7 czerwca 2018

Ostre spięcie na linii Niemcy – USA: nie wtrącajcie się w naszą politykę!

(Autor: European People's Party (Flickr: EPP Summit March 2011) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], Wikimedia Commons)

W niecały miesiąc po objęciu stanowiska, ambasador USA w Niemczech Richard Grenell został poproszony w środę przez niemieckie władze o wyjaśnienie, co miał na myśli, stwierdzając w jednym z wywiadów, że „chce wzmocnić konserwatywnych liderów w Europie”.

 

Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Christopher Burge mówił dziennikarzom, że podczas spotkania zaplanowanego na środę z sekretarzem stanu ministerstwa, Andreasem Michaelisem, Grenell miał być poproszony o „wyjaśnienie, w jaki sposób chce, by jego słowa zostały zrozumiane”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Minister spraw zagranicznych Heiko Maas zaznaczył, że „wziął pod uwagę” komentarze Grenella i oczekuje, że mu je wyjaśni. „Na pewno będzie dużo do omówienia” – sugerował jeszcze we wtorek w komentarzach dla dziennikarzy.

 

Niektórzy niemieccy politycy nawołują do wyrzucenia Grenella po tym, jak zacytował go portal „Breitbart London”. Miał mówić: „Absolutnie chcę wzmocnić innych konserwatystów w całej Europie, innych przywódców”. – Uważam, że istnieje konserwatywna polityka, która przejmuje kontrolę nad nieskuteczną polityką lewicy – dodał.

 

Komentarze Grenella wraz z niedawnym zaproszeniem austriackiego kanclerza Sebastiana Kurza na spotkanie w Berlinie 13 czerwca wywołały krytykę, że nie przestrzega on norm ambasadorskich.

 

Kurz był jednym z najsilniejszych zwolenników zabezpieczenia zewnętrznej granicy Unii Europejskiej i zakwestionował politykę kanclerz Niemiec Angeli Merkel, odrzucając kontrowersyjny unijny system kwotowy przyjmowania migrantów.

 

Zgodnie z konwencją wiedeńską z 1961 r. o stosunkach dyplomatycznych, dyplomaci „mają obowiązek nie ingerować w sprawy wewnętrzne” kraju przyjmującego.

 

– Oczekujemy od ambasadora USA reprezentowania interesów jego kraju ojczystego i powstrzymania się od jakiegokolwiek zaangażowania w kształtowanie opinii politycznej w Niemczech – ostrzegał Johann Wadephul, zastępca przewodniczącego grupy parlamentarnej Chrześcijańsko-Demokratycznej i Unii Chrześcijańsko-Społecznej Merkel, odpowiedzialnej za politykę bezpieczeństwa. – Wszystko inne byłoby niedopuszczalną ingerencją w nasze wewnętrzne sprawy – podkreślił.

 

Niektórzy politycy domagali się wprost wyrzucenia nowego ambasadora. – Jeśli rząd federalny poważnie traktuje demokratyczną suwerenność naszego kraju, nie powinien zapraszać Grenella na kawę, ale natychmiast go wyrzucić – komentowała Sahra Wagenknecht, przewodnicząca grupy parlamentarnej partii Lewica.

 

„Zdecydowanie nie jest zadaniem ambasadora wtrącanie się w sprawy polityczne kraju przyjmującego”, napisał na Twitterze rzecznik polityki zagranicznej Partii Liberalno-Demokratycznej Bijan Djir-Sarai, podczas gdy były przywódca socjaldemokratów (SPD), Martin Schulz wyraził podobny pogląd. – Gdyby niemiecki ambasador w Waszyngtonie powiedział: „Jestem tu, by wzmocnić Partię Demokratyczną”, natychmiast zostałby wyrzucony – przekonywał Schulz w rozmowie z dziennikarzem „Tagesschau”.

 

Grenell zareagował na zarzuty na Tweeterze, pisząc: „Pomysł, że popieram kandydatów/partie, jest śmieszny. Podtrzymuję moje uwagi, że przeżywamy przebudzenie milczącej większości – tych, którzy odrzucają elity i ich bańki spekulacyjne. Przebudzenie prowadzone przez Trumpa”.

 

– Ambasadorowie mają prawo do wyrażania swoich opinii – ripostowała z kolei rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu, Heather Nauert podczas wtorkowego briefingu.

 

– Przedstawiciele Białego Domu, czy to tej administracji, czy innej, słyszymy, jak wyrażają swoje opinie. A czasami są to opinie, które ludziom mogą się nie podobać. Istnieje prawo do wolności słowa, więc chcę to podkreślić. Niezależnie od tego, czy wszystkim to się podoba, czasami są pewne rzeczy, które mówią ambasadorzy – komentowała Nauert, dodając, że jej administracja nie popiera żadnej partii politycznej, a jedynie demokrację. Same kraje decydują, na kogo chcą głosować. – Myślę, że to, co zrobił ambasador Grenell, to chciał podkreślić, że w Europie jest kilka partii i kandydatów, którym się teraz dobrze powodzi – dodała.

 

Były amerykański urzędnik służby zagranicznej Michael Montgomery stwierdził, że „większość ekspertów ds. zagranicznych uznałaby ostatnie komentarze Grenella za urastające do poziomu ingerencji w wewnętrzne sprawy Niemiec”. I większość, jego zdaniem, uznałaby za słuszne, gdyby rząd Merkel ogłosił Grenella persona non grata.

 

Rzeczywiste wydalenie amerykańskiego dyplomaty jest mało prawdopodobne – przyznał Montgomery, który pracował w amerykańskiej służbie zagranicznej w latach 80. XX w., a obecnie zajmuje się doradztwem finansowym dla NGO-sów. – Bardziej prawdopodobne jest, że rząd Merkel poprosi sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo, by go uciszył  – dodał.

 

Europejska lewica na poważne martwi się o zachowanie swojej pozycji w strukturach unijnych w związku ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. Obawia się rosnących wpływów tzw. partii antysystemowych w Europie.

 

„Misji” wzmacniania partii prawicowych na kontynencie europejskim podjął się także jeden z głównych strategów kampanii wyborczej Donalda Trumpa, Steve Bannon. Po dymisji, Bannon wprost powiedział, że jeszcze bardziej skoncentruje się na pomaganiu Trumpowi w realizacji jego programu.

 

Były główny strateg obecnego  prezydenta USA odwiedził Europę dwa razy w ciągu ostatnich czterech miesięcy, podróżując po kilku stolicach i „upowszechniając ewangelię narodowej populistycznej rewolty” – jak złośliwie komentuje brytyjski lewicowy „The Guardian”.

 

Zdaniem medium, Europa to żyzny grunt dla „jego globalnej krucjaty” i zmiana rządów w Italii to „dar” dla Bannona. Amerykański publicysta z bardzo dobrym przyjęciem spotkał się w Pradze, w Budapeszcie i we francuskich miastach.

 

Człowiek, który został wyrzucony z Białego Domu w sierpniu ubiegłego roku, koncentruje się na walce z „globalistami”. W Budapeszcie został ostatnio wprowadzony na scenę jako „wielki myśliciel”. We Włoszech okrzyknął nową skrajnie prawicową koalicję populistyczną jako „historyczny sojusz”. W Pradze nazwał powojenny liberalny porządek „fetyszem”. Na początku tego roku, w północnej Francji, uczęszczał na spotkania z Marine Le Pen, gdzie zalecał publiczności, by poczytywali sobie za honor, gdy ich nazywają „rasistami, ksenofobami, nacjonalistami, homofobami, mizoginistami”.

 

„The Guardian” zastanawia się, jaki jest plan Bannona? Kto go finansuje? W jaki sposób jego działania mogą zaważyć na wynikach przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego?

 

Medium przestrzega przed wielkim planem transatlantyckiej alter prawicy, która chce zakwestionować projekt europejski. „The Guardian” zauważa, że jego wizyty zbiegają się z transatlantycką wojną handlową, „tykającym” Brexitem oraz z trudnymi wysiłkami przywódców UE, by powstrzymać kolejny kryzys strefy euro.

 

Portal przypomniał wizytę Trumpa w Warszawie i jego przemówienie, w którym pytał, czy „Zachód ma wolę przetrwania?” Zachód rozumiany jako nacjonalistyczne, chrześcijańskie państwa przeciwstawiające się „barbarzyńcom”.

 

Bannona, zdaniem „The Guardiana”, należy słuchać, bo nie jest to „idiota” zabiegający jedynie o popularność jaki pisze medium, nie wzywa wyraźnie do unieważnienia projektu europejskiego. Przeciwnie, oczekuje on, że UE zmieni się po rozbiciu strefy euro i upadku wspólnej waluty oraz zniszczeniu wartości liberalnych w „konfederację wolnych i niepodległych państw”.

 

Bannon wierzy w „nowy odważny świat” zaczynający się w Europie. Mówi, że Europa musi martwić się „nową osią Chin, Turcji i Iranu”, wymierzoną przeciwko światu judeochrześcijańskiemu.

 

„Kulturowa wojna Bannona w stylu Gramsciego przeciwko elitom i jego wypowiedzi, by być bardzo agresywnym w konfrontacji z Brukselą mają chętnych potencjalnych odbiorców w Europie, zwłaszcza w jej centralnych i wschodnich regionach. Być może nie powinno się przesadzać z wpływem, jaki może mieć jeden człowiek, ale ostatecznie Bannon pomógł w wyborze Trumpa, a teraz wygląda na to, że tworzy podstawy do powstania czegoś w rodzaju alt-right international. Pracuje nad podkopaniem europejskich liberalnych demokracji w imię ideologii rewolucyjnej, która łączy ultranacjonalizm, obronę praw pracowniczych i protekcjonizm” – komentuje „The Guardian”.

 

W Europie – zdaniem brytyjskiego medium – zachowuje się niemal jak rzecznik Trumpa. Mówi, że Europa musi mniej martwić się o Rosję, a więcej o „nową oś Chin, Turcji i Persji przeciwko światu judeochrześcijańskiemu”.

 

W Budapeszcie Bannon wygłosił przemówienie zatytułowane: „Program Trumpa America First i jej wpływ na Europę Środkową”. „The Guardian” zaleca śledzenie poczynań byłego doradcy prezydenta USA, by uniknąć „katastrofy” w Europie.

 

Źródło: cnsnews.com, guaridan.co.uk

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 655 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram