5 stycznia 2017

Dobrze, że patrioci. Szkoda, że socjaliści

(Fot. Jerzy Dudek / FORUM)

PiS jest partią socjalistyczną. Kto miał w tym zakresie wątpliwości przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, ten dziś, kiedy od wyborów upłynęło kilkanaście miesięcy, nie może już ich mieć. Paradoksalnie rządząca dziś partia realizuje program socjalistyczny, budując jednakże, nieświadomie być może, podstawy niezbędne ku stworzeniu w Polsce szans na prawdziwie wolny rynek.

 

Aby wolny rynek zaistniał potrzeba, by stworzone zostały niezbędne ku temu podstawy. Warto zastanowić się nad tym, dlaczego dziś niektóre państwa bogacą się i dyktują warunki, a inne zmuszone są do posłuchu? Jak to się stało, że dziś potęgą gospodarczą są USA, a nie np. Meksyk? Albo Niemcy, a nie np. Włochy? Przyczyn jest wiele, ale jeśli miałbym wskazać jedną, wskazałbym zdolność niektórych społeczeństw do budowy silnych organizacji państwowych. Zdrowych instytucji. Nie może być bowiem mowy o wolnym rynku bez zdrowego, sprawnego sądownictwa. Nie może być mowy o dobrym prawie bez wysoko kwalifikowanej, nieskorumpowanej kadry urzędniczej. Nie ma mowy o kwalifikacjach, bez sprawnie działających szkół i uczelni wyższych. I tak dalej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Podstawowym problemem Polski okresu tzw. transformacji ustrojowej nie jest brak surowców, czy wykwalifikowanej siły roboczej. Nie są nim silne konflikty wewnętrzne, ani skomplikowana sytuacja międzynarodowa. Podstawowym problemem III RP są niesprawnie działające instytucje państwowe. Wiele wskazuje na to, że kierownictwo PiSu rozumie ten problem doskonale i na nim skupia się w pierwszym okresie swoich rządów. Efekt jest taki, że po ponad roku od wyborów spieramy się wokół pisowskich propozycji w tej czy innej dziedzinie życia społecznego, czy gospodarczego. Jednocześnie zdajemy się nie zauważać, że oto po raz pierwszy od lat mijają miesiące bez afery korupcyjnej na szczytach władzy. Skończyły się doniesienia o wątpliwościach, co do właściwego rozliczenia unijnych funduszy. Zarzuty prokuratorskie docierają za to do kolejnych biznesmenów czy sędziów, którzy najwyraźniej nie w porę zauważyli tę zmianę. To klucz, bo bez państwa silnego zdrowymi instytucjami najlepsza nawet teoria ekonomiczna jest li tylko świstkiem papieru, zbiorem pobożnych życzeń, nudnym z resztą i bezużytecznym.

 

Obok kwestii państwotwórczej, kluczowej, ale nie jedynej, do oceny pozostaje jeszcze bieżąca praktyka rynkowa. Tutaj, jako się rzekło, rządząca partia ukazuje oblicze wybitnie socjalistyczne. Ideą fixe dzisiejszej ekipy rządowej jest stymulacja popytu. Kwintesencją programu gospodarczego rządu jest wstrzyknięcie do gospodarki setek miliardów złotych w celu „pobudzenia popytu” i umocnienia w ten sposób siły polskich firm, a w ten sposób całej gospodarki. Służyć temu mają takie pomysły, jak Rodzina 500+, podwyżki minimalnych rent i emerytur, podwyżka płacy minimalnej, darmowe leki dla seniorów, wcześniejsza wypłata rolnikom zaliczek z tytułu unijnego programu Wspólna Polityka Rolna, gigantyczne kontrakty dla lokalnej zbrojeniówki czy sprowadzanie do Polski setek tysięcy imigrantów zarobkowych z Ukrainy. Niestety, mechanizm ów jest wadliwy.             

Podstawowym problemem jest brak w Polsce kapitału niezbędnego do przeprowadzenia podobnego planu. Rozwiązaniem dla problemu owej kapitałowej posuchy suflowanym przez ministra finansów i rozwoju są źródła zagraniczne – zwłaszcza kredyty w międzynarodowych instytucjach finansowych oraz unijne fundusze.

 

Roszenie gospodarki pieniądzem pochodzącym spoza lokalnego ustroju gospodarczego niesie ze sobą kilka następstw. Po pierwsze, każdy kredyt i każdą dotację europejską trzeba będzie przewalutować do złotówki z innej waluty – zwłaszcza z euro, w mniejszym stopniu z dolara. Tworzy to presję aprecjacyjną na polską walutę, i umacnia ją w nieuzasadniony polską produkcją sposób względem innych walut. Silna złotówka podkopuje polską produkcję i jest ważną (o ile nie główną) przyczyną, odnotowywanego od lat stanu, w którym „nic się w Polsce nie opłaca”. Pochodzący zza granicy pieniądz miast ożywczym opadem, okazuje się być kwaśnym deszczem, niszczącym w zalążku wszelkie przejawy ekonomicznej działalności polskich przedsiębiorców.

 

Pieniądz pochodzący zza granicy powoduje także szereg anomalii rynkowych, zwłaszcza w obrębie cen funkcjonujących w gospodarce. Dla przykładu, w przeciągu ostatnich pięciu lat ceny wszystkich surowców niezbędnych do produkcji samochodów spadły o kilkadziesiąt procent (i więcej), co nie przeszkodziło wzrosnąć cenom aut w tym czasie (cena stali na  światowych rynkach w 2010 roku to ponad 500 USD/tonę, w 2015 roku ceny te spadły poniżej 200 USD/tonę – dane tradingeconomics.com; dane GUS – wzrost cen aut z pojemnością silnika 1200 cm3, wyposażenie standardowe, z ok. 28 tys. zł w 2010 roku do 33 tys. zł w 2015 roku). Ceny nieruchomości całkowicie oderwały się od ekonomicznej rzeczywistości – w pięć lat po wstąpieniu Polski do UE ceny nieruchomości w Polsce podwoiły się (co odpowiadało zwiększeniu podaży pieniądza na polskim rynku w tym samych czasie), choć ceny materiałów budowlanych rosły znacznie wolniej (np. wzrost cen cementu w tym samym okresie to ok. 20 proc. – dane GUS). Wszystko to powoduje, że, ceny artykułów potrzebnych do życia, lecz z reguły kupowanych na kredyt – jak np. mieszkanie, czy samochód rosną w oderwaniu od realiów lokalnej gospodarki, w przeciwieństwie do płac, które z tymi realiami ściśle są skorelowane. Podsumowując, dodatkowy zastrzyk do gospodarki pieniądza niezwiązanego z lokalną produkcją prowadzi do zubożenia, a w konsekwencji zadłużenia ludności zatrudnionej w tejże gospodarce. 

 

Zadłużenie indywidualne gospodarstw domowych i przedsiębiorstw to tylko jedna strona medalu. Kolejną naturalną konsekwencją budowania popytu za pieniądze zza granicy jest zadłużenie państwa  na szczeblu samorządowym i centralnym. Długi trzeba – nie, nie, wcale nie spłacać – obsługiwać. Dziś, przy rekordowo niskich stopach procentowych, sytuacja dłużników, w tym Polski, jest, można powiedzieć, komfortowa. Przewidywany wzrost cen ropy naftowej na światowych rynkach (w związku z porozumieniem państw OPEC dotyczącym ograniczenia sprzedaży tego surowca) to jednak w tym kontekście niepokojący sygnał. Znana jest bowiem korelacja stóp procentowych z cenami ropy naftowej. Jeśli ceny ropy naftowej istotnie wzrosną, kolejne banki centralne będą zmuszone do podniesienia stóp procentowych w związku z narastającą presją inflacyjną. To przełoży się na wyższe od dzisiejszych koszty obsługi długu publicznego. Pani Premier uchwalająca dziś budżet z deficytem na poziomie bliskim 70 mld zł (z uwzględnieniem deficytu na rachunku funduszy unijnych) nie będzie mogła dłużej z miedzianym czołem zapewniać obywateli, że finansowanie społecznych programów jest zabezpieczone na lata.

 

Można spodziewać się, że cały ów socjalistyczny eksperyment skończy się, jak każdy inny – skokową podwyżką podatków. Niestety, podwyżką czekającą nas najprawdopodobniej w chwili dekoniunktury. Warto bowiem pamiętać, że rząd PiSu postanowił gospodarkę stymulować w okresie zwyżki koniunkturalnej, na co wskazuje choćby rekordowo niska stopa bezrobocia w kraju w chwili obecnej. To kolejny poważny błąd prowadzonej przez rząd polityki gospodarczej.

 

Z powyższego refleksje płyną mało optymistyczne. Tym gorzej to dla nas, bo biorąc pod uwagę choćby propaństwową rolę, jaką spełnia, rząd PiSu jest chyba najlepszym rządem, jaki przypadł Polsce w udziale od co najmniej dwóch dekad. Pozostaje mieć nadzieję, że po następnych wyborach, u steru władzy niemniej będzie patriotyzmu i uczciwości, a więcej rzetelnej wiedzy i pragmatyzmu.

 

Ksawery Jankowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie