze stron zasobów materialnych całej organizacji. Działacze niezależnego ZPB – zarówno popierający w ostatnich wyborach Mieczysława Jaśkiewicza, jak i zwolennicy Andżeliki Borys – jednym głosem twierdzą, iż „zdrajcom na przywłaszczonym majątku siedzieć nie pozwolą”. To tworzy sytuację patową w rozmowach z władzami Białorusi. Reprezentanci państwa polskiego z oczywistych względów nie mogą zachować się „makiawelistycznie” i złożyć drażliwej kwestii na ołtarzu porozumienia z Mińskiem. Oznaczałoby to bowiem w opinii najbardziej oddanych ojczyźnie Polaków na Białorusi utratę twarzy. Władze Białorusi z kolei również chcą pozostać lojalnymi wobec „swoich” Polaków i nie dopuścić do podważenia własnego autorytetu poprzez ustępstwa. Wszystkie te okoliczności rodzą skomplikowaną sytuację, z której wyjściem może być zalegalizowanie przez władze Białorusi Związku lojalnego wobec Rzeczypospolitej Polskiej, w zamian za zrzeczenie się przezeń roszczeń materialnych. Mińsk może także usankcjonować podział majątku. Czy to jest właściwe wyjście – pokaże czas.

 

Zbigniew Konarski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie